Reklama

Te same geny, ta sama pasja. Adrianna Biedrzyńska z córką pojawiły się na łamach VIVY! Mama i córka opowiedziały o ich niezwykłej więzi. Michalina Robakiewicz od najmłodszych lat przyglądała się pracy mamy. A dziś grają razem w Miłosnej pułapce, ale to nie pierwsza i ostatnia produkcja, w której możemy je zobaczyć. "Kiedyś trochę się tego grania z mamą bałam. Dzieci aktorów zazwyczaj mają ten problem, że inni mówią: „Mama ci załatwiła”. Dlatego fajnie, że na przykład w obsadzie „Kontroli” to ja byłam pierwsza. Zresztą cieszę się, że przeszłam nad tym do porządku dziennego. Ludzie i tak będą mówić swoje, cokolwiek bym robiła, a praca z mamą jest wspaniała", mówi w rozmowie z Krystyną Pytlakowską. W czym mama i córka są do siebie podobne, a co je dzieli? Zapraszamy do lektury fragmentów wywiadu.

Reklama

Michalina Robakiewicz i Adrianna Biedrzyńska o rodzinnych więzach

Długo Cię nie widuję. Dlaczego zniknęłaś?

Adrianna: Jak to zniknęłam? Cały czas gram w serialach, w teatrze, jeżdżę z recitalami, czytam audiobooki, piszę scenariusze. Przez wiele lat dojeżdżałam do Poznania do kabaretu Zenka Laskowika. Po prostu nie gram w filmach. W pewnym wieku już nie jesteśmy tak bardzo potrzebne jako aktorki. Polska to nie na przykład Francja, gdzie dbają o starsze aktorki, jak Catherine Deneuve, Isabelle Huppert, które cały czas są obecne na ekranie. U nas stawia się na młodość i dla aktorek w moim wieku nie pisze się ról. W każdym razie niewiele.

Michalina: Patrząc z mojej perspektywy, cały czas masz bardzo dużo pracy. I cały czas jesteś na ekranie, tylko że na tym małym.

Adrianna: W „Barwach szczęścia” już 16 lat.

Nie nudzi Cię to?

Adrianna: Nie, bo mam bardzo ciekawe wątki do zagrania. Poza tym gram z genialnym aktorem Bronkiem Wrocławskim, od którego cały czas się uczę aktorstwa.

Masz co wspominać, byłaś rozrywana.

Adrianna: No pewnie. Przecież zagrałam w kilkudziesięciu filmach fabularnych, między innymi u Krzysia Kieślowskiego, Andrzeja Wajdy, Wojciecha Hasa… Pracowałam z największymi. W Teatrze Telewizji, serialach, przedstawieniach teatralnych, recitalach. Estrada też nie jest mi obca. Przemierzyłam cały świat z kabaretami. Nie narzekam.

[...]

Córka idzie w ślady matki. To nie jest łatwa decyzja?

Adrianna: Dla mnie trudna sytuacja. Czuję strach o dziecko. I strach przed tym zawodem, tak okrutnym i bezwzględnym. Gonitwa myśli, czy da sobie radę, czy będzie dobra, czy obciąży ją moje nazwisko. Chciałam, żeby poszła na medycynę, ale ona zaoponowała: „To nie moja bajka”. Nie dyskutowałam więc, ale kiedy zobaczyłam Michalinę w jej przedstawieniu dyplomowym, a potem na scenie, gdy razem grałyśmy, stwierdziłam, że słusznie się upierała, bo dokonała właściwego wyboru. Matka nigdy nie będzie traktować własnego dziecka obiektywnie, ale uważam, że Misia jest bardzo dobrą aktorką. Natomiast mam żal do niej, że nie śpiewa, a robiła to genialnie.

Michalina: Nie uczę się śpiewać już od wielu lat.

Dlaczego już nie śpiewasz?

