Reklama

Roman Czejarek to jeden z najpopularniejszych polskich dziennikarzy. Wszyscy znają jego głos z kultowej audycji „Lato z radiem”. Zorganizował ponad 500 imprez związanych z „Latem…”, przez 16 lat był jego szefem. Teraz ma pojawić się w TVP. Kiedyś prowadził tam popularne programy: „Nocne rozmowy”, „Gilotynę”. Teraz miałby zacząć zupełnie nowy format. Bo jak mówi: powroty do rzeczy sprzed lat go nie interesują.

Reklama

Roman Czejarek: zawsze chciał być dziennikarzem, jak jego ciocia Danusia

Roman Czejarek urodził się w czerwcu 1966 roku w Szczecinie. Do podstawówki chodził w kilku miejscach, między innymi w Karpaczu. Liceum skończył w Szczecinie, uczył się w słynnym szczecińskim V LO im. Adama Asnyka. Jak wspominał, w stanie wojennym milicjanci ganiali uczniów za szkolne tarcze. Myśleli, że numer szkoły V, to znak „Victorii”. „A ja już wtedy wiedziałem, że w przyszłości chcę być dziennikarzem. Przekonał mnie przykład cioci Danusi. Teoretycznie ciężko pracowała w popularnym kobiecym piśmie – „Magazyn Rodzinny”, ale... nic nie robiąc, całymi dniami siedziała w domu. Bardzo mi to odpowiadało!”, pisał żartobliwie na swojej stronie. Studia skończył na Politechnice Szczecińskiej, został inżynierem elektrykiem, a potem studiował jeszcze dziennikarstwo na Uniwersytecie Szczecińskim i zarządzanie w Szkole Głównej Handlowej.

Zobacz też: Tak wygląda życie Szymona Wydry 22 lata po Idolu. Mimo upływu czasu wciąż oddaje się muzyce!

W połowie lat 80. zaczął pracę w Polskim Radio, najpierw w Szczecinie, potem w ogólnopolskiej Trójce, aż wreszcie trafił do Programu Pierwszego. „Poznałem legendarne głosy: Krystynę Czubównę, Tadeusza Sznuka, Piotra Kaczkowskiego, Zygmunta Chajzera i Andrzeja Matula”. Wydał wiele książek, opublikował dziesiątki tekstów, m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Polityce”. Sławny stał się jego makabryczny reportaż „Kup Pan czaszkę” o nielegalnym handlowaniu zwłokami na szczecińskim cmentarzu. W radio był szefem popularnych audycji „Czterech pór roku” i „Lata z Radiem”. Organizował ogromne, plenerowe koncerty „Lata z radiem”, na jednym z nich było ponad 5 miliona widzów. W 2012 roku odszedł do TVN.

JACEK DOMINSKI/REPORTER

Roman Czejarek syna doczekał się w wieku 44 lat, bardzo pragnął mieć dzieci

Prywatnie jest szczęśliwym mężem Sylwii Omen-Czejarek. Ona czasem mówi o sobie: Czejarkowa. Ślub wzięli w 2008 roku, doczekali się dwójki dzieci, w 2010 roku urodził się Maciek, trzy lat później Mikołaj. Roman Czejarek bardzo czekał na dzieci, pierwszego syna miał w wieku 44 lat, nie był młodym ojcem. Stał przy łóżku ukochanej podczas narodzin swojego upragnionego dziecka. Chociaż, jak opowiadał, na poród jego żony o mały włos nie pojechał Zygmunt Chajzer. Umówili się, że jeśli Roman Czejarek będzie miał dyżur w radio, to pojedzie Zygmunt. Na szczęście syn przyszedł na świat w czasie wolnym dla tatusia. I pan Roman mógł osobiście odciąć pępowinę. Mówi, że Sylwia to najlepsza mama na świecie.

Zobacz też: Punktuje Ziobrę i Stanowskiego, internautów wprawia w osłupienie. Odsłaniamy tajemnice Elizy Michalik

Żona jest młodsza od Romana Czejarka o 14 lat, poznali się w radio. Ona przez dziesięć lat pracowała w Jedynce, w „Sygnałach Dnia”. Od czterech lat jest w prywatnej firmie. W lecie w ich domu wszystko kręci się wokół popularnego „Lata z radiem”. Jak pisała na swoim Facebooku Sylwia Omen-Czejarek: „Czasem wściekam się, że „słomiana wdowa” ze mnie w lecie, bo mąż gdzieś. A do tego solo sprawy do załatwienia, bo mąż gdzieś w Polsce. Tak czy siak dobrej zabawy wszystkim w czasie audycji, konkursów i koncertów”.

Wojtalewicz Jarosław/AKPA -

Podróżnicy

Oboje lubią podróżować, zwiedzają Europę, od lat są zakochani w Danii, szczególnie w wyspie Bornholm. Cenią piękne, nadmorskie krajobrazy i spokój. Pan Roman podróżuje sam bardziej wyczynowo, należy do elitarnego grona zdobywców najgłębszego na świecie Kanionu Colca w Peru. Z tej wyprawy wrócił z pięknymi zdjęciami kondorów, za które dostał nagrodę. W swoim podcaście „Podróże Romana Czejarka” opowiada o miejscach w Polsce, o których nie piszą przewodniki. Przybliżał słuchaczom historię największej kradzieży średniowiecza, dzieje portretu najbrzydszej kobiety z zamku Liw, czy tajemnicę skarbu Templariuszy ukrytego w małej wiosce Chwarszczany. Wydał książkę „Polska według Czejarka”.

Zobacz też: „Ustatkowałem się, gdy zostałem tatą". Taki prywatnie jest Igor Tuleya

fot. Grazyna Myslinska/Forum

Szczęśliwie ocalony, Anioł leciał razem z nim

W 2020 roku dziennikarz miał wypadek, który mógł być bardzo poważny w skutkach. Gdy wracał wraz ze znajomym Piotrem Piorunem z Horyńca Zdroju, w jego samochód wjechał pijany ukraiński kierowca. Do wypadku doszło niedaleko Warszawy, w miejscowości Pilawa. Na miejscu zdarzenia pojawiły się trzy zastępy straży pożarnej, policja i dwie karetki pogotowia. Samochód był do kasacji. Na Instagramie dziennikarz pisał: „Tak, to my. Żyjemy, wszystko z nami ok, samochód do kasacji po locie w powietrzu i obrotach we wszystkie strony. Pijany kierowca z Ukrainy, bez dokumentów, w samochodzie zarejestrowanym na inną osobę, postanowił skręcić w naszą stronę przy pełnej prędkości”.

Reklama

I dodawał: „Dziękuję Wam za wszystkie głosy wsparcia, za telefony i smsy. Dużo tego było! A Anioły mój i Piotra leciały razem z nami. Dokładnie 24 godziny wcześniej, co do minuty wypadku, byliśmy pierwszy raz w życiu w Nowinach Horynieckich przy źródełku [źródełko żywej wody znajduje się we wnętrzu tamtejszej kaplicy. Wierzy się, że każdemu, kto z niego zaczerpnie, zostanie ugaszone pragnienie i otrzyma też łaskę zdrowia - przyp. red.]. Przypadek?” (podaję za Plejada.pl).

Reklama
Reklama
Reklama