On był gwiazdą, ona nieznaną piosenkarką. Stworzyli najdłużej śpiewający duet na polskiej scenie muzycznej
Wbrew całemu światu spędzili ze sobą 50 lat
Zbigniew Kurtycz był wykonawcą słynnej piosenki „Cicha woda, brzegi rwie”. Miał ogromną popularność, ludzie go lubili. Urodzony Lwowiak, czego nigdy nie ukrywał – był ciepły, dowcipny, szarmancki. Miał uroczy uśmiech, był przystojnym mężczyzną, w którym kochało się wiele kobiet. Barbarę Dunin wypatrzył w chórkach. Była od niego młodsza o kilkadziesiąt lat. Ale stworzyli wspaniały duet. Wystarczyło, że wyszli na scenę i sala była ich. Jak wyglądała ta długa miłosno-wokalna historia?
[Ostatnia publikacja na VUŻ-u i Viva Historie 12.12.2024 r.]
Kim był Zbigniew Kurtycz? Biografia, droga do kariery, "Cicha woda brzegi rwie”
Zbigniew Kurtycz urodził się we Lwowie. Ojciec kolejarz i muzyk-amator, dyrektor Lwowskiej Orkiestry Mandalinistów, nauczył go grać na gitarze. Początkowo Zbyszek miał grać na skrzypcach, ale jego nauczyciel uznał, że ma na to za gruba palce. Po latach scenarzysta Jerzy Janicki (też Lwowiak) mówił, że Zbyszek grał na gitarze jak szatan. Jego szkolnym kolegą był późniejszy słynny trener Kazimierz Górski, grali razem w Pogoni Lwów. W czasie wojny Zbigniew Kurtycz był na terenie ZSRR, wyszedł z armią gen. Władysława Andersa. Z zespołem artystycznym Strzelców Karpackich przeszedł cały szlak bojowy, jako żołnierz 2 Korpusu Polskiego gen. Andersa.
W 1946 roku z Palestyny wrócił do Polski, bo jak zwierzał się w rozmowie z Jolantą Fajkowską, ogromnie tęsknił. Kiedy koledzy mówili: „Zbyszku zwariowałeś, co Ciebie tam goni?”. Odpowiadał: „Tęsknota”. Nawet jego mama, kiedy go zobaczyła, zemdlała z wrażenia i też spytała: „Synku, a po coś ty tu wracał?”. Po wojnie jako wokalistę wylansował go Zygmunt Karasiński, który prowadził zespół „Tysiąc taktów muzyki jazzowej”. Zbigniew Kurtycz był pierwszym w Polsce rockandrollowcem, śpiewał piosenki Glena Millera i standardy jazzowe. Przyjaźnił się z wielkim fanem jazzu Leopoldem Tyrmandem.
W roku 1948 matka kobiety, z którą był związany, doniosła na niego na UB. Kurtycz był wymarzoną ofiarą, jako były żołnierz armii Andersa. Aresztowano go pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Anglii. Ale w celi spędził jedynie dwa tygodnie. Zaproponowano mu współpracę polegającą na donoszeniu, co się dzieje w zakopiańskich lokalach, w których występował. Przez parę miesięcy Kurtyczowi udawało się unikać spotkania z pracownikami UB. W 1949 roku wyjechał do Warszawy i sprawa jakoś sama się rozwiązała. Do stolicy zaprosił go Zygmunt Karasiński. Najczęściej grali w modnej wówczas w kawiarni Kameralna, ale jeździli również po Polsce.
Dzięki występom z Karasińskim Zbigniew Kurtycz poznał m.in. Wierę Gran. Dostał od niej piosenkę „Za dzień już nie spotkamy się w wielkim mieście”. Wyśpiewał dużo przebojów, ale jego najsłynniejszą piosenką była „Cicha woda, brzegi rwie”. Przebój był tak popularny, że do Kurtycza podchodzili ludzie i pytali: „Czy to pan jest cicha woda?”. Po wielu latach zaśpiewał go wspaniale z Maciejem Maleńczukiem.
Zobacz też: Jerzy Stuhr nie żyje. Z ukochaną żoną tworzył wspaniały związek przez ponad 50 lat
Barbara Dunin i Zbigniew Kurtycz: historia miłości. Jak się poznali?
Barbara Dunin (tak naprawdę Barbara Nowina-Konopka) urodziła się w grudniu 1943 roku w Krakowie, była od swojego przyszłego męża o 24 lata młodsza. Karierę rozpoczęła w 1962 roku, Zbigniew Kurtycz wypatrzył ją w chórkach podczas jednego z koncertów. Podobno, kiedy zobaczył jej czarne oczy, zachwycił się i już wiedział, że to ta. Kilka lat później byli już razem i razem śpiewali. Stworzyli najdłużej śpiewający duet na polskiej scenie muzycznej i świetne małżeństwo.
Zbigniew Kurtycz był po rozwodzie, miał dwóch synów. Barbarze Dunin podobało się to, że niczego przed nią nie ukrywał. Miał opinię uwodziciela, przez co nie podobał się jej mamie, jako kandydat na męża dla córki. Poza tym byli źli, że popełnia mezalians - Zbigniew Kurtycz był synem kolejarza, a rodzina Barbary to byli hrabiowie. Ale Barbara była zachwycona, wpatrzona w niego, jak w obraz.
Ich pierwsza randka? W Krakowie, w kawiarni na Floriańskiej. „Byłam pod wielkim wrażeniem jego serdeczności, nienagannych manier, prostolinijności i szczerości... Pomijam fakt, że był niezwykle przystojnym mężczyzną", opowiadała po latach Barbara Dunin. Pobrali się w 1965 roku, ona miał wtedy 22 lata i jej rodzina była absolutnie przeciwna temu związkowi. On był 46-letnim gwiazdorem. Pewnie dzisiaj ta różnica wieku nie kłułaby w oczy tak, jak wtedy.
Zobacz też: W jej domu rodzinnym rozmawiało się po węgiersku. Edyta Geppert dorastała otoczona miłością mamy i dziadków
Barbara Dunin i Zbigniew Kurtycz: połączyła ich miłość wbrew całemu światu
Wbrew wszelkim ostrzeżeniom stworzyli bardzo udany, ciepły związek. Barbara była wielką miłością Zbigniewa Kurtycza. Byli razem do jego śmierci w 2015 roku, nigdy nie wstydzili się okazywania sobie uczuć i serdeczności. Trzymali się za ręce. „Nigdy między nami nie było kłótni. W naszym małżeństwie nikt też nie próbował dominować. Wszystko staramy się ustalać razem”, mówiła Barbara Dunin.
Oboje byli lubiani. Barbara Dunin-Kurtycz pomagała jak mogła potrzebującym koleżankom, m.in. zapomnianej Marcie Mirskiej, którą odwiedzała jako jedna z nielicznych osób w szpitalu. „Basię zapamiętałam przede wszystkim jako szefową naszego kawiarnianego stolika. Od lat osoby z naszego środowiska spotykały się w każdą niedzielę w południe w kawiarni blisko pl. Teatralnego w Warszawie (najpierw w „Telimenie”, potem w „La Boheme”, wreszcie w „Pędzącym Króliku”) na cudowne pogaduchy. Grono bywało dość duże, z czasem trochę topniało. Jeśli ktoś ze względów zawodowych czy prywatnych nie mógł przyjść albo wiedział, że się spóźni, zawsze wcześniej meldował o tym właśnie Basi.
Przy kawie omawialiśmy sprawy artystyczne, ale też wszystko, co się wydarzyło”, wspominała Ewa Wiśniewska (cytuję za materiałem Kingi Szafrugi, e-teatr.pl). Podobnie, jak Zbigniew Kurtycz, Barbara Dunin była miłą, ciepłą kobietą. W Związku Artystów Scen Polskich, gdzie przewodniczyła sekcji estrady — organizowała przedświąteczne spotkania: opłatek przed Bożym Narodzeniem i jajeczko przed Wielkanocą. Miała klasę, kulturę, dowcip.
Czytaj także: Dla niej odszedł od żony i dzieci, kochała go nad życie. W obliczu choroby zostawił ją samą
Barbara Dunin-Kurtycz i Zbigniew Kurtycz: jak wyglądało ich małżeństwo?
Barbara Dunin-Kurtycz i Zbigniew Kurtycz wszędzie chodzili razem. Jerzy Połomski uważał, że byli dla siebie stworzeni. „Rybeńka” (czyli Barbara) i „Mycha” (Zbigniew) nigdy się ze sobą nie nudzili i nigdy się nie rozstawali. Wylansowali takie przeboje jak "Żeby się ludzie kochali", "Kto się na to nabrać da", "Dwoje takich, jak my". Przez lata uczestniczyli w mszach w kościele środowisk twórczych na warszawskim Placu Teatralnym, Barbara Dunin śpiewała tam zawsze psalm. Kiedy Zbigniew Kurtycz rozchorował się, żona poświęciła się opiece nad nim. Zbigniew Kurtycz zmarł w 2015 roku, miał 95 lat. Barbara Dunin bardzo przygasła po śmierci męża. Sama zaczęła chorować, przeżyła go o 5 lat.
„Basię znałam nie tylko z koncertów, podczas których obie śpiewałyśmy, i z działalności w ZASP-ie. Byłyśmy też sąsiadkami. Obie mieszkałyśmy na warszawskim Rakowcu, dwie ulice od siebie, więc spotykałyśmy się często podczas zakupów w sklepie czy na bazarku. To była okazja, żeby zamienić kilka słów, także o codziennych sprawach. Myślę, że Basia była dobrą gospodynią, bo gdy coś kupowała, zawsze mówiła, co zamierza z tego przyrządzić. Ze Zbyszkiem tworzyli kochające się małżeństwo. Jako artyści cieszyli się ogromną renomą, wspominała Barbara Rybałtowska piosenkarka i pisarka” (cytuję za Kingą Szafrugą, e-teatr.pl).
Zobacz też: Tadeusz Woźniak: przed pięćdziesiątką znalazł miłość życia, w tym samym roku został ojcem i dziadkiem