Groziła mu rozwodem, gdy wypływał w morze. Niezwykła historia miłości Aleksandra i Gabrieli Doby
„Zgody nie miałem, ale jak już wyruszyłem, to właśnie żona mnie najbardziej wspierała”
W wieku 64 lat po raz pierwszy przepłynął Atlantyk. Samotnie, tylko i wyłącznie dzięki sile swoich mięśni. Później powtórzył ten wyczyn jeszcze dwa razy. Podziwiał go cały świat, National Geographic uznało go Podróżnikiem Roku. Odszedł w wieku 74 lat... „Z głębokim żalem zawiadamiamy, że dnia 22 lutego zmarł wielki kajakarz Aleksander Doba. Zmarł śmiercią podróżnika, zdobywając najwyższy szczyt Afryki – Kilimandżaro, i spełniając swoje marzenia”, przekazali dwa lata temu jego bliscy, czyli synowie z rodzinami oraz żona, Gabriela. To właśnie ona była największym wsparciem podróżnika, choć była przeciwna jego wyprawom... Przypominamy historię tej miłości.
Aleksander Doba. Życie prywatne, żona i dzieci
Gdy wyruszał w podróż, był świadom, że przez wiele miesięcy nie zamieni z nikim ani słowa, że będzie zdany wyłącznie na siebie. Aleksander Doba tak naprawdę nie wiedział, co spotka go w drodze, ale jedna rzecz nigdy nie budziła jego wątpliwości. Mógł być pewny, że na lądzie z utęsknieniem czekają na niego najbliżsi – synowie Bartłomiej i Czesław, synowe, dwie urocze wnuczki, oraz ukochana żona Gabriela.
„Urodziłem się 9 września 1946 (zodiakalna Panna). Do 1975 roku mieszkałem w Swarzędzu, koło Poznania. Ukończyłem Politechnikę Poznańską, a od roku 1975 mieszkam z rodziną w Policach k/Szczecinia. Jestem emerytem Zakładów Chemicznych Police”, napisał na swojej stronie internetowej. „Mam żonę Gabrielę (Gabi) i dwóch synów Bartłomieja i Czesława. Jestem też dziadkiem dwóch wnuczek: Olgi i Agaty (córek Bartłomieja i Katarzyny)”.
Czytaj też: Olga Bołądź o ukochanym: „Zbudowaliśmy relację, w której oboje się dopełniamy”
Gabriela Doba - żona Aleksandra Doby o jego podróżach
Rola żony podróżnika nie jest łatwa. Oczekiwanie, nerwy, niepewność... Emocji nie brakuje. Pani Gabriela nie zaakceptowała pasji męża od razu, a przed pierwszą wyprawą przez Atlantyk zastanawiała się nawet nad rozwodem. „Każda wyprawa Olka to kolejne moje siwe włosy. Grożenie rozwodem nic nie dało”, przyznała w biografii Na oceanie nie ma ciszy.
Zobacz także
Zrozumiała, że nie zdoła go powstrzymać, jednak martwiła się o to, co spotka go w podróży, jak sobie poradzi. „Co zrobisz, jeśli będziesz miał kryzys na środku oceanu?”, pytała. „Nie będę miał kryzysu”, zapewniał.
„Trudno żyć z pasjonatem dążącym do realizacji niebezpiecznych i karkołomnych marzeń. Niepokój i obawa towarzyszą mi przy każdej wyprawie Olka, ale zdaję sobie sprawę, że gdybym była przeciwna jego poczynaniom, stałby się sfrustrowanym człowiekiem. Dlatego zawsze: żyję nadzieją na powodzenie każdej wyprawy, wierzę, że wróci, ufam i czekam”, wyznała w książce Na fali i pod prąd. Pełna autobiografia.
Kiedy Aleksander Doba wyruszył w świat, pani Gabriela w pełni poświęciła się pracy, a zajmowała się opieką socjalną. Pomagała między innymi samotnym matkom i osobom bezdomnym. Po trzeciej wyprawie przez ocean udało jej się przekonać męża, żeby na chwilę odpuścił. Zgodził się, ale nie porzucił pasji, czyli sportu.
Podczas rozmowy z Dzień Dobry TVN Gabriela Doba wyznała, że po tylu latach – byli razem przez ponad 45 lat – inaczej traktuje uwielbienie małżonka do sportów ekstremalnych. „Przyzwyczaiłam się przez lata, że pływa i go nie ma. [...] Zawsze lubiliśmy turystykę. Jak go poznałam, to latał na szybowcach, a z czasem pokonał Atlantyk”, mówiła.
„Gdy zgodziłam się na jego pierwszą wyprawę – małą, drobniutką, kiedy sam zaczął pływać kajakiem, a ja zostałam w domu z dziećmi, to była pierwsza zgoda. A potem to on już uważał, że może sobie sam pływać, chociaż wielokrotnie pływaliśmy też wspólnie”, opowiadała żona kajakarza Wirtualnej Polsce. „Kiedy zamierzał płynąć na pierwszą wyprawę przez Ocean, byłam bardzo przeciwna”, dodała.
Czytaj także: Zdzisław Beksiński wpuścił swojego zabójcę do domu. Tajemnice śmierci wybitnego malarza
Aleksander Doba z żoną Gabrielą Dobą w 2018 roku
Aleksander Doba o żonie Gabrieli
W wywiadzie portalu prestiztrojmiasto.pl Aleksander Doba przyznał, że przed trzecią podróżą najbardziej obawiał się... żony. „Już przed pierwszą wyprawą chciała mi ją wybić z głowy, ale gdy rozpocząłem, bardzo mnie wspierała. Podobnie było z drugą, ale w przypadku trzeciej bardzo obawiałem się jej reakcji”, przyznał.
„Odetchnęła, kiedy trzeciego września wyszedłem cały i zdrowy na ląd we francuskim Le Conquet. Nie będę już jej stresował i na razie spokój z planami. Etap transatlantycki definitywnie zakończyłem. [...] Chciałbym trochę odpocząć i spędzić czas z rodziną”.
Dzieci podróżnika miały inny pogląd na jego pasję. „Jeśli wezmę pod uwagę ścisłą rodzinę, czyli żonę i dwóch synów, to dostrzegam pewne zależności. Im młodszy członek rodziny tym bardziej entuzjastyczny. Mój młodszy syn, Czesiek po napadach na Amazonce, których też doświadczyłem, mówił: „Ojciec, nie przejmuj się, Indiana Jones też miał przygody”, wspominał w wywiadzie z prestiztrojmiasto.pl.
Jak przyznał, nie przekonał Gabrieli do swojego pomysłu, ale mógł na nią liczyć. „Ona do ostatniej chwili miała nadzieję, że zrezygnuję, albo coś nie wyjdzie. Zgody więc nie miałem i nie ukrywam, że to był dla mnie ciężki czas, ale jak już wyruszyłem i już byłem na tym oceanie to właśnie żona mnie najbardziej wspierała. [...] Miałem telefon satelitarny, więc mogłem rozmawiać i wysyłać sms-y”, mówił o kulisach ich związku.
Podczas wyprawy starał się być bardzo blisko, pomimo odległości. „Pewnego dnia umówiłem się, że z żoną popatrzymy sobie na księżyc. Mogliśmy na niego patrzeć w tym samym momencie. Umówiliśmy się, że spotkamy się przy kraterze Kopernika. Na słońce nie można się gapić, a na księżyc tak. Wiesz, bo we mnie to taka dusza romantyka tkwi”.
Czytaj także: Poznał ich Marcin Gortat, przetrwali kryzysy. Historia miłości Tatiany Okupnik i Michała Micielskiego
Źródło: sport.pl, TVN24, sport.tvp.pl, Wirtualna Polska, Super Express
Aleksander Doba, 2017 rok