Sophia Loren była ubóstwiana za swoje role, ale napiętnowana przez Watykan za niemoralne życie
Jak dziś wygląda życie Sophii Loren?
- Redakcja VIVA!
Sophia Loren - seksbomba. Ubóstwiana za swoje role, napiętnowana przez Watykan za niemoralne życie. Sophia Loren – kobieta legenda. Jak to się stało, że biedna dziewczyna z włoskiego miasteczka sięgnęła po dwa Oscary? Za co trafiła do więzienia? Kogo kochała? Przygody i namiętności włoskiej supergwiazdy to scenariusz na porywający film!
Życie Sophii Loren
Rok 1956, gorąca Hiszpania. 22-letnia Sophia spędza na planie „Domu na łodzi” pół roku z Cary Grantem. On jest dojrzałym mężczyzną, bożyszczem tłumów. Ona ma ukochanego, ale czar gwiazdora działa. Wielki aktor opowiada jej o matce, która popadła w szaleństwo. O swojej ucieczce do cyrku. Zbliżają się do siebie. Gdy zdjęcia dobiegają końca, gwiazdor zaprasza Sophię na kolację. Jest zachód słońca, jest muzyka. Cary jest bardzo bezpośredni: „Czy wyjdziesz za mnie?”. Jej słowa więzną w gardle. To był flirt, nie kocha go. „Cary, kochany, potrzebuję trochę czasu”, szepcze.
Zobacz: Ich miłość potępił Watykan. Sophia Loren i Carlo Ponti byli razem 40 lat
Mężczyzna łagodzi sytuację żartem: „Może najpierw się pobierzemy, a potem to przemyślimy?”. Następnego ranka rozstają się, koniec miłości. Zauroczenia, męska adoracja to jej chleb powszedni. Angielski aktor komediowy Peter Sellers chce zostawić dla niej żonę. Słynny lowelas Marcello Mastroianni, ukochany aktor Felliniego, również traci dla niej głowę. A ona, o ironio, całe życie jest wierna jednemu mężczyźnie. Kocha go oddaną, pierwszą miłością. Nie przeszkadza jej nawet to, że jest żonaty i ma dwoje dzieci!
Sophia Loren i Carlo Ponti
Jej ukochany Carlo Ponti jest producentem filmowym. Ma oko do wyłapywania aktorskich talentów, wylansował Ginę Lollobrigidę. Któregoś wieczoru 1951 roku w rzymskiej restauracji jego wzrok spoczywa na posągowych kształtach 17-letniej Sophii. Nie zraża go fakt, że jest ubrana w sukienkę uszytą z zasłonki, a buty ma podretuszowane białą farbą. Widzi w niej ten ogień, który za parę lat rozpali serca milionów. „Przejdziemy się po parku?”, pyta.
„To miejsce nazwane »ogrodem różanym«, cudnie tam pachnie...”. Sophia zgadza się z obawą, spodziewa się bezczelnego podrywu. Ale Carlo zachowuje się profesjonalnie. To tylko rozmowa o filmach. Jest starszy o 22 lata, ale Sophia czuje bliskość, jakby znali się od dawna. Daje jej oparcie i zrozumienie. Tak rodzi się uczucie, które przyniesie jej największe życiowe spełnienie. Także ogromny trud i upokorzenie. Jednak bez tej miłości świat nie poznałby najjaśniejszej gwiazdy na włoskim firmamencie. To właśnie Carlo powołuje do życia Sophię Loren. Wcześniej nazywa się Sofia Villani Scicolone.
Wykałaczka
Wychowuje ją wojna. Gdy wybucha, ma sześć lat. Matka, Romilda Villani, porzucona przez ojca Sophii, żebrze na ulicach o jedzenie. Gdy nadlatują bombowce, chowa się z córkami – Sophia ma młodszą siostrę Marię – do kolejowego tunelu. To właśnie strach, głód i brutalność wojennych lat uczynią z Sophii prawdziwą aktorkę. Niezapomniana rola w „Matce i córce”, nagrodzona Oscarem w 1960 roku, powstanie dzięki jej dramatycznym, wojennym doświadczeniom. W swojej autobiograficznej książce „Wczoraj, dziś, jutro” napisze, że gdy do Neapolu wkroczyły wojska alianckie, amerykański żołnierz dał jej tabliczkę czekolady. Ale ona, dzikie dziecko wojny, nie wiedziała, co to takiego i nie odważyła się skosztować. Rodzi się – jak sama pisze – drobna i brzydka. W szkole dzieciaki przezywają ją „Wykałaczką”. Jest śniada, chuda i nieśmiała. Ale serce ma odważne. Zapisuje w dzienniku: „Pewnego dnia Sofia Scicolone zostanie aktorką”!
Fotoromanse
Do spełnienia marzeń popycha ją matka. Romilda jest wysoką, jasnowłosą kobietą. Marzyła o artystycznej karierze, ale uwiódł ją ojciec Sophii, zrobił dwoje dzieci i porzucił. Jedzie z córkami do Rzymu – to mekka włoskiego kina. Sophia po raz pierwszy dotyka czarodziejskiego świata filmu na planie „Quo vadis”, nakręconego według powieści polskiego noblisty. Jest rok 1949, rzymska fabryka snów Cinecittà. Matka z córką czekają w tłumie z nadzieją, że trafią do grona statystów. Gdy pada nazwisko Scicolone, z tłumu wychodzi… aktualna żona jej ojca. Jest wściekła i obrzuca Sophię obelgami. Romilda jej broni. Wywiązuje się prawdziwa włoska pyskówka. „Nigdy nie zapomnę uczucia głębokiego upokorzenia, jakie wtedy przeżyłam”, wspomina gwiazda. Statystuje w „Quo vadis” i kolejnych filmach.
Ale pierwszą namiastkę sławy dają jej fotoromanse. To fotograficzne komiksy, w stylu podobne do brazylijskich telenowel. Sercowe perypetie, niewyobrażalne grzechy, zdrady i zazdrości rozpalają serca czytelniczek. Sophia zarabia tyle, że może pozwolić sobie na skromne mieszkanie w Rzymie. Utrzymuje siebie, matkę i siostrę. Ale jak brzydka Wykałaczka staje się obiektem pożądania? Zmiana zachodzi w niej około 14. roku życia. Nabiera pełnych kształtów. Chłopaki zaczynają gwizdać za nią na ulicy. Nauczyciel gimnastyki przychodzi do matki i prosi o rękę swojej uczennicy. Sophia odkrywa, że ma dar, który może zaprowadzić ją daleko. Jest ambitna i zdyscyplinowana. Biega na castingi, bierze wszystko. Bo każde doświadczenie może się przydać. Potem powie, że nie miała dzieciństwa i młodości. Pierwsze zabrała wojna. Drugie jej szalony upór, żeby zaistnieć w świecie filmu.
Zobacz również: Co się dzieje z Sophią Loren? Aktorka porusza się na wózku inwalidzkim?!
Dom schadzek
Przełom następuje dzięki ekranizacji „Aidy”. To opera, w której w 1953 roku zagra główną rolę. Dzięki niej staje się symbolem seksu kina włoskiego. W czasie zdjęć jest tak zimno, że przed ujęciami je lody, żeby z ust nie leciały obłoczki pary. Głosu na ścieżce dźwiękowej użycza jej megagwiazda włoskiej opery, Renata Tebaldi. Sophia dostaje spore jak na tamte czasy honorarium – milion lirów. I co robi?
Płaci ojcu, żeby zgodził się dać jej młodszej siostrze swoje nazwisko. Dla Marii to zbawienie. Nareszcie może pokazać się ludziom bez wstydu. Jakby otrzymała nowe życie. Dla Sophii ojciec przestaje istnieć, gdy do ich domu wpada policja i bierze kobiety na przesłuchanie. Ktoś złożył donos, że Sophia, jej matka i siostra kupczą ciałem. Prowadzą dom schadzek. Muszą udowodnić źródło swoich dochodów. To łatwe. Ale kto okazał się taką szują? Wychodzi na jaw, że policję nasyła… jej własny ojciec, Riccardo Scicolone Murillo! Ich relacje na zawsze pozostaną martwe. Sophia nie zapłacze nawet na jego pogrzebie.
Taki łajdak
Rok 1954, ulice Neapolu. Sophia gra epizod w „Złocie Neapolu” wybitnego reżysera Vittorio De Siki. Jest sprzedawczynią pizzy, prowadzi rozwiązłe życie i kocha to. Idzie z wysoko podniesioną głową. Sztuczny deszcz pada na dekolt i jej porażające piersi. Czuje moc. Uświadamia sobie, na co naprawdę ją stać, zanim jeszcze pojmą to inni. Z De Sicą nakręcą kilkanaście filmów. Zdobędą największe filmowe trofea. Sławę i pieniądze. Kochają się jak ojciec i córka. „Odgadł, że za moją urodą i skrytością kłębią się gwałtowne uczucia”, napisze w autobiografii. „Kiedy się gra, trzeba w to angażować całego siebie, zmysły i głowę, skórę i wnętrzności, pamięć i serce. To jedyny naprawdę ważny sekret naszego zawodu”. Kocha grać. Czas spędzony przed kamerą jest świętem. Przyjaźnie zawarte na planie prawdziwe. Tak poznaje Marcello Mastroianniego. „W »Szkoda, że to łajdak« spotkaliśmy się z Marcello po raz pierwszy i natychmiast zakochaliśmy się w sobie”, napisze po latach. „Filmowo, naturalnie”. Pokochał ich też świat.
Wcielali się w zabawne, dramatyczne i zwyczajne postaci, jak miliony ludzi, którzy oglądali ich w kinach. Ona zdyscyplinowana, on rozkosznie nieprzygotowany, uczy się tekstu na planie. Ale jest w nich siła. Magia kina. „Spędzaliśmy wspaniale czas. Byliśmy młodzi, lekkomyślni, świat się do nas uśmiechał”. Dbają o ten związek całe życie. Gdy po raz pierwszy grają romansową parę, ona ma 20 lat, on 30. Dwanaście filmów później ona będzie miała 60, on 70. Ich miłość wciąż jest taka sama. Przetrwa jego śmierć. Sophia nie pójdzie na pogrzeb. Wybierze samotność z dala od zgiełku mediów. Wyśle jedynie wiązankę białych orchidei.
Świetlista chwila
Na planach filmowych przeżywa niezliczone miłosne perypetie. Jej niewiarygodnego ciała pożądają mężczyźni i kobiety całego świata. Ale w zaciszu domowym jest wierna jak zakonnica. Liczy się tylko Carlo. Jej „mąż”, jej producent. Niestety, we Włoszech rozwody są niemożliwe, a konkubinaty karane. Muszą więc ukrywać swój związek, nie pokazują się razem publicznie, na przyjęcia wchodzą i wychodzą osobno. Sophia wciąż zaznaje goryczy „tej drugiej”, gorszej. Wytrzymuje tak długie lata. Lecz się nie skarży.
Wierzy, że miłość pokona przeszkody. Jej wytrwałość zostaje nagrodzona. Wreszcie: „Ostatniego dnia zdjęć Carlo pojawił się na planie z małym puzderkiem. W czasie przerwy w zdjęciach wziął mnie na stronę i wręczył mi je, nie mówiąc ani słowa. Nigdy nie rozmawialiśmy o naszej relacji i nie było też o tym mowy w takim momencie. Była to chwila cicha, świetlista, wieczna. Uciekłam i gdy tylko znalazłam się za rogiem, rozpłakałam się z radości”.
Czytaj także: Złamane życie polskiej seksbomby. Fatalny romans, depresja, alkoholizm...
Hollywood party
Kwiecień 1957 roku, lotnisko w Los Angeles. Sophia Loren wysiada z samolotu, przyleciała podbić Hollywood. Witają ją tłumy fanów i hordy fotoreporterów. Czteroletni John Minervi całuje ją w imieniu amerykańskich Włochów. „Welcome to America, miss Loren”, duka. Gwiazda całuje go w policzek, zostawiając ślad szminki. Tego dnia będzie najbardziej obfotografowanym dzieckiem na świecie. Ameryka kocha włoską seksbombę, a ona kocha Amerykę. Na pierwszym przyjęciu z nią są wszyscy. Oszałamiająco przystojny Gary Cooper, nieśmiały Fred Astaire i olśniewająca Grace Kelly.
Jayne Mansfield wchodzi czymś naćpana, przysiada się do stolika Sophii, gestykuluje i gada bez przerwy. Nagle jej pierś ląduje w talerzu Włoszki. Czujny fotoreporter robi zdjęcie, które obiegnie świat. Tak rodzi się legenda. Sophia kocha życie w Hollywood. Nie dlatego, że dało jej dwa Oscary. Po prostu tu ma Carlo tylko dla siebie. Nie muszą ukrywać swojej miłości, żyją jak mąż i żona. Nawet biorą ślub. Co prawda w Meksyku i nie oni, tylko w ich imieniu adwokaci, jednak to już wielki postęp. Niedyskretny „Herald Express” donosi, że zastępujący aktorkę prawnik miał… wąsy i brodę!
Zakochani przestępcy
W życiu, jak w filmach, nic nie jest proste. W Ameryce traktują ich jak małżeństwo, ale we Włoszech wybucha histeria. „L’Osservatore Romano”, watykański organ prasowy, piętnuje zakochanych. Media robią z nich grzeszników. Jakaś szalona Włoszka, seniora Brambilla ze Stowarzyszenia Obrony Rodziny, oskarża ich o bigamię i konkubinat, uznawany we Włoszech do 1969 roku za przestępstwo. Prokuratura wszczyna sprawę, grozi im wiele lat więzienia. Przez dwa lata nie pokazują się w ojczyźnie, boją się aresztowania. Gdy opuszczają Stany i lecą na zdjęcia do Londynu, Carlo puszczają nerwy. „Cary Grant przysłał mi przed wyjazdem bukiet żółtych róż”, „niewinnie” prowokuje Sophia.
Czytaj także: Śmierć ukochanego, depresja, próby samobójcze... Złamane życie Elżbiety Dmoch
„Żółte jak zazdrość? Jest taki czarujący...”. Carlo odwraca się gwałtownie. Przez cały pobyt w Hollywood znosił w milczeniu codzienne bukiety przysyłane Sophii przez Granta. Teraz wybucha, uderza ukochaną w twarz. Na policzku czerwone ślady palców, z oczu płyną łzy. Sophia umiera ze wstydu, ale w głębi serca jest szczęśliwa. Czekała na to. „Zdobyłam wreszcie potwierdzenie, którego szukałam od dłuższego czasu”, napisze we wspomnieniach. „Carlo mnie kochał”. Ich miłosna epopeja znajdzie zaskakujące rozwiązanie w 1964 roku. Wszyscy troje – Sophia, Carlo i jego żona otrzymają francuskie obywatelstwo. Carlo weźmie rozwód i spokojnie ożeni się z Sophią. Uroczystość będzie kameralna, w ukryciu przed paparazzi. W końcu dramat absurdalnego włoskiego prawa rozpłynie się w mgłach nad Sekwaną.
Ale co nie udało się obrońcom moralności, czynią urzędnicy podatkowi. W 1980 roku Sophia, która miała u swych stóp cały świat, idzie… do więzienia! Za rzekome oszustwo podatkowe (po latach zostanie oczyszczona z zarzutów) spędza miesiąc w więzieniu. Ma osobną celę, w której prowadzi dziennik, żeby nie zwariować. Jej życie po raz kolejny zostaje postawione na głowie. „Brak wolności to piekło”, notuje. „Nie myślisz o niczym innym. Moja wesołość jest fałszywa, a przy tym smutek staje się mechaniczny”. Pisze list do prezydenta: „Panie Prezydencie, czy naprawdę zasługuję na to wszystko? Czy zasługuję na to dlatego, że jestem, kim jestem? Czy moja kariera i moja sława stanowią winę? Czy bezmyślne plotki, sadystyczna przyjemność kamienowania idoli, zrodzona z upodobania do krwawych widowisk, to nie jest dewiacja, którą należałoby osądzić i potępić?”.
Przeczytaj także: Niekwestionowana ikona kina i symbol seksu. Sophia Loren obchodzi 85. urodziny!
Cesarskie cięcie
Biedna Sophia. Tak naprawdę jednak w życiu przerażało ją coś zupełnie innego. Brak dzieci lub gorsza od niego – utrata dziecka, które nosi w łonie. Przydarza jej się to dwa razy. Pierwszy raz, gdy ma 29 lat. Drugi cztery lata później. „Ma pani szerokie biodra i jest piękną kobietą”, mówi jej lekarz. „Ale dzieci to pani mieć nie będzie!”.
Zaznaje ponurej nocy depresji. Płacze, wpada w rozpacz. Pracuje jeszcze więcej, by odegnać demony. Życie zwraca jej w 1968 roku szwajcarski ginekolog. Trzecią ciążę przeleży w jego genewskiej klinice. Bez ruchu, kłuta zastrzykami z estrogenami, donosi dziecko do cesarskiego cięcia. Tak na świat przychodzi Carlo junior. Media dostają obłędu, jakby urodził się książę. Na konferencję prasową Sophia wjeżdża… na szpitalnym łóżku. Cztery lata później pojawi się jego młodszy brat, Edoardo. Ich matka napisze po prostu: „Teraz bajka, moja prawdziwa bajka stała się rzeczywistością”.
Sens życia według Sophii
Dziś Sophia Loren ma 87 lat. Zaznała w życiu wszystkiego: rodzinnych dramatów, biedy i strachu. Oszałamiających sukcesów, miłości ludzi, podziwu świata. Jest starą, mądrą kobietą o duszy młodej dziewczyny. Kocha przeglądać listy i zdjęcia z przeszłości. Jednak jej prawdziwe życie to rodzina. Gdy synowie – starszy jest muzykiem, młodszy reżyserem – odwiedzają ją z żonami i czwórką wnucząt, przyrządza genovese – pięć kilo podrumienionej cebulki i zrazy duszone przez cztery godziny.
Dla nich ma zawsze czas. Powtarza, że są najważniejszym osiągnięciem jej życia. Swego męża trzymała za rękę, gdy umierał, i wciąż o nim pamięta. Carlo i synowie na zawsze żyją w jej sercu. „Gdziekolwiek spojrzę, czy w oczy moich synów, czy na zdjęcia poustawiane w całym domu, zawsze przed sobą widzę jego, uśmiechniętego i dającego mi wsparcie, niezmienne poczucie bezpieczeństwa. Także teraz, gdy już go nie ma, zamieszkuje moje myśli”.
Tekst Roman Praszyński