Reklama

Lech Wałęsa niczego w swoim życiu nie żałuje. Wszystko robił zgodnie z przekonaniem i sumieniem. „Niczego więc bym nie poprawiał – drobnych i wielkich rzeczy. Oczywiście przyznam się, że za rzadko mówiłem „przepraszam” i „dziękuję”, ale to można naprawić. Natomiast większych spraw na pewno nie. Ale one mi się udały tak, jak sobie wymarzyłem i zaplanowałem”, mówi w rozmowie z Krystyną Pytlakowską. Czy na coś czeka? Na śmierć. I dodaje: „Ja już nie myślę o zmianach w tym życiu, bo jestem spakowany do długiej podróży”.

Reklama

Lech Wałęsa o przemijaniu, testamencie i stanie swojego zdrowia.

Lech Wałęsa zapytany przez Krystynę Pytlakowską o to, czy sporządził testament, odparł w materiale wideo: „Nie mam nic. Dzisiaj nie mam nic. Myślałem, że będę miał zawsze. Niech każdy bierze, co chce”.

Wiem, wiem. Już 15 lat temu powiedział Pan, że szykuje się na tamten świat. Podobno biskup Głódź zaproponował Panu miejsce wiecznego spoczynku.

Tak, w Świętej Brygidzie. Nie bardzo wiedział, jak to powiedzieć, myślał, że ja nie będę na ten temat rozmawiać. Ale ja bardzo lubię te tematy. Życie składa się też ze śmierci.

Zobacz też: Lech Wałęsa: „Już raz powiedziałem, że kocham żonę, kochałem, kocham i będę kochał”

I co się dalej wydarzyło?

Zaproszono mnie, zobaczyłem, gdzie mi proponują mój grobowiec, i nawet wybrałem miejsce. Powiedziałem, że chciałbym, żeby szybciej go wybudowali, bo chcę sobie wcześniej zdjęcia tam zrobić. Ale oni myśleli, że to ja wymuruję sobie mój ostatni dom. Zrobiłbym to z przyjemnością, gdybym miał pieniądze. Oni nie wiedzieli, że ich nie mam.

(...)

Tak à propos, jaki jest Pana stan zdrowia aktualnie?

Do sześćdziesiątki człowiek czuje się dobrze, ale po sześćdziesiątce już nie. Coraz bardziej z męskich spraw pozostaje mu tylko golenie. Bo tu szczypie, a tam boli…

Ale życie nie polega tylko na seksie.

Wiem. Lecz teraz, gdy mam 78 lat, to zostaje wyliczanka, ile zjadłem. Tu za dużo, tu za mało…Zmierzę sobie teraz. O, ponad 200, to za dużo.

Może Pan sobie podać więcej insuliny.

Nie, samo minie. Skoro weszło, musi wyjść. Jadłem miód na śniadanie.

Żona przejmuje się Pana chorobą.

Tak pani uważa? A ja myślę, że jeszcze by sobie pożyła trochę na wolności. Przysięgała do śmierci, a potem to już będzie miała swobodę. W każdym razie po sześćdziesiątce człowiek musi już być kontrolowany. Każdy krok, każdy ruch, żeby się nie przewrócić, bo kości połamie. Ciągle o tym myślę.

Zobacz: Lech Wałęsa: „Byłem prezydentem, by rozbić stary porządek, oddać ludziom demokrację, wolny świat”

Reklama

Cały wywiad w nowym wydaniu VIVY!. Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od 20 maja.

OLGA MAJROWSKA
Reklama
Reklama
Reklama