W życiu Michaliny Wisłockiej liczyli się dwaj mężczyźni, piękny mąż Stach i „małpolud" Jurek
Mija dziś 18. rocznica śmierci polskiej lekarki
Pokazała kobietom, jak czerpać przyjemność z życia intymnego. Jej „Sztuka kochania” dzisiaj uznawana jest za kultową lekturę. Mimo że Michalina Wisłocka przez lata doradzała innym w kwestiach związanych z seksualnością, sama długo nie wiedziała, jakie doznania niesie ze sobą orgazm... Dowiedziała się tego dopiero po rozwodzie, gdy przyjechała do Lubniewic na wczasy lecznicze. Miała za sobą pierwszą ciężką chorobę serca, była po 30. W tym miejscu poznała tajemniczego Jurka. Był marynarzem, w przerwach miedzy rejsami pracował w domach wczasowych, organizował wieczorki taneczne. Małpolud, jak go nazywała, otworzył ją na doznania, jakich wcześniej nie znała. Mówi się, że gdyby nie on, nigdy nie powstałaby legendarna „Sztuka kochania”... Oto tajemnice życia prywatnego Michaliny Wisłockiej.
Michalina Wisłocka i mąż Stach
Michalina Braun urodziła się w 1921 roku. Pochodziła z inteligenckiej rodziny, miała dwóch bardzo zdolnych braci: Andrzej Braun był znanym pisarzem, Jan Braun sumerologiem, zajmował się kulturą starożytnego Wschodu. Michalina zawsze dobrze się uczyła, marzyła od dziecka że będzie lekarką, chciała być też naukowcem. Była kochliwa, jako nastolatka zakochała się w starszym o 15 lat Ludwiku poznanym na rodzinnych wakacjach w Broku nad Bugiem. Podkochiwała się też w aktorze Franciszku Brodniewiczu, który grał ordynata Michorowskiego w przedwojennej ekranizacji „Trędowatej”. Gdy któregoś razu dostała od niego autograf, mało nie zemdlała z wrażenia. Ale to było nic wobec uczucia, które zawładnęło nią, gdy poznała Stanisława Wisłockiego.
Był od niej starszy o 4 lata, piękny, błyskotliwy, miał rozległą wiedzę. A przede wszystkim miał w mieszkaniu laboratorium, co Malinkę albo Misię, jak ją nazywano, fascynowało. Mikroskopy, próbówki, to był jej świat. W marzeniach widziała ich oboje na wzór Mari Skłodowskiej-Curie i Piotra Curie, mieli razem pracować i dokonywać odkryć. Była niemal dzieckiem, gdy się poznali – miała 12 lat, i nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo Stach przekracza jej intymne granice. A on chciał ją stale całować i obściskiwać, na co nie była przygotowana. Godziła się jednak na to „obślinianie”, jak pisała, bo była w nim „śmiertelnie zakochana”.
Zobacz też: Niezwykłe życie Bogusławy Blajfer, pierwszej żony Andrzeja Seweryna
Ślub wzięli pod bombami, w 1939 roku, Malinka była bardzo dumna, że została mężatką jeszcze w budzie, ale nie wolno jej było w szkole o tym rozpowiadać. Pierwsze doświadczenia seksualne kojarzyły jej się raczej z bólem i cierpieniem niż przyjemnością. Mąż nawet nie pomyślał o jej komforcie zaspakajając jedynie swoje pragnienia. Ona wylądowała u lekarza. Potem sama jako lekarka uprzedzała młode pacjentki, że ten „pierwszy raz” nie zawsze będzie się słodko kojarzył. Poza tym Stach kompletnie ją od siebie uzależnił, wymuszał na niej posłuszeństwo groźbami, szantażem. Michalina bała się pójść z mamą do teatru, bo Stach powiedział, że „znajdzie sobie inną”.
Michalina i Stanisław Wisłoccy: historia miłości
Szybko okazało się, że jako para są niedobrani. Stach miał duże oczekiwania seksualne, Misia nie potrafiła na nie odpowiedzieć. Jak pisała Violetta Ozminkowski w doskonałej biografii Wisłockiej „Sztuka kochania gorszycielki”: Stach mógłby się kochać siedem razy dziennie, ona raz na siedem dni. Była zainteresowana nie tyle seksem, co związkiem duchowym, uczuciowym. Wychowała się w domu szczęśliwych rodziców, ojciec mówił do mamy „moja królewno”, adorował ją. Taki obraz miała przed oczami. Gdy Stach zapewniał „Pamiętaj, że Ciebie jedyną kocham” czuła się szczęśliwa i wybrana, nawet pomimo jego skoków w bok.
