Reklama

Spotkali się pod koniec lat 60. na Węgrzech. Jak ujął Wilhelmi, Marika "emanowała nieuświadomioną siłą erotyczną", nie mógł oderwać od niej wzroku, a ona bardzo szybko zrozumiała jego intencje. Na początku otaczał ją czułością i opieką, a potem było jak we wszystkich innych jego związkach — pochłonęła go praca, a z czasem też alkohol. "Przeszła ze mną piekło", miał mówić o żonie aktor. Jak potoczyło się małżeństwo Romana Wilhelmiego i Mariki Kollar?

Reklama

Roman Wilhelmi i Marika Kollar: węgierskie zauroczenie

Roman Wilhelmi zasłynął kultowymi dziś kreacjami w Karierze Nikodema Dyzmy, Alternatywach 4, Czterech pancernych i psie, Ćmie, Zaklętych rewirach czy Dziejach grzechu. Zawodowo był spełniony, uzyskał status wielkiej gwiazdy, ale prywatnie jego życie było pełne zawirowań. "Romek lubił kobiety, i to bardzo, ale one najzwyczajniej w świecie go męczyły i nudziły", mówił o aktorze jeden z reżyserów. Mimo że był kochliwy, największą miłością obdarowywał teatr i film. W środowisku aktorskim miał łatkę hulaki i despoty.

Nie dało się jednak ukryć, że kobiety były jego słabością. Zawsze otaczał go wianuszek pięknych dam. Szalały za nim i to mu schlebiało. Sam też doskonale potrafił się z nimi porozumieć. Wiedział, co kobiety chcą usłyszeć i właśnie to im oferował. Lubił romansować z aktorkami, ale kiedy przyszło mu się żenić, wybór dwukrotnie padł na kobiety spoza środowiska filmowego.

Jego pierwsza żona, Danuta Machalica, była dziennikarką. Ich małżeństwo przetrwało 9 lat. Dwa lata po rozwodzie Roman Wilhelmi poślubił tłumaczkę, Marikę Kollar. Poznali się na Węgrzech pod koniec lat 60., aktor gościł tam wówczas z występami Teatru Ateneum, a Marika była na miejscu tłumaczką polskiej ekipy. "Emanowała nieuświadomioną siłą erotyczną, że można było dostać kota", mówił po latach Roman Wilhelmi (cytat za film.wp.pl). Nie mógł oderwać od niej wzroku, a ona bardzo szybko zrozumiała jego intencje. To był nagły wybuch namiętności.

Czytaj też: Grażyna Barszczewska i Roman Wilhelmi: mówiono, że nie musieli grać zakochanych, bo uczucie między nimi było prawdziwe

INPLUS/East News

Roman Wilhelmi i Marika Kollar: historia miłości

Z miłości do polskiego aktora Marika Kollar wyjechała z Budapesztu. Pobrali się i w 1969 roku doczekali się syna, Rafała. Marika Kollar na łamach książki Marcina Rychcika zdradziła, jak wyglądały ich pierwsze lata z życia rodziców. „Kiedy tylko mógł, spieszył do domu, by wykąpać małego Rafałka, owijać w pieluchy, niańczyć go. Z czasem jednak przychodziło mu z trudem godzić się z tym, że to nie on stoi już w centrum mojego zainteresowania, że naturalną koleją rzeczy to miejsce zajął jego syn i że przeznaczony wcześniej wyłącznie jemu czas musi odtąd dzielić z nim”, mówiła.

Żona Romana Wilhelmiego podkreślała, że rozwój jego kariery wpłynął na jego zagubienie w życiu i szukanie ukojenia w alkoholu. "Kiedy się poznaliśmy, był nieznany, ale przyszła nagła popularność i wtedy się rozpił", skwitowała Marika. Niewiele osób zdawało sobie sprawę z tego, że aktor latami zmagał się z tremą. Wykańczała go i sprawiała, że momentalnie zmieniał się w kogoś innego.

„Kopał i gryzł przez 10 dni. Wtedy właśnie pił. Histeryzował i dochodził do wniosku, że w ogóle nie nadaje się do tego zawodu. To świadczyło o jego poziomie zaangażowania w to, co robi, oraz o odpowiedzialności zawodowej. To ciekawy rys jego charakteru, bo oznacza, że do samego końca, po wszystkich sukcesach, jako artysta ani trochę nie był bardziej pewny siebie. Jego trema była zdumiewająca. Bał się, że nie podoła”, mówił reżyser Maciej Domański na łamach książki „Roman Wilhelmi. Biografia”.

Gdy Roman Wilhelmi wspominał swoje drugie małżeństwo, mówił, że jego żona przeszła z nim od raju przez piekło. "Romek notorycznie miał jakieś miłostki. Nawet kiedy byliśmy małżeństwem, podrywał młode dziewczęta i obiecywał im... małżeństwo, a potem w popłochu chował się przed nimi", wspominała Marika Kollar po śmierci męża (cytat za pomponik.pl).

Roman Wilhelmi z czasem coraz bardziej oddalał się od żony i syna, skupiał na rozwoju kariery, a w międzyczasie zaglądał do kieliszka. Kollar po latach wyznała, że aktor miał dwa oblicza. To radosne prezentował światu zewnętrznemu, a to płaczące zostawiał tylko w sferze prywatnej. „W momentach załamania, wątpliwości - i tylko w naszych czterech ścianach - pozwalał sobie na pokazywanie swojego smutnego oblicza", opowiadała tłumaczka.

Czytaj również: Choroba, utracona relacja z synem... Jak naprawdę wyglądało życie Romana Wilhelmiego?

Marika Kollar i Roman Wilhelmi, lata 60., ślub pary

STAFAN KROLIKOWSKI/East News

Roman Wilhelmi i Marika Kollar: rozstanie

Ich związek z rozpadł się na dobre w 1976 r. Po rozwodzie aktor nie wywiązywał się z ojcowskiego zobowiązania i nie płacił alimentów, syna odwiedzał sporadycznie, w związku z czym jego była żona sprzedała mieszkanie i wyjechała z dzieckiem do Wiednia. Wilhelmi widział się później z Rafałem już tylko raz. Podobno nigdy nie wybaczył byłej partnerce tej decyzji.

„Miewał reakcje dziecka. Reagował impulsywnie. Był wkurzony, że się starzeje. Był wkurzony, kiedy nie mógł grać. Poza graniem interesowała go najbardziej obserwacja otaczającego świata, ludzi, znajdywanie typów. Nie czytał, chyba że było to związane z jakąś rolą”, dodawała o byłym mężu Marika Kollar w książce Marcina Rychcika.

Kiedy druga żona aktora wspominała cechy, które odziedziczył po ojcu ich syn, wymieniła wśród nich "nieprawdopodobną witalność, niezmierną i egzaltowaną radość życia, nieustanny niepokój, skłonność do ekscytacji, żar w spojrzeniu" (cytat za kultura.onet.pl).

Reklama

Zobacz również: Polacy pokochali Lidię Fiedosiejewę-Szukszynę za rolę w „Balladzie o Januszku”. Jak dziś wygląda jej życie?

Narodowe Archiwum Cyfrowe
Reklama
Reklama
Reklama