Na rynku ukazała się książka Piotra Najsztuba i Doroty Sumińskiej - „Najsztub i Sumińska. O Polsce, strachu i kobietach”. To zapis życiowej rozmowy, traktującej o umiejętnościach przetrwania, rozczarowaniach i marzeniach. Oprócz porównań ze światem zwierząt, pozycja przepełniona jest słownymi utarczkami, plotkami i anegdotami. W ekskluzywnym wywiadzie VIVY!, zdradził nie tylko kulisy jej powstawania. Opowiedział o dojrzałości, dzieciństwie, planach na przyszłość i o tym, w czym odnajduje szczęście?

Reklama

Zobacz też: „Co robiłeś na redakcyjnej kanapie?” Piotr Najsztub i Krystyna Pytlakowska rozmawiają o VIVIE!

Piotr Najsztub w rozmowie z Krystyną Pytlakowską

Zobacz także

- Mam przed sobą niedużą książeczkę pt. „Najsztub i Szumińska. O Polsce, strachu i kobietach”. Czemu ludzie w ogóle piszą książki?

Nie wiem, ja jej nie napisałem, ja tylko gadałem głównie z Dorotą Sumińską, a nasze rozmowy nagrywała i moderowała dziennikarka Irena Stanisławska, która zresztą wpadła na ten pomysł, żeby nas ze sobą połączyć. Bo ja doktor Sumińskiej wcześniej nie znałem.

- Myślałam, że się przyjaźniliście.

Nie, w ogóle nic o niej nie wiedziałem oprócz tego, że czasami słuchałem jej audycji o zwierzętach.

- Są bardzo ciekawe i cieszą się popularnością wśród słuchaczy radia „Tok FM”.

Dla mnie więc były to spotkania z ciekawym człowiekiem, a potem okazało się, że mamy w niektórych sprawach zbieżne poglądy, czy to dotyczące świata zwierząt, czy świata ludzi. Ale powtarzam, że tej książki nie napisałem tylko gadałem, gadałem i gadałem a potem autoryzowałem. Jest to właściwie zapis spotkań, które odbyły się u doktor Sumińskiej wśród jej kalekich psów, jakie przygarnęła. Ten bez nogi, ten prawie bez głowy, ale żyją, a ona jej podtrzymuje.

- Prawdę mówiąc spodziewałam się, że będę to różne historie o jej i twoich zwierzętach. Trochę więc zdziwiłam się czytając o tym, kto jest mężczyzną a kto nie, kto jest niedojrzałym dzieckiem, jakie było twoje dzieciństwo. Ale dowiedziałam się też, że zwierzęta tak są do nas podobne, na przykład kłamią tak jak ludzie.

No widzisz, a dla mnie spotkania z Sumińską były o tyle ciekawe, że w paru miejscach dostarczyła mi podniety naukowej , jak choćby na temat jonowego porozumiewania się zwierząt o którym kompletnie nic nie wiedziałem. Dopiero potem zacząłem się nim interesować, czytać na ten temat.

- Wyjaśnij mi, o co chodzi.

Udowodniono, że zwierzęta potrafią przekazywać sobie informacje w sposób nam nieznany, nawet nie mając ze sobą kontaktu. Komunikują się telepatycznie przy pomocy fizyki i uczą się nawzajem przekazując sobie wiedzę. Na przykład kiedy pojawiły się w Stanach torebki plastikowe, to ptaki krukowate miały duże problemy, ponieważ wyjadając resztki z tych toreb oplątywały sobie szyje, dzioby i umierały. Około ośmiu lat zajęła im nauka, jak sobie z tymi torbami radzić. Kiedy po latach ten sam problem pojawił się w Azji, tamte ptaki uporały się z nim w ciągu pół roku, co oznacza że jakoś zdobyły wiedzę od ptaków amerykańskich, jak go pokonać. Chociaż się z nimi nie kontaktowały.

- A ludzie nie porozumiewają się jonowo? Dla dziennikarza byłaby to świetna metoda zdobywania informacji.

Chciałbym zdobyć tę umiejętność, w ogóle chciałbym być człowiekiem niezwykłym, przeżyłem jednak jedno z największych życiowych rozczarowań, kiedy kilka lat temu zrobiono mi tomografię głowy. Miałem podejrzenie guza, ale okazało się, że go nie posiadam. Natomiast tomografia wykazała, że jestem absolutnie zwykły, mam zwykłe szare komórki i ani jednej metalowej części z kosmosu. Byłem na granicy płaczu.

