Wojciech Młynarski miał do Joanny Trzepiecińskiej ojcowskie uczucia, przyjaźnili się, przyjeżdżał do niej na Mazury
Była jedną z trzech osób, dla których napisał recital
Joanna Trzepiecińska - pamiętna Alutka z „Rodziny zastępczej” – debiutowała w latach 80. i szybko stała się bardzo popularną aktorką. Mężczyźni tracili dla niej głowę, bo była zawsze bardzo piękna i efektowna z burzą blond loków na głowie. Była też zdolna muzycznie, co docenił Wojciech Młynarski, proponując jej wykonanie swojej piosenki „Truskawki w Milanówku”. Aktorka do dzisiaj ma liścik od niego z tą propozycją. Była wtedy jeszcze studentką.
Jak wspomina Trzepiecińska w książce Joanny Nojszewskiej „Kobiety, które śpiewały Młynarskiego” (wyd. Marginesy, 2023 rok), mistrz miał do niej ojcowski stosunek, jak do grzecznej, spełniającej oczekiwania córki. Dzieliły ich 24 lata, Joanna Trzepiecińska jest z rocznika Agaty Młynarskiej. Agnieszka Osiecka pisała o Joannie Trzepiecińskiej „Marzenie każdej teściowej”, ale chyba nie do końca była to prawda. Aktorka była w kilku związkach, z Krzysztofem Zaleskim (mężem Marii Pakulnis), Jarosławem Żamojdą, Januszem Andermanem.
Joanna Trzepiecińska o Wojciechu Młynarskim: bawił, uwodził, oczarowywał
Joanna Trzepiecińska i Wojciech Młynarski poznali się w latach 80. Ona była już młodą gwiazdą, kiedy Jerzy Derfel i Wojciech Młynarski zaproponowali jej udział w bardzo nobilitującym spektaklu „Hemar”, granym w teatrze Ateneum i reżyserowanym przez Młynarskiego. Miała tam nawet dostać, wielki przebój Hemara piosenkę „Nikt, tylko Ty”. Ale ostatecznie zaśpiewała ją przepięknie Krystyna Janda. Bo Joanna Trzepiecińska stwierdziła, że… nie jest zainteresowana. Odmówiła pod pretekstem pracy w teatrze z Jerzym Grzegorzewskim. To był szok, bo każdy chciał wystąpić w "Hemarze". Ale była wtedy młoda, uważała, że od tego jest aktorka, żeby dostawać propozycje grania. Nie uznała tego za coś wyjątkowego.
Z czasem Joanna Trzepiecińska, Wojciech Młynarski i kompozytor Jerzy Derfel zaprzyjaźnili się. Joanna Trzepiecińska śmiała się, że to oni zmusili ją do śpiewania. Spotykali się też prywatnie na kolacjach, urodzinach, w jej domu na Mazurach. Joanna Trzepiecińska mówiła o Wojciechu Młynarskim, że był niezwykle atrakcyjny towarzysko. „Skrzącymi się humorem opowieściami bawił, uwodził, prowokował... Oczarowywał. Ale nie był to typ towarzyskiego wesołka. Zanim go poznałam, spodziewałam się – jak większość pewnie – że to będzie taki trochę kabareciarz. A okazało się (…) że to ktoś bardzo serio, z troską patrzący na świat, poważny, głęboko myślący, wspaniale wykształcony, wybitnie inteligentny (…) W swojej dziedzinie był genialny. To był zaszczyt móc go znać”.
Zobacz też: Gra w filmach u boku sław Hollywood. Teraz polska aktorka pojawiła się w najnowszej produkcji Sofii Coppoli
Joanna Trzepiecińska, Polska 1994 r.
Była jedną z trzech osób, dla której Wojciech Młynarski napisał recital
Przed nią dla taki prezent, w postaci recitalu jedynie Halinie Kunickiej i Michałowi Bajorowi. Dla Joanny napisał piosenki inspirowane jej opowieściami o dzieciństwie, szkole teatralnej, pierwszych miłościach. Napisane, elegancko ułożone w teczce. Ale różne życiowe zdarzenia sprawiły, że aktorka odłożyła ten projekt. Słowa pozostały, ale nuty – zaginęły. I teraz muzykę powinien napisać na nowo 83-letni dzisiaj Jerzy Derfel.
„Mam poczucie, że się z Wojtkiem przyjaźniliśmy. Chociaż trafiłam na ten trudniejszy czas jego życia. Był już starszy. Zdarzało mu się, zwłaszcza w okresach większego pobudzenia, że jak coś dobrego wymyślił, dzwonił do znajomych zapytać, czy im się to podoba. To była zwykle szósta rano – dla ludzi z naszego środowiska godzina właściwie nieistniejąca. Ja też takie pobudki w swoim życiu zaliczałam... To był niezwykły mózg, który całą swą wiedzę i obserwację życia umiał zamknąć w lapidarnej formie rymowanego utworu scenicznego, z natury wydającego się mniej poważnym niż na przykład esej. Mimo że wznosił się na wyżyny artyzmu, mimo ogromu talentu i umiejętności codziennie pracował. Nie spoczywał na laurach, tylko pracowicie doskonalił rzemiosło dzień po dniu. Z wiekiem, ze względu na pogarszający się stan zdrowia, nie wydawał aż tak błyskotliwych i spektakularnych plonów jak wcześniej. Ale to nadal był poziom dla dzisiejszych tekściarzy nieosiągalny”, wspomina Joanna Trzepiecińska .
Zobacz też: „Złoty pierścionek” śpiewała cała Polska. Rena Rolska zeszła ze sceny u szczytu popularności
Przyjaźnili się do śmierci Młynarskiego w 2017 roku
Joanna Trzepiecińska podziwia talent, klasę, styl Wojciecha Młynarskiego. A przede wszystkim wrażliwość na słowo, finezję, umiejętność pisania nie wprost. Nie był człowiekiem wylewnym. „Mam wrażenie, że emocjonalna otwartość nie była dla niego łatwa. Być może nie była mu potrzebna. Być może uznawał ją za pretensjonalną i w złym guście. A jednak burzę emocji potrafił wspaniale zawrzeć w tłumaczeniach”, wspominała Joanna Trzepiecińska w książce Joanny Nojszewskiej „Kobiety, które śpiewały Młynarskiego".
Przytacza też anegdotę zapamiętaną z pobytu na tournée w Stanach, która dużo mówi o poczuciu humoru Wojciecha Młynarskiego: „W Ameryce serwuje się ogromne porcje jedzenia. To, czego gość nie zjadł, pakowano w tak zwane doggy bag i zabierano do domu. W Polsce nie było takiego zwyczaju. Mnie uczono, że wręcz nie wypada „wymiatać” talerzy do końca. Gdy w amerykańskiej restauracji zapytano Wojtka: „Czy zapakować resztę?”, odpowiedział: „Tak, poproszę, tylko ładnie, bo to będzie na prezent”.