Reklama

Był 11 lutego 1972 roku, gdy podczas zimowych igrzysk w Sapporo Wojciech Fortuna oddał złoty skok. Skok na 111 metrów, który zagwarantował mu zdobycie mistrzostwa świata i olimpijskiego medalu. Cenny krążek 20-letniego wtedy sportowca był jednocześnie setnym zdobytym przez Polaków w historii wszystkich igrzysk. Siedem lat później Fortuna oficjalnie zakończył karierę sportową. Minęło sporo czasu zanim ulubieniec kibiców poukładał swoje życie. Na drodze do szczęścia stanęły mu kłopoty z prawem, problem alkoholowy i nieprzychylne decyzje władz rodzinnego Zakopanego…

Reklama

Wojciech Fortuna – medal olimpijski, zakończenie kariery sportowej, problem z alkoholem

Miał zaledwie kilka lat, gdy w rodzinnym Zakopanem rozpoczął pierwsze treningi w życiu. Już jako 10-latek Wojciech Fortuna brał udział w swoich pierwszych zawodach skoków narciarskich dla juniorów. Z kolei w 1970 roku dzięki decyzji trenera Janusza Forteckiego dołączył do dorosłej reprezentacji Polski.

Największe emocje Pan Wojciech przyniósł kibicom dwa lata później na dużej skoczni w Sapporo, gdzie nieoczekiwanie skoczył w pierwszej serii aż 111 metrów. Wynik zapierał dech w piersiach, ale konkurentów także zdziwił! Mimo wielu głosów za tym, by z różnych powodów przerwać konkurs, zawody jednak dokończono. Druga seria nie przyniosła 20-letniemu Polakowi aż tak dobrego skoku jak pierwszy, ale suma punktów i tak wystarczyła, by Wojciech Fortuna przeszedł do historii polskiego i światowego sportu. „Po cichu liczyłem, że mogę zdobyć medal, jednak nie mówiłem o tym kolegom z zespołu, bo byłem najmłodszy i obawiałem się, że mnie wyśmieją”, mówił potem.

Mama Fortuny twierdziła, że złoty medal stał się przekleństwem dla syna, bo rozpoczął w jego życiu mroczny rozdział. W dużej części miała rację... Po powrocie do Polski 20-latek stał się prawdziwą gwiazdą. Wszyscy chcieli uścisnąć jego dłoń i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Sportowcowi proponowano udział w różnych imprezach i zabawach, a przecież jednocześnie dalej był członkiem narodowej kadry. Po siedmiu latach okazało się, że nie da się dłużej łączyć tak dużej popularności z regularnymi i ciężkimi treningami. Dobrych wyników w konkursach brakowało, sportowiec przytył też kilkanaście kilogramów i nie czuł się już na siłach, by osiągać znakomite wyniki.

Sił brakowało także, bo gwiazdor popadł w nałóg alkoholowy. „Gdybym mógł cofnąć czas, inaczej bym ułożył swoje życie. Już podczas pierwszego toastu po powrocie z Sapporo rozbiłbym kieliszek z wódką o podłogę i nie wpadłbym w nałóg”, wspominał w swojej książce Skok do piekła.

„Pamiętam, że gdy raz za bardzo poimprezowałem, to następnego dnia nie wziąłem udziału w zawodach. Dziś żaden skoczek by sobie na to nie pozwolił. Alkohol wciąga, dlatego każdemu powtarzam: wóda to kanał, syf okropny”, dodawał z kolei w wywiadzie dla Faktu.

Czytaj też: „Przestałam ukrywać, że jestem córką alkoholika”. Magdalena Cielecka otwarcie mówi o terapii

Niesiony na rękach Wojciech Fortuna, Sapporo 1972, po zdobyciu złota olimpijskiego

PAP/Archiwum
Tomasz Prazmowski / Forum

Problemy i nowe życie Wojciecha Fortuny po odejściu od sportu

Jeszcze przed 30. rokiem życia Wojciech Fortuna musiał zająć się pracą inną, niż ta związana ze sportowymi emocjami. Ulubieniec tłumów mieszkał w Zakopanem i zarabiał prowadząc taksówkę oraz busy. „Turystyka w Zakopanem żyła, to na taksówkę czekano, a nie ona na turystę. Do południa miałem półtora tysiąca zarobione. Więcej tego dnia nie musiałem pracować. Pan taksówkarz byłem, numer 56”, opowiadał w rozmowie opublikowanej na portalu TVN24. Dodawał też, że chwilę później trudnił się nie do końca legalnym handlem złotem, zegarkami, ubraniami… W tamtym czasach dorobił się na nich dużych pieniędzy.

Miał też jednak w tamtym czasie pierwsze problemy z prawem. Sportowca zatrzymano między innymi za jazdę pod wpływem alkoholu i bójki. „W sumie wylądowałem trzy razy w areszcie. Listy gończe za mną były. Nawet plotkowano, że zamordowałem kogoś. […] Siedziałem za dewizy i za inne rzeczy. Dziś nie chcę o tym mówić, te czasy minęły”, tłumaczył Wojciech Fortuna dziennikarzowi Eurosportu.

W końcu mistrz olimpijski podjął decyzję o wyjeździe do USA. W 1986 roku, gdy poleciał tam po raz pierwszy pracował głównie jako sprzątacz w sklepach. Za drugim zaś razem już w latach 90. zatrudnił się do prowadzenia busa oraz założył firmę budowlaną. Na początku lat 2000. Wojciech Fortuna poleciał z kolei do Salt Lake City komentować igrzyska olimpijskie. W tym czasie w jego rodzinnym mieście odebrano mu miejsce do życia. „Wtedy przebywałem za granicą i myśleli, że ja już nie wrócę, że ta pijaczyna już tu nie przyjedzie, a potrzebne było to mieszkanie, które było służbowe. Poszła więc szybka akcja, dwie rozprawy sądowe i Urząd Miasta Zakopane wymeldował mnie”, opowiadał sportowiec w rozmowie z portalem SkiJumping.pl.

To jednak nie był koniec jego problemów. Po powrocie do Polski skoczek narciarski poszukiwany był listem gończym. Zakopiański sąd rozesłał go za nim i wydał nakaz aresztowania. Twierdzono bowiem, że sportowiec przez lata bycia w Ameryce ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości. Ten oskarżył go z kolei o znęcanie się nad konkubiną w latach 1996-1997. Po tygodniu spędzonym w zakładzie karnym Wojciecha Fortunę wypuszczono. Nakazano przy tym, by nie opuszczał kraju.

Te niecodzienne losy sprawiły, że sportowiec całkowicie odmienił swoje życie. „Zastanawiam się, czy po tej całej historii nie wyprowadzić się na drugi koniec Polski, pod Suwałki skąd pochodzi moja obecna żona", mówił Gazecie Wyborczej w 2003 roku. Jak planował, tak zrobił. Przestał też sięgać po alkohol i papierosy, postawił na szczęście rodzinne i wyprowadził się z Zakopanego na dobre. Szansę na nowe, szczęśliwe życie wykorzystał w 100 procentach.

Wojciech Fortuna, 2003, zakład karny w Nowym Sączu

PAP/Grzegorz Momot

Wojciech Fortuna, 2015

ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER

Wojciech Fortuna o życiu na Podlasiu. Odstawienie nałogów, żona, nowe zdjęcia

Od około 20 lat Wojciech Fortuna mieszka pod Augustowem, we wsi Gorczyca. Sportowiec przeniósł się tam z Zakopanego po tym jak w USA poznał drugą, pochodzącą z Suwałk żonę. Od 2002 roku medalista igrzysk olimpijskich i pani Maria Łoszewska są szczęśliwym małżeństwem.

Ulubieniec kibiców podkreśla, że od 18 lat nie pije, a od 12 nie pali. „A paliłem po trzy paczki dziennie, ledwo oddychałem. Sam sobie mówiłem: "jeszcze jeden papieros wykurzę, to pewnie zdechnę". Wypaliłem paczkę i powiedziałem, że to ostatnia. Żona do mnie: e tam, rano pojedziesz na stację po sztangę fajek. Ale zaparłem się. Pierwszy tydzień był najgorszy. Jak dożyję do sierpnia, to skończę 70 lat”, mówił Wojciech Fortuna w 2021 roku dziennikarzowi Tomaszowi Wiśniewskiemu.

CZYTAJ TAKŻE: Żałuje udziału w Big Brotherze, dziś zajmuje się ceramiką. Jak zmieniła się Małgorzata Maier?

Co na co dzień robi legendarny skoczek narciarski? „Jak pokazuje moja historia z piekła można wyjść. Wyszedłem na prostą, bardzo dobrze mi się żyje poza Zakopanem. Nie mam już czasu na wódkę, zajmuję się sportem w ośrodku sportów zimowych „Szelment", jestem kustoszem ekspozycji dotyczącej sportów zimowych, którą sam założyłem. I tak mi przyjemnie mija tu życie”, opowiadał portalowi SkiJumping.pl.

Ekspozycja znajdująca się w Wojewódzkim Ośrodku Sportu i Rekreacji „Szelment” to efekt wieloletnich starań Wojciecha Fortuny. To tu dziś przyjeżdżają z całej Polski wszyscy fani skoków, by zobaczyć pamiątki związane z najlepszymi zawodnikami. Wojciech Fortuna powiedział niedawno, że czeka na koniec igrzysk w Pekinie, by jego młodsi koledzy mieli więcej czasu i przywieźli mu na Suwalszczyznę kolejne eksponaty. 69-letni emerytowany sportowiec spełnia się też w Fundacji swojego imienia oraz jako ukochany mąż.

W listopadzie 2020 roku Wojciech Fortuna drżał o zdrowie ukochanej żony. Para przechodziła wtedy przez koronawirusa. Sportowiec dostał tylko oznak mocnego przeziębienia, ale jego małżonka wymagała hospitalizacji. „Łącznie spędziła 11 dni w szpitalu. Trafiła do niego z gorączką i kaszlem. Do teraz pamiętam obrazki, jak karetka z lekarzami w kombinezonach, którzy wyglądali jak kosmonauci, przyjechała po żonę. Jest jeszcze osłabiona, ale wraca do zdrowia w domu”, opowiadał olimpijczyk portalowi SportoweFakty.pl.

Panu Wojciechowi życzymy kolejnych lat spokoju, zdrowia, szczęścia i miłości.

Wojciech Fortuna z żoną, 2019

Piotr Molecki/East News
Reklama

Wojciech Fortuna, 2022

Pawel Murzyn/East News
Reklama
Reklama
Reklama