Agnieszka Maciąg szczerze o menopauzie: „to nie koniec świata!”
Jak udało jej się przejść przekwitanie?
- Krystyna Pytlakowska
Pisarka, modelka, blogerka oraz matka i żona. Agnieszka Maciąg swoim doświadczeniem dzieli się z tysiącami czytelniczek w Polsce. Jej książka, która ukazała się w tamtym roku, dotyczy tabuizowanego, ale niezwykle ważnego tematu, jakim jest menopauza. W poruszającej rozmowie z Krystyną Pytlakowską opowiedziała o swojej misji, kobietach oraz osobistych doświadczeniach.
Krystyna Pytlakowska: Wydałaś nową książkę, tym razem o menopauzie. Sięgasz po trudne tematy.
Agnieszka Maciąg: Poprzednio pisałam o przebaczaniu, o miłości, o jej różnych aspektach. Teraz, kiedy przeszłam menopauzę, temat wydał mi się bardzo ważny.
Jesteś pionierką, bo do tej pory menopauza była tematem prawie tabu.
To prawda. I w tym sensie jestem pionierką, bo mówię o tym inaczej, bardziej otwarcie. Wydaje mi się, że w ogóle świat, w którym żyjemy, opiera się na chorym systemie przemilczania, który trzeba zburzyć i zbudować od nowa. Pewne tematy są związane z etapami ewolucji człowieka, a zwłaszcza kobiet, i nie mogą być pomijane ciszą, okryte wstydem. Stajemy się przecież mądrzejsze, a nasza wiedza to dar dla innych. I nie pozwólmy sobie wmówić, że jesteśmy bezwartościowe, stare i niepotrzebne. Ta książka to mój głos w obronie kobiet, wskazująca różne nieprawdy, które świat kobiecy otaczają i który trzeba odczarować.
Bałaś się menopauzy?
Nie, bo o niej nie myślałam. Sądziłam, że będę ją przechodzić bardzo późno, bo się zdrowo odżywiam, bo urodziłam późno dziecko. Myślałam więc, że menopauza czeka mnie, gdy będę miała 55, a nawet 60 lat. Tymczasem nagle się okazało, że to już, i byłam tym bardzo zdziwiona. Nawet nie zdążyłam się przestraszyć.
Masz to więc już za sobą?
Tak, i czuję się bardzo dobrze. Oczywiście proces przekwitania może się rozciągać na kilka lat, ale nie widzę u siebie już żadnych takich symptomów. Trudno mi jednak powiedzieć, czy mam to za sobą, czy jestem w trakcie. Czuję się jednak wyzwolona od owulacji. Uwolniona przez cykl biologiczny.
Wiele kobiet twierdzi, że po menopauzie zaczęły drugie życie.
No właśnie. Tylko że mówimy o tym szeptem, na ucho i nieoficjalnie. Natomiast oficjalnie opowiada się o tym okresie, że jest zły i straszny.
A nie jest?
Może być zły, ale nie musi, bo im bardziej żyjemy w zgodzie z naturą i ze sobą, tym ten proces jest łagodniejszy.
Ale pamiętamy, jak przechodziły to nasze matki. Nawiązujesz do tego.
A jak twoja matka przechodziła menopauzę?
Nie opowiadała o tym szczegółowo, ale widziałam po niej, że jest podirytowana, nerwowa i ma uderzenia gorąca do głowy.
No widzisz, pewnie nie zwracała uwagi na to, jak się odżywia i jaki prowadzi styl życia. A tymczasem natura wyposażyła nas w naturalne fitoestrogeny, których ilość w naszym organizmie może się już zmniejszać, ale możemy je sobie dostarczać z pożywienia. Dlatego tak lubię pisać książki o zdrowym odżywianiu i czytać je, a także rozmawiać ze starszymi ludźmi o tym, co kiedyś jadano. A szczególnie na wsi. I okazuje się, że na przykład siemię lniane było w wiejskich domach w codziennym użyciu.
Robiono z niego napoje, smażono wszystko na lnianym oleju, spożywano wszystkie rośliny strączkowe. Mięso było zarezerwowane tylko od wielkiego święta. A my teraz jemy zdecydowanie inaczej. Japonki chociażby jedzą dużo tofu i produktów z soi, z których czerpią te ważne fitoestrogeny. Im bardziej jesteśmy oddalone od natury, tym trudniejsza bywa menopauza. A jak się do niej przybliżamy, to menopauzę możemy przejść łatwo i lekko.
Ciekawe, jak do tego doszłaś. Nie jesteś przecież ani lekarzem, ani zielarką.