Próbowała mieć jego zdrady pod kontrolą, zdecydowała się więc na bardzo kontrowersyjny krok. Wymyśliła trójkąt i zaprosiła do swojego małżeństwa przyjaciółkę z młodości – Wandę. „Przypomniałam sobie swoje marzenia o trójkącie. Koncept taki urodził mi się w głowie po przeczytaniu powieści japońskiej pt. „Historia lutni”. Był tam wielki uczony oraz dwie jego żony uwielbiające go bezgranicznie. Pomyślałam, że byłoby ślicznie stworzyć taki trójkąt w naszym życiu… Stach lubił Wandę i pociągała go oryginalność tej koncepcji”. Poza tym jak mówiła o Wandzie: „ona miała cholerny temperament, który jemu pasował, bo on też, owszem, miał, a ja – nie”. Wanda była na początku zaskoczona tą propozycją, ale zgodziła się, tym bardziej że od dawna podkochiwała się w Stachu.
Zobacz też: Znany krytyk filmowy Zygmunt Kałużyński nie miał szczęścia w miłości. Ukochane kobiety zabierali mu inni
Michalina Wisłocka: życie w trójkącie
Obie miały go wielbić. Taki był pomysł Michaliny Wisłockiej jako młodej mężatki. Przez pewien czas ten trójkąt funkcjonował. Dla Michaliny było to wygodne, bo odciążało ją z wielu nielubianych małżeńskich obowiązków, także od prowadzenia domu, czym zajmowała się Wanda. Michalina zazdrość odczuwała na tyle rzadko, że nie miała z tym problemu. Wanda była jej przyjaciółką jeszcze od czasów szkolnych, kochała ją i chyba traktowała trochę jak siostrę. Były zresztą swoim przeciwieństwem. Wanda robiła wrażenie jako śliczna blondynka, stylizowała się na Marilyn Monroe, była idealną Pani domu. Michalina nie była brzydka, ale nie dbała tak bardzo o siebie, w domu miała dwie lewe ręce. Robiła wrażenie raczej przez osobowość i intelekt niż urodę. Pierwszy kryzys nastąpił, gdy obie kobiety zaszły w ciążę. Żeby uniknąć skandalu obie wyjechały na wieś. Gdy wróciły urodzone przez nie dzieci – Krysię i Krzysia zarejestrowano jako bliźnięta poczęte przez małżeństwo państwa Wisłockich.
Córka Michaliny Wisłockiej o dzieciństwie
Córka Michaliny Wisłockiej – Krystyna Bielewicz wspominała po latach, że wychowała się w lodówce emocjonalnej. Wanda faworyzowała swojego biologicznego syna Krzysia, Michalina była zajęta pracą, a Stanisław Wisłocki? Krystyna Bielewicz wspominała: „Mój ojciec kochał tylko siebie, rzadko człowiek jest tak niesłychanie egocentrycznie zakochany w sobie. To był bardzo zimny, twardy facet, który na widok kaleki na ulicy komentował, że tamten nie powinien pokazywać się publicznie, bo razi jego uczucia estetyczne”.
O swojej matce, którą podziwiała i kochała, mówiła m.in. „Mama mówiła o sobie, że jest typem czcicielki, jeśli się z kimś przyjaźniła czy kochała, stawiała tę osobę na piedestale. Poza tym należała do kobiet, które budzą się seksualnie po trzydziestce. Nie przepadała za seksem z ojcem. Wanda za to była kobietą z temperamentem i bardzo ojcu pasowała. To mama zaproponowała życie w trójkącie Wandzie. Przyjaciółka na początku była w szoku, tłumaczyła jej, że nie może zakochać się na zawołanie, ale ojciec chętnie się na ten układ zgodził, bo jedna kobieta mu nigdy nie wystarczała. Podrywał już inne dziewczyny, kiedy byli narzeczeństwem z mamą. Nazywał je guzikami, co miało znaczyć, że są to nic niewarte miłostki. O wszystkich opowiadał mamie ze szczegółami”.
Sztuka kłamania
Michalina długo wierzyła, że to ona jest tą jedyną, którą Stach darzy miłością. Ale pewnego dnia ten specyficzny trójkąt załamał się. Wanda miała dość, nie chciała być gosposią i niańką, czuła się wykorzystywana. Zapowiedziała Michalinie, że odchodzą ze Stachem, bo zamierzają się pobrać. Stach wprawdzie nie odszedł, ale dla Michaliny Wisłockiej to był szok, czuła się tak jakby dopiero teraz naprawdę zdradziło ją dwoje ludzi, których kochała. Po latach przyznała, że nie miała zdrowych ludzkich odruchów, by „wyrzucić Wandę na czas”. W awanturach wyszło na jaw, że Krzyś nie jest biologicznym synem Michaliny, co było dla chłopca straszną traumą, która naznaczyła go na całe życie. Publicznie Wisłocka nigdy nie przyznawała się, że Krzyś to nie jej dziecko. Wyznała to dopiero niedługo przed śmiercią. Ich trójkąt też był utrzymywany w tajemnicy, po wojnie wielu ludzi dokwaterowywano do mieszkań, nie budziło to sensacji.
