Dla tej miłości poświęcili swoje małżeństwa, trwał przy niej samego końca. Tak kochali się Małgorzata Braunek i Andrzej Krajewski
„Chciałam wyzwolić się z tego życia i uciec z nim na koniec świata”, mówiła
- Sylwia Arlak
Ich historia to gotowy scenariusz na wzruszający, pełen zwrotów akcji film. Gdy Małgorzata Braunek poznała Andrzeja Krajewskiego, oboje byli w innych związkach. I to małżeńskich. Ich dzieci były jeszcze małe. Ale nie byli w stanie oprzeć się sile tego uczucia... „Miałam świadomość, że ta miłość będzie wymagała poświęceń, bo oboje nie byliśmy wtedy wolni, ale zaryzykowaliśmy i dziś, po latach, wiemy, że było warto” – podkreślała aktorka w jednym z wywiadów, zaś Andrzej Krajewski w innym mówił, że „to było bolesne jak wyrwanie zęba, ale nie do uniknięcia”. Dziś mija dziewiąta rocznica śmierci Małgorzaty Braunek. Mężczyzna jej życia był z nią do końca...
Małgorzata Braunek i Andrzej Krajewski: historia miłości
W Andrzeju Krajewskim, pisarzu i buddyście, zakochała się od pierwszego wejrzenia. „Był niezwykle barwną postacią, hipisem, obieżyświatem, a jego opowieści o dalekich podróżach brzmiały jak baśnie z tysiąca i jednej nocy” – wspominała.
Krajewski, który na stałe mieszkał w Szwecji, nie rozpoznał w niej Izabeli Łęckiej z „Lalki” czy i Oleńki z „Potopu”. Dla niego była po prostu piękną, interesującą dziewczyną. „Kiedyś mój przyjaciel powiedział: »Wpadnij do mnie wieczorem, będzie fajna dziewczyna, musisz ją poznać«. To był 1974 rok, mieszkałem na stałe w Szwecji, on w Warszawie. A dziewczyna rzeczywiście była piękna. Bardzo ją zbulwersowało, że potraktowałem ją jak »zwykłą dziewczynę«, a ona właśnie była po premierze »Potopu« i była supergwiazdą w zenicie! Ale ja nie wiedziałem o tym. Michał zastawił na mnie pułapkę. To spotkanie zmieniło nasze życie” – mówił Krajewski w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”.
Andrzej Krajewski robił ogromne wrażenie na kobietach, ale dla niego liczyła się tylko jedna – Małgorzata Braunek. Byli nierozłączni. Kiedy Braunek grała w serialu „Dom nad rozlewiskiem”, mąż w każdy piątek przyjeżdżał na Mazury, żeby zabrać ją do domu. Kiedyś przyznała nawet, że przez długi czas była uzależniona od grania, a czekanie na kolejne propozycje wywoływało w niej ogromny stres. „Chciałam jak najszybciej wyzwolić się z tego życia, uciec z Andrzejem na koniec świata, po prostu zniknąć” – wspominała.
Czytaj też: Duża różnica wieku i skandal w tle. Trudna miłość Emmanuelle Seigner i Romana Polańskiego
Małgorzata Braunek i Andrzej Krajewski, Kraków, 11.03.2004
Małgorzata Braunek i Andrzej Krajewski: prawdziwa miłość i ślub z rozsądku
Krajewski namówił ją na długą podróż do Azji. Przemierzali Afganistan, Pakistan i Indie, słuchając Doorsów i czytając hinduskie książki filozoficzne. „To były czas hippisowskiego odkrywania uroków życia i własnej duchowości. Świetnie pasowaliśmy do nurtu dzieci-kwiatów” – tłumaczyła, dodając: „Musieliśmy stawić czoła ekstremalnym warunkom, ale wspólne przeżywanie trudnych i jednocześnie pięknych momentów, umocniło nasz związek”.
To wtedy „polska Bardotka” zafascynowała się filozofią zen i buddyzmem. Postanowiła na dłużej wycofać się z aktorstwa. Miała wówczas 33 lata. „Wywróciłem do góry nogami jej życie, ale ona zawsze miała problemy z tym zawodem. Nie podobało się jej, że żyje cały czas w oczekiwaniu na telefon z nową propozycją, że jest od tego uzależniona jak niewolnica” – mówił Krajewski i chwalił Braunek w nowej roli: „Uosabiała cechy, do których każdy buddysta zmierza. Otwartość, empatię, życzliwość, miłość, tolerancję, radość, mądrość. Ona to wszystko miała w sobie”.
Pobrali się po powrocie z jednej z dalekich wypraw. Choć wcale nie chcieli legalizować związku (Braunek była wcześniej dwukrotnie zamężna – z aktorem Januszem Guttnerem i reżyserem Andrzejem Żuławskim, z którym miała syna Xawerego, a Krajewski miał dziecko z byłą żoną), uznali, że ułatwi im to codzienne życie. „Nasz ślub był wymuszony przez sytuację w Polsce. Andrzej miał szwedzkie obywatelstwo, a obowiązujące wtedy prawo stanu wojennego nakazywało mu wyjeżdżać z Polski co trzy miesiące. Kiedy się pobraliśmy, nie musiał już mnie zostawiać” – wspominała Braunek.
Bardzo długo starali się o dziecko. Orina, ich córka, urodziła się dopiero po dwunastu latach ich związku. Kiedy Braunek była w piątym miesiącu ciąży, osobiście poznała Dalajlamę przebywającego w Dharamsali, stolicy Tybetańczyków na uchodźstwie. Jak wielokrotnie wspominała w mediach, to spotkanie uważała za najważniejsze w swoim życiu. Przez pierwsze sześć miesięcy życia córki para nie mogła się zdecydować, jak dać jej na imię. Nazywali ją po prostu… „Dziewczynką”, ale ostatecznie uznali, że najbardziej pasuje imię Orina (po hebrajsku „Oświecona Miłość”). Kiedy Krajewski poszedł do Urzędu Stanu Cywilnego zarejestrować córkę, długo przekonywał urzędniczkę, by zgodziła się na nadanie dziecku imienia, którego nie było w żadnych rejestrach i spisach.
Czytaj też: Mówiono o niej „aktorka o kamiennej twarzy”. Małgorzata Braunek obchodziłaby dziś 72. urodziny
Andrzej Krajewski czuwał przy żonie do końca. Po śmierci rozsypał jej prochy
Małgorzata Braunek powtarzała, że to Andrzej Krajewski jest miłością jej życia. „37 lat temu, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy, poczułam, że tylko u jego boku odnajdę prawdziwe szczęście. Nie myliłam się...” – mówiła w jednym z ostatnich wywiadów. Kiedy chorowała na raka, mąż czuwał przy niej i trzymał za rękę do ostatniej chwili. Był pierwszą osobą, której powiedziała o swojej chorobie.
„Kiedy Małgosia umierała, bardzo bałem się, że przejdzie ogromne cierpienie. Patrząc jej w oczy, w oczy człowieka, którego kochałem najbardziej na świecie, w pewnej chwili modliłem się, żeby odeszła. Bo rak w pewnej chwili dusi, wszystko jest nabrzmiałe od płynów, które podchodzą do gardła, i człowiek nie jest w stanie oddychać. Patrzyłem na nią i myślałem: »Odejdź w spokoju!«, choć każdy dzień z nią był dla mnie bezcenny. Umarła mi na rękach. Czułem ten moment, jak uchodzi z ciała. Poczułem chłód, w pokoju zmieniło się światło i nagle jej obecność ustąpiła nieobecności” – wspominał na łamach „Dużego Formatu”.
Czytaj też: „Diabeł stanął między nami” powiedziała Małgorzata Braunek o swoim związku z Andrzejem Żuławskim
Braunek zmarła w czerwcu 2014 roku, dokładnie 9 lat temu. Miała 67 lat. „Wziąłem część jej prochów i rozsypywałem je w miejscach ważnych dla niej i dla mnie. W przeszłości jeździliśmy razem po Azji, więc teraz wyobrażałem sobie, jakby na coś zareagowała, co by powiedziała, czego by chciała. Cały czas prawie fizycznie czułem ją przy mnie” – mówił Krajewski. Zgodnie z życzeniem żony, rozwinął założoną w 2012 roku fundację Bądź (której celem jest reforma medycyny onkologicznej w Polsce, od profilaktyki, przez zintegrowane metody leczenia, aż po rekonwalescencję i zapobieganie nawrotom choroby).
Autor tekstu: Sylwia Arlak