Elżbieta Zającówna i Krzysztof Jaroszyński wspólnie pokonywali życiowe zakręty. Byli razem blisko 40 lat
Pomimo burz i przeciwności losu, nigdy się nie poddali!
Gdy zagrała zjawiskową Natalię w komedii „Vabank” Juliusza Machulskiego z 1981 roku, on zakochał się w niej bez pamięci. Mimo że było to początkowo uczucie platoniczne, bo Krzysztof Jaroszyński zobaczył ją tylko na ekranie. Ale wiedział, że Elżbieta Zającówna to kobieta wyjątkowa i hipnotyzująca. Miała 23 lata, zapragnął ją poznać...
Traf chciał, że zwrócono się do niego z prośbą o napisanie sztuki dla stołecznego teatru „Syrena”. Ona w nim wówczas grała. Ale choć serce zabiło mu mocniej, gdy ją zobaczył, nie chciał angażować Elżbiety Zającówny do swojego spektaklu. Stwierdził, że nie pasuje do koncepcji, bo jest po prostu za młoda. Ona poczuła się odrzucona, obraziła się, ale Krzysztof Jaroszyński był wytrwały. Zapraszał ją na kolacje, przynosił róże, przepraszał. I choć tej sztuki koniec końców nie popełnił, poznał dzięki całej sytuacji przyszłą żonę. Doczekali się córki, przeżyli razem wiele. Losy ich małżeństwa nie były na pewno łatwe... Ale udowodnili, że miłość zwycięży wszystko.
[Ostatnia aktualizacja 29.10.2024]
[Ostatnia publikacja na Viva Historie i VUŻ 29.10.2024 r.]
Elżbieta Zającówna i Krzysztof Jaroszyński: historia miłości
Krzysztof Jaroszyński był już wtedy znany. Jako 21-letni chłopak zaczął pracę w uwielbianym magazynie radiowym „60 minut na godzinę”, tworzyli go Maria Czubaszek, Jacek Fedorowicz, Jonasz Kofta, Stefan Friedman, i cała plejada najlepszych wtedy satyryków. Występował w popularnym przed laty kabarecie „Pod Egidą”, pisał teksty kabaretowe dla Piotra Fronczewskiego, Krystyny Sienkiewicz, Janusza Gajosa (m.in. znany monolog „Kultura”, można go zobaczyć na YouTubie, warto!). Urodził się w Warszawie w 1953 roku i praktycznie prosto po maturze został znanym i lubianym satyrykiem.
Czytaj także: Ciężka choroba, wielka kariera i zniknięcie z ekranu... Co dziś robi Elżbieta Zającówna?
Elżbieta Zającówna pochodziła z Krakowa. W jej przypadku sprawa była bardziej skomplikowana. Bo po pierwsze miała być chłopakiem – jej rodzice marzyli o synu. I chociaż tata pokochał córkę, to zawsze lubił mieć w niej pomocnika. „Dzięki temu umiem posługiwać się wiertarką, wbić gwóźdź, wymienić koło w samochodzie”, mówiła w jednym z wywiadów. Po drugie, chciała być sportsmenką.
Miała zdawać na AWF, ale w trakcie badań okazało się, że ma rzadką chorobę Von Willebranda. Polega ona na długotrwałych krwawieniach oraz zaburzeniu krzepliwości krwi. Wprowadziła więc w życie plan B i złożyła dokumenty do krakowskiej szkoły teatralnej. Za pierwszym razem zdała trudne egzaminy. Szybko też zdobyła popularność, grała w „Vabank 2”, „Seksmisji”, „CK Dezerterach”, a widzowie pokochali ją w roli Hanki Trzebuchowskiej w serialu „Matki, żony, kochanki”.
CZYTAJ TEŻ: Bohaterki serialu Matki, żony i kochanki były idolkami tysięcy Polek! Co robią dziś?
Elżbieta Zającówna i Krzysztof Jaroszyński: kryzysy
Oboje mieli już za sobą nieudane związki i na początku znajomości nie myśleli o małżeństwie. Pobrali się jednak na początku lat 90. Na ślub zapomnieli obrączek, zaczęli się kłócić, w końcu ktoś im pożyczył swoje. Wszyscy uznali to za dobrą wróżbę – pomimo burz i przeciwności losu, będą razem. Od tamtej pory nie potrafili bez siebie żyć, choć ich związek wcale nie był idealny. Ona była uparta, on z kolei jest cholerykiem. Ją wszyscy znali jako optymistkę, którą cieszy każdy drobiazg. On, jak wielu satyryków prywatnie jest poważny, a nawet bywa ponury. „Nie wiem, czy jestem aż takim ponurakiem. Ale prawdą jest, że dość łatwo się irytuję i wpadam w gniew. Co prawda szybko mi też przechodzi. To zasługa żony, która jak nikt potrafi mnie rozładować”, mówił w jednej z rozmów.
W tej parze to on był artystą, ona pragmatyczką, która doprowadzała do finału jego pomysły. I królową domu. „Jako osoba o silnym charakterze niczego ze mną nie uzgadnia. Wydaje polecenia i natychmiast je wykonuje. Kiedy na przykład trzeba zawiesić karnisz, natychmiast sięga po wiertarkę. Nie daje mi żadnych szans, bym udowodnił, że doskonale umiem radzić sobie z tego typu zajęciami. Ela w domu jest prawdziwym szefem”, tłumaczył Krzysztof Jaroszyński w rozmowie z Se.pl.
Oboje żartowali, że ich związek jest raczej pogodny niż zgodny. Ona pytana kiedyś, jak jest w domu małżeństwa aktorskiego, powiedziała, że podobnie, jak w każdym domu, gdzie dwójka ludzi ciężko pracuje. „Od innych rodzin różnią nas tylko pory powrotów z pracy. Ja na ogół kończę pracę o 22.00, a podczas wyjazdowych występów o 2, 3, 4... w nocy”.
