Kiedy się poznali, zakochała się na zabój. Kim była Mary Ellen Fox, ostatnia żona Leopolda Tyrmanda?
Wybitny pisarz zmarł 38 lat temu
- Apolonia Podstawka
Mówił do niej: „Kangurze" „Dziewczynko", „Miss Mary" albo czule Miskeit – paskudo. Poznali się, gdy Leopold Tyrmand był już po dwóch rozwodach, z Małgorzatą Rubel-Żurowską i Barbarą Hoff. Dzieliło ich niemal wszystko, nie tylko wiek, ale też historia życia, doświadczenia – Tyrmand miał za sobą przeżycia wojenne, komunizm, emigracje. Mary Ellen - studentka iberystyki na prestiżowym amerykańskim uniwersytecie Yale, dopiero wchodziła w życie.
To ona zainicjowała znajomość, spotkali się, zaczęli korespondować. Tyrmand czuł, że to coś poważnego, pojechał do Izraela, do matki poradzić się, co zrobić z uczuciem do młodszej o prawie 30 lat dziewczyny. Mary Ellen zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia, na zawsze. Jakie były losy tej pary?
Kim był Leopold Tyrmand? Pochodzenie, dzieciństwo
Leopold Tyrmand urodził się 16 maja 1920 roku w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Jego rodzice mieli hurtownię skór. Ojciec, Mieczysław Tyrmand, zginął podczas wojny w obozie koncentracyjnym na Majdanku. Mama, Maryla Oliwenstein - która uchodziła za jedną z najpiękniejszych kobiet w Warszawie – po wojnie wyjechała do Izraela.
„Uczuciowo wyniosłem z domu niewiele: kochałem mych rodziców, lecz szybko nauczyłem się żyć bez nich, nie odczuwać ani ich potrzeby, ani braku”, pisał Leopold Tyrmand w „Dzienniku 1954”. Jeszcze przed wojną wyjechał do Paryża, gdzie przez rok studiował na wydziale architektury w Akademii Sztuk Pięknych. Utrzymywał się z lekcji polskiego, tam po raz pierwszy zetknął się z zachodnioeuropejską kulturą i jazzem.
W czasie wojny jako Żyd ukrywał się w oku cyklonu - pojechał dobrowolnie na roboty do Niemiec, na fałszywych francuskich papierach. Pracował m.in. jako tłumacz, kelner, robotnik kolejowy, zaciągnął się na niemiecki statek jako marynarz. W 1944 r. uciekł z pokładu w norweskim porcie Stavanger, szybko jednak go schwytano i znalazł się w obozie koncentracyjnym Grini, niedaleko Oslo, gdzie doczekał do końca wojny.
Zobacz także
Leopold Tyrmand: życie playboya
Do Warszawy powrócił w 1946 roku. W latach 40. zaczął pracować w „Przekroju”, ale wyrzucono go stamtąd za krytykę radzieckich sędziów na meczu bokserskim. Pracę znalazł w liberalnym, katolickim „Tygodniku Powszechnym”. Tyrmand nie był specjalnie religijny, ale w 1951 roku przyjął chrzest z rąk legendarnego ks. Jana Ziei. W samym „Tygodniku" nie pracował długo, bo w 1953 roku pismo zamknięto za odmowę wydrukowania nekrologu po śmierci Stalina. Leopold Tyrmand dostał wtedy zakaz publikacji, siedział w domu i pisał „Dziennik 1954”, w którym opisywał swoje życie, romans z licealistką Bogną, środowisko literackie. Książka wydana po raz pierwszy w Londynie w 1980 roku przyniosła Tyrmandowi ogromną sławę. Z kolei jego debiutancka powieść „Zły” – miłosna i sensacyjna historia dziejąca się w powojennej Warszawie, niemal od razu stała się bestselerem.
Leopold Tyrmand żył jak chciał, był playboyem, dandysem, buntował się przeciwko komunistycznej sztampie. Władza nazywała go bikiniarzem, bo wbrew szarzyźnie nosił kolorowe koszule i słynny krawat w plamy z atolu Bikini. Był królem bikiniarzy, choć sam nie lubił tego określenia. Do legendy przeszły jego czerwone skarpetki, które tak naprawdę były podobno w kratkę.
Za honorarium ze „Złego” kupił sobie Opla i wolno przejeżdżał nim po warszawskim Krakowskim Przedmieściu, budząc niekłamany podziw i zazdrość. Z Polski wyjechał w 1965 roku, wiedząc, że zawsze będzie miał tu kłopoty z cenzurą. Był w Paryżu, Izraelu, wreszcie osiadł w Ameryce, która wydawała się dla niego wymarzonym krajem, choć układało mu się tu różnie. Dostał stypendium Departamentu Stanu dla „znaczącej postaci opiniotwórczej" – i zdecydował się zostać. Pomagała mu przyjaciółka Beverly de Lucia, która poprawiała jego pierwsze teksty, poza tym pracowała w tygodniku „Time” i miała dobre kontakty.
