Weronika Marczuk dziewięć razy straciła ciążę. Nie poddała się w walce o wymarzoną córeczkę
„Wiedziałam, że cokolwiek by się stało, to ja doprowadzę do tego”
Niepłodność staje się palącym problemem, wręcz cywilizacyjnym. Kobiety i mężczyźni na całym świecie borykają się z tego rodzaju osobistymi, trudnymi doświadczeniami. W tym gronie była również Weronika Marczuk, która po latach walki o dziecko, ma u swojego boku czteroletnią Anię. Dziewczynka jest owocem nadludzkiej wręcz cierpliwości i czasu, jaki jej mam poświęciła, by przywitać ją na świecie. Droga do posiadania wymarzonego dziecka dla Weroniki Marczuk nie była usłana różami...
[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 04.07.2024 r.]
Dziewięć razy straciła ciążę
Zawsze marzyła o tym, aby zostać matką. Droga do tego celu była jednak bardzo wyboista i pełna niepowodzeń. Nigdy nie przestała wierzyć, że przyjdzie czas, kiedy powita na świecie wymarzone dziecko. „Jestem typową Ukrainką. Jak się zaprę, to mnie nic nie zatrzyma. Ja umrę, ale zrobię to, co mam zrobić. Ja wiedziałam, że cokolwiek by się stało, to ja doprowadzę do tego. Brałam pod uwagę wszystkie możliwości, łącznie z adopcją” - mówiła w podcaście "Tato, no weź!".
Zanim przywitała na świecie ukochaną córeczkę, dziewięć razy poroniła. Najtrudniejsza była dla niej jednak utrata bliźniaków, którym zabrakło zaledwie kilku tygodni, by szczęśliwie pojawić się na świecie. „Ja tylko cierpiałam strasznie, że tracę dzieci. Traktowałam je jako dzieci, a nie jako część drogi. To było najtrudniejsze, kiedy chowaliśmy bliźniaki. Były w siódmym miesiącu, to już dzieci trzyma się w ręku i to było bardzo, bardzo straszne”, wyznała aktorka. „Ogromny ból. Nie mieliśmy na to wpływu. Urodziłam przedwcześnie, zabrakło tylko trzech, czterech tygodni, by nasze bliźniaki mogły przeżyć… Wszystko było dobrze, cudownie się rozwijały, miały swoje imiona. Nic nie wskazywało na problemy. Nagle jednego dnia wszystko się skończyło”, opowiadała w wywiadzie dla VIVY!.
ZOBACZ TEŻ: Sara James szczerze o pomyśle wyjazdu z Polski. Jej mama ma na temat wyprowadzki swoje zdanie
Ania jest jej cudem
Starania o dziecko były dla niej bardzo bolesne. Wieczne niepowodzenia sprawiły, że nawet ojciec zaczął odradzać jej dalsze próby. Nie mógł patrzeć, jak jego córka cierpi. Aż w końcu stał się cud. Wyczekiwany, wymarzony. Na świecie pojawiła się Ania, pierwsze i jedyne dziecko Weroniki Marczuk, która stała się całym jej światem. Dziewczynka ma już 4 lata.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Lech Wałęsa szczerze o rozwodzie z żoną. Od tego pomysłu odwodzi go jeden powód
„Przy mnie zawsze jest ten robaczek, który rośnie tak szybko, że ja nie wierzę w to, że moja córka w ciemnych okularach, na premierze, ze mną. Czego w ogóle rok temu sobie nie wyobrażałam. Ja mogę tylko powiedzieć, że moje marzenie się spełniło. Ale mało tego - ja chyba powinnam być wdzięczna dodatkowo tym siłom, które pomogły mi mieć dziecko, ponieważ uważam, że Ania pojawiła się w najważniejszym momencie w moim życiu. Dlatego że i pandemia, i teraz wojna to jest coś, czego w życiu bym nie przewidziała i nigdy tego wcześniej nie przeżywałam takich strasznych rzeczy. Nie wiem, jak bym się czuła, gdybym była samotna, walcząca o dziecko.
Wyobrażam sobie, jak jest dzisiaj tym, którzy z tym problemem się zmagają. Ja na szczęście zdążyłam Anię urodzić przed tymi zmianami i problemami światowymi i myślę, że ona mi bardzo dużo pomaga to wszystko przetrwać i patrzeć przez pryzmat tego, że ona nie ma prawa tego odczuwać. Staram się wszystkie trudniejsze rzeczy załatwiać poza domem. A jak wracam, to mam dla kogo się uśmiechać i dla kogo żyć”, mówiła w rozmowie z JastrząbPost.
Trudna droga do macierzyństwa wcale nie zniechęciła Weroniki Marczuk. Wiedziała, że osiągnie swój cel i spełni marzenie. Pragnęła zostać mamą i wiedziała, że jest jej to pisane. Teraz Ania jest jej największym szczęściem i nic innego nie ma już żadnego znaczenia.