Michalina: Nie wiem, tak jakoś wszystko się ułożyło, że skupiłam się na innych rzeczach. O śpiewaniu myślałam, zanim poszłam na studia aktorskie. Od dziecka powtarzałam, że kiedyś będę aktorką lub piosenkarką, wiele lat chodziłam na zajęcia, poświęcałam na to mnóstwo czasu, a potem przyszły studia i dużo pracy. W serialu „Na Wspólnej” dostałam nawet wątek wokalny, który sprawił mi dużo frajdy, ale aktualnie traktuję to bardziej jako hobby. Może za jakiś czas wrócę do piosenki.

Adrianna: Jestem o to spokojna, ponieważ Krysia Prońko, z którą miałam przyjemność śpiewać na statku, w czasie rejsu do Afryki, powiedziała mi, że „organ” śpiewający dojrzewa dopiero około trzydziestki. A Michalina ma 28 lat. Ma więc jeszcze troszkę czasu (śmiech). Niczego Michalinie nie narzucam. Uważam jednak, że bagatelizuje kolejny talent.

Mówisz, że Misia jest takim Twoim małym cudem.

Adrianna: Kiedy byłam w ciąży, miałam sen, że z mojego brzucha wychodzi taka śliczna laleczka w marynarskiej sukience i czapeczce. I wyobraź sobie, że pierwszy prezent, jaki dostałam dla Misi od moich przyjaciół, to był właśnie strój z mojego snu. Marynarska sukieneczka z czapeczką.

Michalina: Pierwszy raz słyszę tę historię (śmiech).

Adrianna: Przecież ci kiedyś ją opowiadałam. Często, gdy przychodzisz do mnie z Tadeuszem (Łysiakiem), proszę was, żebyście mnie nagrywali, bo mam tyle do opowiedzenia. Historie, anegdoty o aktorach, także tych, którzy już nie żyją. O Kalinie Jędrusik, o Krysi Sienkiewicz, o Romku Wilhelmim. Nie chcę, żeby te historie odeszły wraz z nimi. I ze mną.

Marlena Bielińska/Move

Nie myślisz chyba o odchodzeniu?

Adrianna: Nie, bo uważam, że co będzie, to będzie. Natomiast mam dla kogo żyć. Mam córkę, która w wielu sytuacjach jest też moją doradczynią: myślenia, patrzenia na świat, nowoczesności, mody. Przy niej cofam swój czas, młodnieję.

Michalina: Niedawno mama poprosiła mnie, żebym ją ubrała, bo wyjeżdżałyśmy na wakacje. Mówiła, że jej się podoba mój styl i musimy razem wybrać się na zakupy.

Adrianna: Oczywiście wiem, że Misia to piękna, młoda kobieta, co nie znaczy, że ja nie mogę nosić takich rzeczy jak ona. Pomimo mojego wieku jestem otwarta na wszelkie nowości, nie tylko modowe.

Możesz, masz świetną figurę. Tak na oko dałabym Ci jakieś 40 lat.

Adrianna: Nie ukrywam swojego wieku. Nie kokietuję tym, ile mam lat. Mam sześćdziesiątkę i wszyscy o tym wiedzą, wystarczy zajrzeć do Wikipedii (śmiech), a wygląd to już inna sprawa. Może dlatego, że czuję się dużo młodsza mentalnie, poza tym mam młodą duszę i, jak to się mówi u nas w środowisku… aktorki wieku nie mają. Możemy zagrać dużo młodsze i dużo starsze. Najważniejsze, żebym się podobała sama sobie i była z siebie zadowolona. Szczęśliwa, radosna, uśmiechnięta i uważnie słuchająca innych. Gdy tylko Misia zobaczy coś ciekawego dla mnie, od razu mnie o tym informuje. Nawet przysyła mi wzory robótek ręcznych, ale projektuję sama.

Michalina: Zwłaszcza że teraz takie rzeczy są bardzo modne.

Sprawdź też: Adrianna Biedrzyńska o guzie mózgu: „Lekarz powiedział mi: „Daję ci trzy tygodnie do trzech miesięcy”

A Ty robisz na drutach?