- Rozumiem, że dla twojej megalomanii to był duży cios.

Cios, z którego do dzisiaj się nie podniosłem.

- Ale i tak uważasz, że jesteś absolutnie niezwykły.

Nie epatuję jednak ludzi tą wiedzą, nie męczę ich, a na swoje usprawiedliwienie dodam, że każdy jest wyjątkowy. Przynajmniej dla samego siebie.

- Ale nie o każdym piszą na skrzydełku książki, że to erudyta.

Nie odpowiadam za to, co o mnie napisano. Choć erudytą nie jestem, żeby nim być trzeba bez przerwy się tym zajmować, poszerzać wiedzę, pochłaniać ją wręcz.

- I mieć jeszcze bardzo dobrą pamięć.

Erudyta to nie na moją głowę. Jestem inteligentnym dyletantem, jak ktoś kiedyś trafnie nazwał dziennikarzy.

- Inteligentny dyletant pokona każdą przeszkodę nawet w rozmowie z doktor Sumińską. Chociaż prawdę mówiąc pani Dorota trzyma się tu trochę w twoim cieniu.

To było takie używanie swojej wiedzy o zwierzętach, żeby trochę powiedzieć o sobie.

Olga Majrowska

Piotr Najsztub, Viva! 2017

- Na przykład o jadowitej ośmiornicy?

Tak, a ja takiej wiedzy nie mam. Musiałem więc używać swojej historii życiowej. Stąd wrażenie, że mnie jest tu więcej.

- Na przykład że byłeś w domu odmieńcem i rodzice mieli obawy, czy nie chorujesz na autyzm.

Na szczęście byli bardzo sobą zajęci, wiec jakoś przemknąłem przez to dzieciństwo.

- Tak się kochali?

Wprost przeciwnie.

- A na czym polegała twoja odmienność?

Nie czułem się z nikim związany, ani z rówieśnikami ani z rodziną.

- Nigdy nie siadałeś matce na kolanach?

Moja matka miała taką przypadłość że nas nie dotykała. Są tacy ludzie. Mój przyjaciel nie mógł położyć ręki na parapecie czy na poręczy, której przed chwilą dotykał ktoś inny i emanowała cudzym ciepłem. Ono go parzyło. Moja inność polegała też na tym, że nigdzie nie przynależałem. Do dzisiaj zresztą tak uważam.

- W szkole też trzymałeś się poza grupą?

Tak, poza tym, prowadziłem parę żyć, bo miałem kolegów chuliganów, taką bandyterkę z podwórka. I uczestniczyłem we ich chuligańsko- bandyckim życiu a z drugiej strony po kryjomu przed nimi czytałem książki. Bo gdyby się , byłbym przecwelony. A poza tym w ukryciu przed nimi i przed rodziną rysowałem.

- Ukrywałeś talent.

Wtedy nie wiedziałem czy mam talent, do dzisiaj tego nie wiem ale poszedłem na ASP.

-Bo nie chciałeś zostać chuliganem i alkoholikiem?

Była taka groźba, bo mój nauczyciel rysunku był alkoholikiem i wszyscy sądzili, że skończę jak on popełniając samobójstwo. Ale ja kompletnie nie jestem typem samobójcy, w ogóle mnie to nie pociąga.

- Masz radość z tego, że żyjesz?

Wcale nie szukam w życiu radości. Okazuje się, że można bez tego żyć. Mnie cechuje pogodna rozpacz, a umiarkowane szczęście i uważam, że to bardzo dobry stan. Właściwy.

- Bierzesz antydepresanty?

Nie, nigdy nie brałem, bo jeszcze bym został człowiekiem szczęśliwym, z tym strasznym głupkowatym wyrazem szczęścia na twarzy, to zupełnie nie dla mnie.

- A dwudziestotrzyletnia narzeczona to nie antydepresant?

Dwudziestopięcioletnia już. Ale to nie narzeczona tylko przyjaciółka.

- To znaczy, że nie masz zamiaru się z nią ożenić?

Ja w ogóle nie mam zamiaru się żenić. Ślub to kompletny przeżytek. Ja chcę spotykać się z kimś w miarę blisko, poznać go i dać siebie poznać. Ale nie wchodzić w jakieś wieloletnie małżeństwo.

- To twoja przyjaciółka już ciebie trochę poznała. Ciekawe jaki według niej jesteś?

Nudny, bo nic nie mówię, a to jest straszne.