Bo ten temat zafascynował mnie już dawno temu. Odkrywałam go jak nowy kontynent. Chciałam zrozumieć istotę procesu przekwitania, bo nie możemy przecież udawać, że go nie ma. Jeżeli coś chcemy poznać, musimy temu się przyjrzeć dokładnie i odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego pewne rzeczy się dzieją i jak to wygląda w różnych kulturach.
Co więc robić, żeby menopauza nie rujnowała kobietom psychiki?
To nie menopauza, to my sobie rujnujemy psychikę, bojąc się jej. Menopauza często jest wybuchem wszystkiego, co zrobiłyśmy sobie wcześniej fizycznie i psychicznie. To wołanie o pomoc, o uwagę i o zmianę stylu życia. A emocjonalność, to, co mamy w głowie, wpływa na fizjologię. Dlatego tak interesowały mnie różnice kulturowe. Studiowałam kulturoznawstwo, więc antropologia kultury nie była mi obca. I bardzo wiele mi to w życiu dało. Dzięki niej zrozumiałam, że żyjemy w pewnym systemie, który sami stworzyliśmy. I mamy wybór: przyjąć go albo zmienić. A ja mam naturę buntownika, który nie godzi się na wszystko bez szukania alternatywy. Bo przecież zawsze można coś zrobić inaczej.
No dobrze, a jak Ty zmieniłaś swoje życie?
Dla mnie najważniejsze jest słowo akceptacja. Trzeba zaakceptować, że na pewnym etapie życia rzeczywiście się zmieniamy fizjologicznie i fizycznie. Ale nie traktujmy owulacji jako manifestacji kobiecości. To tylko jeden z etapów, jakie w życiu przechodzimy. A pomyśl, ile jeszcze czeka nas lat po menopauzie. Moje podejście do długości życia się zmieniło, kiedy zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać. Jak mówi Martyna Wojciechowska, nie musimy żyć 80 lat, ale nawet 125. Nie ma takiego powodu, abyśmy nie żyły o wiele dłużej, jeżeli mamy na to ochotę, chcemy w siebie zainwestować. Nasza płodność i prokreacja to tylko epizod.
Ale postrzegamy ją jako manifest młodości.
No właśnie, bo tak się ludzie umówili. A młodość to przecież nie tylko fizjologia czy wygląd. Znam kobiety 20-, 30-letnie, które myślą w spróchniały sposób, nie mają w sobie entuzjazmu, woli zmian i odkrywania. Uważam, że młodość to otwartość na zmiany, a one są w naszych głowach. Zawsze jest coś do odkrycia. Nawet, jak się ma 200 lat. Menopauzę więc trzeba traktować jako czas zmiany, która wymaga od nas akceptacji. Jeżeli mamy w tym okresie wyzwania emocjonalne, to trzeba się im przyjrzeć.
Jak?
No chociażby, przez praktykowanie jogi, jak ja to robię. Przez medytację i przez potrzebę zrozumienia, o co w tym wszystkim chodzi. Trzeba poprawić głównie relacje samej ze sobą. I nauczyć się słuchać własnego ciała, a także je akceptować. I ja ten proces przeszłam.
A seksualność w okresie menopauzy, też się zmienia?
To prawda, że mamy wtedy mniejszą ochotę na seks i przechodzimy w związku z tym przez różne trudne momenty. Ale trzeba szanować samą siebie i słuchać głosu swojego ciała. Nie istniejemy tylko po to, żeby spełniać zachcianki mężczyzn. Przez wiele lat mówiło się, że mężczyzna ma swoje potrzeby, a kobieta powinna na nie odpowiadać. A teraz trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, jakie są moje potrzeby i czego ja potrzebuję w związku z tym.
Nie musimy żyć w systemie patriarchalnym, który zmuszał kobiety do gotowości w każdej chwili i dawał nam poczucie, że jesteśmy tyle wartre, ile nasza atrakcyjność i seksowność. Powiedzmy sobie szczerze, że związek nie opiera się tylko na seksie. I może być jeszcze bardziej scementowany, nawet jeżeli potrzeby seksualne się zmieniają. Podobnie dzieje się zresztą u kobiet w okresie ciąży czy połogu.
Ale co na to mężczyźni?
Uważam, że kobieta w okresie menopauzy jest darem dla mężczyzny, który też musi zmieniać się i przechodzić na wyższy etap rozwoju. Szanowanie potrzeb drugiego człowieka to wyższy rodzaj uczucia. A my - ludzie - musimy uczyć się kontrolowania wszystkich naszych popędów. A poza tym mężczyzna, który w starszym wieku chce uprawiać taki seks, jaki w młodości, okrada sam siebie z energii życiowej. Ludzie często o tym nie wiedzą, że do wytworzenia spermy w starszym wieku organizm męski musi pobrać składniki aż ze szpiku kostnego.
