„Mężczyzna stwarza się, żyjąc”. Bogusław Linda kończy dziś 64 lata. Czy macho się starzeje?
1 z 8
Pierwszy twardziel polskiego kina, Bogusław Linda, kończy dzisiaj 64 lata. Przez lata stworzył wizerunek twardego i bezkompromisowego bohatera, który trzyma się swoich zasad. Prywatnie podkreśla, że najważniejszy jest dystans wobec siebie i otoczenia:
– Pan się urodził z autoironią czy ją nabył?
Bogusław Linda: Należy mieć do siebie dystans, to zdrowe. Nabyłem. Mężczyzna stwarza się, żyjąc. Odwrotnie niż kobieta, która jest gotowa od urodzenia.
Jak starzeje się macho? Wiele na ten temat powiedział Piotrowi Najsztubowi w 2000 i 2009 roku. O utracie sił, łysinie, zmarszczkach i emeryturze. Choć wydawało się to nie takie łatwe, gdy dziennikarz zacytował kultową kwestię Bogusława Lindy z filmu "Psy":
– Jak sądzę, nie chce się Panu ze mną gadać?
Bogusław Linda: Z ust pan mi to wyjął.
– Boi się Pan utraty propozycji aktorskich?
Bogusław Linda: Oczywiście. Nie boję się, że to mnie przestanie dowartościowywać. Boję się takich bardziej przyziemnych strat z tym związanych: nie będę miał pieniędzy na dom, że będę musiał sprzedać samochód, że będę musiał prowadzić inne życie. Póki co jestem człowiekiem, który wykonuje pewien zawód i staram się to robić w sposób dla siebie przyjemny. Bawić się grą lub reżyserowaniem, bo inaczej można by zwariować.
– Nie ma Pan oszczędności, które pozwoliłyby pożyć bez filmu?
Bogusław Linda: Absolutnie żadnych. 40 lat życia, do 1992 roku, mieszkałem kątem i zarabiałem minusowo – nie płacono w ogóle nic. Tak naprawdę zacząłem zarabiać od kilku lat.
– Jeżeli ma Pan do wyboru dwie podobne rzeczy – jedną tańszą, drugą droższą, ale markową – to którą Pan kupi?
Bogusław Linda: Zawsze markowe. Kocham gadżety, ładne przedmioty.
– Jak Pan sobie radził z tą swoją skłonnością bez pieniędzy?
Bogusław Linda: Kupowałem tanie gadżety.
– Ma Pan kontakt z szarą polską rzeczywistością, czy jest Pan kompletnie wyizolowaną gwiazdą?
Bogusław Linda: Pan sobie ze mnie dworuje. Przecież mieszkamy w Polsce. W naszym kraju nie sposób nie mieć kontaktu z rzeczywistością i z codziennością.
Polecamy: Bogusław Linda: "Na cholerę mi to potrzebne!"
2 z 8
– Jak kończy się czas aktora ?
Bogusław Linda: To następuje krótko i zdecydowanie. Raptem człowiek przestaje grać.
– Nic nie można wtedy zrobić? Samemu wynaleźć scenariusz i w nim zagrać?
Bogusław Linda: Można, ale człowiek się tylko ośmieszy. Zawodowi producenci przychodzą jako przedstawiciele publiczności, widowni. Przychodzą, bo wiedzą, że młodzi ludzie chcą zobaczyć film z tym aktorem, a nie z tamtym. Ich działanie jest proste, logiczne i brutalne.
– Aktor boi się tego panicznie?
Bogusław Linda: Pojawia się strach. Ludzki strach jest dosyć prosty.
– Każdy inaczej to przeżywa. U Pana jak to wygląda?
Bogusław Linda: Szukam jakiejś drogi wyjścia.
– Nie odsuwa go Pan, nie zagłusza, oglądając telewizor, pijąc drinka, czytając do upadłego?
Bogusław Linda: Nie ma co odsuwać tego, co jest nieuniknione. Na przykład starości. To rzecz, która zdarza się każdemu. Każdy z nas musi odejść. Najpierw mentalnie.
– Pan już w to wierzy?
Bogusław Linda: Oczywiście. A potem odejść fizycznie. Taka jest kolejność rzeczy. Na szczęście i na nieszczęście.
– Nie ma Pan marzeń o własnej nieśmiertelności?
Bogusław Linda: Nie posuwam się tak daleko. Jestem chrześcijaninem.
3 z 8
– Pan kiedy będzie stary?
Bogusław Linda: Już w pewnym sensie jestem stary. Starzeję się, rejestruję charakterystyczne sygnały psychofizyczne. Czas biegnie trzy razy szybciej niż kiedyś.
– Jak Pan znosi sytuacje, w których fizycznie już nie daje rady?
Bogusław Linda: Nie miałem takiej sytuacji, w której zdecydowanie nie dałem rady. Jeszcze mi się udaje.
– Boi się Pan siwizny?
Bogusław Linda: Siwizny nie.
– A łysienia?
Bogusław Linda: Łysienia już tak. Mam taki zawód, jaki mam, i jestem trochę jego niewolnikiem.
– Stosuje Pan kremy na zmarszczki?
Bogusław Linda: Nie. Myślę, że twarz mężczyzny nie musi być piękna. Twarz, po latach noszenia, coś naprawdę wyraża. Głęboko wierzę, że widać – po twarzy – co mężczyzna przeżył i kim jest.
– U Pana, szczególnie przy ustach, widać zgorzknienie.
Bogusław Linda: Być może.
– Co jest Pana największą porażką?
Bogusław Linda: Przez tyle lat życia nie załatwiłem sobie tego, że mógłbym dziś spokojnie i godnie żyć, nie martwiąc się o przyszłość.
4 z 8
– Czy Pan ma coś takiego, co innym może się przydać.
Bogusław Linda: Może innym, ale panu... Może dystansu.
– Do czego?
Bogusław Linda: Do życia.
– A jak daleki powinien być?
Bogusław Linda: Jak najdalszy.
– Więc czy to Pana umiłowanie dystansu nie wypchnęło go poza świat, który – w czasie, kiedy go Pan zwiększał – zmienił się, ukolorowił, wypłaszczył, głupiał? A Pan zdystansowany od początku lat 90. pozostał trochę jak hibernatus na jego obrzeżach.
Bogusław Linda: Jeżeli tak, to bardzo sobie to chwalę. Bo jeżeli miałbym się przejmować tym, co się dzieje na zewnątrz, i swoją rolą w tym świecie, tobym zwariował. Mam swój świat i myślę, że będę go pielęgnował, aż, kurwa, do samej śmierci.
– „Aż, kurwa, do samej śmierci”. A potem już nie?
Bogusław Linda: Mój dystans nie pozwala mi sięgać aż tak daleko.
– Co się składa na ten pański świat?
Bogusław Linda: Masę prywatnych rzeczy. O tych bardzo prywatnych nie będę opowiadał, a o tych mniej prywatnych mogę: książki, czytanie, las, dzicz, samotność – takie rzeczy lubię.
Polecamy: Bogusław Linda: "Na cholerę mi to potrzebne!"
5 z 8
– Pytanie banał: kim Pan jest? Jaka pierwsza odruchowa odpowiedź?
Bogusław Linda: Człowiekiem.
– Nie aktorem, postacią kultury masowej?
Bogusław Linda: Nie myślę o sobie, jak o aktorze ani postaci kultury masowej, bo to są złudne pojęcia i dosyć chwilowe. Kiedy myślę o sobie, o mężczyźnie, o tym, co mogę dać innym, np. swoim dzieciom, to raczej jako swoisty dinozaur mogę je nauczyć poczucia honoru, poczucia pewnych wartości, prawdy i luzu.
– W jakim wieku stracił Pan megalomanię?
Bogusław Linda: Mogłem być dosyć dobrze zapowiadającym się megalomanem, kiedy zaczynałem swoją karierę aktorską, ale potem tę megalomanię wybito mi z głowy, przez sześć lat nie puszczając na ekran niczego, w czym zagrałem. To też uczy jakiegoś dystansu, bo pokazuje, że nie jest to takie ważne, a jakże złudne.
6 z 8
– Pan się boi siebie – starego?
Bogusław Linda: Tak. Przede wszystkim chorób, co się nieuchronnie wiąże ze starością. Wtedy człowiek paru rzeczy nie może zrobić. Boję się też bezradności.
– A utraty siły?
Bogusław Linda: To jest też bezradność, człowiek siedzi, wydaje mu się, że może, a już nie może. Natomiast moje dziś mówienie o adrenalinie jest lekkim samochwalstwem, ponieważ od dawna tego nie uprawiam. Ale mam już ten komfort bycia lekko zdystansowanym. No a jak to będzie wyglądało dalej? Myślę, że jak u wszystkich, w końcu życie jest żartem, który kończy się śmiercią.
– Pan już sobie wymyślił słowa, które wypowie na chwilę przed ostatnim tchnieniem?
Bogusław Linda: Nie. Kiedyś wymyślałem sobie, bo musiałem, wyjeżdżając na kolejną ryzykowną wyprawę, i spisywałem testamenty. Żeby było wiadomo, co zrobić z moim skomplikowanym układem majątkowym. Bo można nie wrócić. Wtedy człowiek zaczyna poważnie myśleć, co napisać.
– To ile tych testamentów Pan napisał?
Bogusław Linda: Kilka.
– Może powinien Pan wydać zbiór własnych testamentów?
Bogusław Linda: To dobry pomysł.
7 z 8
– Kiedy Pan przestał wierzyć, że będzie żył wiecznie?
Bogusław Linda: A to się dzieje powoli, krok za krokiem, nie ma jednego momentu olśnienia. Nawet teraz, kiedy odpycham tę świadomość, lęk mnie cały czas puka w ramię, mówi: „Ej, poczekaj”.
– Nie wierzy Pan w to, że któregoś dnia japońscy naukowcy wymyślą pigułkę na długowieczność i Panu akurat starczy na nią z emerytury?
Bogusław Linda: Dla mnie będzie za późno. A poza tym będzie wstyd przyjmować taką pigułkę, to byłaby kompromitacja na całą okolicę.
– Czyli Pan jest raczej taki XVIII-wieczny, z wmontowanym wstydem.
Bogusław Linda: Chyba tak. Kiedy myślę o latach, w których chciałbym żyć, to zawsze wolałbym wcześniej niż później.
– Co się Panu nie podoba w naszych czasach?
Bogusław Linda: Globalna wioska. Nie podoba mi się to, że ludzie stają się podobni do siebie, że są jednakowi. Marzyłbym o tym, żeby znaleźć się gdzieś, w jakimś kraju, który był kiedyś innym krajem, można pojechać do Mongolii i zobaczyć Mongołów, pojechać do Afryki, zobaczyć ją taką, jak kiedyś wyglądała... zobaczyć ludzi, których było stać na opłynięcie dookoła świata...
8 z 8
– Czasami ma Pan żal do siebie, że jeszcze żyje?
Bogusław Linda: To ciekawe. A pan?
– Czasami tak. To takie pokłosie młodopolskiego i romantycznego przekonania, że człowiek powinien żyć szybko, gwałtownie i młodo umrzeć.
Bogusław Linda: Nie mam czegoś takiego. Wręcz odwrotnie. A umierają szybko ci, którzy nie mają strachu. Przeżywają ci, którzy się boją kalectwa, śmierci, tego, co się może zdarzyć po drodze i wykształcają w sobie taki atawistyczny patent na bycie nieśmiertelnym, budują go na tym, że się udało przeżyć, a jeszcze raz się udało i jeszcze raz. Jak patrzę na tych wszystkich ludzi, którzy zawodowo uprawiają jakieś ryzykowne rzeczy, to wszyscy mówią dokładnie to samo.