Reklama

Narodziny Henia dokonały rewolucji w życiu ich rodziny. Ale to nie koniec! Barbara Kurdej-Szatan i Rafał Szatan przygotowują się na kolejne zmiany! Cztery lata temu małżonkowie zamieszkali pod Warszawą, a teraz zdecydowali się wrócić do miasta. Co skłoniło ich do podjęcia takiej decyzji? O tym opowiedzieli w nowym wywiadzie Katarzynie Piątkowskiej.

Reklama

Barbara Kurdej-Szatan i Rafał Szatan o przeprowadzce

Dlaczego zdecydowaliście się na tę zmianę? Mówiliście, że tu, gdzie mieszkacie, jest Wam dobrze.

Barbara: To prawda. Jest tu nam dobrze i lubimy ten nasz dom. Ale nie czujemy, żeby to było takie miejsce na zawsze. Kiedyś, gdy będziemy starzy, zbudujemy dom z pięknym wielkim ogrodem, gdzie będzie dużo bardziej intymnie.

Rafał: Tak naprawdę dopiero teraz, od marca, od pandemii mogliśmy pomieszkać tu tak na poważnie i zacząć w pełni korzystać z zalet tego domu. Wcześniej tu tylko bywaliśmy.

Barbara: Wiesz, że na przykład podczas jednego lata tylko raz posiedziałam na tarasie? Jesteśmy, a raczej powinnam powiedzieć: byliśmy tak zapracowani, że nie mieliśmy na to czasu. A jak mieliśmy wolne, to woleliśmy pojechać na przykład do rodziców. Poza tym ja chyba jednak jestem mieszczuchem.

Rafał wychował się w domu i w mieszkaniu było mu źle. To co się zmieniło?

Barbara: Właśnie! Mnie też to interesuje (śmiech).

Rafał: Będzie nam wygodniej. Jednak mieszkamy dość daleko od naszych miejsc pracy. A poza tym nic takiego się nie wydarzyło. Zacząłem przeglądać oferty i znalazłem mieszkanie, które nam bardzo pasuje.

Barbara: Zgodziłam się, bo ma wielki taras. Poza tym stwierdziliśmy, że skoro teraz żyjemy tak szybko, tak intensywnie i towarzysko, dużo pracujemy (to przed pandemią), to wygodniej nam będzie w mieście.

Bartek Wieczorek/Visual Crafters

Nie żal Wam tego miejsca?

Barbara: Trochę żal. Najpierw było tak, że marudziłam, że wszędzie mam daleko, bo jeździłam do pracy na drugi koniec Warszawy. Na każdy plan zdjęciowy. Wszystko miałam po drugiej stronie miasta. Na dojazdach spędzałam ponad godzinę w jedną stronę. Jak wyjeżdżaliśmy do pracy, pakowaliśmy się na cały dzień, bo wiadomo było, że nawet jak będziemy mieli dwie czy trzy godziny przerwy, nie zdążymy przyjechać.

Rafał: Nie opłacało nam się. Z centrum, jak są korki, jedzie się tu minimum 40 minut.

Barbara: Ale potem przywykłam, a za to Rafał zaczął szukać czegoś innego. Przeanalizowaliśmy więc wszystkie za i przeciw i stwierdziliśmy, że się przeprowadzamy.

Rafał: Jak wszystko wróci do normy, będzie nam łatwiej, gdy będziemy w Warszawie. Na razie lepiej nam tutaj, bo przecież prawie w ogóle nie pracujemy.

To dla Was nowość – niepracowanie.

Barbara: I to jaka! Wcześniej żyliśmy naprawdę bardzo szybko. Ale ja byłam przygotowana na zwolnienie tempa. Gdy okazało się, że jestem w ciąży, od razu wiedziałam, że nie będę pracować. Chciałam odpocząć. Ta pandemia mimo wszystko miała dla nas dobre strony. Mogliśmy pobyć razem, mieliśmy czas, żeby się ponudzić i robić to, na co mamy ochotę.

Rafał: Musieliśmy, jak wszyscy, ogarnąć jakoś tę nową rzeczywistość i się w niej odnaleźć. A żeby mieć styczność z naszym zawodem, graliśmy koncerty na Instagramie.

Barbara: Bardzo je lubiłam, bo były niezwykle intymne. Czuło się wyjątkową magię i obecność ludzi po drugiej stronie ekranu. Niestety, do czasu.

Bartek Wieczorek/Visual Crafters

Co się stało, że przestałaś je lubić?

Barbara: Nie przestałam, jeszcze pogramy nieraz! Ale wtedy wylał się na nas wielki hejt. Może gdybym nie była w ciąży, tobym się tak nie przejęła, ale hormony mi wtedy buzowały. Odważyłam się wypowiedzieć w sprawie artystów i zamykania teatrów. Chodziło mi o artystów, którzy żyją wyłącznie z teatru i koncertów, a bez grania po prostu nie mają z czego żyć. I wtedy, jak zawsze, przeczytałam, że powinniśmy się zająć normalną pracą, że mi mało, przecież mam reklamy itd. I że możemy sobie wsadzić te koncerty, gdzie chcemy, bo nikogo to teraz nie interesuje. Załamałam się. Powiedziałam Rafałowi, że nie będę już ich grała, i wpadałam w płacz. Zawsze byłam silna i się nie przejmowałam, ale wtedy bardzo mnie to wszystko dotknęło, bo koncertowaliśmy, aby uprzyjemnić innym ten trudny pandemiczny czas i po prostu z miłości do zawodu.

Rafał: Starałem się Basię wspierać i tłumaczyć, że nie ma sensu się tak przejmować.

Barbara: Rafał był na mnie zły, że tak reaguję. On zawsze się denerwuje, że czytam to wszystko.

Po co czytasz?

Barbara: Właśnie nie wiem (śmiech). Na szczęście potem wróciliśmy do koncertowania.

Reklama

Cały wywiad dostępny w nowej VIVIE! Magazyn w sprzedaży od 22 grudnia w punktach sprzedaży w całej Polsce i na stronie hitsalonik.pl

BARTEK WIECZOREK/VISUAL CRAFTERS
Reklama
Reklama
Reklama