Magda Stachula została okrzyknięta polską mistrzynią Domestic Noir...
„W każdym z nas jest dobra strona, ale też zła”
Magda Stachula zadebiutowała w 2016 roku powieścią Idealna i od razu została okrzyknięta mistrzynią nurtu Domestic Noir. Do tej pory każda jej książka zostaje bestsellerem. Tworzy thrillery psychologiczne, które ukazują ciemne strony ludzkiej natury…
Niebawem na rynku ukaże się Pani nowa książka „Oszukana”. To historia dziewczyny, która przez jedną niewłaściwą znajomość traci swoje życie i jej jedynym celem staje się ucieczka. Skąd pomysł na taką historię?
Ostatnie wakacje spędziłam na wschodzie Polski w okolicach Jeziora Białego, miałam dużo czasu na przemyślenia, spacery. Pewnego razu będąc nad rzeką Bug, dokładnie na trójstyku granic Polski, Białorusi, Ukrainy, w ułamku jednej sekundy spłynęła na mnie inspiracja. Oczami duszy zobaczyłam ciało, które leży na brzegu rzeki, a potem wyobraziłam sobie dziewczynę, która przez jeden niewłaściwy wybór zostaje wciągnięta w spiralę kłamstw, z której ciężko jest jej się wydostać. Podążałam za bohaterką i tak powstała Oszukana. A więc w tym przypadku zadziałała wyobraźnia, z kolei pierwsza scena mojej poprzedniej książki, W pułapce, po prostu mi się przyśniła.
Thrillery psychologiczne, które Pani tworzy, to dość trudny gatunek. Poza samą inspiracją i świetnym pomysłem wymaga dużo pracy.
To prawda. Dobry thriller rządzi się swoimi prawami, wartka akcja, napięcie, no i mocny twist! Pisząc trzeba trzymać za wszystkie sznurki, żeby całość się nie rozpadła, a mówiąc jak najmniej zdradzać, żeby nie odbierać przyjemności czytania. Najważniejsze są w thrillerze emocje bohaterów, są wyznacznikami tego gatunku. To, co dzieje się w ich głowach, co stoi za ich wyborami. Bardzo angażuję się pisząc, więc te wszystkie emocje także mi się udzielają.
Zaczynając pracę nad nową książką, najpierw poznaję bohaterów, spędzam z nimi dużo czasu. Nie ukrywam, że większość z nich ma jakiś odpowiednik z krwi i kości. Obserwuję ludzi, podpatruję ich zachowania, korzystam z prawdziwych rozmów, na przykład zasłyszanych w tramwaju. Na jedną postać składa się kilka realnych osób, plus moja wyobraźnia. Natomiast cała historia nabiera życia w czasie pisania. Mam oczywiście wstępny plan, ale nie jest tak, że każda scena jest zaplanowana na dany dzień. Po prostu rano siadam i piszę, sama nie wiem, jak wszystko się potoczy. To ekscytujące dla mnie, prawdziwy proces tworzenia i mam przekonanie, że jeżeli ja nie wiem, co się będzie działo, to czytelnikowi też od razu nie odgadnie. I oczywiście nigdy nie znam zakończenia.
Jak przygotowuje się Pani do pisania? Jak uwiarygadnia Pani swoją historię np. pod kątem aspektów technologicznych lub policyjnych?
To prawda, w moich książkach jest dużo technologii. Moja debiutancka książka „Idealna” była oparta na podglądaniu świata przez kamery do monitoringu. Główna bohaterka „jeździła” online tramwajem po Pradze. Pracowałam w firmie, która zajmowała się importem takich kamer. Wiedziałam jak się je instaluje, jak działają i korzystałam z moich doświadczeń. W mojej drugiej książce pod tytułem „Trzecia” pojawił się program „find face”, który pozwalał znaleźć swoich sobowtórów, przygotowując się do pisania zrobiłam research w internecie. „W pułapce” główną rolę odgrywa pewna aplikacja i tu korzystałam z doświadczeń znajomych, sama nigdy tego nie sprawdziłam, może ze strachu (śmiech).
