Reklama

Hoffman to żywy scenariusz. Myślę, że jeśli nie powstanie o nim film biograficzny, to kino straci” – powiedział niemal 10 lat temu Borys Szyc. Jerzy Hoffman urodził się w Krakowie, ale w wieku kilku lat został wywieziony na Syberię. Studia kończył w Moskwie. W komunistycznej Polsce wielokrotnie był przesłuchiwany, aż w końcu musiał wyjechać z ojczyzny.

Reklama

Przez lata krążyły o nim plotki, że w młodości był kobieciarzem. „Zawsze starałem się swoim zachowaniem nie zranić partnerki. Faktem jest, że byłem jak taka sieć, do której wpływały kobiety. Sam nie wiem, jak to się działo. Zresztą, w XXI wieku mężczyźni tylko z próżności twierdzą, że oni zdobywają kobiety. Nieprawda, to one nas uwodzą” – mówił reżyser, trzykrotnie żonaty.

Jerzy Hoffman: pierwsza żona

Swoją pierwszą żonę poznał w czasie studiów w Moskwie. Jak sam przyznaje, była to studencka miłość, która nie przetrwała próby czasu. Poznali się na uczelni – wspólnie uczyli się na Wszechrosyjskim Państwowym Uniwersytecie Kinematografii.

On w tym czasie uwielbiał imprezy, czystą wódkę oraz krótkie i niezobowiązujące związki z kobietami. Ona była drobną Ormianką. Miała ciemne włosy i oczy oraz… ognisty temperament. Nazywała się Marlena Nazarian i w tamtym czasie kochał się w niej mieszkający w Moskwie hiszpański malarz. Ale ciemne oczy młodej Marleny spoglądały głównie w stronę Hoffmana. W końcu reżyser odezwał się do Nazarian. Zadzwonił do niej, ponieważ akurat pokłócił się z inną dziewczyną. A potem było wesele na 200 osób. Trwało dwa i pół dnia.

„Zaraz na początku Rumun Bobi Mihelec, przyjaciel owego hiszpańskiego malarza, wlał do kryształowego pucharu dwie butelki szampana i poprosił, żebym wypił za zdrowie żony. Nie lubię szampana, ale opróżniłem puchar za jednym podejściem. Edek [Skórzewski] stanął obok, gotów podtrzymać mnie, gdybym miał upaść. Nie upadłem. Dostałem od gości brawa. Teraz ja nalałem do pucharu dwie butelki szampana i podsunąłem go Bobiemu. Zwalił się na ziemię, nie wypiwszy do końca” – wspominał Jerzy Hoffman w rozmowie opublikowanej w książce „Po mnie choćby Potop”.

Następnie młode małżeństwo pojechało w odwiedziny do rodziny Marleny. Przez dwa tygodnie jedli, pili i świętowali. Jak przyznaje sam reżyser, potrafił dogadać się z każdym. Możemy się tylko domyślać, że zaufanie rodziny młodej Ormianki zdobywał przy kieliszku wódki. Odwiedziny u teściów skończyły się wrzodami żołądka.

Potem przyszedł czas na dziecko i przeprowadzkę do Warszawy. Małżeństwo zamieszkało u rodziców reżysera i właściwie tutaj kończy się szczęśliwa miłość. Marlena nie mogła odnaleźć się w Warszawie. Hoffman zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że w wieku 23 lat nie był gotowy ani na ślub, ani na dziecko, a różnice kulturowe zaczęły być coraz bardziej uciążliwe. „Gdy po przyjeździe do Polski Marlena urządziła mi pierwszą awanturę, nie uderzyłem jej, tracąc w ten sposób u niej, kobiety Wschodu, cały autorytet” – wspominał reżyser.

Wszystko się rozpadło. Marlena razem z 9-miesięczną córką wróciła do rodziny do Erywania. Gdy Hoffman zobaczył, że Marlena i jego córka Joanna odlatują samolotem, odetchnął z ulgą i ze swoim serdecznym przyjacielem poszedł się upić.

Zobacz też: Jerzy i Walentyna Hoffmanowie przeżyli ze sobą 35 lat. „Rzadko trafia się taki związek, jak Jurka z Walą”

Szymon Szcześniak/Visual Crafters

To jej dedykował „Ogniem i mieczem”

„Po rozwodzie miałem okres międzywojenny, jak mówię o czasie między żonami” – powiedział kiedyś Jerzy Hoffman. Międzywojnie w życiorysie reżysera zakończyła Walentyna, która podobnie jak on, uwielbiała cygańskie życie. Hoffman był zdeterminowany i zakochany do tego stopnia, że odbił Walentynę innemu mężczyźnie. „Zakochałem się, zrobiłem wszystko, żeby ją zdobyć, i myślę, że będzie mi to odpuszczone” – potwierdzał w jednym z wywiadów.

Jak się później okazało, druga żona miała duży wpływ na jego kolejne produkcje filmowe. „Wiele propozycji obsadowych w moich filmach było jej pomysłami: wymyśliła między innymi Magdę Zawadzką do roli Baśki” – mówił. Miała zaproponować także, by rolę Heleny Kurcewiczównej zagrała „dziewczyna Bonda”, czyli Izabella Scorupco.

Jerzy Hoffman zadedykował także swojej ukochanej film „Ogniem i mieczem”. Walentyna już wtedy poważnie chorowała. Zmarła tuż przed premierą. Ich małżeństwo trwało 30 lat. „Była czarodziejką, na odległość wyczuwała dobrych ludzi i na ogół się nie myliła” – mówił reżyser w wywiadzie dla „Party”, a następnie dodał: „Bywało ciężko, nigdy nudno!”.

Zobacz także: Gustaw Holoubek we wspomnieniach Magdaleny Zawadzkiej

Jerzy i Walentyna Hoffmanowie

PAP/Witold Rozmysłowicz

Jerzy Hoffman i Jagoda Prądzyńska

Hoffman myślał, że po śmierci drugiej żony już nigdy w życiu się nie ożeni i nigdy nie spotka kogoś, kto będzie mógł dać mu szczęście. Ale wtedy pojawiła się Jagoda Prądzyńska. „Pociągnęło nas do siebie jakieś fizyczne pragnienie, pożądanie, które przeszło w miłość autentyczną, ze względu na prawość Jagody, jej niesłychaną uczciwość, ciepły stosunek do ludzi i świata” – wspominał reżyser.

W relacji z Jagodą znalazł nie tylko miłość, ale także wspaniałą przyjaźń oraz zrozumienie. Oboje byli osobami po przejściach. Ona z poprzedniego małżeństwa miała już dwoje dzieci, on był rozpoznawalnym reżyserem, który na swoim koncie miał dwa małżeństwa – jedno zawarte w czasie studiów, drugie zakończone śmiercią ukochanej. „Szliśmy do siebie jak po gruzach, ale chcieliśmy od nowa coś zbudować” – powiedział. O swoją przeszłość nigdy nie byli zazdrośni, powtarzając, że wszystkie wcześniejsze związki to po prostu część ich życiorysu.

Jerzy i Jagoda Hoffmanowie są małżeństwem do dziś. Gdy u reżysera pojawiły się problemy zdrowotne, żona opiekowała się nim, dając mu oparcie oraz poczucie bezpieczeństwa. To dzięki niej wciąż chce czerpać z życia garściami, choć choroby tego nie ułatwiają.

Czytaj także: Jerzy Hoffman: „Czuję się spełniony. Żyję!”

Jerzy Hoffman i Jagoda Prądzyńska

MIECZYSLAW WLODARSKI/REPORTER

Jerzy Hoffman: córka

W ostatnim czasie stan zdrowia reżysera się pogorszył. Jak przyznał w jednym z wywiadów, przez nałogowe palenie jego płuca są w złym stanie i przez 16 godzin dziennie musi być podłączony do tlenu. Wciąż jest jednak wdzięczny za wszystko, co dał mu los. Chociaż jego pierwsze małżeństwo, zawarte w tak młodym wieku, nie było udane, jego owocem była córka – Joanna, o której reżyser z dumą wspomina niemal na każdym kroku.

Mimo wielu przeszkód udało im się stworzyć silną relację córki z ojcem. Joanna skończyła studia na Massachusetts Institute of Technology, a w 1980 roku dołączyła do zespołu Steve’a Jobsa. Była jedyną kobietą w zespole. Choć matka wychowywała ją w duchu antysemityzmu, na studiach poznała Francuza żydowskiego pochodzenia i wzięła z nim ślub. Wspólnie mają dwoje dzieci, oczka w głowie swojego dziadka, Jerzego Hoffmana.

„Starszy skończył MIT, jak matka. Założył firmę, która robi gry komputerowe. Ma narzeczoną Hinduskę. Młodszy Gabriel studiuje na Uniwersytecie Stanforda w Palo Alto” – chwalił się reżyser. Ogromnym oparciem są dla niego również dzieci Jagody z poprzedniego małżeństwa: „Jej dzieci – Asia i Michał – są z nami, kiedy chcemy pobyć w młodszym towarzystwie”.

Reklama

Życie Jerzego Hoffmana było wypełnione chwilami triumfu, nocami pełnymi zabaw i przelotnymi związkami z kobietami, które uwielbiał. Bywały także chwile smutne, przeraźliwie bolesne i niesłychanie skomplikowane. W końcu reżyser znalazł swoje miejsce na ziemi na Mazurach, które go zachwyciły. Czas spędza z rodziną oraz swoją ukochaną żoną Jagodą. Jest legendą, a „Pan Wołodyjowski”, „Ogniem i mieczem” oraz „Potop” kiedyś przyciągnęły miliony ludzi przed wielkie ekrany. Następnie produkcje zaczęły być emitowane w telewizji, pokazywane w szkołach i omawiane na lekcjach języka polskiego i historii. I nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić.

Szymon Szcześniak/Visual Crafters
Reklama
Reklama
Reklama