ZOBACZ TEŻ: Tak wygląda jedyna córka Elżbiety Zającównej. Co dziś robi Gabriela Jaroszyńska?
Elżbieta Zającówna i Krzysztof Jaroszyński: Na chwilę zapomnieliśmy, że się kochamy
Zawsze byli bardzo popularną parą w show-biznesie. Wiadomo było, że oboje bardzo czekali na dziecko i cieszyli się, gdy na świat przyszła Gabriela, dzisiaj już dorosła osoba. Córka zagrała epizod w serialu „Graczykowie”, ale nie poszła w ślady rodziców, studiowała japonistykę, jest m.in. instruktorką tańca K-Pop, promotorką kultury azjatyckiej w Polsce. Po urodzeniu dziecka Elżbieta Zającówna postanowiła odłożyć karierę na dalszy plan i więcej czasu spędzić w swoim żoliborskim domu, opiekując się małą. Krzysztof dużo pracował, ich wspólne życie zaczęło się trochę rozchodzić.
W mediach pojawiły się plotki, że Krzysztof Jaroszyński spotyka się z modelką Iloną Felicjańską. Wiele osób mówiło, że związek popularnej pary przeżywa kryzys. Nawet jeśli tak było, to udało im się przez ten zakręt wspólnie przejść. Elżbieta Zającówna opowiadała w 2011 roku: „Kiedy urodziła się Gabrysia, Krzysztof poczuł się odtrącony. Na chwilę zapomnieliśmy, że się kochamy. Szybko jednak doszliśmy do wniosku, że musimy ratować nasz związek. Postanowiliśmy poświęcać sobie więcej uwagi, zrezygnowaliśmy z niektórych zawodowych planów — tych, które wymagały od nas ciągłych wyjazdów. Założyliśmy firmę, by pracować na miejscu, w Warszawie” czytamy w SE.pl.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Ciężka choroba, wielka kariera i zniknięcie z ekranu... Co dziś robi Elżbieta Zającówna?
Nauczyli się być ze sobą
Mówiła też, że nauczyli się „być ze sobą”, a nie obok siebie. Elżbieta ze względu na swoją chorobę zrezygnowała z intensywnej pracy aktorskiej. „Nie chcę umrzeć na scenie” - mówiła. Krzysztof mniej występował na estradzie. Zajął się bardziej pisaniem, m.in. scenariuszy do takich seriali jak „Daleko od noszy”, gdzie rolę ordynatora grał niezapomniany Krzysztof Kowalewski, czy „Graczykowie”. Założyli firmę producencką „Gabi” nazwaną tak na cześć córki.
Elżbieta Zającówna angażowała się w działalność charytatywną, od ponad dekady była wiceprezesem fundacji Polsat, mówiła, że jej choroba nauczyła ją dostrzegania potrzeb innych, a zwłaszcza dzieci. W 2015 roku ich życie znowu zawirowało — Krzysztof Jaroszyński przeżył poważny wypadek, swoim BMW uderzył w TIR-a. Sam przyznawał, że to, że wyszedł z tej kraksy praktycznie bez szwanku, to nawet nie było szczęście. To był cud.
„28 lipca, kilka minut po 10 rano, otrzymałem drugie życie”, napisał. Mąż Elżbiety Zającówny podziękował wtedy w emocjonalnym wpisie swojemu synowi Mikołajowi, który przyjechał po niego do szpitala w Świeciu, tuż po wypadku, żonie i córce oraz lekarzom, którzy zajęli się nim „niczym w amerykańskim serialu”. Dziękował też sile wyższej, św. Krzysztofowi, patronowi kierowców. „I mojemu Patronowi, którego obrazek nad przednią szybą cudem ocalał nietknięty...”
Krzysztof Jaroszyński prowadzi dzisiaj kabaret „PanDemon”, w wielu teatrach grana była jego sztuka „Roma i Julian”, komentuje różne zdarzenia na swoim Facebooku. Elżbieta Zającówna grała sporadycznie, w 2020 roku można ją było zobaczyć na przykład w serialu „Mały zgon” na Canal+. Pytana w czasie jednego z internetowych czatów, czy czuje się spełniona jako kobieta i aktorka, powiedziała: „Tak, ja zawsze powtarzam, że czuję się szczęśliwą osobą, zarówno w życiu, jak i w zawodzie”.
Elżbieta Zającówna nie żyje
Dziś, w dniu 28.10.2024 roku dotarły do nas smutne wieści. Elżbieta Zającówna nie żyje. Najprawdopodobniej aktorka przegrała walkę z wieloletnią chorobą. Miała zaledwie 66 lat. O jej śmierci poinformował Związek Artystów Scen Polskich.
Z wielkim smutkiem i niedowierzaniem żegnamy naszą koleżankę Elżbietę Zającównę, członkinię ZASP-u, absolwentkę krakowskiej PWST, którą ukończyła grając Dziewczynę i Bajaderę w przedstawieniu dyplomowym „Pieszo” Mrożka.Wielką popularność przyniosły jej role Natalii z filmu „Vabank” i „Vabank II” czy Hankę Trzebuchowską w serialu „Matki, żony i kochanki” Juliusza Machulskiego, u którego zagrała też Aktorkę Krystynę w obrazie „V.I.P”, czy Strażniczkę w blokhauzie w „Seksmisji”.
Bliskim i rodzinie składamy najszczersze wyrazy współczucia.
ZOBACZ TEŻ: Była dla niej całym światem. Elżbietę Zającównę łączyła z córką wyjątkowa więź