Jeżeli chodzi o stronę policyjną czy psychologiczną to korzystam z pomocy specjalistów. Poza tym zawsze interesowałam się psychologią, poświęcam dużo czasu na czytanie książek, spotykam się z psychologami. Mam dużo przyjaciół, którzy są psychoterapeutami, więc mogę liczyć na ich pomoc i uwagi. Poza tym obserwuję ludzi, bo teoria – teorią, ale życie pokazuje najbardziej jak się zachowujemy. W „Oszukanej” chciałam pokazać, że tak naprawdę nie potrafimy przewidzieć naszego postępowania. Główna bohaterka przez całe życie sądziła, że w danej sytuacji, zachowałaby się w pewien sposób, ale kiedy się w niej znalazła – zrobiła zupełnie odwrotnie. I tak właśnie jest. Możemy się zarzekać, że nigdy byśmy tego czy owego nie zrobili, ale tak naprawdę dopiero życie to zweryfikuje.
I kolejny proces przygotowania do pisania, to jazda w teren i robienie zdjęć. Byłam we wszystkich miejscach, o których jest mowa w Oszukanej. Spędziłam w nich mniej lub więcej czasu, ale potem zupełnie inaczej się pisze, jeżeli zna się daną kawiarnię czy okolicę. Mam wrażenie, że moi czytelnicy doceniają tę wiarygodność.
Została Pani nazwana pierwszą w Polsce pisarką tworzącą w nurcie domestic noir. Wyjaśnijmy to pojęcie…
Zostało ono po raz pierwszy użyte w 2013 roku w Anglii. Jak sama nazwa mówi „domestic”, znaczy domowy, a „noir – czarny. To ciemna strona życia domowego. Charakterystyczne dla thrillera z tego nurtu jest to, że zagrożenie głównego bohatera jest bardzo blisko. Pochodzi od osoby, której się nie podejrzewa, a więc oprawcą nie jest ktoś przypadkowy, jakiś psychopata, tylko osoba, której się ufa. I to jest najbardziej przerażające. Bohater nie spodziewa się, że osoba, którą kocha, zrani go najbardziej.
Przez to powieści mocniej oddziałują na wyobraźnię. Mamy się więc bliżej przyglądać bliskim i częściej odwracać na ulicy?
Uważam, że w każdym z nas jest dobra strona, ale też zła. Ta ciemna strona może nigdy nie wyjść z ukrycia, ale też jeden impuls może pobudzić ją do działania. Właśnie to staram się pokazać w swoich książkach, że negatywni bohaterowie nie są z gruntu źli, natomiast coś w nich powoduje, że ciemna strona wychodzi na prowadzenie i potem nie ma dla nich odwrotu. To tylko świadczy o tym, że nikt tak naprawdę nie zna siebie, nie mówiąc już o współmałżonku czy kimś bliskim. W tym tkwi całe napięcie i przerażenie. Możemy oglądać się za siebie wieczorem na ulicy, ale wydaje nam się, że we własnym domu jesteśmy bezpieczni. Niestety nie zawsze.
W większości w Pani książkach głównymi bohaterkami są kobiety. Czy to dlatego, że lepiej je Pani rozumie?
Tak, jestem kobietą i łatwiej mi wejść w duszę kobiety. Nie ukrywam też, że według mnie kobiety są ciekawsze jako postacie. Są bardziej złożone, więcej dzieje się w ich głowie, mężczyźni myślą bardziej zadaniowo. Obserwuję to na przykład u moich synów, mimo że są jeszcze bardzo mali. Więc z tego powodu pierwszoplanowymi bohaterami są kobiety, ale bardzo też lubię kreować męskie postacie. W „Oszukanej” jest ich nawet więcej niż kobiet. To także jest dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie – być przez chwilę mężczyzną. Czasami niektóre sceny konsultuję dla pewności z mężem. Mąż i siostra są moimi pierwszymi recenzentami.
