Reklama

We właśnie wydanej książce „Prezydent” Aleksander Kwaśniewski odpowiada na pytania głównie o politykę i prezydenturę. W tej rozmowie jego córka Aleksandra Kwaśniewska zadaje pytania, których nie miała okazji wcześniej zadać. O dziadków, rodzinne tradycje i wartości, wiarę, lęki egzystencjalne. Takiej rozmowy jeszcze nie było!

Reklama

Aleksander Kwaśniewski o rodzicach

Chciałabym Ci zadać pytania, na które nie znam odpowiedzi. Na przykład dotyczące Twoich rodziców, a moich dziadków. Często wspominasz, że osobą, która miała na Ciebie duży wpływ, była Twoja babcia. Natomiast zastanawiam się, które z rodziców rezonuje w Tobie bardziej?

Ja myślę, że sprawiedliwie po połowie. Oni się doskonale uzupełniali. Tata był świetnie wykształconym człowiekiem, jeszcze po przedwojennej maturze, a to znaczyło wiele. Niektórzy do dzisiaj uważają, że przedwojenna matura była jak dzisiejsze studia. Miał więc porządne wykształcenie humanistyczne, a później oczywiście medycyna. Mówił biegle po niemiecku i rosyjsku, bo tam przeżył wojnę. Znał łacinę i uczył mnie i moją siostrę przysłów łacińskich. Myśmy od niego otrzymywali dobrze zakorzenioną wiedzę i przekonanie, że to jest ważne. Natomiast mama była osobą dużo bardziej spontaniczną. Czyli można powiedzieć, że o ile tata dyscyplinował nas do kształcenia się, to mama nas uczyła tych cech socjalnych – kontaktu z ludźmi, dialogu, organizowania się w grupie.

A do kogo czujesz się bardziej podobny?

Czuję się takim dobrze wymieszanym tworem, który przejął…

Zuza Krajewska

Najlepsze cechy z obojga rodziców?

No tak (śmiech). Brzmi to mocno nieskromnie, ale coś w tym jest. Tata miał ogromne pokłady nieufności, więc miał kłopot ze zbliżaniem się do ludzi. A mama była człowiekiem bardzo otwartym. Ojciec bardzo się wszystkim przejmował, a mama przyjmowała życie dużo bardziej takim, jakie ono jest. Więc taki bardziej otwarty, ufny stosunek do życia mam po mamie, a po tacie to przekonanie, że wszystko musi mieć jednak solidne fundamenty. Że profesjonalizm jest ważny. Że jest też rodzaj odpowiedzialności, którą trzeba przyjąć i umieć ponieść.

Twoi rodzice byli z pokolenia wojennego, dotkliwie pokiereszowanego. Czy to wpłynęło na Wasze wychowanie i wpajany Wam system wartości?

Zdecydowanie tak. Choćby ten prymat edukacji nad dobrami materialnymi. Rodzice byli ludźmi dosyć zamożnymi, jak to lekarska rodzina, ale tata nigdy nie podjął starań, żeby wykupić nasze mieszkanie, choć były takie możliwości. W nim był brak wiary w to, że te ziemie zostaną na wieki wieków i że będziemy cieszyć się pokojem. Zawsze było przekonanie, że człowiek jest bardziej nomadem.

Czytaj też: Tak Kasia i Ola Kowalskie opowiadały nam o swojej relacji... Bywało burzliwie!

Zuza Krajewska

Czyli poczucie tymczasowości?

I przeznaczenia tułaczego.

To może powiedzmy, że babcia była z całą rodziną przesiedlona z Wilna.

Tak. Mama była przesiedlona w ostatnich miesiącach wojny przez NKWD z Wilna. Cała pięcioosobowa rodzina. Z jedną walizką.

Dziadek stracił całą rodzinę w bombardowanej Warszawie…

Tak. Było więc to przekonanie o kruchości dóbr materialnych i bardzo silny prymat edukacji jako najpewniejszej inwestycji. Cały czas mówił też, że musimy bardzo dobrze znać dwa języki: niemiecki i rosyjski. Bo to są wielcy i agresywni sąsiedzi, więc jakby co, to nam pomoże przeżyć. Oczywiście uważał, że trzeba mieć porządny zawód i w jego rozumieniu był to albo lekarz, albo inżynier. Miał też takie postwojenne przesądy, czyli na przykład nigdy nie wyszedł z domu bez pieniędzy. To był wręcz rodzaj obsesji. Do tego stopnia, że jak żegnałem tatę na dobre, to też uznałem, że nie mogę go wypuścić na tamten świat bez grosza przy duszy, więc włożyłem mu pieniądze do kieszeni. U mamy ten syndrom wojenny nie był tak silny, bo była młodsza. Jak zaczęła się wojna, miała dziewięć lat. Jej starsze rodzeństwo było bardziej straumatyzowane. Wujek Michał przekonywał mnie, że powinienem zostać architektem, bo to jeden z tych porządnych zawodów. Był absolutny imperatyw, żeby nauczyć się czegoś, co może być pomocne w warunkach krańcowych.

Z tym porządnym zawodem trochę dziadka rozczarowałeś.

No bardzo! Ale pogodził się z tym. Wpływanie na wybory dzieci jest zazwyczaj nieskuteczne. A jak chce się z tego powodu gniewać, to się niszczy więzi rodzinne. Trzeba to przyjąć z jasnym stwierdzeniem, że to działanie na ryzyko własne, czyli: synu, robisz to, co uważasz za stosowne, ale bierzesz za to całkowitą odpowiedzialność.

Sprawdź też: Jolanta Kwaśniewska i Aleksandra Kwaśniewska: wyjątkowa rozmowa matki z córką

Zatem nigdy nie kwestionował Twoich wyborów?

Nie, bo to też był ten typ, że nigdy nie chciał nikogo urazić. Liczył się bardzo z cudzą wrażliwością. A ponieważ miał naturę choleryczną, to zdarzało mu się powiedzieć słowo za dużo, a potem przeżywał to bardziej niż ta osoba teoretycznie zrugana.

Idąc przez życie, zastanawiałeś się czasem, co by rodzice powiedzieli na to czy tamto?

Myślę, że zdecydowanie im by się ta droga podobała, bo to jest jednak droga sukcesu. Bardzo by im się podobała sympatia ludzi wobec mnie. My całą rodziną mamy taki syndrom, że z trudem przyjmujemy komplementy czy dobre opinie o nas, a z drugiej strony bardzo ich potrzebujemy.

[...]

Cały wywiad do przeczytania w nowym wydaniu VIVY! Magazyn dostepny w punktach sprzedaży od 15 czerwca.

Co jeszcze w nowym numerze VIVY! 12/2023

Maciej Stuhr o emocjach i o tym, jak czuje się w tym „najlepszym z możliwych światów”.

Bartek Wieczorek/ Visual Crafters

Tina Turner prawdziwa historia królowej rock’n’rolla.

Katarzyna Butowtt top modelka lat 80. i 90. Jak sobie poradziła z traumą przemocowego domu?

Bartek Wieczorek/ Visual Crafters

W VIVA! Extra Bywali tu Warhol, Madonna... Opowieść o szalonym nowojorskim klubie Area.

Reklama

A także Cuda świata. Czy rafy koralowe znikną? Tajemnicza epidemia w Morzu Czerwonym.

Zuza Krajewska
Reklama
Reklama
Reklama