Krystyna Siesicka mówiła, że jest najpierw matką, a potem pisarką, miała pięcioro dzieci
Była jedną z najpoczytniejszych pisarek powieści dla nastolatek w PRL-u. Jej książki czytają kolejne pokolenia
W czasach PRL-u powieści Krystyny Siesickiej rozchodziły się w kilkuset tysięcznych nakładach niemal na pniu. Żeby je wypożyczyć, trzeba było zapisać się w bibliotece, albo pójść wcześnie rano. Wychowało się na nich kilkanaście pokoleń czytelników, głównie kobiet. Jana, Mada, Miśka, Zuzanna to niektóre bohaterki jej książek. Zwykle narratorkami powieści Krystyny Siesickiej były dziewczyny, pokazywała je, gdy przeżywały pierwsze poważne miłości, przeżywały siebie w zderzeniu z rówieśnikami, dokonywały ważnych wyborów, konfrontowały się, nie zawsze miło z rodzicami.
Przed laty niektórzy zarzucali pisarce, że jest infantylna, że pokazuje propagandowy, uładzony obraz socjalistycznej rzeczywistości. Ale chyba nikt tak, jak ona, nie potrafił wtedy opowiedzieć o rozterkach młodych ludzi. „Zapałka na zakręcie”, „Beethoven i dżinsy”, „Fotoplastykon” – to niektóre z książkowych hitów Krystyny Siesickiej. Do dzisiaj na internetowych forach budzą żywe emocje i dyskusje. Na podstawie jej kultowej książki „Jezioro Osobliwości” powstał znany film z Marią Kowalik w roli Marty i Mirosławem Konarowskim, który grał Michała. Sama pisarka nie przepadała za tą ekranizacją, mówiła, że jest jej obca. Jak potoczyło się życie Krystyny Siesickiej?
Krystyna Siesicka marzyła, że gdy dorośnie, będzie pić mocną herbatę i pisać książki
Krystyna Dubrowska (potem Siesicka-Waśniewska) urodziła się 22 listopada 1928 roku w Dęblinie. Dorastała w spokojnym, ciepłym domu. „Mój Tata był lotnikiem, a Mama tylko Mamą, a raczej aż Mamą. Mój starszy Brat był lekarzem, a ja długo małą dziewczynką, która marzyła o tym, że gdy dorośnie, będzie pić mocną herbatę i pisać książki. I to się spełniło — pisała na swojej stronie internetowej. Ale do zawodu pisarki droga była daleka. Wcześniej nadeszła wojna, nastoletnia Krysia, mieszkająca już wtedy w Warszawie była harcerką. W czasie Powstania warszawskiego pomagała przenosić rannych do szpitala na Powiślu, w czasie jednej z takich akcji dostała odłamkiem w rękę.
Potem trafiła do obozu w Pruszkowie, a stamtąd zapakowano ją do transportu do Auschwitz. Ranna, z gorączką, pewnie nie przeżyłaby obozu, ale miała niebywałe szczęście. Okazało się, że tego dnia transporty odwołano. Ludzi z pociągu wyrzucono na pole koło Częstochowy. Z tej łąki 17 osób zabrał do jednego z majątków Jarosław Tymowski, żołnierz AK, który był w komendzie obwodu Radomsko. Krystyna trafia do tej grupy, pracowała w kuchni, obierała fasolę, darła pierze. Przeżyła.
Po wojnie Krystyna Siesicka wraca do Warszawy, do zrujnowanego mieszkania na Rozbrat. Zdaje maturę w liceum im. Stefana Batorego i w 1947 roku idzie na studia dziennikarskie. Ale swoją pierwszą powieść „Zapałka na zakręcie” wyda dopiero w połowie lat 60. w wieku 38 lat. Jako pisarka zadebiutowała więc dosyć późno. Najpierw była felietonistką w „Kobiecie i życiu”, potem w młodzieżowej „Filipince”. Pisała o codziennym życiu kobiety, żony, matki — czytelniczki bardzo lubiły jej felietony, pisały do niej listy, radziły się, jak postępować z dziećmi.
Zobacz także
Zobacz też: Astrid Lindgren, autorka Pippi Långstrump, w wieku 18 lat zaszła w ciążę i uciekła z rodzinnego miasta
Krystyna Siesicka pisała, gdy dzieci kładły się spać
Krystyna Siesicka miała pięcioro dzieci. W miesięczniku „Zwierciadło” mówiła, że to one ukształtowały ją, jako pisarkę. W rozmowie z Aliną Gutek opowiadała: „Pewnie się pani zdziwi, gdy powiem, że ukształtowały mnie moje dzieci. Zaczęłam pisać, dopiero gdy urodził się pierwszy syn – Jarosław”. Miała wtedy 20 lat. Rodzina szybko się powiększała. Po Jarku urodził się Wojtek, pięć lat później Agnieszka, w następnym roku Jerzy, zwany Mukim, a cztery lata po nim Magda. „Razem z dziećmi przybywało mi problemów i radości. Aż się prosiło, żeby je spisywać. I tak zaczęły powstawać felietony do „Kobiety i Życia”, które mnie samą trochę śmieszyły (wyszły w książce „Parada fiołków”). Przy piątce dzieci nie mogłam pójść do stałej pracy, więc uznałam, że to jedyne zajęcie, które daje się pogodzić z wychowaniem” (cytuję za zwierciadło.pl).