- Przygadała ci też – Najsztub, jaki ty stary jesteś.

I na nic zdają się moje tłumaczenia, że jestem smokiem i mam prawie tysiąc lat. I tak już zostanie.

- Smoki piszą bajki, a ty nigdy żadnej książki dotąd nie napisałeś.

To prawda, przez wiele lat odmawiałem. Tłumaczyłem, że nie zrobię wywiadu rzeki z szacunku dla książki i takiego szultzowskiego poczucia, że książka to coś najważniejszego w życiu. No a teraz dałem się namówić. I powiem więcej…

Olga Majrowska

Piotr Najsztub i Krystyna Pytlakowska, Viva! 2017

- Przełamałeś się?

Przełamałem się i chcę przeprowadzić kilkanaście rozmów na jeden temat i wydać je. Będzie to książka, którą ja zredaguję, wybiorę do niej bohaterów, ja przeprowadzę te rozmowy. Moja własna.

Dlaczego każdy teraz chce pisać książkę?

To bardzo proste, poza megalomanią, narcyzmem książki to dzisiaj działalność handlowa, ale głównie wpływ na to miała zmiana mediów. Niegdyś większość tych rozmów, które ukazują się w wydaniach książkowych zmieściłaby się w normalnych, tradycyjnych periodykach. Ale dzisiaj duże formy są skracane i nie interesują redaktorów więc gdzieś musi to znaleźć ujście.

- I powstaje paradoks.

Bo wszyscy twierdzą że więcej osób piszę książki niż je czyta.

- Jaki wobec tego jest sens pisania książek, których nie czytają? Chyba że ktoś ma nieprzepartą potrzebą ogłoszenia czegoś światu.

Ja nie mam.

- Dlaczego pisze Izabel, czy Radosław Majdan. Dlaczego ty w to wszedłeś?

A dlaczego ty napisałaś książkę o sobie?

- To nie ja, tylko Marzena Reinert. Trochę z próżności, ale chciałam przypomnieć moich rodziców, zwłaszcza ojca, który był pisarzem i znanym radiowcem, a teraz nikt o nim nie pamięta.

Czyli miałaś jeden szlachetny powód. Ja nie mam takiego na swoje usprawiedliwienie.

- Nie wmówisz, nie chciałeś nikogo przywoływać w pamięci. Wspominasz swoją pierwszą żonę Beatę i księdza Jankowskiego, ojca, matkę i dziadka. Ale o córkach ani mru mru na przykład.

One nie chcą, żebym o nich gadał.

Zobacz też: Krystyna Pytlakowska i Piotr Najsztub o tym, czemu pytali Aleksandrę Kwaśniewską o chodzenie nago?

- A czytasz te książki, które się teraz tak masowo ukazują?

Nie, wszystkie te wspaniałe pozycje jakoś mnie omijają i choćby dlatego nie mogę się nazwać erudytą. Głównie czytam wszystko w Internecie, różne magazyny nie tylko polityczne ale i naukowe. Więc nie mam czasu na czytanie książek. A kim jest Radosław Majdan? Nie trzeba czytać żeby wiedzieć, wystarczy na chłopaka spojrzeć. Chociaż… ostatnio przeczytałem „Sekretnie życie drzew” a teraz tego samego autora książkę o komunikowaniu się zwierząt. Tego rodzaju lektura mnie interesuje.

- Przyznajesz się jednak że przeczytałeś wywiad rzekę z Agnieszką Osiecką, bo przytaczasz dowcip z tej książki. Zresztą bardzo śmieszny, ale nie będę go tu opowiadać.

Przeczytałem ten wywiad, ponieważ moja przyjaciółka chce napisać scenariusz o Osieckiej i dużo o tym gadamy. Chciałem wiedzieć coś więcej na jej temat niż tylko obraz, który zapamiętałem, gdy spotkałem ją na Saskiej Kępie siedząca nad kieliszkiem.

- Nie masz ochoty napisać swojego alfabetu o ludziach?

Nie, bo dziewięćdziesiąt dziewięć procent z moich wspomnień i bon motów zapomniałem. Musiałbym przeżyć delirium, bo wtedy mózg odsłania tajemnice przeszłości.

-Jak pijesz to nie czytasz ani nie piszesz?

Nie, jak piję wino, to tylko myślę. I to jest stan, który bardzo lubię, takiego zapadania się w swoją głowę, myślenia innymi torami. Kiedy mam przed sobą kieliszek białego wina, to wyobrażam sobie, że pada lekki ciepły deszcz, który przeze mnie przelatuje i to jest bardzo przyjemne.

