„Nie jestem wariatem”. Andrzej Piaseczny po prostu... rozmawia z przodkami!
Artysta wciąż myśli o śmierci!
Popularny Andrzej Piaseczny jest na scenie już 25 lat. Z tej okazji wydał płytę 25+. W wywiadzie dla dwutygodnika VIVA! podsumowuje swoje życie. Opowiada o gigantycznym sukcesie płyt Sax& Sex i Spis rzeczy ulubionych. O seksie, którego miał za mało. I o tym, jak radzi sobie z lekiem przed śmiercią. Przeczytaj, na pewno cię zaskoczy!
Rozmowa z Andrzejem Piasecznym
Wiem, że życie jest odchodzeniem, oswajam temat śmierci jak umiem. A w mam taką naturę, że myśli o śmierci wciąż mnie nachodzą. To mój stały element życia.
Pojawiają się jesienią? Albo gdy jesteś zmęczony koncertami?
Nie ma żadnej reguły, żadnego wzoru. Po prostu przychodzą. To nie jest paniczny lęk przed śmiercią. To raczej świadomość ostateczności. Może powinienem iść do psychologa? Na szczęście zdaje się, że umiem się sam uzdrawiać. Gdy przychodzą, rozmawiam ze sobą. Rozmawiam także z przodkami. To pomaga.
Z przodkami?
Spokojnie, nie jestem wariatem. Moja mama kiedyś zaczęła pisać historię rodziny. I mnie obarczyła wydaniem tego dzieła. Zacząłem to czytać lata temu i zagłębiłem się w życie przodków. Poznałem wiele niesamowitych historii. Na przykład prababcia ze strony mamy, Zofia, pochodziła z wielodzietnej, wiejskiej rodziny i została wzięta na wychowanie do dworu hrabiów Smorczewskich w Stryjowie. Dorastała w dworze do czasu, aż pojawiła się tam remontowa ekipa spod Warszawy. Z moim pradziadkiem w składzie. Młodzi – babcia miała z 19 lat - zakochali się w sobie. I pradziadek jednej z majowych nocy wziął prababkę na plecy i wykradł z dworu. Potem wzięli ślub. I dzięki ich miłości ja dostałem szansę pojawienia się na świecie. Poznając rodzinę dzięki lekturze, zacząłem tych ludzi traktować jako część siebie. Część mojej historii. Więc rozmawiam trochę ze sobą, a trochę z nimi. Mówię poważnie.
Uśmiecham się, ale bardzo szanuję, to co robisz.
Jeżeli ktoś będzie się z tego śmiał, w ogóle mnie nie urazi. Bo to mój skarb. Dlatego bardzo rzadko przed snem nie wypowiem kilku słów do mojego nieżyjącego taty i do tych wszystkich, których znałem i nie znałem.
(Andrzej Piaseczny wyciąga smartfon i pokazuje mi selfie ze swoimi przodkami. Na zdjęciu jest pradziadek i prababcia z dziećmi i wnukami. I jest on sam – odbity w szybce, które przykrywa zdjęcie jego rodziny)
Dołączyłeś do rodziny?
Jestem z nimi w nieustającym kontakcie. Każdego wieczora dziękuję im za życie. I za dobry dzień. Bo nawet jak się coś nie udaje, to dzień jest dobry. To tak, jak z pogodą. Na tym punkcie wciąż odbywam szermierkę słowną z moją mamą. Dzwonię do niej i słyszę: „Ależ dzisiaj jest straszna pogoda, synku”. Tłumaczę: „Mamo, nie. Pogoda jest piękna, tylko troszkę pada”. Nauczyłem się tak myśleć. Życie przynosi niedogodności, ale warto z dużą otwartością patrzeć na świat.
Więcej o seksie, tęsknocie za małżeństwem i porażkach artysty w najnowszym dwutygodniku VIVA!