Reklama

VIVA! miała nosa. 18-letnia wtedy pływaczka Otylia Jędrzejczak była przed pierwszym wielkim sukcesem i bogatą kolekcją medali, które nieco później zaczęła przywozić ze światowych mistrzostw i igrzysk olimpijskich. W sesji dla VIVY! wzięła udział zaledwie dwa tygodnie przed tym, jak pobiła rekord świata, na dodatek jako pierwsza Polka w historii. I również dlatego zdjęcie, które trafiło potem na okładkę, jest tak wyjątkowe.

Reklama
Jacek Piotrowski

Otylia Jędrzejczak na okładce VIVY!, 2002 rok

VIVA! otwiera swoje archiwum. O najciekawszych zdjęciach magazynu opowiadają ich bohaterowie i twórcy. Poznajcie kulisy powstawania najbardziej kultowych kadrów, które przeszły do historii. Poprzednio poznaliśmy kulisy sesji, której bohaterką była Justyna Steczkowska i jej nowo narodzony syn, dowiedzieliśmy się także, jak Tomaszowi Ossolińskiemu pozowało się nago i jaka była reakcja kolegów i gwiazd na salonach. Dziś wracamy do czasu, kiedy Otylia Jędrzejczak zapisała się w historii sportu, zdobywając w Berlinie na mistrzostwach Europy w pływaniu dwa medale i bijąc rekord świata.

Jacek Piotrowski

W połowie lipca 2002 roku VIVA! zaprosiła ją na basen w Lesznie. Jak fotograf Jacek Piotrowski wspomina tamten dzień?

Jacek Piotrowski o sesji Otylii Jędrzejczak dla VIVY!

„Sesja odbyła się niedługo przed sukcesem Otylii w Berlinie. Nie interesuję się sportem, ale stylistka, z którą współpracowałem, Iga Zwierz, w młodości trenowała pływanie i to ona powiedziała mi, że jest taka młoda zawodniczka. Mój brat, pasjonat sportu, potwierdził, że ma duży potencjał. Od zawsze miał nosa do takich rzeczy, więc nie mogło być dla mnie lepszej rekomendacji. Wiedziałem, że to Otylia musi być moją następną modelką. Pozostało tylko przekonać do tego redakcję VIVY!, która na szczęście podchwyciła nasz entuzjazm.

Otylia to był pewniak. Choć nikt nie spodziewał się aż dwóch medali i rekordu świata, wiadomo było, że odniesie sukces, więc nawet w razie skromniejszego wyniku i tak byłaby ciekawa jako bohaterka. Pływanie nigdy nie było naszym sportem narodowym, a wręcz dyscypliną dla Polaków dość egzotyczną. Tym ciekawiej. To interesujący temat dla fotografa, szczególnie takiego jak ja, który nie specjalizuje się w portretach sportowców, ale lubi wyzwania. Wiedziałem, że gdy Otylia będzie wygrywać powstanie mnóstwo profesjonalnych zdjęć z zawodów, w ruchu. Dlatego postanowiłem obrać inną strategię - stworzyć kadry dynamiczne, pełne sportowej energii, na których Otylia będzie ładnie umalowana, uczesana i oświetlona, jak bohaterki VIVY!

Lubię fotografować bohatera w sposób wyjątkowy, pasujący tylko do niego. Wiele z sesji w gazetach jest inscenizowana, bohater przebiera się za jakąś postać. W przypadku Otylii wybór był oczywisty - jedyny kostium jakiego wymagała, to pływacki. Czasem najprostsze rozwiązania okazują się najtrafniejsze. Wcześniej fotografowałem Otylię dla pisma "Jestem". To była sesja modowa w pięknych sukniach i z mocnym makijażem. Niezbyt potrafiła pozować, widać było, że nie czuje się komfortowo na planie, a cała sytuacja jest dla niej sztuczna. Na basenie, w swoim naturalnym środowisku, odżyła. Barok wcześniejszej sesji mody to zdecydowanie nie jej bajka. Z kolei trudno sobie wyobrazić innego bohatera, do którego pasowałby... poziomy lot.

Specjalnie na tę sesję wybrałem basen w Lesznie. Robiłem tam już wcześniej zdjęcia i wiedziałem, że jest jasno i że można bezpiecznie podłączyć dodatkowe lampy studyjne. Martwiłem się trochę, że dojazd do Leszna będzie dla Otylii kłopotliwy, jednak, ku mojemu zdziwieniu i uldze, okazało się, że pływaczka też zna i lubi to miejsce. Sesja odbywała się lipcu, dni były długie, więc nawet pomimo dojazdu, mieliśmy kilka godzin naturalnego światła, niezbędnego, by stworzyć takie naturalne zdjęcia. Chciałem by były świeże, nie miały studyjnego charakteru. Dzięki temu, że ze stylistką znaliśmy już Otylię nie mieliśmy problemów typowych dla pierwszych sesji. Wiedzieliśmy już, który profil ma lepszy i jak ustawić aparat, by prezentowała się korzystnie. Wizerunek pływaczki dopełnia krótka, zadziorna fryzura, bardzo pasująca do jej osobowości. Pamiętam, że ta sesja odbyła się świeżo po ścięciu włosów. To była bardzo korzystna zmiana, też z punktu widzenia fotografa. Długie włosy nie prezentowałyby się tak efektownie na okładce, na którą ostatecznie trafił portret.

Otylia ma na nim wyraz twarzy wojowniczki. Czasem, by mieć tak mocne emocje na portrecie, każę bohaterowi krzyczeć. W tym przypadku nie było to potrzebne. Na basenie jest zawsze pewien poziom hałasu. Komunikowaliśmy się krzykiem (śmiech).

Na sesji powstały też zdjęcia podwodne. Sam fakt robienia zdjęć w basenie był dla mnie stresujący. Bardzo późno nauczyłem się pływać i, szczerze mówiąc, woda wciąż budzi we mnie niepokój. Fakt, że nurkowałem razem z mistrzynią świata zdecydowanie nie poprawiał mojego samopoczucia. Na szczęście, już w basenie okazało się, że strach ma wielkie oczy. Na pamiątkę tego doświadczenia zrobiliśmy sobie ze stylistką sesji podwodne zdjęcie, które zostało zamieszczone pod tekstem. I dzięki temu i my zostaliśmy bohaterami magazynu.. (śmiech).

Jacek Piotrowski

A tak wyglądał cały kadr z „latającą” Otylią Jędrzejczak z sesji z 2002 roku.

Jacek Piotrowski

Jacek Piotrowski i Iga Zwierz.

Reklama

Polecamy także: A jak Tomasz Ossoliński skomentował nagie zdjęcia swoich kolegów projektantów z sesji do najnowszego numeru VIVA! MODA?

Reklama
Reklama
Reklama