Krzysztof Ibisz ma przyrodnią siostrę. Jest jej wsparciem, autorytetem i bezpieczną przestrzenią
Rodzeństwo zbudowało piękną więź. "Zawsze cię miałam, kiedy byłeś mi potrzebny"
Krzysztof Ibisz rzadko kiedy mówił o tym, jak wyglądały lata jego wczesnej młodości. Gdy miał 4 lata, jego rodzice rozstali się, w efekcie czego dzielił życie na dwa domy. Wiele lat później ojciec prezentera po raz drugi założył rodzinę, w czym od początku wspierał go syn. Gdy na świat przyszła przyrodnia siostra dziennikarza — Maria — z miejsca stała się jego oczkiem w głowie.
"Dzisiaj wiem, że dzięki temu, że się mną opiekowałeś, dowartościowałeś mnie jako siostrę" — mówiła Maria Ibisz w archiwalnym wywiadzie dla VIVY!. Przybliżamy kulisy ich przepięknej relacji...
Krzysztof Ibisz ma przyrodnią siostrę. Maria mogła liczyć na jego wsparcie i oddanie
Choć tę twarz kojarzy cała Polska, nie każdy wie, jaka przeszłość się za nią skrywa. Krzysztof Ibisz — jeden z najpopularniejszych i charakterystycznych prezenterów — wychowywał się w rozbitej rodzinie. Nie znając innej rzeczywistości, nigdy nie narzekał na swój los. A ponieważ jego tata — śp. Władysław Ibisz — wyprowadził się do mieszkania po drugiej stronie ulicy, rodziców zawsze miał blisko.
Gdy wiele lat później Krzysztof Ibisz trafił do telewizji i zdobył sławę, nie zwierzał się jednak ze swoich prywatnych spraw. Dlatego bardzo długo nikt nie miał pojęcia o tym, że ojciec dziennikarza założył rodzinę z nową kobietą.
W rozmowie z Krystyną Pytlakowską dla VIVY! przedstawił światu swoją 18-letnią wówczas siostrę Marię. "Ojciec ożenił się po raz drugi wiele lat po rozstaniu z moją mamą. Mogłem się tylko cieszyć, że znalazł taką kobietę i że Marysia przyszła na świat" — mówił wówczas, nie kryjąc dumy z bycia bratem. Wspomniał również moment, kiedy po raz pierwszy ujrzał Marię na własne oczy. Jej narodziny były bardzo ważną chwilą oraz spełnieniem marzenia jego życia: "Robiłem wtedy maturę w paksowskim liceum św. Augustyna. Nie zapomnę tego, jak pierwszy raz ciebie zobaczyłem. Wychodzę po egzaminie z matematyki – przed szkołą czeka samochód. To Ewa (mama Marii — przyp. red.) przywiozła Marysię, żeby mi ją pokazać".
CZYTAJ TAKŻE: Była świadkiem Jehowy, potępiała Kościół. Mimo że Alicja Resich-Modlińska bardzo kochała mamę, to nie kryje goryczy
Maria stała się jego oczkiem w głowie. Prezenter z zapałem oddawał się opiece młodszą siostrą, odprowadzał do szkoły i oferował swoją pomoc w wielu kwestiach. "Byłem szczęśliwy, że mogę coś dla ciebie zrobić. W końcu nie widywaliśmy się za często", mówił w ich wspólnej rozmowie dla VIVY!. Wtórowała mu Maria: "Czułam się wtedy bardzo ważna. Dziecko nie rozumie słowa dowartościowanie, ale dzisiaj wiem, że dzięki temu, że się mną opiekowałeś, dowartościowałeś mnie jako siostrę".
Był dla niej autorytetem. Maria Ibisz chciała pójść w jego ślady
Krzysztof Ibisz doskonale odnalazł się w roli brata. Miał również świetny wpływ na Marię, która wyrosła na niezwykle ambitną i pracowitą kobietę. Przekonał również jej rodziców, aby miała więcej samodzielności, za co była mu dozgonnie wdzięczna. Dziennikarz stał się autorytetem młodej dziewczyny i mobilizował do działania. Wprost przepadała za jego towarzystwem. On zaś cieszył się jej odpowiedzialnym podejściem do życia.
ZOBACZ TEŻ: Syn Bartłomieja Topy znalazł wyjątkową pasję. Swoje talenty muzyczne szlifuje za granicą
Dwadzieścia lat temu siostra prezentera wspominała, że chciałaby pójść w ślady brata i rozpocząć pracę w telewizji. On nie był jednak zachwycony tym pomysłem i przekonywał, aby skupiła się na rozwijaniu własnej pasji. "Wolałbym chyba, żebyś pozostała przy fotografii. Telewizja jest stresująca. Raz sukces, raz porażka" — przekonywał. Trafne argumenty brata z pewnością pomogły jej w podjęciu decyzji o dalszej ścieżce kariery. Dziś bowiem Maria Ibisz pracuje jako senior manager w zespole dw. zrównoważonego rozwoju CE w znanej, międzynarodowej firmie.
Rodzeństwo wspiera się również w tych najtrudniejszych i najboleśniejszych chwilach. W 2019 r. oboje stracili wspólnego ojca, Władysława Ibisza. Z kolei pod koniec września 2023 r. odeszła jego żona, którą Krzysztof Ibisz czule nazywa zastępczą mamą. Pani Ewa zadbała, aby gwiazdor telewizji doskonale czuł się w domu, który stworzyła razem z jego tatą oraz przyrodnią siostrą. "Cieszyłem się, że Tata jest szczęśliwy i zakochany. To była wielka miłość. Ja zawsze byłem oczekiwanym gościem w Waszym domu, mogłem liczyć na radę, na przegadanie wszystkiego, bo potrafiłaś w punkt ocenić ludzi i sytuacje" — wspominał prezenter w osobistym wpisie na Instagramie.
SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Ojcostwo bardzo go zmieniło. Dla swoich synów Maciej Zakościelny stara się być najlepszym tatą
Taka relacja z rodzeństwem to prawdziwy skarb, którego nie zastąpi nic... Przypominamy fragment wspólnego wywiadu Krzysztofa Ibisza i Marii Ibisz, którego udzielili Krystynie Pytlakowskiej w 2002 r.
Krzysztof Ibisz i Maria Ibisz — fragment wywiadu dla VIVY! 2002 r.
[...]
Dobrze być bratem?
KI: Bardzo.
MI: Zwłaszcza gdy brat jest autorytetem. To Krzyś przekonał rodziców, żebym mogła jeździć sama do szkoły.
KI: Uważałem, że powinnaś mieć więcej samodzielności. Nie można kogoś trzymać pod kloszem, nawet jeśli ten ktoś jest młodszą siostrą. Starałem się przekonać do tego twoich rodziców.
MI: A ja byłam ci za to wdzięczna. Przekonałeś mnie też, żebym skróciła włosy.
KI: I zrobiłaś to. Miałaś według mnie za długie.
MI: Do kolan. To była trudna decyzja – w naszej rodzinie wszystkie kobiety miały długie włosy, ale posłuchałam Krzyśka rady.
KI: Bardzo się nad tym napracowałem. Uważałem, że powinnaś wyglądać bardziej nowocześnie.
MI: I dzięki ci za to. Ale dlaczego teraz znów mnie krytykujesz?
KI: Wolałbym, żebyś nosiła stroje bardziej kobiece. A nie tylko szerokie spodnie i T-shirty.
MI: Niestety, braciszku, tutaj nie masz na mnie wpływu. W mojej szkole dziewczyny wystrojone na sexy wampy nazywamy dziuniami.
KI: No cóż, będę musiał to jakoś przeżyć.
Zawsze się tak przekomarzacie?
KI: Rzadko, bo spotykamy się niezbyt często.
MI: On jest strasznie zapracowany. Imponuje mi swoją pracowitością.
KI: Ty jesteś taka sama – zawsze najlepsza uczennica. Ja nie uczyłem się tak dobrze, jak ty.
MI: Ja za to dźwigam ciężar nazwiska. Nie mogę go splamić. Moje koleżanki na początku pytały mnie, czy mam coś wspólnego z TYM Ibiszem. Teraz już wszyscy w szkole wiedzą, nie muszę nikomu tłumaczyć.
KI: I jak reagowały, gdy mówiłaś, że to twój brat?
MI: Może mi trochę zazdrościły? W każdym razie nigdy nie usłyszałam od nich ani jednego złego słowa na twój temat. A w pochwałach w ogóle moi koledzy są oszczędni.
KI: Ty też chyba. Zawsze wiem, kiedy ci się coś nie podoba w tym, co robię zawodowo.
MI: Krzysiu, przestań. Najczęściej mi się podoba. Jestem tobą zachwycona.
KI: Fajnie mieć taką akceptację młodej, krytycznej maturzystki.
MI: Bo ja zawsze cię podziwiałam. Nie byłeś może takim bratem, którego ma się na co dzień, ale...
KI: ...ale?
MI: Ale zawsze cię miałam, kiedy byłeś mi potrzebny.
KI: Na przykład gdy kradną ci telefon komórkowy?
MI: Natychmiast rzuciłeś wszystko i przyjechałeś.
KI: Nie mogłem się z tym pogodzić, że moją młodszą siostrę spotkało coś tak strasznego.
MI: Okropnie się zdenerwowałam tym napadem.
KI: Gdybym wtedy dopadł tych bandziorów, zrobiłbym z nich sieczkę.
MI: W takich chwilach czuje się więzy krwi. Moją pierwszą myślą było zadzwonić do ciebie.
KI: Starszy brat jest właśnie od tego, by bronić i chronić.
Bliskość między rodzeństwem, które wychowywało się w dwóch różnych domach... Jest możliwa?
KI: Tak, pod warunkiem, że się o nią dba. Dwa lata temu spędziliśmy jakiś czas na Mazurach, w chacie rodziców mojej żony Ani. Po raz pierwszy wtedy byliśmy z Marysią naprawdę razem. Była pod moją opieką.
MI: Dowiedziałam się wtedy, że wspaniale gotujesz, zwłaszcza genialnie przyrządzasz mięso.
KI: A ty sałatki. Byłem zachwycony twoją odpowiedzialnością. Nie uciekałaś mi na dyskoteki.
MI: To raczej ty mnie wypychałeś. Ja wolałam rozmawiać z tobą. Wybierałam twoje towarzystwo.
KI: Ale nie zwierzałaś mi się, nie przyznałaś się, czy masz chłopaka.
MI: Mam trochę oporów w zdradzaniu swoich tajemnic, ale możesz być pewien, że gdybym się nieszczęśliwie zakochała, tobie pierwszemu wypłakałabym się na ramieniu.
[...]
KI: W gruncie rzeczy cierpimy jednak na syndrom jedynaków.
MI: Bo to tak fajnie móc się pokłócić z bratem o muzykę czy książkę, którą oboje naraz chcielibyśmy czytać. Nam nie było to dane.
KI: Nigdy się nie posprzeczaliśmy. Nie mamy takich doświadczeń.
Ale macie coś w zamian – wspólne cechy, które wzajemnie w sobie odkrywacie. Geny.
KI: Pasjonujące uczucie. Gdy widzę, w czym Marysia przypomina mnie, rozczula mnie to.
MI: Na przykład?
KI: Na przykład tak jak ja bardzo poważnie traktujesz to, co robisz.
MI: Ale nie będę się przepracowywała tak, jak ty. Czasem się martwię, że wcale nie odpoczywasz.
KI: Ale za to mam szczęście robić w życiu to, co lubię.
MI: Czasem myślę, że chciałabym – tak jak ty – trafić do telewizji.
KI: Na szczęście masz jeszcze inną pasję – fotografujesz.
MI: Tak i zrobię ci niebawem sesję zdjęciową z Anią i Maksem.
KI: Wolałbym chyba, żebyś pozostała przy fotografii. Telewizja jest stresująca. Raz sukces, raz porażka.
MI: Porażki umiem znosić z godnością, chociaż na szczęście jeszcze żadna poważna mnie nie spotkała.
KI: Odpukać. Ja przeżyłem ich kilka. I nauczyło mnie to jednego: że po niej zawsze przychodzi wygrana. Nie byłoby sukcesu, gdyby nie jego brak.
MI: Teraz jesteś na fali.
KI: To prawda. Ale wiem, że nic nie trwa wiecznie. Nabrałem do życia dystansu.
MI: W razie czego masz mnie. Stanę z tobą za barem.