Cała rodzina żyła w dwupokojowym mieszkaniu w centrum Warszawy. Było trochę ciasno, ale gwarno i wesoło. A mieścił się jeszcze pies i wyhodowane myszki – Pixie i Dixie. Krystyna Siecicka siadała do pisania, gdy dzieci kładły się spać. One zapamiętały stukot maszyny, który kołysał je do snu. Dom był otwarty i pełen ludzi, na domowników i gości zawsze czekała zupa. Pisarka starała się być dobrą mamą, uważną i zawsze mającą czas dla dzieci. Gdy trzeba było odbyć tzw. ważną rozmowę, szło się do łazienki – tam można było bowiem pogadać bez świadków. W święta z sufitu zwisała choinka — to był ich rodzinny zwyczaj, pachniało pastą do podłogi, roznosił się aromat wigilijnej zupy grzybowej. Żadne z dzieci nie poszło w ślady mamy, ale zostało im wspomnienie rodzinnego domu — ciepłego i pełnego miłości.
Agnieszka Siejca (redaktorka w wydawnictwie medycznym) wspominała: „Mama nie nauczyła mnie szyć ani szydełkować, nie umiem mówić po francusku ani grać na pianinie, ani nawet dobrze jeździć na rowerze. Ale to mama wpoiła mi, że „naprawdę pisze się na pewno razem”, że nie można przy jedzeniu trzymać łokci na stole i że ów stół i wspólny przy nim obiad są czymś niezwykle ważnym. I nauczyła mnie ten obiad ugotować! I pokazała, że można wygrać z biologicznym zegarem dobowym, bo doba musi mieć czasami więcej niż 24 godziny. A przede wszystkim nauczyła mnie kochać i cieszyć się tym, że mamy siebie, że mamy kogo kochać”.
Zobacz też: Bruno Schulz, autor słynnych „Sklepów Cynamonowych”, był nieśmiały, wycofany i uwielbiany
Krystyna Siesicka, niezależna kobieta, ale też TW „Krysta”
Krystyna Siesicka była babcią 13 wnuków i 7 prawnuków. Mówiła, że nie jest miłą starszą panią z kart swoich książek. Miała duży temperament, potrafiła się wściekać, denerwować, ale, jak sama podkreślała, umiała też uszanować niezależność innych, nie mieszała się nadmiernie, jako teściowa w życie swoich dzieci, mieszkała sama w Warszawie koło Barbakanu, u zbiegu Starego i Nowego Miasta. W codzienności towarzyszyła jej kotka Misia.
Afera wybuchła w 2010 roku, gdy pisarka i dziennikarka Joanna Siedlecka ujawniła, że Krystyna Siesicka była TW o kryptonimie „Krysta”. Współpracowała z UB wiele lat, od 1974 do 1989 roku. Prowadzący ją oficerowie mówili, że jest powierzchowna, co oznaczało, że nie angażowała się w donoszenie i specjalnie nie szkodziła. Informowała jednak m.in. o środowisku pisarskim i wydawniczym, także za granicą, o autorach powieści dla dzieci i młodzieży. O panujących wśród literatów nastrojach. Podobno miała odegrać rolę podczas wizyty Czesława Miłosza w Polsce, w 1981 roku. Ale spotkanie z Miłoszem miało taką obstawę ze strony opozycyjnych pisarzy, że nikt spoza tego kręgu nie mógł wejść.
Krystyna Siesicka przy okazji tej współpracy załatwiała sobie różne rzeczy. Na przykład nie chciała, by jej mąż kupił sobie broń, o co się starał. Swoimi kontaktami zablokowała mu tę możliwość. Dostawała szybko paszporty dla siebie i dzieci, zatuszowała oskarżenia o handel walutami itp. Niektórzy uważali nawet, że współpraca z UB pomogła jej w karierze. Ale trudno w to uwierzyć, jej książki miały takie powodzenie, że musiały trafiać w oczekiwania czytelniczek, nikt nie wykupywałby ich w takich ilościach. Pisarka nie zaprzeczała tej współpracy ani nie wybielała się. W rozmowie z Joanną Siedlecką przyznała, że nie miała dość siły ani odwagi, żeby ją zerwać, „byłam na to za słaba”, mówiła Joannie Siedleckiej.
Zobacz też: Dwie żony i wiele romansów. Kobiety Czesława Miłosza
W 1989 roku zrobiła przerwę w pisaniu, ale wróciła do niego w 1993 roku powieścią "Chwileczkę Walerio..." W 2000 roku dostała Medal IBBY (Międzynarodowej Izby Książki) przyznany po raz pierwszy polskiemu autorowi za całokształt twórczości. Swoją ostatnią powieść "Ulica Świętego Wawrzyńca", w której odwoływała się, nie pierwszy raz, do czasów Powstania warszawskiego wydała w 2010 roku. Pisarka zmarła w wieku 87 lat, w 2015 roku. W rozmowie z portalem Wspak mówiła: „Czytelniczki do tej pory, chyba już tylko z dawnej sympatii do mnie, czytają moje książki i polecają je swoim dzieciom. Tworzy się swego rodzaju łańcuszek pokoleniowy. Na tym poniekąd też mi zależało”. Została pochowana na Starych Powązkach w Warszawie