Tadeusz Różewicz był z żoną Wiesławą przez 70 lat, nigdy się nawet nie pokłócili. On marzył, by odeszli razem...
Ukochana poety zmarła dekadę po jego śmierci
Autor „Kartoteki”, autorytet, wybitny talent o niezwykłej wrażliwości. Tadeusz Różewicz był człowiekiem swojej epoki. Silną osobowością z jasną hierarchią wartości. Prywatnie przez siedem dekad był związany z żoną Wiesławą. Poznali się w czasie drugiej wojny światowej – oboje służyli wówczas w AK. Ona biegała z paczkami i meldunkami jako łączniczka, miała pseudonim „Flis”. Uchodziła za piękność zarówno wśród Polaków, jak i... Niemców. Ci ostatni mieli wołać za nią „Lorelei”, jak za mityczną dziewczyną, która stała się syreną. Wszyscy byli pod wrażeniem jej uroku osobistego.
Czy była to miłość od pierwszego wejrzenia? Raczej nie. Wiesława Kozłowska wspominała, że choć zwróciła uwagę na Tadeusza Różewicza („był przystojny”), to dostrzegała również jego wady (tzw. „krótkie nogi”). Był wysoki wtedy, kiedy siedział... Na tle tej miłości rozgrywały się najważniejsze wydarzenia XX wieku. Poeta i pisarz marzył, by odeszli razem. Mimo że ich uczucie było wolne od kłótni i nieporozumień, to tak naprawdę ona odgrywała w domu główną rolę, on bał się wychylać. Śmierć rozdzieliła małżonków 10 lat temu, w 2014 roku odszedł Wiesław Różewicz. Dziś media obiegła informacja o śmierci żony poety. Wiesława Różewicz dożyła 100 lat.
Nie żyje Wiesława Różewicz
Dziś dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci żony Tadeusza Różewicza. Wiesława Różewicz urodzona w 1924 roku przeżyła 100 lat, w tym 70 u boku swojego męża. Informację o jej odejściu przekazał na Instagramie Zakład Narodowy im. Ossolińskich, smutne wieści potwierdziło także Wydawnictwo Afera, które od 2010 r. prowadzi jej wnuczka Julia Różewicz. Przypominamy niezwykłą historię małżeństwa.
Tadeusz i Wiesława Różewiczowie: historia miłości. Jak się poznali?
Poznali się w 1943 roku, w domu Tadeusza Różewicza. Wiesława Kozłowska była kurierką i chyba dziewczyną jego brata, Janusza. Gdy po raz pierwszy się spotkali, Tadeusz Różewicz miał 22 lata. Urodził się 9 października 1921 roku w Radomsku. Jego tata był urzędnikiem sądowym, mama, którą bardzo kochał, zajmowała się domem. Ogromne znaczenie dla Tadeusza miał wspomniany już jego starszy brat Janusz. Razem pasjonowali się literaturą, obaj pisali wiersze, brat wciągnął go do konspiracji, do Armii Krajowej.
Śmierć brata – Janusz został rozstrzelany w 1944 roku, była dla niego wielkim ciosem. Brat był w wywiadzie, jeździł na misję do Rzeszy, kiedy Niemcy to odkryli, uwięzili go i zabili. Tadeusz Różewicz próbował ukrywać to przed matką, choć ona i tak wiedziała. W 1944 roku wydał tomik „Echa leśne”, Wiesława przepisywała go na maszynie.
Zobacz także
Czytaj także: Halina Frąckowiak powiedziała, że śmierć Anny Jantar była jej wielką osobistą stratą. Ich relacja dziś wywołuje łzy
Po zakończeniu wojny studiował historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dzielił życie między dwa miasta. Przyjeżdżał z Krakowa do Gliwic do Wiesławy, wtedy już swojej narzeczonej. Wiesława dostała mieszkanie z Czerwonego Krzyża, mieszkała w nim z mamą i młodszym rodzeństwem. Zdała maturę, pracowała dorywczo, m.in. w drukarni, nie chciała studiować. Uznała, że to, co ją interesuje, będzie poznawać sama. Różewicz po wojnie debiutuje w 1947 roku tomikiem „Niepokój”, który staje się literackim objawieniem. To z niego pochodzi słynny wiersz „Ocalony”: „Mam dwadzieścia cztery lata/ Ocalałem/Prowadzony na rzeź…”. Wszyscy wiedzą, że to wielki, genialny twórca.