Przeczytaj także: Wielkie szczęście i rodzinny dramat. Oto historia miłości Wojciecha Młynarskiego i Adrianny Godlewskiej
Leopold Tyrmand i Mary Ellen Fox: historia miłości
Gdy poznał Mary Ellen był już dwukrotnie rozwiedziony. Z pierwszą żoną Małgorzatą Rubel-Żurowską Tyrmand rozwiódł się w 1957 roku po dwóch latach małżeństwa. Niby się oburzał, że pojechała w trasę z muzykami jazzowymi i że czuje się zdradzany, ale wszyscy wiedzieli, że to raczej on nie był wierny. Nazywał ją cielątkiem, była od niego dużo młodsza, studiowała na Akademii Sztuk Pięknych.
Z Barbarą Hoff ślub wzięli w 1959 roku - on był już wtedy słynnym autorem „Złego”, ona pisała o modzie w rozchwytywanym tygodniku „Przekrój”. Byli jedną z najbardziej znanych i pożądanych par Warszawy przełomu lat 50 i 60. Uchodzili za świetne małżeństwo. Projektantka pomagała Leopoldowi Tyrmandowi wyjechać z Polski nie wiedząc, że już się nie zobaczą, bo on tu już nie wróci. Jego wyjazd w 1965 roku praktycznie był końcem ich związku. Tyrmand zawsze podziwiał i szanował Barbarę Hoff, pisał do swojego przyjaciela: „Basia zażądała rozwodu i uczyniła rozsądnie. (…) Jest ona bardzo świetnym człowiekiem i zasługuje na uznanie i pomoc. A że dwoje nie jest jednym „świetnym”, o tym wiemy już na ogół”.
Czytaj również: Wizyta Vivien Leigh i Laurence’a Oliviera w Polsce wywołała sensację. O jej spotkaniu z Andrzejem Łapickim krążą legendy
Mary Ellen i Leopold Tyrmand: ona miała 23 lata, on 50
Z Mary Ellen poznali się w maju 1970 roku. Była studentką iberystyki, pochodziła z artystycznej żydowskiej rodziny z Nowego Jorku, miała 23 lata. Czytywała teksty Tyrmanda w „New Yorkerze" i bardzo się z nim utożsamiała. Leopold Tyrmand w Polsce był wolnościowcem, liberałem, w Ameryce zmienił się w konserwatystę. Mary Ellen też miała konserwatywne poglądy - była zdeklarowaną antykomunistką – co nie było częste wśród amerykańskiej młodzieży w końcu lat 60.
Czuła się trochę wyalienowana, chciała poznać kogoś podobnego do niej, kogo myślenie ceniła. „Wydawało mi się, że pisze jakby w moim imieniu - to wszystko, co chciałabym wyrazić”, mówiła Agacie Tuszyńskiej, autorce książki „Tyrmandowie. Romans amerykański.” Zaproponowała, żeby był jej mentorem, mistrzem. Jej pierwsze wrażenie, kiedy się spotkali? „Jaki on jest strasznie niski”. Myślała, że zobaczy blondyna z wąsami, tak sobie wyobrażała Polaka, a zobaczyła siwiejącego bruneta. Żeby dodać sobie powagi, zrobiła mocny makijaż, co jemu się nie podobało. I zamówiła colę z rumem, choć zwykle nie piła.
Zobacz również: Historia miłości Krystyny Mazurówny i Tadeusza Plucińskiego. "To małżeństwo było moim największym życiowym błędem"
„Gdy się spotkaliśmy, miałam 23 lata, ale jak na swój wiek byłam dość poważna. A Lolek miał lat 50, ale nie wyglądał na więcej niż 40. Był bardzo dynamiczny. To ja go zresztą uwiodłam, Lolek bardzo starał się nie stracić głowy, zachować dystans. Dwukrotnie rozwiedziony, nie chciał się znowu wiązać, dobrze mu było z samotnością i wolnością”. Zaczęli się spotykać, Tyrmand podsuwał jej książki, prowadził na filmy. Udzielał jej też porad dotyczących wyglądu. Nie chciał, by się nadto malowała, przekonywał ją do klasycznych fasonów, zniechęcał do hippisowskich szmatek, mówił, że wygląda w nich jak „żydowska Indianka”.
Romans nie podobał się mamie Mary Ellen, powiedziała córce, żeby go zakończyła albo opuściła dom. Mary Ellen była jedynaczką. Matka chciał ją wydać za bogatego żydowskiego lekarza. A nie starszego pana bez majątku. Mary Ellen była przerażona, ale czuła, że spotkała człowieka swojego życia, więc wyniosła się z domu. Jesienią 1970 roku zamieszkali razem z Tyrmandem.
Leopold Tyrmand i Mary Ellen: jak wyglądało ich małżeństwo
Zaczęli korespondować. „Twoja „inwazja" zagraża moim starym przyzwyczajeniom, które sobie cenię, ponieważ są moje”, pisał w jednym z pierwszych listów. Pojechał poradzić się matki, co robić ze związkiem z dużo młodszą dziewczyną, ale czuł, że jest zakochany. Choć Mary Ellen mówił, że niczego jej nie obiecywał i że wyprowadziła się z domu dla siebie, a nie dla niego. Asekurował się. Ale w liście napisanym dwa miesiące przed ślubem wyznawał: „Zwyciężyłaś i wierzę w Ciebie. Chwilowo nie mam pomysłu, jak damy sobie z tym wszystkim radę".
Pobrali się w sierpniu 1971 roku w ratuszu na Manhattanie, w obecności tylko jednego świadka. Potem wrócili do domu w Connecticut, który Tyrmand kupił za zaliczkę z „New York Timesa”. Różnie im się wiodło. Dla Tyrmanda – konserwatysty – zamknęły się łamy lewicowego „New York Timesa”. Jego tekst „Cywilizacja komunizmu” został odrzucony. Nie podobało się, gdy mówił, że „broni Ameryki przed nią samą”. Ich sytuacja polepszyła się dopiero, gdy dostał pracę w „Rockford College” przy Conservative Institute w Illinois.
Czytaj także: Od przyjaciół do kochanków. Oto historia płomiennego romansu Piotra Fronczewskiego i Joanny Pacuły
„Lolek był optymistą, w przeciwieństwie do mnie. Mawiał, że pesymizm jest łatwy, bo najprościej jest wstać rano, rozejrzeć się i obrazić na cały świat. Optymizm, jego zdaniem, był wyzwaniem, które warto podejmować. Na co dzień był bardzo oszczędny, to on robił zakupy - uwielbiał amerykańskie supermarkety, porównywał ceny, kupował na promocjach. Bardzo ważny był dla niego porządek w domu i często się na mnie złościł o porozrzucane buty czy ubrania. Bywał też dość zaborczy. Jego poglądy na właściwe zachowanie się kobiet były ustalone. Był niewątpliwe wyznawcą podwójnych standardów, bardzo zazdrosny o moje znajomości, sam nieustannie uwodził”, wspominała męża Mary Ellen Tyrmand (cytuję za wp.książki.pl).
Przeniesienie się na prowincję nie było dla niej łatwe, ale nauczyła się innego rytmu życia. Jak im się żyło? Mary Ellen Tyrmand wspominała: „Sprzątanie i gotowanie było na mojej głowie. Leopold bywał również bardzo sarkastyczny. Jeśli nierówno ustawiłam buty, nazywał mnie „flejtuchem”. Zawsze dużo dyskutowaliśmy i kiedy mówiłam: „Lolek, tak myślałam, że…”, on w tym momencie mi przerywał: „To niemożliwe, Miskeit”. Pamiętam, że kiedy pracowałam nad moją dysertacją na dole w salonie, a on na piętrze pisał, krzyczał do mnie czasem: „Miskeit, do you?”, a ja odpowiadałam: „Yes, Lolek”. Co oczywiście oznaczało: „Czy mnie kochasz?” To była jedna z najbardziej uroczych rzeczy, jakie robił”.
W 1981 roku urodziły się bliźnięta - Matthew i Rebecca. Tyrmandowie nie czekali na dzieci, to była niespodzianka! Leopold Tyrmand był uszczęśliwiony, nie mógł uwierzyć, że został ojcem i to dwojga dzieci! To był dobry czas, bo jeszcze tego samego roku pojechał do Chin, wybrany przez prezydenta Ronalda Regana do delegacji wybitnych pisarzy amerykańskich. Ale szczęście nie trwało długo. Na wiosnę 1985 roku, po raz pierwszy całą rodziną wyjechali na wakacje, na Florydę. Pisarz zmarł tam nieoczekiwanie na zawał serca, 19 marca, równo 38 lat temu. To była chwila. „Zmarł, jakby kula przeszyła mu serce”, napisał jego przyjaciel Sławomir Mrożek.
Mary Ellen została sama, zrozpaczona, z dwójką małych czteroletnich dzieci. Nie pamięta tygodni po śmierci Leopolda, nie pamięta pogrzebu. Pisarz został pochowany na cmentarzu żydowskim na Long Island. Mary Ellen Tyrmand wróciła do Nowego Jorku, żeby być bliżej rodziny. Nie wiedziała, jak sobie poradzi. Nie mieli żadnego zabezpieczenia, żadnych większych pieniędzy. Z czasem zajęła się biznesem i związała się z innym mężczyzną, byli razem 14 lat, zmarł na raka. Kiedy zmarł Leopold Tyrmand, miała 38 lat. W latach 2000., gdy z Agatą Tuszyńską pracowała nad książką „Tyrmandowie. Amerykański romans” i opowiadała jej o zmarłym mężu, płakała. Tak żywe, mimo upływu czasu, było w niej to uczucie...
Czytaj także: Zygmunt i Janina Kęstowiczowie: zakochał się w niej w wieku 19 lat, mówił o ukochanej, że jest ideałem
Tekst oparty m.in. na książce Agaty Tuszyńskiej „Tyrmandowie. Romans amerykański", wyd. MG, 2012.