Bardzo ciekawa jest historia o czeskim tramwaju, ale co było pierwsze: pomysł, żeby pisać czy ta konkretna inspiracja?
Pierwszy był pomysł na pisanie. Od dziecka chciałam pisać i tworzyłam książki. Nawet jak jeszcze nie umiałam pisać, to robiłam rysunkowe książeczki i je zszywałam. Potem każde wakacje i ferie poświęcałam na tworzenie historii. Na studiach trochę odłożyłam to na bok, potem praca, dziecko… Dopiero w drugiej ciąży, pomyślałam, że muszę spróbować, że jeżeli teraz nie podążę za moim marzeniem, to potem będzie mi trudno. I tak to się potoczyło. Najpierw wygrałam konkurs literacki. Potem wysłałam swoje opowiadania do redakcji, spodobały się, ale usłyszałam, żebym powróciła z powieścią, bo opowiadania się nie sprzedają. Pewnego dnia weszłam na stronę internetową, bo jak bohaterka mojej książki często oglądałam obraz z kamer monitoringu w odległych miejscach – w Tokio, w Paryżu. Patrzyłam jak wygląda tam świat, jaka jest pogoda. „Weszłam” więc do Pragi i zobaczyłam, że tam jest kamera, która jeździ po mieście, że nie jest jak w przypadku innych miast statyczna. Widać przechodniów, widać realny czas na zegarze na przystanku. Pomyślałam, że to coś fantastycznego i zrobię z tego thriller. To była jedna krótka myśl. Od razu widziałam bohaterkę, która podgląda przez monitoring Pragę i jej mieszkańców. I tak powstała „Idealna”. Wysłałam ją do pięciu wydawnictw i już następnego dnia dostałam odpowiedź. Wtedy wiedziałam, że będzie dobrze. Przygotowując się do tego, żeby zostać autorką, chodziłam na różne spotkania i tam padały przerażające dla mnie słowa, że wydaje się jeden procent propozycji, które przychodzą do wydawnictw. Myślałam sobie „W co ja wchodzę?”. Ale „Idealna” już powstała, więc pomyślałam, że pójdę za ciosem. Słyszałam, że czas oczekiwania na odpowiedź to pół roku, a ja dostałam maila już następnego dnia. Wysłałam całość, a później był telefon, w którym redaktorka powiedziała, że są zachwyceni. Wtedy nogi się pode mną ugięły. To był telefon, na który czekałam całe życie.
Jak wygląda proces pisania? Siada Pani i na bieżąco konstruuje historię?
Tak to właśnie wygląda. Pracuję codziennie od godziny 9 do 15. Tylko ja, moje myśli i moi bohaterowie. A potem jadę po moich synów do szkoły i przedszkola i jestem mamą. Praca pisarza, to samotność i ja to lubię. I naprawdę bardzo to doceniam, bo pracowałam w firmie, gdzie byli szefowie, współpracownicy i kontrahenci, trzeba było przebywać w grupie, a ja zawsze czułam, że tak naprawdę nie jestem tu, gdzie powinnam. Mimo że wszystko było w porządku, gdzieś głęboko czułam, że to nie jest ta droga, którą powinnam iść. Cieszę się, że w dobrym momencie chwyciłam się marzeń. Zawsze podkreślam, że nigdy nie wolno z nich rezygnować. Trzeba posłuchać siebie i chociaż spróbować iść własną drogą. Żeby uczciwie móc sobie powiedzieć, zrobiłam wszystko, żeby zrealizować swoje marzenia. Są tego warte!
Powieść Oszukana ukaże się nakładem wydawnictwa Edipresse Książki. W księgarniach od 15 maja 2019 roku.