Różewiczowie: ślub, pierwsze lata w małżeństwie
Skromny ślub wzięli 15 lutego 1949 roku w Urzędzie Stanu cywilnego w Gliwicach. Jak wspominała Wiesława Różewicz: „Po prostu poszliśmy do urzędu i wróciliśmy do domu. Nie mamy nawet zdjęcia. Zresztą byliśmy ubrani tak jak normalnie, to nie musieliśmy się do tego fotografować. Jakoś nigdy nie lubiliśmy zbierać pamiątek. Ważne, że długo ze sobą wytrwaliśmy” (cytuję za wysokieobcasy.pl). W podróż poślubną pojechali też skromnie: do Sławięcic na Opolszczyznę. Wędrowali po lasach, oglądali ruiny zamku rodu Hohenlohe. Rodzina szybko się powiększyła – w 1950 roku urodził się ich syn Kamil, trzy lata później Jan (zmarł w 2008 roku).
Nie było im łatwo, gnieździli się w małym mieszkaniu z dwójką dzieci i teściowymi. Brakowało pieniędzy, czy też po prostu było biednie. W zimie brakowało im środków na ogrzewanie. Różewicz nie był najmilej widzianym poetą w okresie socrealizmu, nie wychwalał Ludowej ojczyzny ani budowy Nowej Huty. Miał różne relacje ze środowiskiem literackim. W Gliwicach, na uboczu, miał spokojnie tworzyć. Ale w przepełnionym mieszkaniu różnie to się udawało. Gdy poznał Juliana Tuwima, ten napisał do poety list z pytaniem: „Ale, na miłość Boską, co Pan robi w tych Gliwicach...”, Różewicz odpowiedział: „Co robię? Żyję...”.
Długo mieszkali w Gliwicach przy ulicy Zygmunta Starego. Potem przenieśli się do Wrocławia. Różewicz miał obsesję na punkcie hałasu. Na początku było tam głośno: tramwaje, dzieci, krzyki z balkonów. Potem przenieśli się w jeszcze inne miejsce. Syn poety, Kamil Różewicz, wspominał, że w ich domu zawsze było cicho. Aż czasem koledzy ze szkoły dziwili się i pytali: czemu u was taka cisza. A oni z bratem byli do tego przyzwyczajeni, jak mówił Kamil Różewicz, ta cisza „ich ukształtowała”.
Wiesława Różewicz sprawiła, że dom był nastawiony na poetę, zorganizowany tak, by mógł w nim spokojnie tworzyć i pracować. Życie z nim nie było pewnie łatwe. Prześladowały go lęki, które czasem ukrywał przed żoną, miał depresję, w dzienniku pisał: „Życie moje składa się z nielicznych przebudzeń i ciągłej mordęgi — jakby zostało już przed 20 laty okaleczone, przełamane. Jestem zrównoważonym szaleńcem”. Wszystkiemu winne były oczywiście traumatyczne wojenne przeżycia...
Tadeusz i Wiesława Różewiczowie: życie codzienne, domowe rytuały
Czasem poeta miał wyrzuty sumienia, że za mało czasu poświęca rodzinie. Mieli swoje tradycje i rytuały. Jeździli na wakacje do Jastrzębiej Góry albo do Pilchowic k. Gliwic. Wiesława świetnie gotowała, w niedzielę na obiad były roladki albo na przykład rosół i sztuka mięsa. Potem poeta opowiadał synom historie o Sherlocku Holmesie, ale nie Conan Doyla, tylko własne! Chodzili na spacery, uczyli się gry w pac pac – czyli odbijanie szyszek kijem. Podobno Tadeusz Różewicz był dość surowym ojcem, choć żona twierdziła, że to ona zajmowała się wychowaniem synów w codzienności, a tata był od rozrywek, spacerów, wycieczek, wypadów do zoo.
Rodzinnie obchodzone były święta. Wnuczka poety, Julia Różewicz, bohemistka, opowiadała w „Tygodniku Powszechnym”: „Spędzaliśmy wspólnie większość z nich. Babcia urządzała naprawdę wspaniałe, obfite święta, z mnóstwem potraw i ciast. Dziadek mocno trzymał się wszelkich tradycji, wydaje mi się wręcz, że to właśnie jemu najbardziej na nich zależało. Zawsze przed wigilią czytał fragment z Biblii. Wznosiliśmy toasty – jako dziecko dostawałam coś bezalkoholowego, ale do „dorosłego” kieliszka. Czekaliśmy na pierwszą gwiazdkę. Były prezenty i śpiewanie kolęd, choć wszyscy męscy reprezentanci rodziny Różewiczów są kompletnie pozbawieni słuchu muzycznego. Dziadek miał swój numer popisowy – „Gdy śliczna Panna” – ale jego „li, li, li, li, laaaj” było czymś okropnym”, opowiadała.
Zobacz też: Rozwód zrujnował mu zdrowie, młodsza partnerka przywróciła mu nadzieję. Marek Włodarczyk znów myśli o ślubie
Żona Różewicza nigdy nie podejrzewała go o zdrady
Wiesława Różewicz nigdy nie podejrzewała męża o zdrady, nie interesowała się tym. W rozmowie z „Wysokimi Obcasami” mówiła: „Nigdy nie przeprowadzałam śledztw na ten temat. Bo to nie ma żadnego znaczenia. Mój mąż mówił zawsze: „Żona to jest żona. A co obok, to się nie liczy”. A ona? Nie miała nawet czasu, żeby o tym myśleć. Zawsze była zajęta dziećmi, domem, mężem. „Tadeusz bardzo kocha żonę, jest w stosunku do niej niezmiennie serdeczny i ciepły. Wiesława rzeczywiście znajduje się w centrum jego świata. Właściwie są ze sobą w nieustającym dialogu, konsultując każdą decyzję”, mówiła w jednej z rozmów synowa poety, dr Małgorzata Różewicz.
Wspominała też swoje pierwsze spotkanie z przyszłym teściem-poetą: „Byłam wtedy bardzo szczupłą szatynką w rozmiarze 34 i kiedy przyszły teść zobaczył mnie po raz pierwszy, powiedział do Jana, mojego późniejszego męża: „Synu, gdybyś wiedział, jaką dorodną kobietą była mama”. A Janek na to: „No, przecież z mamą się nie ożenię!”. Ale po 32 latach z moim temperamentem i ekspresją oswoiłam Tadeusza, a on oswoił mnie. Pogodził się z tym, jaka jestem, bo w końcu jestem jego jedyną synową i nie miał wyboru! Oczywiście, nie zawsze panuje między nami sielanka. Z mojej strony skończyło się to na wielkiej ciekawości tego, co ma do przekazania twórca”, podsumowała.
Nigdy się nie kłócili, ale to ona rządziła w domu
Z żoną nigdy się nie kłócili, przez tyle lat wspólnego życia nie było między nimi poważniejszego konfliktu, nawet nigdy nie podnieśli na siebie głosu. Czasem ona ustępowała dla świętego spokoju. Jak wspominała wnuczka Tadeusza Różewicza: „podział obowiązków w domu był jasny: babcia robiła wszystko, dziadek – nic”… I tłumaczyła: „Brzmi strasznie, ale wydaje mi się, że to też trochę wina babci, która krytykowała go za wszelkie próby samodzielności. Zrobił sobie kanapkę, to zaraz było: „Dziadek osobnym nożem kroi chleb, osobnym nożem smaruje kromkę masłem, osobny nóż bierze do sera, osobny do pomidora. Jedną kanapkę zrobił, a cztery noże zabrudził!”. Chyba trochę bał się wychylać.
Ale byli dla siebie bardzo czuli, zwracali się do siebie: „kociątko”, „kochanie”. Mieli swoje nieme gesty i spojrzenia, w których był ogrom miłości i szacunku. To dziadek zawsze przynosił na stół alkohol, ale zanim komukolwiek nalał, patrzył na babcię i działał dopiero, kiedy ta skinęła głową. Babcia miała bardzo sprytną metodę rządzenia w domu: stwarzała dziadkowi iluzję, że to on rządzi. A on chyba w to wierzył”.
Tadeusz Różewicz: śmierć
Wyobrażał sobie, że umrą razem albo on pierwszy. Nie chciał zostać sam. Tadeusz Różewicz zmarł nad ranem w kwietniu 2014 roku. Miał 93 lata. Do końca był sprawny. W wydanym już po śmierci poety tomie „Ostatnia wolność” znalazły się trzy wiersze dla żony, m.in. wiersz pisany „Na 60. rocznicę ślubu", w 2009 roku : „Uśmiech na twojej twarzy/ rozjaśnia nasz dom /i moje życie/ cień na twojej twarzy/ gasi światło we mnie/ w mojej poezji/ na ulicy/ która nazywa się/ Promień/ kiedy cierpisz/ wszystko leci mi z rąk/ świat nieruchomieje/ kiedy jesteś zła/ nie wiem, co z sobą/ zrobić”. W innym wierszu „Znalezisko” pisze: szukałem siebie / znalazłem CIEBIE / idziemy / razem od tylu tylu / lat”. Wiesława Różewicz przez kolejną dekadę kultywowała pamięć po ukochanym i dbała o jego dziedzictwo. Zmarła w wieku 100 lat. O jej śmierci poinformowano 11 kwietnia 2024 r.
Czytaj także: Był reżyserem najbardziej kasowego polskiego filmu, poślubił 30 lat młodszą aktorkę. Ta historia była tragiczna w skutkach