Reklama

Anna Starmach i Piotr Kusek są małżeństwem od czterech lat. Para powiedziała sobie sakramentalne „tak” w Krakowie na początku września 2017 roku. Małżeństwo rzadko dzieli się w sieci wspólnymi fotografiami i niewiele zdradza ze swojego życia prywatnego. Autorka pysznych książek kucharskich i wybornego portalu kulinarnego co jakiś czas robi wyjątek. I tak jest i tym razem. Anna Starmach już nie ukrywa swojego szczęścia - niebawem po raz drugi zostanie mamą: „Czuję lekkie zniecierpliwienie, już chciałabym go mieć, a jeszcze trochę musimy poczekać”, mówi wprost. Jak zmieniło się ich życie, odkąd pojawiła się w nim Jagienka? Czy są gotowi na drugie dziecko i czy pandemia koronawirusa wpłynęła na ich plany? O tym Anna Starmach opowiedziała Beacie Nowickiej w najnowszym wywiadzie dla magazynu VIVA!.

Reklama

Świetnie Pani wygląda!

Dziękuję. Uważam, że tak powinno mówić się kobietom w ciąży, bo te dziewięć miesięcy to dla nas niełatwe wyzwanie. To jest moja druga ciąża i wciąż wspominam, jak cudownie było w pierwszej. Ile miałam czasu dla siebie, mogłam sobie wyobrażać przyszłość, marzyć. Teraz jest zupełnie inaczej. Nie mam chwili, żeby odpocząć i zadbać o siebie, ponieważ po domu biega wspaniała Jagienka, która mnie potrzebuje. Pewnie gdybym była w trzeciej ciąży, myślałabym, jak dobrze było mi w drugiej. Wiele rzeczy doceniamy dopiero z perspektywy czasu. Na szczęście czuję się bardzo dobrze i mogę normalnie funkcjonować, więc nie narzekam.

Zobacz: Anna Starmach zdradza nam płeć drugiego dziecka: „Spełniło się marzenie męża”

Poza tym od roku żyjemy w dziwnej rzeczywistości, która nam wszystkim radykalnie odmieniła życie.

Brakuje mi odskoczni, oddechu. Mąż śmieje się ze mnie, że nie zna drugiej osoby, która tyle podróżowała w ostatnim roku co ja. Moim hobby jest znajdowanie miejsc, gdzie chciałabym być, hoteli, gdzie chciałabym spać. Nie tylko w Europie, ale na całym świecie. Jeszcze przed ślubem byliśmy z Piotrem w Nowej Zelandii, oglądałam niedawno album z naszymi zdjęciami z tej wyprawy i stwierdziłam, że muszę tam być tu i teraz. Więc wylądowaliśmy w Wellington. Zawsze marzyłam, żeby polecieć do Argentyny i w tym roku wreszcie ją odwiedziłam. Oczywiście był też Nowy Jork w wydaniu przedcovidowym, kiedy można było posiedzieć na tarasie w restauracji z widokiem na miasto, pić szampana i poczuć się jak w „Seksie w wielkim mieście” – panią tego świata (śmiech). Mam w głowie mnóstwo pomysłów, więc wiele cudownych miejsc udało mi się w tym roku zobaczyć…

Przez chwilę dałam się ponieść tej opowieści i wyobraziłam sobie, że Pani naprawdę wszędzie tam była.

Przynajmniej w ten sposób relaksuję się i „wychodzę” z domu, nawet jak nie mogę. W czasie największego lockdownu naszą rozrywką z córką było… oglądanie przez okno kota sąsiadów! Z natury jestem rozsądna, ale czasami moje pragnienie wyrwania się w świat jest tak ogromne, że wygrywa z rozsądkiem. Wtedy mąż wkracza do akcji i trochę powściąga mnie w tych marzeniach. Mówi: „Kochanie, jesteś w ciąży, mamy małe dziecko, to nie jest moment na zdobywanie Mount Everestu. Obiecuję ci, że pojedziemy na drugi koniec świata, ale jeszcze nie teraz”.

Pięknie to zabrzmiało.

Na razie pojechaliśmy do… Szczawnicy (śmiech). Było cudownie. Trafiła nam się zachwycająca zima, ze słońcem, mrozem i śniegiem po kolana. Pomyślałam, że to był najpiękniejszy prezent dla mojej córki – zobaczyła prawdziwą zimę z naszego dzieciństwa, której ja nie widziałam już od lat. Jagna była zafascynowana tym, jak nagle świat wokół niej się zmienił. A najbardziej, gdy udało się ulepić bałwana. Codziennie musiał być nowy.

(...) Jak przetrwaliście czas pandemii?

Rok wcześniej pojawiła się w naszym życiu Jagna i już wtedy wszystko się zmieniło. Nie bywaliśmy na mieście w piątki i soboty. Kiedy przychodzili znajomi, to na proszoną kolację, raz w miesiącu, a nie co tydzień. Randki z mężem były, ale rzadziej. Musieliśmy zminimalizować przyjemności towarzyskie, a z drugiej strony dziecko nauczyło nas i uczy każdego dnia cieszyć się z małych rzeczy. Czas covidu wielu ludziom zwrócił na to uwagę. Szczawnica, a nie Nowy Jork, biedronki, a nie orangutany w dżungli. Mamy z mężem wspaniałe rodziny, ten dziwny czas bardzo nas do siebie zbliżył.

Co było najtrudniejsze?

Nikt nie lubi być w klatce, a tak wszyscy czuliśmy się i czujemy. Nie pamiętam roku, kiedy tak rzadko rozmawiałam z ludźmi. Nie lubię rozmawiać przez telefon. Dla mnie telefon służy wyłącznie do przekazywania informacji. Skype, Whats-App i inne komunikatory nie przemawiają do mnie. Mój mąż śmieje się ze mnie, bo zawsze narzekałam, że za mało rozmawiamy i teraz nadrabiamy zaległości. No ale z kim ja ma rozmawiać? Na szczęście moja córka jest superwygadana, więc z nią też dyskutuję, trochę się jej zwierzam. Komentarze dwuletniego dziecka potrafią być przezabawne.

Wielu z nas seriale pozwoliły oderwać się od rzeczywistości za oknem. Pani również?

Muszę powiedzieć – niestety, tak. Na początku myślałam: Och, ile ja teraz przeczytam ciekawych książek! A potem okazało się, że przez zmęczenie, zniechęcenie, zasiedzenie w domu nie miałam ani siły, ani ochoty na czytanie ambitnych lektur. Więc rzeczywiście, kiedy dziecko spało, były: serial, herbata, szlafrok, serial… Fajne przez miesiąc, ale przez rok?! Ileż można? W ciąży staram się być ostrożna, unikam zatłoczonych miejsc, ale marzę o tym, żeby pójść do kina, teatru. A z drugiej strony, gdy pojawi się synek, nie będzie żadnych seriali i wtedy prawdopodobnie za nimi zatęsknię.

Za czym jeszcze Pani tęskni?

Marzę o tym, żeby w moim ukochanym Krakowie wreszcie napić się kawy z porcelanowej filiżanki, a nie z papierowego kubka, żeby pójść z przyjaciółmi do restauracji. Marzę, żeby chodzić bez maseczki. Dzisiaj świeci cudowne słońce, ale nie da się nosić maseczki i okularów przeciwsłonecznych, musiałam je porzucić, chociaż je uwielbiam. Postanowiłam, że jak wreszcie będziemy mogli zdjąć maseczki, kupię sobie nowe okulary, żeby uczcić tę chwilę. Marzę, żeby znowu było normalnie. Żebym nie musiała się bać. Na początku najtrudniej było poradzić sobie z własnym strachem.

Zobacz także: Jak smakuje miłość? Anna Starmach po raz pierwszy opowiedziała o relacji z mężem

ADAM PLUCIŃSKI/MOVE

Magazyn VIVA! 6/2021 - co w numerze?

Jak pozbierać się po trudnym dzieciństwie, uzależnieniach i utracie nogi? SYLWESTER WILK w szczerej rozmowie z Krystyną Pytlakowską. KRYSTIAN OCHMAN o powodach swojego przyjazdu do Polski z Ameryki i zwycięstwie w ostatniej edycji „The Voice of Poland” opowiedział Elżbiecie Pawełek. Niezwykłe historie niezwykłych ludzi, czyli BARBARA NOWACKA, córka Izabeli Jarugi-Nowackiej o tragicznie zmarłej matce i walce o prawa kobiet, ale nie tylko. Ta rozmowa ma wymiar nie tylko osobisty…

Reklama

O tym przeczytacie w najnowszym wydaniu magazynu VIVA!, który już 25 marca 2021 w sprzedaży!

Reklama
Reklama
Reklama