Być może dlatego mężczyźni krócej żyją, bo mają wpojone, że ich męskość jest związana z aktywnością seksualną. A to przecież nieprawda. Aktywność seksualna w naszej cywilizacji jest chora, to karykatura tego, czym powinna być. Bliskość między kobietą a mężczyzną nie polega przecież głównie na seksie i musimy sobie to jasno powiedzieć i się tego nauczyć. Oboje partnerzy powinni przechodzić podobne etapy rozwoju. Gdyby mój mężczyzna traktował mnie jako rzecz do zaspokajania swoich potrzeb seksualnych, to na pewno na chciałabym z nim być. Jestem wspanialszym człowiekiem niż ciałem. I mój głos jest ważny.
Rozmawiasz ze swoim partnerem czasem o menopauzie?
Oczywiście. Mój mąż był pierwszy, który się o tym dowiedział. Tak samo, jak pierwszy dowiedział się, że jestem w ciąży. To najdroższy dla mnie człowiek, mój partner, mąż, kochanek i przyjaciel. A związek nasz polega na tym, że ze sobą rozmawiamy, chcemy wspólnie dojrzewać do nowych wyzwań życiowych. Kobieta nie powinna udawać przed mężczyzną, że nic się nie dzieje i tylko ona ma jakieś problemy. Otwartość i rozmowy łączą, a zatajanie dzieli.
A na czym polega kobiecość po menopauzie?
Kobiecość to temat, który tak naprawdę dopiero niedawno odkryłam. I odkrywam go cały czas. Czy kobiecość to tylko atrakcyjność i seksualność? Oczywiście to jest bardzo ważne, bo dodaje światu koloru, ale kobiecość to również, a może przede wszystkim, otwartość na drugiego człowieka. Dawanie i szukanie wsparcia. Przecież to na nas się opierają przyszłe pokolenia, które będą wspierać następne.
Wiele kobiet mówi, że menopauza to wspaniały etap w ich życiu, bo już się nie boją ciąży i przemijają miesiączkowe napięcia.
To prawda, wolę uderzenia gorąca niż miesięczne okresy (śmiech). I nie ma się czego bać. Trzeba po prostu zaakceptować ten nowy, wspanialszy etap w życiu. Powiedziałabym nawet, że to etap mistrzowski, bo nic go już nie obciąża.
W Twojej książce znajduje się wiele porad. Na przykład, w jakie kolory się ubierać z biegiem czasu.
Tak, bo wibracje kolorów mogą na nas wpływać pozytywnie albo negatywnie. Moja szafa była kiedyś czarna, ale teraz staje się coraz bardziej kolorowa. Na menopauzę wpływa też aromaterapia i homeopatia. Testowałam ją i doznania były dla mnie szokujące. Na przykład uderzenia gorąca do głowy przechodziły mi po pięciu minutach od zażycia leku homeopatycznego, mijała nadpobudliwość i stany lękowe. To znacznie lepsze od terapii hormonalnej, która jest bardzo ryzykowna.
Odradzasz plastry?
Tak, bo sztuczne hormony są o wiele bardziej szkodliwe dla organizmu niż uważało się kiedyś. Prowadzą do raka piersi albo raka macicy. Nasz organizm broni się przed nimi, bo już tych hormonów nie potrzebujemy, a przyjmowanie ich to pogwałcenie natury. Naturę trzeba przede wszystkim szanować. I nie koncentruj się na tym, co tracisz, tylko co zyskujesz.
Twoja książka ukazała się niedawno. Czy już jakieś kobiety do Ciebie pisały po jej przeczytaniu?
Tak. Jedna napisała, że uratowałam jej życie właśnie tą książką. Dziękowała mi, że pokazałam jej inną drogę. Inna napisała, że przywracam kobiecość kobietom i że powinnyśmy się rozwijać we wszystkich aspektach życia.
Stałaś się specjalistką od kobiet.
Nie wiem, czy tak to nazwać, bo bardziej chodziło mi o to, żebym bardziej zrozumiała siebie, swoje ciało i swoją duszę, i dopiero tym zrozumieniem pomogła innym kobietom. A wiem, że pomagając sobie, pomagam też każdemu, kto tego potrzebuje.
Rozmawiała: KRYSTYNA PYTLAKOWSKA
Książka Agnieszki Maciąg „Menopauza. Podróż do esencji kobiecości” ukazała się w czerwcu 2020 r.
Agnieszka Maciąg przyznała w rozmowie z Krystyną Pytlakowską, że przeszła już menopauzę: