Wiesław Michnikowski: aktor wszechstronny, a przede wszystkim dżentelmen
Największą popularność zyskał dzięki telewizyjnemu „Kabaretowi Starszych Panów”
Nigdy nie przyjmował ról, które zakładały używanie wulgaryzmów. Popularność zyskała przede wszystkim dzięki kultowemu dziś „Kabaretowi Starszych Panów”. Michnikowski był autorem postaci pana Niedużego. Najbardziej kojarzony jest dziś z piosenkami duetu Jerzy Wasowski i Jeremi Przybora, takimi jak „Wesołe jest życie staruszka”, „Bo we mnie jest seks”, „Addio, pomidory”, „Jeżeli kochać to nie indywidualnie”, „Inwokacja”. Prywatnie przez całe życie był wierny jednej kobiecie – Marii Anieli Sobieszek. Doczekali się dwóch wspaniałych synów: Marcina i Piotra. Jaka była historia tej relacji?
Skromny, że aż śmieszne
Dystans, poczucie humoru, nienaganne maniery i wysoka kultura osobista były jego znakami rozpoznawczymi. Polski Buster Keaton lub nasz lokalny Charlie Chaplin. Tak mawiano o Wiesławie Michnikowskim, któremu bez względu na liczbę porównań i tak najlepiej wychodziło bycie sobą. Człowiek o wielu obliczach, znany ze świetnych ról komediowych, jak również dramatycznych. Był po prostu wszechstronny i piekielnie uzdolniony. Przy tym dżentelmen.
Do siebie i swoich osiągnięć miał ogromny dystans. „Do zakopania jeden krok” – żartował w wywiadach. Inni aktorzy uwielbiali z nim współpracować. Nikogo nie udawał. Koledzy z teatru lub planu filmowego zapytani o Michnikowskiego, jednogłośnie odpowiadali, że był dla nich wymarzonym partnerem do pracy. "To był typ autentycznego przedwojennego inteligenta, nie na te czasy", mówili (cytat za kultura.onet.pl). "Wspaniały aktor. Świetny komik. Tylko właśnie niezwykle skromny. Jakby mógł, to by się schował za krzesło" - mówiła o nim Alina Janowska (cytat za kobieta.interia.pl). Z kolei Jeremi Przybora twierdził, że ta skromność jest aż śmieszna u kogoś tak utalentowanego (źródło: kobieta.interia.pl). A co sam o sobie twierdził Wiesław Michnikowski? Ilekroć słyszał, jak go wychwalają, przewracał oczami: "Czy w ogóle miałem jakąś osobowość aktorską? Jeśli w ogóle ją miałem, to ona była jakaś dziwaczna, pokręcona, skłócona ze sobą. Chciałbym mieć inną" - wyznawał (cytat za www.encyklopediateatru.pl).
Czytaj też: Gustaw Holoubek we wspomnieniach Magdaleny Zawadzkiej
Wiesław Michnikowski: dzieciństwo, dorastanie
Kiedy zastanawiał się, kim zostanie, jak dorośnie, zawód aktora w ogóle nie przychodził mu do głowy. W wieku 10 lat prędzej powiedziałby, że będzie fotografem. Na urodziny starsza siostra wręczyła mu pierwszy aparat fotograficzny, Kodak BB. Wtedy jego pasją stało się patrzenie na świat przez obiektyw i utrwalanie chwil. Miłość do filmu przyszła w czasach nastoletnich, wtedy stał się stałym bywalcem warszawskich kin. Ale wówczas też widział się bardziej w roli operatora, a nie aktora.
Uwielbiał za to oglądać na ekranie Adolfa Dymszę. Pewnego razu usłyszał od kolegi z ławki, że ten mógłby zdobyć dla niego autograf aktora, więc uprosił go o podpis z dedykacją. "Wiesiu, szkoda, że się nie znamy", napisał wtedy Dymsza. Michnikowski zachował tę cenną pamiątkę, a gdy po latach panowie poznali się na żywo, Dymsza dopisał do niej: "Wiesiu, znamy się" (źródło: kobieta.interia.pl).
Miał 17 lat, gdy wybuchła II wojna światowa. Aktor wspominał, jak podczas pierwszych nalotów zapytał tatę, czy może dać mu jednego papierosa. Po chwili wahania ojciec bez żadnego komentarza pozwolił mu zapalić. Od tamtej pory palił nałogowo. Z kolei mama aktora liczyła na to, że syn będzie księdzem. Na jednej z mszy, Wiesław postanowił zaśpiewać. Jego wybór padł na arię z "Bajadery", co nie ucieszyło jego matki. Dostał straszną burę, a rodzicielka pozbyła się wówczas nadziei, że syn zostanie duchownym.
Podczas wojny ukończył technikum samochodowe, a potem planował dostać się na politechnikę. Ale zamiast na studia, trafił do Domu Żołnierza, gdzie zaczął występować na scenie. Tam został zauważony przez przedwojennego aktora i reżysera Karola Borowskiego, który zachęcił go do spróbowania swoich sił w zawodzie aktora. Michnikowski zdał egzamin eksternistyczny w Lublinie i zdobył angaż w warszawskim Teatrze Współczesnym.
