Anita Lipnicka jest mamą dorastającej córki. Tak mówiła o macierzyństwie, nadopiekuńczości oraz relacjach z nastoletnią Polą...
"Cały czas nad dziećmi krążymy i odgadujemy każdą potrzebę"
- Beata Nowicka
Córka jest jej największym szczęściem i największą dumą. Pola Porter jest owocem dawnej miłości Anity Lipnickiej oraz muzyka Johna Portera. Dziś to już prawie dorosła kobieta. Obie panie wypracowały między sobą wyjątkową relację, opartą przede wszystkim na zaufaniu i bezgranicznej miłości. Dziś tworzą duet wręcz nierozerwalny! Tak artystka mówiła Beacie Nowickiej o wychowaniu i wolności, przywiązaniu oraz... gorzkich rozczarowaniach.
Anita Lipnicka o córce, macierzyństwie i wolności — wywiad VIVY!
[...]
– Tamta wolność nie była złudzeniem. Zapytała Pani mamę i tatę, czy może się wyprowadzić do Łodzi?
Nie. Jakaś rozmowa się odbyła, ale mam wrażenie, że w czasach mojej młodości dzieci i rodzice żyli w osobnych światach. One się za bardzo nie przenikały, ale byliśmy w stosunku do siebie pełni zaufania, dawaliśmy sobie sporo autonomii. W dzisiejszych czasach dzieci żyją życiem rodziców, są z nami przy stole podczas imprez, wyjeżdżają z nami na wakacje, idą z nami do kina. My nie chcemy ich puścić ani one nie chcą się od nas oderwać. Wręcz przeciwnie. One w tych domach chcą zostać, bo tam jest ciepło, miło, bezpiecznie, mama i tata wszystko wymyślą, zorganizują i zaanimują. To jak one mają zaanimować potem swoje życie? Nie wiem. Będąc matką, trochę się o to martwię.
CZYTAJ TAKŻE: Anita Lipnicka: "Relacja z tatą Poli, z którym spędziłam 12 lat, jest dla mnie nadal szalenie ważna"
– I trochę jest w tym naszej winy.
To prawda. Pamiętam rozmowy z przyjaciółmi – zanim pojawiły się nasze dzieci – jak my te dzieci będziemy wspaniale wychowywać. Nie będzie rozczarowań. I co? Oczywiście zawodzimy i rozczarowujemy jako rodzice. Tylko inaczej niż nasi. My mieliśmy deficyt obecności mamy i taty, bo rodzice byli zarobieni, mieli po dwa etaty, ledwo wiązali koniec z końcem. Więc co my robimy? Uprawiamy tak zwany helicopter parenting. Cały czas nad dziećmi krążymy i odgadujemy każdą potrzebę, zanim one zdążą o niej pomyśleć. Pamiętam, jak bawiłam się z Polą i jej koleżankami w krokodyla: czołgałam się po łóżkach, polowałam na nie i je „jadłam”. Kiedy urosły, nadal oczekują, że będziemy bawić się z nimi w te krokodyle.
SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Paweł Markiewicz zakochał się w Katarzynie Niezgodzie, gdy zobaczył jej zdjęcie w gazecie. Ona bała się tego związku
– Gdyby Pola powiedziała: „Mamo, jadę autostopem do Amsterdamu…”?
Pola była już z chłopakiem w Amsterdamie, polecieli samolotem (śmiech). Była w Paryżu, w Berlinie, jeździ, wypuszcza się, ale nie na wariata, jak ja to robiłam. Ma pomysł, żeby studiować w Holandii. Więc jest plan, żeby ją tam wysłać. Ale czy ona na końcu będzie miała tę odwagę? Za rok, po maturze, życie samo napisze ten scenariusz. Obserwując dzisiaj młodzież z dużych miast, trudno nie zauważyć, że dotyka ich jakaś niemoc, bezwład… Nie ma w nich więc tego głodu, tego napędu, żeby coś zobaczyć, odkryć. Ja pochodzę z Piotrkowa Trybunalskiego, gdzie nawet nie było teatru, mieliśmy jedno kino o egzotycznej nazwie Hawana i dwa domy kultury. Tam przyjeżdżały zespoły muzyczne, tam się oglądało filmy. Łódź była dla mnie pierwszą metropolią. Dojeżdżałam do niej pekaesem, żeby pójść do teatru, na zajęcia ze śpiewania, warsztaty aktorskie. Brałam, co było dostępne, żeby czegoś nowego doświadczyć. Dziś żyjemy w czasach obfitości, której nie sposób skonsumować. Może to jest ten problem? Jak siedzisz przy suto zastawionym stole, jeść ci się odechciewa.
Pełny wywiad z Anitą Lipnicką przeczytasz w najnowszym numerze magazynu „VIVA!”, dostępnym na rynku od czwartku 29 czerwca 2023 roku.
"Amsterdam" to singiel zapowiadający nadchodzący album Anity Lipnickiej "Śnienie".