Reklama

Tomasz Kot w jednym z wywiadów opowiedział o swojej traumie z dzieciństwa. Jako młody chłopak miał wiele kompleksów i niekoniecznie potrafił odnaleźć się wśród rówieśników. Miał również traumę… wilkołaków. Jak wyglądał okres jego młodości?

Reklama

ZOBACZ TEŻ: Tomasz Kot wyjawił, że nie zdał matury

Tomasz Kot o traumie dzieciństwa

O tym, żeby zostać aktorem, zaczął marzyć w wieku 16 lat. Wcześniej planował być malarzem. Jako nastolatek był nieśmiały i zakompleksiony. Miał także wiele problemów zdrowotnych, które wcale nie pomagały w kontaktach z rówieśnikami.

"To koloryt dzieciństwa — wiadomo, że jak cię złapią jako dziecko na terenie kwadratów, to najwyżej dostaniesz kopa w dupę i cię wyrzucą. Jak wpadnie dorosły, może być posądzony o szpiegostwo i sprawa robi się bardzo poważna. Było normalne, że dzieciaki albo się przekopywały, albo przeskakiwały, żeby w tamtych sklepach coś kupić. To był po prostu element rzeczywistości, ci Ruscy" — mówił Tomasz Kot w książce "Zawód: aktor".

Wspomnienia z dzieciństwa

Tomasz Kot z uśmiechem wspomina również zabawy w policjantów i złodziei. Opowiedział o nich więcej dla Onetu.

Euzebiusz Niemiec/AKPA

Był taki brytyjski serial "Dempsey i Makepeace na tropie" – pamiętam, że cały czas to przerabialiśmy. Oczywiście oprócz "Klossa" i "Czterech pancernych", a potem "Rambo" i "Komando". I przekomarzanki, kto by z kim wygrał — ci o pięć lat starsi mówili, że Bruce Lee i tak by ich wszystkich zabił. Ten świat wyobraźni… Ale pamiętam, że była jakaś mania z tym "Dempsey i Makepeace na tropie" — wspominał Tomasz Kot.

Problemy ze zdrowiem

Tomasz Kot z dzieciństwa wspomina jednak również chorobę. Z powodu kompleksów, nie mógł nawiązać odpowiedniej relacji ze swoimi rówieśnikami. Wspierał go w tym ojciec, który pracował jako nauczyciel wychowania fizycznego w liceum.

CZYTAJ TEŻ: Mastercard OFF CAMERA ogłasza kolejne nominacje 16. edycji Festiwalu!

"Miałem krzywicę klatki piersiowej, skoliozę, do tego za szybko rosłem, nawet po 12 cm na rok. Mdlałem przez to i się przewracałem. Ale dzięki Bogu, tata był wuefistą i wyciągnął mnie z tego. Chodziłem po domu z drążkiem na plecach, a zamiast grać w piłkę, odwalałem ciężkie godziny gimnastyki korekcyjnej" – mówił w wywiadzie dla magazynu "Playboy".

Chciał być artystą

Nie od zawsze planował jednak karierę aktorską, chociaż uwielbiał kino. Ogromną rolę w jego życiu odegrała „Akademię Pana Kleksa”, z której zapamiętał atak wilkołaków. Twierdzi, że tak zapadł mu w pamięć, że stał się dla niego wręcz traumą.

„I największą traumę dzieciństwa, czyli pochód wilkołaków, zapamiętałem bardzo mocno. Przytulaliśmy się z bratem, kiedy to oglądaliśmy. Mieliśmy taką braterską umowę, że będziemy wilkołaki pamiętać do końca życia. Jak się wejdzie w komentarze na forach, to co drugi mężczyzna w moim wieku mówi, że ma traumę wilkołaków" – wspominał po latach.

Pawel Wodzynski/East News

Jego plany artystyczne nie podobały się rodzicom. Uważali, że wybrał zbyt daleką szkołę plastyczną, dlatego posłali go jednak do liceum przy seminarium duchownym. Szybko z niej zrezygnował na rzecz klasycznego ogólniaka. To właśnie tam zrozumiał, że chce zostać aktorem.

"Miałem wielki problem z przeczytaniem »Makbeta«. W tym samym czasie odbywał się konkurs szkolny i mieliśmy jako klasa przygotować scenkę z komedii Fredry. W mojej klasie było tylko dwóch chłopaków, więc wykombinowaliśmy, że dziewczyny zagrają chłopaków, a my – dziewczyny. I tak też się stało. Przebrali nas za dziewczyny. To był pierwszy raz w życiu, kiedy byłem w sukience, rajtuzach i miałem makijaż. Pamiętam, że to mnie jakoś zafascynowało. Nie miałem problemu z tym, że jakoś inaczej wyglądam" – opowiadał w wywiadzie dla portalu pets-style.pl.

Reklama

Jak widać, wszystko jednak poszło po jego myśli i teraz gra w doskonałych produkcjach filmowych.

Reklama
Reklama
Reklama