Czytaj też: Trzykrotnie dokonała aborcji. Nina Andrycz żyła tak, jak chciała. Nie zmienił tego nawet Stalin
Wiesław Michnikowski. Zawód: aktor
Dyrektor Erwin Axer był nim zachwycony. "Niewysoki, pełen słodyczy, chowa się przed wzrokiem obcych, ciemne oczy spoglądają z wyrzutem, a przy tym to chłopiec czysty i niewinny", mówił o młodym aktorze (cytat za kultura.onet.pl). Michnikowski występował w Teatrze Współczesnym w sumie przez 33 sezony. Z biegiem lat reżyser zaczął przekonywać Wiesława, że bardziej widziałby go w roli... starszej pani. Tak też się w końcu stało. Aktor otrzymał propozycję zagrania u Juliusza Machulskiego w kultowej "Seksmisji" rolę Jej Ekscelencji. Zgodził się natychmiast. "Było to nareszcie coś innego, zabawnego" – podkreślał w "Tele Tygodniu". "Tym bardziej że Erwin Axer zawsze mi powtarzał, że powinienem zagrać starą kobietę. Właśnie dlatego dedykowałem mu tę rolę."
Nie tolerował wulgaryzmów
Jako idealny przykład przedwojennego inteligenta, Wiesław Michnikowski nie przyjmował ról, w których padają wulgaryzmy. Ale w wyjątkowych sytuacjach czuł się zobligowany, żeby ich użyć. W jednym z wywiadów wspominał scenariusz, od którego czytania co chwila się wzdrygał. W rezultacie, gdy zadzwoniła do niego pani z produkcji, żeby poznać opinię aktora, jego odpowiedź była dość obcesowa.
"Można powiedzieć, że wszedłem w rolę – przytoczył historię w "Wysokich Obcasach". - Ona przysłała mi scenariusz, w którym każda kwestia pełna była ordynarnych wulgaryzmów. Dokładnie każda. Nie znalazłem chyba jednej, która przynajmniej nie kończyła się takim uważanym za nieprzyzwoity wyrazem. No więc, jak po tygodniu zadzwoniła do mnie z pytaniem, co o tym sądzę, językiem ze scenariusza odpowiedziałem — zresztą zgodnie z prawdą — że materiał jest ch***wy i ja pie***lę takie role, i co mi pani tu, k***wa, proponuje".
Polecamy też: "To ludzie się umówili, że przybywa nam rok, a nie ubywa". Magdalena Zawadzka kończy dziś 71 lat
Wiesław i Maria Michnikowscy: historia miłości
W 1956 roku Wiesław Michnikowski ożenił się z Marią Sobieszek, historyczką sztuki. Ona po raz pierwszy zobaczyła go na widowni Teatru Nowej Warszawy, przyszła wtedy z koleżanką na spektakl, gdy Michnikowski akurat w nim nie grał, a oglądał, jako widz. On zobaczył ją jakiś czas później, ale od tego czasu nie umiał już o niej zapomnieć. Było to tuż przed premierą spektaklu Hanny Januszewskiej "Magazyn Małgorzaty Charette" w Teatrze Nowej Warszawy. Grupa aktorów z teatru wybrała się wtedy do Muzeum Narodowego na wystawę obrazów Canaletta. Michnikowski opowiadał w książce "Tani drań", że chcieli bardziej wczuć się w rolę. Traf chciał, że ich przewodnikiem była piękna absolwentka historii sztuki, Maria Sobieszek, która z miejsca zauroczyła aktora.
Zapytany w wywiadzie-rzece przez swojego syna, czy długo musiał starać się o jej względy, wyznał, że trochę to trwało. Zapraszał ją na randki, przychodził po nią po pracy pod muzeum i zabierał do Kameralnej na Nowym Świecie. Próbował zaimponować jej także poezją. Napisał wiersz, który zaczynał się od słów „Kocham Cię, gdy mi mówisz, że jestem komiczny…”. Po ślubie para doczekała się dwójki synów. Marcina, który dziś pracuje jako pracownik naukowy w Instytucie Biocybernetyki i Inżynierii Biomedycznej PAN w Warszawie oraz Piotra, cenionego rzeźbiarza.
"Wasza Matka zasługuje na to, żeby ją beatyfikować", mówił do syna w książce "Tani drań" (wyd. Prószyński i S-ka). Aktor od początku twierdził, że Maria Sobieszek nie miała z nim łatwego życia. Poświęciła się dla rodziny, rezygnując ze swoich życiowych planów. Zaledwie dwa lata od objęcia stanowiska przewodniczki w muzeum, odeszła z pracy i zajęła się wychowaniem synów. Michnikowski przez lata był w domu rzadkim gościem, więc wszystkie obowiązki domowe spadły na nią. "Wtedy nawet zakupy, wydawałoby się rzecz banalna, były sporym wyzwaniem. Trzeba było wiedzieć, gdzie rzucą towar, i odstać swoje w kolejce", wspominał poświęcenie żony w wywiadzie-rzece Michnikowski.
Przeżyli ze sobą 53 lata. Maria Michnikowska zmarła w 2009 roku. Aktor odszedł osiem lat później, 29 września 2017 r.
Gdy udzielał wywiadu do książki swojemu synowi, miał 92 lata. Na pytanie, czy zdarza mu się jeszcze coś nucić, odpowiedział: "Lata temu nuciłem: »Bo we mnie jest seks, gorący jak samum«. Potem przyszedł czas, gdy przekonywałem, że »wesołe jest życie staruszka… «. Ostatnio już tylko podśpiewuję cichutko »do zakopania jeden krok«".
Źródło: Marcin Michnikowski, Wiesław Michnikowski, "Tani drań" (wyd. Prószyński i S-ka).