Reklama

W ostatnim czasie jej życie całkowicie się zmieniło. Anna Dereszowska przyznaje, ze wiele rzeczy ją omijało, ponieważ wciąż dokądś biegła. Poświęcała się aktorstwu, pracy w teatrze, a potem szybko wracała do rodziny. ,,Dzięki tej rocznej przerwie odkryłam, że wcale nie tęsknię za czasami, kiedy żyłam w ciągłym pośpiechu. Mam teraz taki komfort życia, o jakim wcześniej nawet nie marzyłam. Nie mam wewnętrznego drive’u, ciśnienia, nieustającej pogoni i świadomości, że pod koniec dnia coś jeszcze muszę zrobić", mówi w rozmowie z Katarzyną Piątkowską. Gwiazda opowiedziała nam także o patchworkowej rodzinie i miłości. Wspólnie z partnerem, Danielem Duniakiem, wychowują dwójkę pociech: wspólnego syna Maksa oraz Lenę, córkę aktorki z poprzedniego związku.

Reklama

Anna Dereszowska o macierzyństwie i patchworkowej rodzinie

Grałaś wieczorami, a dni miałaś przecież wolne.

Tylko że to wcale nie było wolne, bo były plany zdjęciowe, dubbing, audiobooki. A każdy wieczorny spektakl to konieczność wykrzesania z siebie potężnego ładunku energii. I to powodowało we mnie pewien rodzaj napięcia, który towarzyszył mi cały czas, aż do wejścia na scenę. Tak, masz rację, ten rok jest dla mnie przełomowy, bo pierwszy raz od 20 lat przez rok nie stanęłam na scenie. To mi się nie zdarzyło, nawet jak urodziłam dzieci.

Nie brakuje Ci tego?

Nie. Dzięki tej przerwie udało mi się złapać dystans. Teraz widzę też, jak bardzo byłam zmęczona. Nie
tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Człowiek nie jest w stanie pracować na takich wysokich obrotach przez 20 lat. Wcześniej nie mogłam wyobrazić sobie, że rezygnacja, przymusowa w tym wypadku, z teatru tak wpłynie na moje relacje z dziećmi, z Lenusią i Maksem. Oni są zadowoleni, bo mają pewność, że gdy wrócą z przedszkola czy skończą lekcje, będę w domu. A nawet jeśli nie będzie mnie po południu, to wieczór będzie nasz. Cieszą się, że możemy zjeść razem kolację, napić się kakao, poczytać czy obejrzeć serial.

Do tej pory to było niemożliwe?

Grałam kilkanaście dni w miesiącu, a zdarzały się miesiące, kiedy nie miałam żadnego wolnego wieczoru! Właśnie Daniel słyszy naszą rozmowę i mówi: „Nie! Nie kilkanaście. Kilkadziesiąt” (śmiech). Wydawało mi się, że tak jak jest, jest w porządku. Tak funkcjonowałam od zawsze. Lenusia od dzieciństwa była przyzwyczajona, że i ja, i jej tata Piotr wieczorami gramy. Powieliłam tym samym schemat z mojego domu rodzinnego. Mama i tata byli lekarzami. Ich wieczorne czy nocne dyżury były dla mnie czymś normalnym. W żaden sposób nie czułam się porzucona czy niezaopiekowana.

Nie wrócisz już do tego?

Nie. Jestem o tym absolutnie przekonana. Oczywiście nie zrezygnuję z grania zupełnie, ale na pewno ograniczę tę część mojej pracy. Oprócz spektakli miałam jeszcze obligatoryjne wyjścia, koncerty. Często wracałam z trasy o trzeciej nad ranem, a o 10 rano już jechałam dalej. Daniel ma rację. Naprawdę nie było mnie w domu. I już nie chcę tak żyć.

Zobacz też: Anna Dereszowska o związku z partnerem: „Miałam obawy. Na szczęście znalazłam zrozumienie i miłość”

Marlena Bielinska/Move Picture

Po urodzeniu dzieci nie nastąpił ten moment, że pomyślałaś, że będziesz mniej pracować?

Na krótką chwilę. Ale nie było takiej potrzeby, bo i z tatą Leny, Piotrem, i z tatą Maksa, Danielem, dzieliliśmy się obowiązkami tak, żebym mogła wykonywać mój zawód. Wyznawałam i wciąż wyznaję zasadę, że zadowolona i spełniona mama to szczęśliwa mama. Do tej pory może nie spędzałam z dziećmi tyle czasu, ile mamy, które postanowiły poświęcić się całkowicie wychowaniu dzieci, ale nasz wspólny czas był dobry, wartościowy. Moja przyrodnia siostra Julia jest stuprocentową mamą i ją za to podziwiam. Z całą pewnością jednak to nie jest moja droga. Ale los mi sprzyja, bo sprawił, że musiałam zatrzymać się w moim codziennym biegu i wiele spraw zweryfikować.

(...)

Stworzenie wspaniałej patchworkowej rodziny zawsze jest trudne.

To prawda, ale moja rodzina jest przykładem na to, że jest to możliwe. A im dłużej jesteśmy razem, tym relacje wewnątrz naszej paczki są lepsze.

Jesteście z Danielem zgodni, jeśli chodzi o wychowanie dzieci?

Różnimy się w tej kwestii i wielokrotnie się spieramy. Staramy się jednak wypracować kompromis, bo przecież chodzi o dobro dzieci i naszej rodziny.

O czym marzysz?

Jestem w dobrym miejscu w życiu. W końcu mam czas, żeby zastanowić się nad tym, czego bym chciała. Czego bym nie chciała, wiem już od dawna. Dużo osiągnęłam, ale wciąż mam mnóstwo marzeń. Wierzę, że jeszcze wiele przede mną.

Jest jakaś rola, z której jesteś szczególnie dumna?

W życiu – rola mamy. A zawodowo jestem dumna z roli w spektaklu „Bóg mordu”. Jednak jest we mnie głód, żeby zrobić coś naprawdę fajnego w filmie albo serialu. Kilka lat temu Frances McDormand podczas festiwalu w Cannes powiedziała, że przestały ją interesować role kobiet, które nie stanowią o sobie i są kwiatkiem do kożucha. Wiem, o czym mówiła, bo od pewnego czasu myślę dokładnie tak samo, choć jeszcze nie dojrzałam do etapu odrzucania wszystkich tego typu propozycji.

Zdarza Ci się przyjąć jakąś rolę tylko ze względów finansowych?

Oczywiście. Tylko że wtedy nie czerpię z niej dużej satysfakcji. Cieszy mnie, kiedy mam coś naprawdę fajnego do zagrania.

Reklama

Zobacz też: Anna Dereszowska u boku ukochanego, Daniela Duniaka odnalazła szczęście i zrozumienie

Reklama
Reklama
Reklama