Odejście syna było dla Leszka Millera niewyobrażalnym ciosem. Syn byłego premiera popełnił samobójstwo 27 sierpnia 2018 roku nad ranem. Jak przyznała jego partnerka, dzień wcześniej doszło między nimi do ostrej kłótni. „Ostatnią osobą, która widziała syna żywego, była jego partnerka, z którą mieszkał. To był burzliwy związek. Ona mogłaby powiedzieć, jak wyglądały ostatnie godziny, ale to będzie „jej prawda”, niekoniecznie obiektywna”, przyznał polityk w najnowszym wywiadzie.

Reklama

Leszek Miller o śmierci syna - wywiad Wprost

Leszek Miller zwierzył się, że odejście syna zmieniło w jego życiu wszystko i nie wie, jak będzie teraz ono wyglądało.

„Do śmierci syna wiedziałem, kim jestem i co jest w życiu ważne. Teraz nie wiem, jakim będę człowiekiem i co będę robił. (...) Słowa, że kiedy umiera ktoś bliski, umiera też cząstka nas, brzmią może banalnie, ale są prawdziwe”, wyznał poruszająco były premier w rozmowie z Olgą Wasilewską w tygodniku Wprost.

Jednocześnie polityk zapewnił, że miał z Leszkiem Millerem Juniorem bardzo dobry kontakt: nie tylko codziennie ze sobą rozmawiali, lecz także wyjeżdżali na wakacje i spędzali razem niemal każdą wolną chwilę.

„Spotykaliśmy się niemal codziennie. Razem wyprawialiśmy się na narty, chodziliśmy do kina, jeździliśmy na wycieczki rowerowe i letnie wakacje. Kiedy wracałem z telewizji, radia albo gdy ukazał się jakiś wywiad ze mną, często dzwonił. „Dzisiaj byłeś naprawdę dobry” albo „Tym razem słabo wypadłeś”. Gdy na początku sierpnia udzieliłem wywiadu „Wprost”, też zadzwonił”, relacjonuje Leszek Miller.

Zobacz także

Przyznał także, że ostatnią osobą, która widziała jego syna żywego była Katarzyna Sobkowiak, jego partnerka, z którą cała rodzina od dawna miała napięte relacje.

„Powiedziała, że doszło między nimi do brutalnej awantury. Nie ukrywam, że bardzo trudno nam z nią rozmawiać. Już wcześniej mieliśmy do niej wiele pretensji, teraz chcemy tylko, żeby jak najszybciej zniknęła z naszego życia”, ujawnił polityk.

Dodał również, że poza skandaliczną publikacją dziennika Fakt otrzymał same wyrazy wsparcia, także od przeciwników politycznych, za co jest niezwykle wdzięczny.

Reklama

„W całej tej sytuacji ważne było to, że nikt – oprócz Faktu – nie próbował wykorzystać mojej sytuacji do celów politycznych. Nawet najwięksi przeciwnicy. Aktów solidarności i współczucia z prawej strony było chyba nawet więcej. Korzystam z okazji, żeby jeszcze raz za wszystkie serdecznie podziękować”, podkreślił były premier

WITOLD ROZBICKI/REPORTER/EAST NEWS
Reklama
Reklama
Reklama