„Myśmy mieli zasadnicze przykazanie, że wszystko o sobie wiemy, nie mamy żadnych tajemnic. Grało, dopóki Wanda pewnego dnia nie powitała mnie nowiną: »Wiesz, Wisłocki z tobą się rozwodzi, a ze mną ożeni«. Wymyślili, że zabiorą jedno dziecko. O, nie! I w tym miejscu skończyła się miłość. Bo już takiej łobuzerki to nie. Co to, to nie”, mówiła Wisłocka w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
Któregoś dnia porządkując mieszkanie odkryła pornograficzne zdjęcia kochanek męża. A miał ich, jak się okazało, ponad 30. Były wśród nich naukowczynie, pracownice instytutu, studentki, asystentki. Wisłocki był cenionym mikrobiologiem, Michalina zagroziła, że pokaże zdjęcia jego szefowi, jeśli się nie wyniesie. Te zdjęcia to był gwóźdź do trumny ich związku. Nie było już po co brnąć dalej w iluzję o wielkim uczuciu. Michalina wyrzuciła męża z domu, rozstanie bardzo przeżyła, jakby nie była mimo wszystko na nie gotowa.
Michalina Wisłocka: choroba i nowa miłość
Wisłocka rzuciła się w wir pracy, ale przeżycia dawały o sobie znać. Rozchorowała się ciężko na zapalenie serca, z trudem pozbierała się po ponad dwudziestu latach związku, który okazał się totalną porażką. W życiu rodzinnym czuła się niespełniona i nieszczęśliwa. „Zrozumiałam, że można umrzeć z miłości”, powiedziała w jednej z rozmów. Z takim bagażem przeżyć pojawiła się na wczasach leczniczych w Lubniewicach. O tajemniczym kochanku Wisłockiej wiadomo niewiele. „Jurek taki wielki, kudłaty i umięśniony jak bokser. Ten niedźwiedź klęczał przy łóżku, patrzył i szeptał jakieś cudowne słowa, zaklęcia czy prośby i delikatnie pieścił wargami moją skórę, jak coś niezmiernie pięknego i kruchego”, pisała w pamiętniku. To było dla niej jak odkrycie nowego lądu. Czuła się adorowana, podziwiana, piękna. Mówiła, że był mistrzem gry wstępnej. Być może sztuki kochania nauczył się w portach, do których zawijał jako marynarz, lubił opowiadać o niezwykłej miłosnej sztuce Wschodu.
Michalina Wisłocka mówiła o sobie, że w młodości była „niskoseksualna”, a dojrzała do tych przeżyć dopiero po 30. Była więc na nie jakoś gotowa. Choć nie do końca, bo dla Jurka straciła głowę - to on uświadomił jej, że miłość to nie tylko związek duchowy, ale także cielesny, odkrył przyjemności, jakie daje cielesny intymny kontakt. Ona dopiero odkryła, jaką siłę ma pożądanie. Gdyby nie spotkała Jurka, myślałaby, „że takie przeżycia istnieją jedynie w wyobraźni powieściopisarzy i nie mają nic wspólnego z rzeczywistością”. Jurek był żonaty, więc spotykali się potajemnie, z czasem coraz rzadziej.
Gdy dowiedziała się, że nieoczekiwanie zmarł, zawalił jej się świat. Był miłością jej życia, nikogo już nie potrafiła pokochać tak, jak jego. Czuła się, jak powiedziała w filmie o sobie, jak „narkoman na głodzie”. Pod wpływem tych przeżyć zaczęła pisać swoją słynną „Sztukę kochania”, książkę, która ukazała się w 1978 roku i w PRL-u sprzedała się w 7 milionach egzemplarzy! Nie było drugiego takiego bestselleru, wyprzedziła nawet Biblię. Michalina Wisłocka nigdy już nie wyszła za mąż, choć miała wielu adoratorów. Zmarła 5 lutego w 2005 roku w wieku 84 lat. W Lubniewicach jest dzisiaj Park Miłości i szlak Michaliny Wisłockiej.
Korzystałam z książki Violetty Ozminkowski „Michalina Wisłocka. Sztuka kochania gorszycielki", wyd. „Prószyński i S-ka", 2014 i filmu Konrada Szołajskiego „Sztuka kochania według Wisłockiej", 2001.