- Pomaga ci uporać się ze strachem, którego podobno nie czujesz?Nie bałeś się nawet mając wyrok śmierci od mafii?

Nie czuję strachu nigdy, niestety ale nie o to chodzi. Ten stan, o którym mówię polega na tym, że trochę znikam, po prostu mnie nie ma.

- Nie musisz mieć audytorium?

Nie, większość czasu spędzam sam ze sobą.

- I z twoimi psami.

Już nie, bo jeden mi umarł a drugi zaliczył zderzenie czołowe z samochodem. Od pół roku więc nie mam zwierząt. Kiedy były, chodziłem z nimi na spacery, ale mało rozmawialiśmy, może tylko więcej z chartem bo on był młody i trzeba było mu o świecie opowiedzieć. A teraz zauważam, że zamykam się w sobie jak mój dziadek
Wodowskaz, opisany w tej książce.

- Miał cechy autystyczne.

Moja mama miała takie same, przez dziesięć ostatnich lat nie wychodziła z domu, tylko siedziała w fotelu. Mówiła - po co mam wychodzić skoro ja to wszystko znam, wszystko jest cały czas takie samo. Ja też miewam podobnie. Gdy w poniedziałki przychodzę do radia i muszę nagrać „orędzie mózgu państwa” jeszcze przed audycją, moja wydawczyni Zuzia Piechowicz mówi – znowu z nikim nie gadałaś przez dwa dni, bo szczękę masz kompletnie nie rozruszaną. I często ma rację. Bo ja nawet przez telefon nie lubię rozmawiać. A w towarzystwie bywam rzadko. Czasem jednak łapię się na tym, że jestem samcem alfa i omegą, i wszyscy mają mnie słuchać. Potem pukam się w głowę, po co ja to wszystko mówię.

- Dobra, już dosyć bicia się w piersi. Z narzeczonymi też nie rozmawiasz?

Mam na siebie oryginalny sposób, bo na początku muszę wyrzucić o sobie wszystko co we mnie najgorszego. I potem mam już spokój.

Olga Majrowska

Piotr Najsztub i Krystyna Pytlakowska, Viva! 2017

- A co jest w tobie najlepsze?

To że świat nie musi się kręcić wokół mnie. Nie jestem egoistą. Próbuję ludziom, którzy są blisko, stworzyć taką przestrzeń, aby mogli być sobą.

- Dobrze to teraz trochę konkretów, przyznaj się, jaką wziąłeś zaliczkę za tę książkę.

Jakąś mikroskopijną. Nie liczyłem nawet, że na tym zarobię.

- Naprawdę zrobiłeś coś nie dla pieniędzy?

Ależ ja wiele rzeczy robię bez pieniędzy.

- Nie wmówisz mi, że jeździsz do sierot w domach dziecka.

Taki altruizm społeczny mnie nie przekonuje. Jeśli jednak mogę komuś pomóc to pomagam. Często są to kobiety, bo ja wolę kobiety niż mężczyzn. W życiu nie miałem kolegi, z którym wychodziłem na piwo czy coś takiego. Ale czasami oddaję swoje rzeczy mężczyznom. Moi zięciowie na przykład chodzą w koszulach , które dostali ode mnie ,jeszcze z metkami. Różne rzeczy oddaję bezinteresownie.

- Skoro nie przyjaźnisz się z facetami, to z kim rozmawiasz o seksie i laskach.

Nie gadam, a jeżeli już to z kobietami. Bo z tych rozmów płynie dla mnie jakaś nauką. Cały czas muszę się rozwijać. Najlepszy orgazm jest jeszcze przede mną, że się tak wyrażę.

- To ja ci życzę, żebyś jeszcze długo pożył czekając na niego bo czekanie na coś jest o wiele lepsze niż zdobycie tego, na co się czeka.

Dziękuje, obawiam się że mogę żyć w dobrym zdrowiu tak długo jak mój ojciec, który jest nadzwyczaj żywotny mimo różnych kolei swojego losu. Jako osiemdziesięciolatek ma dosyć młodą jeszcze narzeczoną i dziarsko sobie pomyka. Sądzę, że ze mną może być podobnie.

Rozmawiała Krystyna Pytlakowska

Zobacz też: „Co robiłeś na redakcyjnej kanapie?” Piotr Najsztub i Krystyna Pytlakowska rozmawiają o VIVIE!

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama