Ta historia nigdy nie powinna się wydarzyć. Róża Kozakowska, polska lekkoatletka, przeżyła wstrząsające chwile. O swoim dramatycznym dzieciństwie opowiedziała w materiale Justyny Szubert w programie Alarm! w TVP1. Sportsmenka od kilku lat zmaga się z neuroboreliozą i endometriozą, w ostatnich miesiącach przestała chodzić, mieszka w kontenerze... Na koncie ma też jednak walkę o swoje bezpieczeństwo z ojczymem, który zgotował jej prawdziwe piekło na ziemi. „Tłukł mnie do nieprzytomności. Przy tym wszystkim wydzierał się, że mnie zabije, że nie mam prawa żyć. Takich sytuacji w domu przez całe moje życie były tysiące”, zaczyna swoją historię w rozmowie z Tomaszem Kolembą dla Onet Sport.

Reklama

Historia Róży Kozakowskiej. Ojczym się nad nią znęcał

Ma 31 lat i jest polską lekkoatletką odnoszącą sukcesy. Róża Kozakowska ma się czym pochwalić - w 2019 roku reprezentowała Polskę na Lekkoatletycznych Grand Prix Europy w Hiszpanii (gdzie zdobyła pierwsze miejsce), Grand Prix Francji oraz na mistrzostwach świata w Dubaju. To właśnie sport zawsze trzymał ją przy życiu, które mocno dało jej w kość. Jej dzieciństwo nie było lekkie. Róża dorastała w fatalnych warunkach.

Polska kadrowiczka przez lata mierzyła się z ojcem, który się nad nią znęcał i stosował wobec niej oraz jej matki przemoc. „Jako małe dziecko nie mogłam nigdzie usiąść w domu, bo ojczym, który nie jest moim biologiczny tatą, zawsze groził, że mnie zabije. Nieraz, jako mała dziewczynka, uciekałam z domu na potwornym mrozie w samych rajstopach. Dlatego teraz jestem taka wysportowana, bo musiałam przed nim uciekać i przeskakiwać przez wszystko, co napotkałam na drodze i to w niezłym tempie, żeby mnie nie dopadł. Czasami jednak nie zdążyłam przeskoczyć przez bramę i potem leżałam w kałuży krwi.

Straszliwie się nade mną znęcał. Potrafił łapać mnie za włosy i bić moją głową z całych sił o ścianę. Tłukł mnie do nieprzytomności. Przy tym wszystkim wydzierał się, że mnie zabije, że nie mam prawa żyć. Takich sytuacji w domu przez całe moje życie były tysiące”, mówi wprost w rozmowie z Tomaszem Kolembą dla Onet Sport.

„Leżałam w kałuży krwi. Straszliwie się nade mną znęcał. Potrafił łapać mnie za włosy i bić moją głową z całych sił o ścianę”

Mężczyzna siedzi dziś w więzieniu, a o dramatycznych sytuacjach, jakie rozgrywały się w domu Róży Kozakowskiej, zdecydowała się opowiedzieć w programie Alarm! jej mama Beata: „Topił i dusił, a Różę karał za medale”, mówi wprost. „Potrafił nawet wbić mi siekierę w kolano, kiedy do domu wróciłam z pucharem. Koniecznie chciał, żebym nie chodziła”, dodaje sportsmenka ze łzami w oczach. Choć wydawałoby się, że Róża Kozakowska najgorsze ma już za sobą, prawda jest jednak kompletnie inna.

Zobacz także

Polska lekkoatletka zmaga się z poważną chorobą. Po ukąszeniu kleszcza, neuroborelioza stawowo-mózgowa zaatakowała jej układ nerwowy. Od niedawna cierpi także na endometriozę. Mimo tego wciąż trenuje i uprawia sport. Mówi wprost, że zawsze był dla niej ucieczką od trudnego życia, ale także pasją, którą kontynuuje od dziecięcych lat.

„Jako ośmiolatka byłam już w takim stanie, że prosiłam Boga, by mnie zabrał z tego świata. Nie miałam już siły”

Niedługo jej życie znów ulegnie zmianie. Ojczym Róży Kozakowskiej niebawem wyjdzie z więzienia. „Pewnie wścieknie się na mnie i zacznie mi grozić. On taki już jest. Tego typu ludzie się nie zmieniają. To jest potwór. Przez wiele lat opowiadał, że się zmieni, ale zawsze robił to samo. Już kiedy zaczęłam chorować, kolega zabrał mnie na festyn. Tam, znienacka, złapał za nóż i próbował wbić mi w plecy. Przy wszystkich ludziach, którzy byli w szoku. Pewnie gdyby nie ten kolega, już bym nie żyła.

Nie ukrywam, że miałam chwilę załamań. Jako ośmiolatka byłam już w takim stanie, że prosiłam Boga, by mnie zabrał z tego świata. Nie miałam już siły. Teraz dzieci narzekają i nie chcą się uczyć. Ja nie narzekałam. Uczyłam się, choć nie miałam ku temu warunków. Lekcje odrabiałam na dworze, by nie zerkać co chwilę, czy nie rzuca do mnie siekierą, co również się zdarzało, albo nie próbuje trafić mnie płytkami. Na takie warunki, w jakich żyłam, to i tak się dobrze uczyłam. Mogę być tylko wdzięczna Bogu, że był zawsze przy mnie. To był w dzieciństwie mój jedyny przyjaciel”, mówi w wywiadzie dla Onet Sport.

pomagam.pl

Jak sama przyznaje, obawia się, że koszmar z dzieciństwa powróci, szczególnie teraz, gdy jej stan zdrowia uległ pogorszeniu. Mówi jednak wprost, że dziś ma w sobie więcej odwagi niż przed laty. „Mógł ze mną wówczas zrobić, co tylko chciał. Rzucał mną, jak workiem treningowym. Teraz mam 31 lat i potrafię się postawić, choć jestem słaba. Pewnie wewnętrznie się boję, ale nie mogę tego okazywać. To byłoby najgorsze, bo on by wtedy triumfował. To chory człowiek z odchyłami, który ma zawsze nóż przy sobie”, opowiada Tomaszowi Kolembie.

„Teraz mam 31 lat i potrafię się postawić, choć jestem słaba. Pewnie wewnętrznie się boję, ale nie mogę tego okazywać. To byłoby najgorsze, bo on by wtedy triumfował”

Zdradza także, że niewiele osób wierzy w to, co przeżyła. Stara się jednak nie zwracać na to uwagi, bo najbliżsi są dla niej ogromnym wsparciem i to dzięki nim jest dziś tym, kim jest, bo jak mówi: „od dziecka marzyłam o sporcie i jemu chciałam się poświęcić. Teraz w jakimś stopniu to się spełnia. Dlatego czuję się bardzo szczęśliwa. Dla kogoś to, co posiadam, to może nie jest wiele, ale dla mnie to wielkie bogactwo. Przede wszystkim mam nową rodzinę. Poznałam też wielu wspaniałych ludzi na swojej drodze. To największy dar.”

Reklama

Opublikowany przez Polski Komitet Paraolimpijski Sobota, 9 listopada 2019

Opublikowany przez Ultra Trail Runners Czwartek, 10 września 2020

Reklama
Reklama
Reklama