Reklama

Jej brat poszedł śladami sławnego taty i również zajął się aktorstwem. Marianna Stuhr, chociaż dorastała w tym samym domu, zdecydowała się iść nieco inną drogą. Kilka lat temu opowiedziała o tym, jak wyglądało jej dzieciństwo i lata młodzieńcze, a także o tym, jakie relacje łączyły tę trójkę.

Reklama

[Artykuł aktualizowany 09.07.24 r.]

Marianna Stuhr wspomina dzieciństwo. Jak to jest być siostrą Macieja Stuhra?

Marianna Stuhr w wywiadzie, który ukazał się łamach magazynu „Uroda Życia” w 2015 r. opowiedziała Marzenie Rogalskiej o tym, jak przez lata wyglądały jej relacje z bratem, Maciejem Stuhrem. Przyznała, że chociaż oboje są owocami miłości Jerzego Stuhra i Barbary Stuhr, oraz dorastali w tym samym domu, są zupełnie różni.

Mój brat i ja to kompletnie dwa różne usposobienia. Na dodatek różnica wieku między mną a nim była dosyć felerna i w pewnym sensie zabrała nam wspólne dzieciństwo. Młodsza o siedem lat siostra zazwyczaj nie jest wymarzonym kompanem do zabaw dla starszego brata. I rzeczywiście, tych wspólnych zabaw nie było zbyt wiele, za to pamiętam sporo momentów, w których razem wymyślaliśmy występy dla rodziców. Maciek grał na pianinie, a ja śpiewałam lub popisywałam się tanecznie. Poza tym przez długi czas dzieliliśmy z sobą pokój. Olbrzymi, więc rodzice przedzielili nas regałem z książkami”.

„Nie było między nami szczególnej zażyłości, Maciek nie był też wobec mnie nadmiernie opiekuńczy z racji tego, że jestem młodszą siostrą. Są czasami tacy bracia, którzy „tatusiują” siostrzyczkom. On tak nie miał, ale za to był niesłychanie obowiązkowy. Kiedy mama poprosiła go, żeby zaprowadził mnie na lekcje baletu lub z nich odebrał, robił to bez najmniejszego zająknięcia – do dziś wspominam to z rozczuleniem.

„Kiedyś rodzice wyjechali i poprosili go, żeby przyszedł i sprawdził, co się dzieje w domu. Miałam może 15, może 16 lat. Pech chciał, że właśnie przeżyłam jedno z pierwszych uniesień alkoholowych. Wróciłam do domu na rauszu i ze zdziwieniem zauważyłam włączony telewizor. To było jeszcze przed erą telefonów komórkowych, więc mój brat siedział i czekał, aż przyjdę. W końcu się doczekał. Ale chyba się nie spodziewał, że jego młodsza siostra wróci kompletnie zawiana. Widziałam, że jest na mnie potwornie wkurzony, ale nie podniósł nawet głosu, nie było żadnej reprymendy. Nigdy tego nie skomentował i do dzisiaj nie wiem, czy powiedział o tym rodzicom. Pewnie nie, bo to dobry brat! (śmiech)”.

Marianna i Maciej Stuhrowie na zdjęciu z 1987 r.

archiwum prywatne

„Do moich wspomnień związanych z Maćkiem trzeba jeszcze dorzucić wakacyjne podróże, głównie do Włoch. Najpierw były jazda samochodem i wspólne śpiewanie – zabieraliśmy magnetofon kasetowy do auta z jakimiś przemyconymi nagraniami – potem już same Włochy, czyli słońce, plaża, jedzenie, wspólne zabawy na plaży i kąpiele w morzu. Choć rodzice też pracowali. Na przykład „Kontrabasistę”, monodram taty, przez parę lat poprzedzał występ kwartetu smyczkowego, w którym grała mama. A my z Maćkiem siedzieliśmy razem w kulisach”.

„Tak się złożyło, że przez rok chodziliśmy do jednej szkoły muzycznej w Krakowie – on był w ósmej klasie, ja w pierwszej. Pamiętam, że byłam strasznie dumna z tego, że to mój starszy brat i że wzbudzałam zainteresowanie koleżanek z wyższych klas. Natomiast na domowych prywatkach Maciek wcale nie był zadowolony z tego, że te koleżanki zwracają uwagę na jego młodszą siostrzyczkę (śmiech). Ale to jeszcze nic. Najgorzej było, jak pojawiał się u nas jego przyjaciel z podstawówki Michał. Natychmiast włączało im się wstrętne zachowanie w stosunku do mnie i robili mi lekko upokarzające numery – nieustająco mnie przedrzeźniali lub strzelali do mnie z jakichś dziecięcych pistoletów. Ale wszystko to odbywało się w granicach absolutnej normy siostrzano-braterskiej”

„Ważny epizod w życiu Maćka to harcerstwo. Bardziej skupiał się na byciu druhem drużynowym niż na zajmowaniu się siostrą (śmiech). A ja, wpatrzona w niego jak w obrazek, za mała, żeby być harcerką, zapisałam się do zuchów. Marzyłam, że kiedyś z nim pojadę na obóz. Maciek traktował to harcerstwo wyczynowo, bardzo po męsku. Pamiętam opowieści, jak zdobywał odznaki, jak musiał całą noc sam przeżyć w lesie. Słuchałam tego z zapartym tchem. Mój brat miał zresztą na koncie masę wyczynów, które robiły na mnie wrażenie. Kiedy był w Paryżu i zabrakło mu pieniędzy, poszedł do metra z gitarą, zaczął śpiewać piosenki harcerskie i zarobił. Ja chyba na coś takiego bym się nie zdobyła”.

Czytaj też: Wielki artysta, wzorowy mąż i ojciec. Najmłodszy syn był dla Tadeusza Woźniaka całym światem

Od lewej: Jerzy Stuhr, Marianna Stuhr, Barbara Stuhr, Warszawa, 16.06.1997 r.

Marek Szymanski / Forum

Marianna Stuhr: jakim bratem jest Maciej Stuhr?

„Można powiedzieć, że trochę się z Maćkiem mijaliśmy. Żyliśmy w dwóch różnych światach. Na dodatek miałam jeszcze taką świadomość i obciążenie od dziecka, że mój brat jest bardzo popularny, czy to na forum klasy, czy szkoły. Był przystojny, od początku występował, był aktywny, a dziewczyny za nim szalały. Koleżanki nieustająco zazdrościły mi starszego brata, a ja za bardzo nie wiedziałam, o co im chodzi. Chyba nie umiałam sobie tego wszystkiego skleić w sensowną całość. A może brakowało mi większej uwagi ze strony Maćka? A może chciałam trochę uszczknąć z tej jego popularności? To bardzo prawdopodobne, chociaż na forum rodzinnym Maciek nie miał uprzywilejowanej pozycji. Nie czuję, żeby któreś z nas było faworyzowane”.

„Czasami starszy brat może zrobić zadrę w sercu młodszemu rodzeństwu, u nas absolutnie niczego takiego nie było. Zawsze serdecznie, ale też bez jakiejś wielkiej zażyłości. Myślę, że ze strony Maćka trudno o taką zażyłość. Na zewnątrz jest otwarty i ciepły, bryluje, opowiada anegdoty, ale jeżeli przychodzi do głębszych relacji intymnych, to potrzeba wiele czasu i cierpliwości, żeby się do niego doskrobać. Wtedy odkrywasz, że tak naprawdę jest introwertykiem. Jak tata. Dziesięć lat temu miałam duży problem zdrowotny. Maciek bardzo przeżywał moją chorobę. Wiem to od jego byłej żony, bo mi tego nie okazywał, jak zwykle chował emocje do środka. To jest jego sposób radzenia lub nieradzenia sobie z problemami – wszystko dusi w sobie. Ja mam zupełnie inny temperament. Jestem ekstrawertyczna i „paplam”, zwracam się od razu do mamy, do przyjaciółek i przerabiam problem. On jest o 180 stopni inny – nie mówi nic nikomu, aż nazbiera się taka petarda, która w końcu musi wybuchnąć. Jest mu na pewno dużo ciężej”.

„Maciek szybko się usamodzielnił i już po maturze wyprowadził się z domu. Miał akurat taką możliwość, bo po 1989 roku tata odzyskał część swojej kamienicy, w której było mieszkanko w sam raz dla chłopaka wchodzącego w dorosłe życie. Mój brat się do niego przeprowadził i tyle było naszego mieszkania razem. Ale pamiętam, że kiedy zaraz po liceum założył kabaret Po Żarcie i poprosił mnie o scenograficzną pomoc, to czułam się bardzo wyróżniona. Głębokie lata 90., byłam jeszcze młodziutka. I szczęśliwa, że starszy brat mnie ceni i że poprosił mnie o pomoc – wcześniej robiłam jakieś scenograficzne drobnostki na zapleczu festiwalu PAKA w Rotundzie”.

„W okresie mojego dorastania dalej się mijaliśmy. Maciek miał swoje studia, swój krąg znajomych i przede wszystkim pracował. Imponowało mi, że od wczesnej młodości był bardzo pracowity. I że tak zupełnie bez kompleksów na tle taty robił swoje. Szedł własną drogą, a jego kabaret był po prostu świetny! Ja z kolei miałam swoje wybory szkolne, towarzyskie i zupełnie odmienne zainteresowania. Już wtedy słuchałam innej niż on muzyki, inne rzeczy mi się podobały i niespecjalnie mieliśmy wspólny punkt zaczepienia. Był taki czas, że łączyły nas narty i wyjeżdżaliśmy razem w góry, ale Maćkowi potem trochę przeszło, a ja wylądowałam w klubie narciarskim i zaczęłam jeździć jeszcze więcej, ale już bez niego”.

„Aż tu nagle Maciek przychodzi i mówi, że będzie tatusiem. Bardzo się wtedy ucieszyłam, choć informacja mocno mnie zaskoczyła, bo obiektywnie patrząc, wydarzyło się to trochę za wcześnie, to był krótki związek. Ale myśl, że będę ciocią, że rodzina się powiększa i wzmacnia, dawała mi poczucie radości. Rzeczywistość mocno to zweryfikowała, bo pojawienie się mojej siostrzenicy Matyldy nie spowodowało wcale zacieśnienia więzów. Trudno ocenić, z jakiej przyczyny, na pewno takim czysto logistycznym powodem była przeprowadzka brata do Warszawy. Byłam wtedy w liceum, więc siłą rzeczy rzadko się widywaliśmy. Na szczęście mój brat odnotował, że stałam się pełnoletnia, bo jako świeżo upieczoną „osiemnastkę” zabrał mnie na pierwsze imprezy z prawdziwego zdarzenia właśnie do Warszawy. Byłam podekscytowana i dowartościowana (śmiech)”.

„Maciek poświęcał dużo czasu przyjaciołom, a jak się zakochiwał, to zawsze na amen, był tak zaangażowany we wszystkie swoje miłości, że rodzina wtedy nie istniała. Po prostu znikał. Fajną relację wykształciliśmy sobie dużo później, już jako dorośli ludzie. Maciek bardzo lubił zapraszać mnie do siebie do domu, wychodziliśmy razem na imprezy i dobrze się bawiliśmy. A kiedy burzliwie się rozstawałam z narzeczonym, dał mi wsparcie i pomoc. Powiedział, że mogę u niego mieszkać tyle, ile będę potrzebować. Potem przyszła jego kolej, kiedy miał kryzys małżeński. Dużo zmieniło się między nami, od kiedy mój brat przeszedł straszny magiel w życiu i my wszyscy stanęliśmy za nim murem. Odbyliśmy kilka szczerych rozmów. Maciek dusi wszystko w sobie, więc to, że się w ogóle zdobył, by mi opowiedzieć o swoim problemie, na pewno nieprawdopodobnie dużo go kosztowało. Ale jestem przekonana, że i on poczuł ulgę, bo takie doświadczenie jest bardzo oczyszczające”.

„Teraz mamy bardzo fajne relacje i jestem zdecydowanie bardziej zaangażowana w jego sprawy niż wcześniej. Z jego nową narzeczoną, którą bardzo lubię, widuję się częściej niż z nim, ale mam pewność, że już się nie zgubimy jako rodzeństwo, że nie znikniemy sobie z oczu, tylko będziemy o siebie troskliwiej dbać. Cieszy mnie, że od jakiegoś czasu stanowię dużo większą część życia Maćka. Do tego stopnia, że na przykład ostatnio na moje urodziny zafundował mi i mojemu mężowi wyjście do spa, a sam przyszedł i dzielnie cały wieczór zajmował się naszą córką Helenką. Wcześniej nie przypuszczałabym, że zdobędzie się na coś takiego”.

Zobacz też: Wiele mu zawdzięcza, to on pomógł jej spełnić wielkie marzenie. Łączyła ich wspólna pasja

Maciej Stuhr i Marianna Stuhr, sesja dla „Viva!”, październik 2015

Szymon Szcześniak/LAF AM
SZYMON SZCZEŚNIAK/LAF AM

Marianna Stuhr o bracie: zbliżyła ich choroba taty

Marianna Sturh bardzo przeżyła chorobę ojca. Przypomnijmy, że Jerzy Stuhr przez lata zmagał się z nawracającą chorobą nowotworową, a także przeszedł wylew. Jego rodzina wspierała aktora w tych trudnych momentach, a rodzeństwo wspierało także siebie nawzajem.

„Podczas choroby taty trzymaliśmy z Maćkiem wspólny front. Byliśmy rodzeństwem w takim dorosłym i racjonalnym wydaniu, bo razem próbowaliśmy wpływać na decyzje taty i namawiać go, żeby na przykład poszedł do gastrologa, a nie do setnego laryngologa. Pamiętam wspólne narady, omawianie sytuacji. Bo mimo fantastycznej opieki, którą tata dostał, na różnych etapach tej choroby popełniono dużo błędów lekarskich, które on prawie przypłacił życiem. To był zresztą słodko-gorzki okres, bo dokładnie z wiadomością o mojej ciąży przyszła informacja o chorobie ojca, a Maćkowi walił się już wtedy związek. Mimo to pamiętał o mnie, wysyłał mi SMS-y, w których dopytywał, jak się czuję”.

„Mieć brata to komfort, że masz w życiu TĘ osobę. Że nie jesteś sam. Wiem teraz, że zawsze za sobą staniemy. Bo mój brat jest z gruntu bardzo dobrym człowiekiem. Różnie się w jego życiu układało, ale po prostu nie wierzę, że kiedykolwiek mógłby świadomie kogoś skrzywdzić albo że osiągnął coś nie dzięki swojej pracy, tylko wstawiennictwu osób trzecich. Po tym, co przeżyliśmy, mamy z Maćkiem sztamę. Nie przeszkadza mi, że jest introwertykiem. Przyzwyczaiłam się, że to taki mężczyzna, który niewiele mówi o uczuciach, że świadczą o nich jego czyny. Parę razy mu powiedziałam, a raz napisałam w liście, że go bardzo kocham. On mi tego chyba nie powiedział. Gdyby to zrobił, zapamiętałabym. Ale wiem na pewno, że tak jest”.

Marianna Stuhr: relacja z ojcem, Jerzym Stuhrem

Marianna Stuhr przyznała, że zawsze nieco odstawała od swojego brata czy ojca. Wybrała życie z dala od show-biznesu i dziś jest artystką i zajmuje się sztuką wizualną. Jak popowiedziała w rozmowie z portalem Nap.com.pl, gdy była młodsza często... nie przyznawała się do tego, z jakiej rodziny pochodzi. Często przedstawiała się samym imieniem, pomijając rozpoznawalne nazwisko. „Rozumiem, że chcąc nie chcąc, ludzie patrzą na innych przez pryzmat nazwiska. I wiem, że to bardziej mój problem niż osoby, która próbuje mnie jakoś zaszufladkować. Domyślam się, że mój brat dużo lepiej sobie z tym radził, w związku z czym poszedł w ślady taty” opowiadała. Dodała także, że bardzo różnili się także charakterami: jej ojciec i brat byli znacznie bardziej introwertyczni i spokojniejsi, niż sama Marianna.

Później jednak udało się jej przezwyciężyć to uczucie i zaczęła nosić swoje nazwisko z dumą. Tak samo opowiadała zawsze o swoim ojcu, z którym łączyła ją bliska relacja, którą trzymali jednak z dala od świata mediów. U boku ojca pokazywała się raczej sporadycznie — znacznie rzadziej, niż jej brat. Nie było to jednak spowodowane zażyłością ich relacji, a po prostu tym, że Marianna wybrała życie z dala od show-biznesu. O tym, jak ważna była dla Jerzego Stuhra jego córka, świadczy fakt, że gdy zaszła w ciążę, aktor czerpał z tego faktu wolę do życia i walki z chorobą. „Tak się złożyło, że moja córka była w ciąży, a ja wtedy zachorowałem. Pomyślałem sobie, że muszę "dotrzeć" do momentu aż dziecko się urodzi. Wyszedłem ze szpitala w dniu, w którym wnuczka przyszła na świat” mówił w rozmowie z Mariuszem Szczygłem.

Sprawdź też: Ma troje dzieci, w tym dwoje adoptowanych. Gorzko wypowiedziała się na temat adopcji

Reklama

Gdy 9 lipca 2024 r. media obiegła smutna wiadomość o śmierci legendarnego aktora, jego córka kilka godzin później pożegnała ojca bardzo wymowną publikacją na Instagramie. W obliczu tragedii nie zdobyła się na żadne słowa: na jej profilu pojawiła się czarna fotografia, która wprowadziła duży kontrast pomiędzy zazwyczaj publikowanymi kolorowymi zdjęciami obrazów. Nie dodała żadnego opisu, jednak komentarze w mig przepełniły się kondolencjami i ciepłymi słowami.

Reklama
Reklama
Reklama