Reklama

Wokalista, poeta, kompozytor i malarz. Z wykształcenia był architektem. Dzięki muzyce stał się najważniejszym przedstawicielem polskiej poezji śpiewanej. Łączył elementy różnych gatunków muzycznych: rocka progresywnego, jazzu z elementami muzyki klasycznej. Nikt tak jak on nie potrafił interpretować wierszy polskich poetów jak również własnych tekstów. Tworzył utwory wartościowe, piękne w formie i treści, które docierały do każdego. Artysta zmarł w 2006 roku w Krakowie.

Reklama

[Ostatnia aktualizacja: 10.12.2023 rok].

[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 12.07.2024 r.]

„Poezja jest sferą wyobrażeń. Skoro publiczność stara się siedzieć w skupieniu, żeby wysłuchać piosenki, podobnie powinien zachowywać się wykonawca” - mówił artysta (cytat z książki Janusza R. Kowalczka „Wracając do moich Baranów”).

Liryczne teksty, delikatna muzyka i ciepły, melancholijny głos, to jego cechy rozpoznawalne. „Dni, których jeszcze nie znamy”, „Będziesz moją panią”, „Wiosna - ach to ty”, „Nie dokazuj” - słowa utworów Marka Grechuty znają wszyscy. Współzałożyciel grupy muzycznej Anawa, dla której od 1966 pisał poetyckie teksty. Płyta „Korowód” została okrzyknięta jednym z najważniejszych dzieł polskiej muzyki popularnej, zdobywając uznanie również w Europie, jako jeden z najbardziej oryginalnych albumów początku lat siedemdziesiątych. W 1969 roku, kiedy wygrał Opole, stał się niekwestionowaną gwiazdą polskiej estrady. Współpracował z krakowskim kabaretem Piwnica pod Baranami, Marylą Rodowicz, Krystyną Jandą, a także z wieloma cenionymi instrumentalistami. Kiedy tworzył, zamykał się w swoim świecie. Żył sztuką i oddawał się jej całkowicie.

Przypominamy archiwalny wywiad z żoną Marka Grechuty - Danutą, w którym opowiada Krystynie Pytlakowskiej o historii miłości, życiu z artystą i ich ostatniej rozmowie.

Zobacz także: Jerzy Stuhr omal nie pojawił się na własnym ślubie! Pomógł mu... Janusz Rewiński

Jak się żyje bez Marka?
Danuta Grechuta: To dopiero dwa lata. Ciągle nie może dotrzeć do mnie, że go nie ma. Ciągle widzę go żywego. Pierwsze pół roku było najtrudniejsze. Nie mogłam słuchać jego piosenek. W samochodzie włączam radio – głos Marka. W domu telewizor – głos Marka. Wyłączałam więc. Teraz już jest spokojniej. Może dzięki działaniom, jakie podjęłam. Już drugi raz zorganizowałam koncert galowy upamiętniający rocznicę jego śmierci. Rok temu był kameralny. Ale w tym zamienił się w Festiwal Twórczości Marka Grechuty. Bardzo mi pomogła Anna Treter wraz ze swoją fundacją Piosenkarnia promującą młode talenty. Bałyśmy się, że nie będzie chętnych wykonawców, a tymczasem ich ilość przeszła najśmielsze oczekiwania. Na festiwalu zaprezentowano całą gamę dokonań artystycznych Marka – kompozycje, teksty, piosenki i malarstwo. Widziała pani jego obrazy?

– Widziałam. Był utalentowany.
Danuta Grechuta: Tak. I najlepsze, co mogłam zrobić, to pokazać dzieła Marka na szerokim forum. Poczułam się, jakby nie umarł, tylko po prostu wyjechał.

– Byliście razem całe dorosłe życie.
Danuta Grechuta: Poznaliśmy się w 1967, pobraliśmy w 1970. Licząc od ślubu – 36 lat. Kiedy się spotkaliśmy, oboje byliśmy na studiach. On na architekturze, ja na pedagogice. Marek wprawdzie śpiewał w kabarecie studenckim Anawa, ale nie sądziłam, że to będzie jego przyszłość. Ślub wzięliśmy właściwie dla mieszkania.

– Dla mieszkania?
Danuta Grechuta: Chodziło o metraż. Pamiętam, jak Marek powiedział: „Słuchaj, mam dostać mieszkanie, ale jeśli nie weźmiemy ślubu, to dadzą mi tylko garsonierę”. Każdy miał prawo do ściśle określonej powierzchni. Urzędy decydowały o całym ludzkim życiu. Pobraliśmy się więc pośpiesznie.

– Zdecydowałaby się Pani wyjść za Marka, gdyby wtedy było wiadomo, że będzie artystą?
Danuta Grechuta: Zdecydowałam się niezależnie od tego, kim miał zostać. To przeobrażenie z architekta w artystę działo się na moich oczach. Stawał się coraz bardziej popularny. Tylko że traktowaliśmy to jako urozmaicenie. Potem to potoczyło się jak kula śniegowa.

– A Panią to przerażało?
Danuta Grechuta: Chyba tak, bo gdy patrzę teraz na nas z perspektywy, to podziwiam siebie z tamtych lat. Ten wybuch popularności mógł całkiem zawrócić nam w głowie. Ale nie zawrócił. Głównie dzięki temu, że Marek miał dystans do siebie i sławy, tak jakby ta popularność go w ogóle nie interesowała. On nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego piosenki są takimi przebojami.

– Trudno w to uwierzyć.
Danuta Grechuta: Naprawdę. Nawet ostatnio, gdy Marek nagrał piosenkę „Kraków” z zespołem Myslovitz, dopiero od znajomych dowiedzieliśmy się, że to taki przebój. Myśmy żyli normalnie, bez gwiazdorzenia. Estrada to estrada. A dom to dom. Nie wytrzymałabym z rockandrollowcem na co dzień.

Reklama

Polecamy też: Trzy razy stawała na ślubnym kobiercu, odbiła partnera Marii Czubaszek. Barbara Wrzesińska przez lata szukała swojego szczęścia w miłości

Reklama
Reklama
Reklama