Reklama

Mimo że Irena Dziedzic zmarła 5 listopada 2018 roku, wiadomość o jej śmierci do publicznej wiadomości podano dopiero dwa miesiące później, 12 stycznia 2019 roku. Wkrótce wyszło również na jaw, że prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci prezenterki TVP. Z kolei sąsiedzi gwiazdy ujawnili, że za życia miała ogromne długi i ścigali ją z tego tytułu wierzyciele. Los nie był łaskawy dla samotnej dziennikarki...

Reklama

[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 20.06.2024 r.]

Jak potoczyło się śledztwo w sprawie śmierci prezenterki?

„Prokuratura Rejonowa Warszawa Praga-Południe w Warszawie prowadzi od 6 listopada 2018 r. śledztwo dotyczące nieumyślnego spowodowania śmierci pani Sylwii Ireny Dziedzic, która zmarła w szpitalu w dniu 5 listopada 2018 r., przez ok. 10 dni”, poinformował Super Express rzecznik prasowy prokuratury Marcin Saduś kilka dni po śmierci Ireny Dziedzic.

Wyszło również na jaw, że śledczy zlecili m.in. sekcję zwłok prezenterki Tele Echa TVP oraz inne badania toksykologiczne, mające na celu wykrycie czy w tę sprawę były zamieszane osoby trzecie.

„W toku śledztwa zlecono sekcję zwłok Ireny Dziedzic, który wykazała cechy niewydolności krążeniowo-oddechowej oraz zmiany chorobowe u pokrzywdzonej. Zlecono dalsze badania toksykologiczne”, poinformował rzecznik.

Ostatecznie ustalono, że do śmierci, która nastąpiła w jednym ze szpitali na Pradze-Południe w Warszawie, nie przyczyniły się bezpośrednio osoby trzecie. Postępowanie wszczęto prawdopodobnie dlatego, że Irena Dziedzic została do szpitala przetransportowana zbyt późno (dzień przed wypadkiem). Przy okazji wyszło również na jaw, że latem 2018 roku prezenterka uległa wypadkowi. 1 lipca złamała nogę. Następnie przewróciła się nieszczęśliwie w swoim domu. Nie była w stanie poruszać się o własnych siłach, dlatego znajoma lekarka poleciła jej pomoc - kobietę z Ukrainy, które m.in. robiła zakupy i opiekowała się 93-letnią Ireną Dziedzic.

Nie była już najmłodsza. Miała 93,5 roku i od tego ciągłego leżenia coś tam się jej w płucach porobiło. Zabrali ją do szpitala 4 listopada, a następnego dnia umarła. Jedna z lekarek uważała, że za późno została przywieziona. Dlatego wkroczyła prokuratura, sąd. Miała się odbyć sekcja, żeby wykryć, czy nie było żadnych zaniedbań. Moim zdaniem ta Ukrainka bardzo dobrze się o nią troszczyła”, zaznacza jedyna przyjaciółka prezenterki w rozmowie z Michałem Dziedzicem z Wirtualnej Polski.

Czytaj także: Irena Dziedzic zostawiła męża dla innego mężczyzny, później sama została porzucona

Irena Dziedzic podczas festiwalu w hali Stoczni Gdańskiej, 1963 r.

PAP/Dionizy Gładysz

Irena Dziedzic: długi i wierzyciele

Kobieta wyjawiła również, że za życia prezenterka TVP miała dużą zdolność do... zadłużania się. Suma, którą była winna różnym ludziom, wynosiła aż 700 tysięcy złotych!

„Irena miała ogromny talent do robienia długów. Właściwie za nic w życiu nie chciała płacić. Kiedy jeszcze pracowała w telewizji, to oni płacili za nią, np. rachunki za telefon. Ale po tym, gdy nastała Solidarność i musiała się pożegnać z posadą, nie miał jej już kto pomagać. Nie była zbyt lubiana wśród sąsiadów, ani też wśród współpracowników w telewizji. W pewnym momencie za gaz i światło miała ponad 34 tys. zł. długu. Zaczęli zgłaszać się różni wierzyciele. Pod domem zbierali się ludzie, którym winna była pieniądze, prawnicy, w końcu wkroczył komornik. Wyceniono dom na zaledwie 770 tys. i już pierwszego dnia kilka osób chciało go kupić”, ujawniła przyjaciółka nieżyjącej gwiazdy TVP.

Jak to możliwe, że osoba, która za czasów aktywności zawodowej zarabiała godziwie, zdołała zaciągnąć tak ogromne długi?

Pożyczała pieniądze od masy ludzi, ale nikomu nie oddawała. Właściwie chyba tylko ze mną się uczciwie rozliczała. Pamiętam, że musiała aż trzy przystanki jechać, żeby kupić pół chleba. Bo we wszystkich sklepach, kioskach i aptekach już wiedzieli, że nie płaci. Był taki dziennikarz, który z 18 lat temu wyliczał, że miała około stu założonych spraw”, zdradziła.

Czytaj także: Irena Dziedzic i Jan Suzin: za ten romans prezenter słono zapłacił

Irena Dziedzic, 1990 r.

PAP/Marcin Wegner

Irena Dziedzic: pogrzeb odbył się dwa miesiące po śmierci

Odpowiedź na to pytanie jest tyleż prosta, co przygnębiająca. Irena Dziedzic nie miała bliskiej rodziny, dlatego przez dwa miesiące dalsi krewni prezenterki nie wykazali inicjatywy związanej z jej pochówkiem. Polska Agencja Prasowa dotarła do materiałów ze śledztwa, które rzuciły nowe światło na ostatnie lata życia Ireny Dziedzic. Jak podaje RMF FM, dziennikarką zajmowała się pani doktor o imieniu Basia, którą Irena Dzieci poznała w przychodni.

Kobieta zatrudniła do pomocy dwie osoby z Ukrainy. Podczas przesłuchania opowiedziała o skandalicznych warunkach, w jakich mieszkała jej podopieczna: „Mieszkanie było brudne, zarobaczone, panował fetor, nie było ani jednej rzeczy nadającej się do ubrania. Naczynia były brudne, kuchenka gazowa uległa rozszczelnieniu i ulatniał się gaz”, powiedziała. Problem stanowiły również wysokie rachunki i nieuregulowane zapłaty za usługi...

Koniec końców wszelkich formalności związanych z pochówkiem dopełnił Bogdan B., mężczyzna, który w 2012 r. podpisał z dziennikarką odwróconą hipotekę. Prywatnie jest sadownikiem i prowadzi własną firmę na Mazowszu. Przez ostatnie lata przed śmiercią płacił Irenie Dziedzic po kilka tysięcy złotych miesięcznie (do tego należy dodać kwotę 2500 złotych emerytury).

„Pan Bogdan B. 6 lat temu odkupił cały segment mieszkalny od Ireny. Budynek został wystawiony przez komornika za 770 tys. zł., co było mocno zaniżoną stawką. Irena miała długi opiewające na bagatela 700 tys. Pan Bogdan spłacił jej długi, a później te kilkadziesiąt tysięcy, które zostało, dawał jej w ratach. Wiem, że ona chciała większe kwoty i przez krótszy okres czasu. On wolał jej wypłacać dłużej, a w nieco mniejszych kwotach”, zaznaczył przyjaciółka prezenterki. Dodała, że zawsze był dla Ireny Dziedzic życzliwy.

Stwierdziła również, że po śmierci prezenterki mógł ujawnić się jej daleki krewny, jednak wyjaśniła, że kobieta nie utrzymywała z nim kontaktu za życia.

„Wiem, że miała jakiegoś bardzo dalekiego krewnego w Warszawie. Cioteczny w drugiej linii, bardzo daleki krewny. Nigdy się z nim nie kontaktowała”, zwierzyła się w rozmowie z WP.pl przyjaciółka Ireny Dziedzic, która poprosiła o zachowanie anonimowości

Reklama

Przeczytaj także: Włodzimierz Press poznał żonę na planie „Czterech Pancernych”, są razem 55 lat, nadal zakochani

TRICOLORS/East News
TRICOLORS/East News
Reklama
Reklama
Reklama