Reklama

Mimo trudnych życiowych doświadczeń, stara się patrzeć pozytywnie na świat. Niedawno aktorka stoczyła walkę o życie. Podczas pracy na planie serialu pękł jej tętniak. Dzięki szybkiej reakcji ekipy i pomocy lekarzy dziś może się cieszyć każdą chwilą. Aldonę Orman czeka jeszcze jedna operacja - ostatniego, czwartego tętniaka. "Ale to, co najgorsze, mam już poza sobą. Lekarze z Instytutu MSWiA w Warszawie uratowali mi życie. Żyję! I teraz może być już tylko dobrze", mówi w rozmowie z Krystyną Pytlakowską. Doświadczyła cudów. W wywiadzie VIVY! Aldona Orman mówi o wierze i aniołach, które pomagają, jeśli się z nimi rozmawia („a jeśli nie, tylko pilnują, żeby człowiek nie popełniał błędów”). "Silna wiara daje mi ogromną moc. Nie wstydzę się jej i nie boję się o niej mówić", tłumaczy.

Reklama

Aldona Orman o wierze, cudach i aniołach

Zawsze jesteś optymistką?

Bardzo się staram nią być. Dostałam od losu wiele kopniaków, ale nauczyłam się, że rozpamiętywanie czegoś niedobrego nie ma najmniejszego sensu. Wychodzę z założenia, że nie należy żyć ani przeszłością, ani przyszłością, tylko tym, co jest tu i teraz. Oczywiście trzeba jednocześnie wyznaczać sobie plany, cele i realizować marzenia. Ja tak właśnie robię.

Czytaj też: Znajomi zazdroszczą im takiej miłości. "Jestem szczęściarą, że tak wcześnie trafił mi się właściwy facet", mówi Katarzyna Żak

I nie poddajesz się.

Nigdy się nie poddaję, choć czasem czuję się jak mitologiczny Syzyf. Próbuję kierować swoim losem, nie siedzę bezczynnie i nie załamuję się, gdy coś mi nie wychodzi. We wszystkim widzę dobre strony. Po operacji tętniaka cieszyłam się, że nie musiałam mieć wykonanej trepanacji czaszki. Przeszłam zabieg embolizacji, po którym nie mam na ciele śladu.

„Zło” to były rozstania, przykrości, porażki uczuciowe i zawodowe?

Za „zło” uważam wszystko to, co sprawia ból, cierpienie i smutek. W minionym roku prześladował mnie pech. Najpierw, w lutym, miałam wypadek na planie filmowym w Albanii, który mocno odbił się na moim zdrowiu. Spadłam z dużej wysokości z nieoznaczonej sceny. Konsekwencje tego zdarzenia ponoszę do dziś. W październiku, na planie „Klanu”, pękł mi tętniak, którego – jak się okazało – nosiłam w głowie od dłuższego czasu. Przeszłam dwie skomplikowane operacje. Nie po raz pierwszy lekarze musieli stoczyć dramatyczną walkę o moje życie. Lata temu zdiagnozowano u mnie sepsę. Przeżyłam wówczas śmierć kliniczną. Mogłam się nie obudzić, a jednak narodziłam się po raz drugi. Jeśli jednak pytasz o najbardziej traumatyczny moment, to było nim odejście mojej ukochanej mamy. Nie potrafiłam się z nim pogodzić. Z tego powodu wyjechałam z Polski. Byłam wówczas młoda, naiwna i wierzyłam, że gdy zamieszkam za granicą i będę żyła nowym życiem, zapomnę lub pogodzę się z tym, co się wydarzyło. Jednak przekonałam się, że przed sobą nie ucieknę. [...]

MARLENA BIELINSKA/MOVE

Aldona Orman z córką, Idalią

Aldona Orman: Paradoks polega na tym, że od zawsze świadomie prowadzę zdrowy styl życia. W myśl zasady, że jesteśmy tym, co jemy, wybieram tylko naturalne, bezglutenowe, nieprzetworzone jedzenie, jak ognia unikam fast foodów, nie piję alkoholu, nie palę papierosów, używki są mi obce, do tego uprawiam sport i regularnie się badam. Tymczasem los zafundował mi sepsę, celiakię, niedoczynność tarczycy, insulinooporność, a ostatnio cztery tętniaki do kompletu. Trzy razy Pan Bóg doszedł do wniosku, że to nie koniec mojej przygody na tym świecie. Jestem przekonana, że dbanie o zdrowie procentuje – w ciężkich sytuacjach organizm potrafi się wybronić. Inaczej już by mnie nie było.

Czytaj też: Joanna Kulig zachwyca nie tylko fanów, ale także innych aktorów. Anne Hathaway: „Bije od niej niesamowita siła”

Bałaś się, że umrzesz?

Generalnie nie boję się śmierci. Myślę, że wszystko, co dzieje się w moim życiu, dzieje się po coś. Pamiętam, że powiedziałam wtedy: „Panie Boże, zrób tak, żeby było dobrze”, a lekarza poprosiłam, żeby przeprowadził operację najlepiej, jak tylko potrafi…

Otwarcie mówisz, że wierzysz w Boga i anioły.

Nieustannie z nimi rozmawiam. W duchu i po swojemu. Jak się z nimi rozmawia, to pomagają, a jeśli nie, to tylko pilnują, żeby człowiek nie popełniał błędów. A ja dziękuję im za wszystko, za rzeczy ważne i za drobiazgi. Za miejsce na parkingu, za dobrych ludzi, których spotykam na swojej drodze, za to, że dostałam pracę, a teraz im dziękuję za uratowane życie. I za to, że się czuję już dużo lepiej. Kiedy upokarzano mnie i wymyślano na mój temat zawistne plotki, zaciskałam zęby i szłam do przodu. Codziennie prosiłam Boga, żeby wysłał mi na ziemię anioła stróża. I moje modlitwy zostały wysłuchane. Silna wiara daje mi ogromną moc. Nie wstydzę się jej i nie boję się o niej mówić [...]

Twoja córka Idalka jest też cudem, jaki Cię spotkał, bo miałaś przecież w ogóle nie mieć dzieci.

Rzeczywiście, lekarze nie dawali mi najmniejszych szans na zostanie mamą z uwagi na uszkodzenia, do których doszło w organizmie w wyniku sepsy. Jednak nigdy nie przestałam marzyć o macierzyństwie i stał się cud. Teraz jestem najszczęśliwszą mamą na świecie. Dziś Idalka ma 15 lat. [...]

Co jest dla Ciebie najważniejsze?

Żeby przeżyć życie najlepiej, jak tylko się da. Żeby nie zapominać o tym, że jest się wśród innych ludzi, których niechcący można skrzywdzić albo którym trzeba pomóc. I żeby za jakiś czas, na końcu drogi, móc bez wstydu spojrzeć sobie w twarz i powiedzieć, że nie szkodząc nikomu, coś się w życiu osiągnęło. Uważam, że jeżeli się czegoś bardzo chce, to życzenie się spełni. Stąd moja wiara w dobre anioły.

Cały wywiad dostępny w nowym numerze VIVY! Magazyn w punktach sprzedaży od 14 marca 2024 roku

MARLENA BIELINSKA/MOVE
Reklama

Aldona Orman z córką Idalią

Łukasz Kuś
Reklama
Reklama
Reklama