„Poszłabym za Tobą” śpiewała Mira Kubasińska. Fani za nią szaleli, a ona nagle zniknęła...
Po rozstaniu z ukochanym walczyła z uzależnieniem. Zamieszkała w przyczepie kempingowej
Ktoś widział, jak sprzedaje pierogi, ktoś inny rozpoznał ją w wielkim dostawczym aucie. O Mirze Kubasińskiej krążyły legendy. Była jedną z najpopularniejszych w Polsce wokalistek, miała oryginalną urodę, zachodni styl. I nagle zniknęła, jakby zapadła się pod ziemię. W latach 60. Mira Kubasińska, Tadeusz Nalepa i grupa „Breakout” to było olśnienie! Nie było prywatki bez psychodelicznych hitów tej grupy: „Gdybyś kochał mnie choć trochę”, „Poszłabym za Tobą”, „Na drugim brzegu tęczy”.
Tak naprawdę ich piosenki okazały się ponadczasowe, choć Tadeusz Nalepa w latach 2000. narzekał, że nie chce grać starych numerów, że są dla niego już nie do zniesienia. Ale kto tego nie zna:
Poszłabym za tobą do samego nieba
Ale za wysoko, ale za wysoko
Ale jak się tego nie bać?
Poszłabym za tobą do samego piekła
Ale za gorąco, ale za gorąco
Ale jeszcze bym się spiekła!
Poszłabym za tobą na rozstajne drogi
Ale za daleko, ale za daleko
Jak na moje nogi, hej
Mira Kubasińska i Tadeusz Nalepa: historia miłości z muzyką w tle
Po latach infantylnego polskiego big-beatu, piosenek w stylu: „Rudy rydz”, czy „Puka ktoś, więc pytam kto tam/ nagle słyszę Hipopotam”, utwory Breakoutu były jak wpadnięcie do innego muzycznego wymiaru. To była prawdziwa bluesowo-rockowa muzyka na najwyższym poziomie. Za grupą stał oczywiście Tadeusz Nalepa, świetny kompozytor, gitarzysta. Niesamowite kawałki na flecie grał z nimi jazzman Włodzimierz Nahorny.
Ale nie byłoby tego zespołu bez Miry Kubasińskiej i jej miłości z Tadeuszem Nalepą. Mira mówiła o sobie: „Nie jestem żadną artystką. Jestem zwyczajną babą, która kocha dom, swoich mężczyzn i babskie obowiązki”. Ale nie była to cała prawda, bo dopiero scena wydobywała z niej niezwykłość. Miała głos świetnie pasujący do ostrych rockowych brzmień. Niektórzy uważają, że nie było już po niej tak charyzmatycznej i dobrze śpiewającej rockowej wokalistki. I że miała drugi głos po Ewie Demarczyk.
Zobacz też: Krystyna i Mirosław Kofta: „Szczęśliwym w małżeństwie się bywa”
Tadeusz Nalepa i Mira Kubasińska: jak się poznali?
Mira Kubasińska urodziła się w 1944 roku, od dziecka chodziła na zajęcia w zespole folklorystycznym, działającym przy Zakładowym Domu Kultury w Ostrowcu Świętokrzyskim. Jako 8-latka wygrała ówczesny talent kids, czyli audycję „Mikrofon dla wszystkich”. Dobrze tańczyła. „Nawet mi się nie śniło, że będę śpiewać zawodowo. Wręcz przeciwnie, sądziłam, że raczej wyląduję w jakimś w zespole tanecznym, "Mazowszu" czy "Śląsku”, mówiła w głośnej rozmowie z Mariuszem Szalbierzem.
Tadeusza Nalepę spotkała przypadkowo w kawiarni w Rzeszowie, on przyjechał tam na koncerty, ona zaśpiewała piosenkę dla koleżanki. Nalepa to usłyszał, zagadnął ją, wymienili się adresami, zaczęli korespondować. Za Mirę pisały podobno koleżanki, bo „strasznie bazgroliła”. Szybko okazało się, że dobrze rozumieją się w muzyce i w życiu. Byli parą, gdy Tadeusz zaproponował jej wspólny występ na Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie w 1963 roku. Zaśpiewali "Let’s Twist Again" Chubby'ego Checkera, spodobali się publiczności i jury. „Coś tam zaśpiewaliśmy łamanym angielskim”, śmiał się po latach Tadeusz Nalepa.
Pierwsza połowa lat 60. to był czas miłości i pracy. Mira i Tadeusz pobrali się w 1964 roku, w Urzędzie Stanu Cywilnego w Wałbrzychu. Rok później urodził się ich syn Piotr, dzisiaj znany muzyk, gitarzysta. To on jako mały dzieciak był z ojcem na okładce płyty „Blues”, w 1971 roku. Mira ciężko pracowała, śpiewaniem zarabiała na utrzymanie rodziny i inwestycje w zespół. Jeździła do Anglii, gdzie występowała z zespołem „The London Beats”, żeby zarobić na dobre instrumenty dla własnej kapeli. Dostała paszport tylko dlatego, że miała w Polsce męża i syna. Tych wyjazdów do Anglii wszyscy jej zazdrościli, choć ona przyznała, że grali głównie w pubach do piwa i frytek.
„Po moim powrocie z Anglii - Piotruś miał wtedy nieco ponad rok - tułaliśmy się z nim po hotelach, po barach mlecznych, bo na restauracje nie było nas jeszcze stać. Autobus, trasa, pod ręką cały czas grzałka do gotowania kaszki. Jeździł tak z nami aż do czasu pójścia do szkoły”, opowiadała. Całe zarobione pieniądze odkładali na dobry sprzęt. „Nawet na kredkę do oczu nie miałam, a jak kupowałam frytki, to bez majonezu, żeby było taniej”, wspominała. Grali wtedy jako grupa „Blackout”, występował z nimi m.in. jako wokalista Stanisław Guzek, znany później jako Stan Borys.
Mira Kubasińska: sława ją męczyła
W 1968 roku wystartowali jako Breakout i odnieśli niesamowity sukces. Młodzież szalała, władze szokował hipisowski styl muzyków i ich długie włosy, które w PRL-u kojarzyły się „z zachodnim rozwydrzeniem”. Nie podobał się też krzyżyk noszony ostentacyjnie na szyi przez Tadeusza Nalepę. Na festiwalu w Opolu w 1969 roku - prowadziła go wtedy m.in. młodziutka Bożena Walter - reżyser kazał muzykom zapiąć włosy, grożąc, że inaczej nie wystąpią. Aż trudno w to dzisiaj uwierzyć!
Kamerzysta miał zakaz pokazywania ich, więc telewidzowie zobaczyli tylko Mirę, która zła na to wszystko wykonała prowokacyjny konwulsyjno-transowy taniec. Potem szeroko komentowany w prasie. Nie dostali oczywiście żadnej nagrody, ale popularność zdobyli ogromną. Zbuntowane dziewczyny chciały być jak Mira, piosenkarka nie mogła przejść ulicą, „Nie miałam chwili dla siebie, nie mogłam spokojnie wyjść na spacer z dzieckiem, nie mogłam wejść do sklepu, do restauracji, bo zawsze znaleźli się jacyś ciekawscy. Na dłuższą metę było to nie do zniesienia”.
Zobacz też: Wierzyłam, że nasza miłość wszystko zwycięży – mówiła Ewa Kuklińska o związku z Tomaszem Stockingerem
Mira Kubasińska zerwała ze śpiewaniem. Jak potoczyło się jej życie?
Kiedy osiągnęli szczyty kariery, między nimi coś zaczęło się psuć. Tadeusz Nalepa chciał, aby Mira bardziej zajmowała się domem, oczekiwał, że przestanie śpiewać, a zajmie się wychowaniem dziecka. Niektórzy uważają, że nigdy specjalnie jej nie doceniał. Zresztą sam powiedział w rozmowie: „Prawda jest taka, że choć Mira świetnie śpiewała, tylko dlatego była w zespole, że była moją żoną”.
Przez jakiś czas udawali przed dzieckiem, że wszystko układa się dobrze, mieli piękny dom w podwarszawskim Józefowie, zaprojektowany i zbudowany przez Tadeusza Nalepę. Mieli dorobek. Jednak w 1980 roku rozwiedli się, dwa lata później zespół zawiesił działalność. Tadeusz Nalepa od tej pory występował sam, potem z drugą żoną Grażyną Dramowicz. Ciężko chorował na nerki, miał dializy, przeszczep. Ale koncertował, żył też z tantiem.
Mira zniknęła, podobno bardzo przeżyła rozstanie, bo kochała Nalepę. Mówiono, że pogubiła się, że ma problemy z alkoholem. Zamieszkała w przyczepie kempingowej, po raz drugi wyszła za mąż, urodziła syna Konrada. Jak się okazało, na jej głowę spadło utrzymanie rodziny. W rozmowie z Mariuszem Szalbierzem zwierzała się po latach: „Aby zarobić na życie, przez siedem lat produkowałam i rozwoziłam farby dla zaopatrzenia artystów plastyków. Pracowałam w barku na Dworcu Centralnym, malowałam Smerfy, szyłam szelki. Jakoś musiałam sobie radzić…”.
Była też dostawczynią ciast, sprzedawała pierogi. Trudno powiedzieć, czy wynikało to z konieczności zarabiania na życie, czy było wynikiem traumy z powodu rozstania, życiowej zmiany. Mogła przecież występować, a wydawało się, że nie może patrzeć na scenę. Że postanowiła raz i na zawsze zerwać ze śpiewaniem.
Na scenę wróciła dopiero w latach 90., zawsze witana wielkimi oklaskami. Choć jak przyznała, była ciekawa, jak zostanie przyjęta. „No, może było troszkę lęku, jak wytrzymam to obciążenie, czy czasem ktoś nie zagwiżdże albo nie krzyknie »spadaj!«. Na szczęście nic takiego się nie zdarzyło”. W 2003 roku wystąpiła na koncercie jubileuszowym Tadeusza Nalepy, który zgromadził 4 tysiące fanów. Nie śpiewała już tak dobrze jak niegdyś, ale miała w sobie cały czas coś charyzmatycznego i prawdziwego, dostała niebywałe brawa. Miała wrócić do śpiewania, nagrać nową płytę. W 2005 roku upadła idąc po zakupy. „Nikogo nie zainteresowała leżąca pod sklepem Mira. Ot. Mira jak to Mira – poleży sobie i się podniesie” – wspominał Bogdan Loebl, autor tekstów wielu piosenek. Trafiła za późno do szpitala, zmarła na tętniaka mózgu w 2005 roku, miała 61 lat.