Michalina: W życiu! Jestem na to zbyt niecierpliwa. I niedokładna. A przy takich robótkach trzeba wiele precyzji.

Szkoda Ci czasu na precyzję?

Michalina: To nie tak, że szkoda mi czasu, ale faktycznie dużo rzeczy zaczynam i nie kończę. Szybko się denerwuję i poddaję, zwłaszcza jak mi coś nie wychodzi.

Adrianna: Jeśli chodzi o moje robótki ręczne, traktuję je jak medytację. Potrafię się wyłączyć. To nieprawdopodobne, że kiedy leciałyśmy do Miami 11 godzin i 20 minut, dla mnie to trwało jakby pół godziny, ponieważ całą drogę dziergałam płaszczyk. Podobnie jest z pisaniem. Napisałyśmy z koleżanką dwie sztuki. W drugiej, na podstawie mojego życia, gra moja córka Misia. Gdy piszę, to po prostu odpływam. Siadam o dziewiątej rano i nagle patrzę, a jest 21.

[...]

Marlena Bielińska/Move

Michalina, w czym jesteś do mamy podobna?

Michalina: Mamo, w czym jesteśmy do siebie podobne?

Adrianna: Kombinuj.

Michalina: Mamy podobny temperament.

A talent?

Michalina: To już zdecydowanie nie mnie oceniać. Mama jest genialną aktorką, co jest oczywiste, a ja idę swoją ścieżką i nie widzę powodu, żeby nas ze sobą porównywać.

Adrianna: Nie będę się powtarzać, ale uwierzyłam w Misię jako aktorkę, gdy zobaczyłam ją pierwszy raz na scenie.

Michalina: Pamiętam, że nawet dostałam od ciebie kartkę, którą wyjęłaś z torebki w trakcie spektaklu, i patrząc na mnie, dopisałaś, że moje miejsce jest na scenie.

Zaczęłaś grać, gdy miałaś dziewięć lat.

Michalina: Tak. W zasadzie wychowałam się na planie. Odrabiałam lekcje w przerwach między scenami, często kosztowało mnie to też wiele wyrzeczeń, jak wyjścia z przyjaciółmi czy wycieczki szkolne, na które nie mogłam jechać, bo akurat pracowałam. Szybko też nauczyłam się, że to bardzo trudny zawód, pozbawiony pewności i stabilizacji. Ale to pasja i wybór.

A pieniądze?

Michalina: Pieniądze są bardzo ważne, choć to ciągle trudny temat. Pomagają w realizowaniu się, spełnianiu jakichś tam swoich małych marzeń. Nie ma w tym nic złego. Ale nie są najważniejsze.

Adrianna: Pieniądze to dla nas środek do życia, a nie cel.

Sukces i sława mają swoją cenę.

Michalina: Tak, ale to nie znaczy, że automatycznie wszystkie moje sprawy stają się problemem publicznym. Uważam, że każdy udostępnia tyle swojej prywatności, ile uważa za stosowne, a reszta nie powinna nikogo interesować.

W mediach piszą o Twoim związku z Tadeuszem. Ujawnienie odrobiny prywatności Ci nie zaszkodzi.

Michalina: Oczywiście, ale przecież o związku z Tadeuszem mówię publicznie i otwarcie. To nie tak, że nie ujawniam niczego. Przeciwnie, jestem dość aktywna w mediach społecznościowych, tylko stawiam sobie pewne granice. A media akurat bardzo lubią wszystko przeinaczać.

Lubisz Tadeusza?

Adrianna: Oczywiście. To niezwykle mądry, wrażliwy i zdolny mężczyzna.

Akceptujesz wybory miłosne swojej córki?

Adrianna: Zawsze. Trudno, żebym nie akceptowała. Najważniejsze, żeby była szczęśliwa.

Czytaj też: Mama i córka o wspólnej pasji. Adrianna Biedrzyńska i Michalina Robakiewicz w wywiadzie VIVY!

Dorota Szulc

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama