Reklama

Jego opowieść iskrzy od anegdot, zabawnych historyjek i… tajemnic. Jaki jest Zbigniew Zamachowski? Co zdradził nam na temat swojego życia? O tym, czy zdarza mu się płakać i co sprawia, że jest szczęśliwy, opowiedział w rozmowie z Beatą Nowicką. Zdjęcia Zbigniewowi zrobił syn, Antoni Zamachowski.

Reklama

Wierzę. Właśnie sobie uświadomiłam, że nigdy nie zadałam Ci pytania, czy Ty kiedyś płakałeś.

(Śmiech).

Dlaczego się śmiejesz?

Bo powiedzenie „chłopaki nie płaczą” jest z gruntu nieprawdziwe. Myślę, że wszystkie chłopaki płaczą i dzięki Bogu. Płacz jest antynomią śmiechu, dlaczego miałoby go nie być? Trzeba go z umiarem używać, żeby żyć w pełni. Mało tego, myślę, że to jest przywilej dojrzałości, że im dalej w las, tym bardziej wzruszam się różnymi rzeczami i tym mam mniejszy – choć wydawałoby się, że powinno być odwrotnie – pancerz na pewnego rodzaju emocje, co objawia się w takim najprostszym zjawisku, jak wyjście do kina. Kiedy idę do kina, oglądam film i daję się wciągnąć jako widz, to ja się tam nawzruszam jak cholera, napłaczę i w ogóle się tego nie wstydzę. Kiedy w kinie pozostaję aktorem, który nie ulega emocjom, to znaczy, że film jest do dupy, mówiąc krótko.

A w życiu prywatnym użalasz się nad sobą?

Oczywiście odruchowo odpowiedziałabym ci, że nie, ale gdyby ktoś mnie obserwował z bliska, jak w „Big Brotherze”, pewnie powiedziałby, że takie momenty mi się zdarzają. Choć nie pamiętam, żebym rzucał się twarzą w poduszkę i łkał: „Chryste Panie, jak mi jest źle”. Jak każdy nie jestem wolny od dostrzegania ciemnej strony, również we własnym wydaniu, więc to życie mnie też bardzo często boli w taki czy inny sposób, nie jestem wyłącznie wesołkiem i trefnisiem, mimo zawodu, który wykonuję. Wręcz odwrotnie, myślę o sobie, że jestem introwertyczny, ale udaje mi się zachować odpowiednie proporcje między tym, co jest smutne i wesołe.

Sprawdź też: 9 lat różnicy i zostawienie męża dla innej kobiety... Tak wyglądało pierwsze małżeństwo Zbigniewa Zamachowskiego

Antoni Zamachowski

Aktorstwo daje szansę życia w iluzji.

Ten zawód rzeczywiście stwarza niezwykłą, niesamowitą i wyjątkową możliwość przeżywania, i to w sposób kontrolowany, emocji, doznań i doświadczeń, które w życiu realnym mają dużo większe konsekwencje, ponieważ naprawdę o tym życiu decydują. A aktor może się tym wszystkim „bawić”. Nawet jeśli odgrywamy tragiczne sytuacje Holokaustu, to ja, Zbyszek Zamachowski, wiem, że po tym, jak trzymając za rękę moją rodzoną 12-letnią córkę Bronkę, jestem goniony, niemal tłuczony kolbami karabinów po klatce schodowej – o czym opowiadamy w książce przy okazji filmu „Persona non grata” Cellina Glucka – a potem pędzony do samochodów, które mają nasze postaci zawieźć do Treblinki, to ja za dwie godziny zdejmę ten kostium i wrócę do rzeczywistości. Natomiast możliwość przeżycia tego niemal na serio jest absolutnie unikatowa. To, że ja mogę się naśmiać, nakrzyczeć, nakochać, naumierać, nażałować czy nacieszyć bezkarnie, jest cudowne w tym zawodzie.

[...]

Nasz ulubiony Pilch napisał kiedyś, że „wyobraźnia to umiejętność widzenia suchej buły jako buły z masłem”. Ty masz niesamowity apetyt – pozostając już przy tych spożywczych porównaniach – czy raczej głód życia. Udzielił mi się!

Dobrze, że w ten sposób to widzisz, ja pewnie nie odważyłbym się tak tego nazwać. Zacytuję to hinduskie powiedzenie, które chyba pada w książce: „Gdyby młodość wiedziała, gdyby starość mogła”. Dojrzewanie, przesuwanie się w czasie, kolejne lata, które nabijają się na mój licznik, powodują, że coraz bardziej doceniam najprostsze rzeczy. Czyjś uśmiech, rozmowa, ludzie spotkani na ulicy, jedzenie, picie, miłość, podróże, kawa w papierowym kubku wypita na ławce w parku może się okazać czymś fenomenalnym, czego młody człowiek naprawdę nie jest w stanie docenić, bo dla niego jest to czymś absolutnie oczywistym. Z perspektywy 60 lat już takie oczywiste nie jest, mówiąc krótko, i rzeczywiście smakuje nieludzko pięknie.

Cały wywiad ze Zbigniewem Zamachowskim w nowej VIVIE! Magazyn dostępny w sprzedaży od 9 września.

Sprawdź też: Zbigniew Zamachowski o rozpadzie małżeństw. Gorzkie słowa aktora

Mateusz Stankiewcz/SameSame
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama