Reklama

Los dał im drugą szansę na miłość. Oni nie boją się kochać, choć nikt nie dawał im nadziei. Poznali się 20 lat temu, ale wtedy ich relacja nie przetrwała. ,,Rozstaliśmy się z hukiem, ale zanim to się stało, przeżyliśmy mnóstwo wspaniałych chwil. Po latach spotkaliśmy się mocno podrapani i poturbowani emocjonalnie, ale wszystko było takie spontaniczne, do dziś mnie to wzrusza", mówi Justyna Szyc-Nagłowska w nowym wywiadzie VIVY!. Borys Szyc z ukochaną żoną opowiadają Beacie Nowickiej o walce z własnymi demonami i drodze, jaką przeszli.

Reklama

Co zmiotło tę pierwszą miłość?

Borys: Młodość. Nowe, ekscytujące wrażenia. Justyna zakochała się w kimś innym…
Justyna: …bo Borys był skupiony na karierze. Zaczął budować siebie i nie ma w tym nic złego. To był konieczny etap. Gdybyś wtedy tego nie zrobił, bo na przykład oddałbyś część siebie mnie, być może nie zaszedłbyś tak daleko. Ty robiłeś swoje, a ja byłam kochliwa…
Borys: Na szczęście ci przeszło (śmiech).
Justyna: Rozstaliśmy się z hukiem, ale zanim to się stało, przeżyliśmy mnóstwo wspaniałych chwil. Po latach spotkaliśmy się mocno podrapani i poturbowani emocjonalnie, ale wszystko było takie spontaniczne, do dziś mnie to wzrusza. Od słowa do słowa zaczęłam Borysowi opowiadać o sobie, on mi o sobie. Okazało się, że nie widziałam wielu jego filmów, co mi wypomina do dzisiaj. Borys uświadomił mi wtedy, jak daleko odeszłam od swoich młodzieńczych marzeń. A ja zobaczyłam faceta, który zrobił karierę, zdobył sławę, ale choroba alkoholowa wciąż mocno trzymała go za gębę. Spojrzeliśmy na siebie świeżym okiem, badając, co się z nami stało.
Borys: Czuć było między nami chemię i potwornie silne przyciąganie.
Justyna: Czułam się tak, jakbym po latach wróciła do domu i spotkała bliską osobę, która wie o mnie rzeczy, jakich nie wie nikt inny. Kiedy w domu Borysa na Saskiej Kępie zobaczyłam salkę kinową z rzutnikiem i fortepianem, byłam chyba jedyną osobą, która tam weszła i powiedziała: „Wow, zrealizowałeś swoje marzenie!”. To mną poruszyło. Pamiętałam, jak mówił, że kiedyś będzie miał taki pokój.

[...]

Kiedy spotkaliście się po raz drugi, zrobiliście „plan gospodarczy” na wspólną przyszłość?

Justyna: Życie nam ten plan narzuciło. Ja byłam w separacji, tuż przed rozwodem, a Borys w swoim uderzeniu…
Borys: …alkoholowym. Spotkaliśmy się w totalnym chaosie. Jestem wdzięczny Justynie, że wytrzymała wtedy ze mną, wierzyła, że warto, bo na jej miejscu ja bym chyba się zawinął i uciekł. Oboje podjęliśmy trudną decyzję zmiany życia. Postanowiłem się leczyć, Justyna poszła na terapię dla współuzależnionych. To nam pomogło wrócić na tory.
Justyna: Długo nie wiedziałam, czym jest miłość życia. Słuchając cudzych miłosnych opowieści, czułam się tak, jakby ktoś mnie oszukał. Kiedy spotkaliśmy się po raz drugi, Borys potrafił rozebrać mnie emocjonalnie do naga. Pierwszy raz w życiu tak bardzo otworzyłam się przed drugim człowiekiem, wtedy zrozumiałam, czym jest miłość życia. Cieszę się, że los dał nam drugą szansę.
Borys: Jestem w szczęśliwym momencie życia, i miłosnym, i zawodowym, a byłem w czarnej dupie. Wydawało mi się, że nie tylko nie ma z niej wyjścia, ale że taki jest mój los artystyczny. Tak powinienem żyć – iść na zatracenie, a z tego cierpienia powstanie wielkie dzieło.

Zobacz też: Borys Szyc i Justyna Szyc-Nagłowska: „Rozstaliśmy się z hukiem. Po latach spotkaliśmy się mocno podrapani”

Marlena Bielińska

A co powstawało, tak naprawdę?

Borys: Totalne zniszczenie. Smutek i samotność.

Dla kogo podjął Pan swoją walkę?

Borys: Dla siebie. Pierwsze sygnały, że jest z tobą źle, dostajesz od bliskich – to może być matka, kobieta, którą kochasz, twoje dziecko – ale odbierasz je jako atak. Myślisz, że ktoś chce ci zabrać twoje cudowne, niesamowite życie, które wiedziesz upojony alkoholem. Alkoholik cały czas kłamie i wszystko racjonalizuje, aż spadnie na samo dno i umiera. Bo to jest choroba śmiertelna. Trwa latami. Ewa Woydyłło użyła pięknego sformułowania i nazwała ją „rakiem duszy”. Alkoholizm to choroba emocji. Jedyną drogą wyjścia z czarnego tunelu jest leczenie i terapia. Podjęcie tej decyzji to najtrudniejszy krok, który musisz zrobić sam, dla siebie. Wielu się nie udaje i umierają.

Panu się udało. Poddał się Pan terapii, uczciwie nad sobą pracował, co też jest bardzo ważne. Żal Panu czasami tamtego szalonego życia?

Borys: Żal mi momentów, chwil. A raczej tęskno mi czasem do jakiegoś uniesienia, bo przecież alkohol nie jest wcielonym złem. Wszystkim nieuzależnionym daje dużo radości, wytchnienia, euforii. Spotkania i rozmowy z ludźmi wokół dobrego wina i jedzenia to cudowny rytuał. Niestety, bywa też pułapką dla tych, którzy bez alkoholu nie radzą sobie z emocjami. Alkohol pięknie wypełnia wszystkie dziury i braki uczuciowe. Z pierwszym, drugim łykiem człowiek czuje się odprężony i wreszcie na właściwym miejscu. Wszystko staje się jasne, cudowne i proste. Ale to jest złudne. Wkrótce, żeby osiągnąć ten stan, będziesz potrzebować czterech łyków, potem ośmiu i nawet nie wiesz kiedy – 48. Aż w końcu pijesz, bo musisz i nie masz z tego żadnej przyjemności.
Justyna: Z jednej strony chorobę Borysa i moją depresję jakoś zracjonalizowaliśmy, oswoiliśmy. Żyjemy z tym, jesteśmy uważni, nie udajemy, że nic się nie wydarzyło. A z drugiej wciąż przypominają nam się momenty, kiedy ta walka trwała i rzeczywiście była trudna.

Skąd Pani czerpała siłę?

Justyna: Z miłości. Kiedy zostałam zdiagnozowana jako osoba współuzależniona, zrozumiałam, że ja się na tym zbudowałam. Wszystkie osoby współuzależnione żyją dzięki temu, że mają kogo ratować, często za wszelką cenę. Wtedy podjęłam decyzję, że nie mogę tak żyć, bo miałam dwoje dzieci, to nie był mój mąż, więc nie ratowałam go, żeby ratować rodzinę, tylko dlatego, że miałam taki kaprys. Kochałam i chciałam być z tym cudownym facetem, który teraz jest moim mężem, siedzi obok i na mnie patrzy. Kiedy zdecydowałam się na leczenie, patrząc Borysowi prosto w oczy, powiedziałam: „Teraz będę walczyć o siebie, o swoje zdrowie i nie będę ci pomagać w zabijaniu się” – te słowa usłyszałam na terapii. „Nie mogę wziąć odpowiedzialności za to, że umrzesz. Nie chcę tego widzieć”. W pewnym momencie musieliśmy się rozdzielić. Zaczęłam chodzić na terapię dla współuzależnionych, co jest niezbędne, jeśli chcesz być z osobą, która jest uzależniona. Bez terapii nie ma szans, żeby się udało.
Borys: Na terapii dowiedziałem się, kim jestem i w jakim miejscu. Wcześniej robiłem wszystko, żeby od siebie uciec. Nawet zawód wybrałem po to, żeby zanurzać się w cudze życia. Odkąd jestem trzeźwą osobą, aktorstwo czasami mnie uwiera.

[...]

Cały wywiad z Justyną Szyc-Nagłowską i Borysem Szycem w nowej VIVIE! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od 10 lutego 2022 roku.

Zobacz też: Początki związku z Borysem Szycem nie były łatwe. Dziś Justyna Szyc-Nagłowska tworzy własny podcast

Marlena Bielińska
Marlena Bielińska

Co jeszcze w nowej VIVIE! 3/2022?

Annie Leibovitz i Susan Sontag: Razem pracowały, były od siebie uzależnione. Ich romans był tajemnicą poliszynela. Trudna miłość przetrwała lata.

Magdalena Zawadzka: „Jestem tu i teraz, a co będzie, to już wielka niewiadoma” – aktorka świętuje jubileusz 55 lat na scenie.

Krzysztof Opaliński
Reklama

Filip Pławiak o drodze na szczyty, (nie)chęci do seriali i ambicji, która zaprowadziła go w góry i na ekrany…

Łukasz Kuś
Reklama
Reklama
Reklama