Reklama

Rodzice oczekiwali, że zdobędzie fach, zostanie aptekarzem, a "malować może w wolnym czasie", ale on od dziecka doskonale wiedział, że będzie artystą, a dokładniej malarzem. Kiedy wydawało się, że jest już blisko tego celu, jeden z jego mistrzów, Xawery Dunikowski, zawyrokował, że pisana jest mu rola ilustratora, obraził się na te słowa. Najwyraźniej widział dla swojej twórczości inny cel, ale to właśnie ilustrowanie wyniosło go na wyżyny. Jan Marcin Szancer wykonał ilustracje do ok. 300 tytułów książkowych, zaprojektował także ponad 500 pocztówek, 60 scenografii, 20 plakatów, poza tym w jego dorobku znalazły się serie znaczków pocztowych, ekslibrisy i obrazy olejne.

Reklama

Pokolenie dzisiejszych trzydziestoparolatków i ich rodziców dorastało na zapadających w pamięć, wyjątkowych dziełach Szancera. Wśród książek, które ilustrował, są takie tytuły jak: "Akademia pana Kleksa", "Pinokio", "Pan kotek był chory", "O krasnoludkach i o sierotce Marysi", "Brzechwa dzieciom", "Lokomotywa", "Baśnie" Andersena. Spośród literatury dla starszych można wymienić m.in. "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza i Trylogię Henryka Sienkiewicza. A na tym nie koniec, bo zainteresowanie i pasje artysty sięgały daleko poza malowanie. Swoim życiorysem mógłby obdarować kilka osób. Jak wyglądała droga do kariery Jana Marcina Szancera?

[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 06.06.2024 r.]

Narodowe Archiwum Cyfrowe

Jan Marcin Szancer: czasy dzieciństwa i dorastania wybitnego ilustratora

Jan Marcin Szancer, urodził się 12 listopada 1902 roku w Krakowie. O swoim ukochanym mieście pisał: "Urodziłem się w Krakowie. Kiedy bocian, niosąc koszyczek z dzieckiem, przelatywał nad wieżami miasta, wychyliłem się i zawołałem z zachwytem: . Wtedy bocian upuścił mnie akurat nad domem przy ulicy Szlak 53".

Pochodził z wpływowej, żydowskiej rodziny i był najmłodszym z rodzeństwa, miał dwóch starszych braci i siostrę. "Ja byłem tym trzecim bratem, o którym mówiło się, że powinien zostać aptekarzem", pisał w swojej wspomnieniowej książce "Curriculum vitae". Jego ojciec Edward Szancer był matematykiem, "roztargnionym", jak wspominał Jan, a jego mama, Stanisława z Pierackich, była "piękna jak Anna Jagiellonka z portretu Matejki". To właśnie w niej znalazł swoją pierwszą modelkę.

Jan Marcin Szancer był żywiołowym, rezolutnym chłopcem. Chwilami niepokornym — zdarzało mu się opuszczać zajęcia szkolne i nie przykładać do nauki. Za to pasjami oddawał się malowaniu, czytaniu i tworzeniu światów, które podpowiadała mu jego dziecięca wyobraźnia. Wraz z braćmi i kolegami tworzył pierwsze proste makiety teatralne z kartonu i bawił się w teatr. Do tego prawdziwego także uwielbiał chodzić i oglądać sztuki.

Zobacz też: Uciekła z domu w wieku 17 lat. Jadwiga Jankowska-Cieślak nie chciała podporządkować się ojcu

Jan Marcin Szancer: rodzice chcieli, żeby został farmaceutą

"Odkąd pamiętam - malowałem", wspominał Jan Marcin Szancer w Polskim Radiu w 1972 roku. "Zabawa przy pomocy farb, kredek, pędzelków była moim ulubionym zajęciem i tak już zostało". Rodzice Szancera martwili się o syna, nie widzieli w jego malowaniu przyszłości, która zapewniłaby mu utrzymanie. W którymś momencie ojciec postawił na swoim, obwieszczając synowi, że może sobie malować, ale fach w ręku mieć musi. Zdanie Szancera o byciu farmaceutą w rodzinie nie było żartem - w jego życiorysie był krótki okres, w którym, aby zadowolić tatę, szkolił się w tajnikach farmacji.

Jakiś czas później nadarzyła się okazja, aby rodzice wsparli syna w jego pasjach. Dzięki jednemu z ich sublokatorów — zalegającemu z czynszem malarzowi Leonardowi Stroynowskiemu, Jan Marcin Szencer poznał zasady perspektywy i prawideł funkcjonowania ludzkiej anatomii. Przy wybieraniu uczelni wyższej młody artysta ponownie kierował się zdaniem rodziców, na początku został studentem historii, ale i tutaj, ku rozczarowaniu małżeństwa, szybko zrezygnował. Miał mocne postanowienie, aby dalszą edukację zdobywać w miejscach, które są zgodne z jego zainteresowaniami.

Zobacz też: Hanka Bielicka: w tajemnicy przed ojcem zdała do szkoły teatralnej. Aktorstwo uratowało ją od zsyłki na Sybir

Dawid Tatarkiewicz / Forum

Jan Marcin Szancer: jak został uznanym ilustratorem i malarzem?

W ten sposób Jan Marcin Szancer trafił do pracowni Józefa Mehoffera i Karola Frycza w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych, którą ukończył w 1926 roku. W tym samym czasie uczęszczał też do szkoły dramatycznej Mariana Jednowskiego i Zygmunta Nowakowskiego, ale bardziej niż granie w spektaklu pasjonowało go jego tworzenie i scenografia. Próbował występów na scenie, ale zjadała go trema, więc grywał tylko epizody.

Z kolei jako student krakowskiej ASP czuł się, jak ryba w wodzie. Znał swój kierunek artystyczny, był pewny siebie, a za swoje dokonania otrzymywał nagrody i stypendia, co tylko dodawało mu wiatru w skrzydła. Być może dlatego, kiedy w Pałacu Sztuki zorganizował swoją pierwszą autorską wystawę, a reakcje na nią były umiarkowane, poczuł wielkie rozczarowanie. Na swoje słowa rozżalenia po wydarzeniu, usłyszał wówczas od Xawerego Dunikowskiego: "Bo ty będziesz ilustratorem". Nie przyjął tego proroctwa, jako czegoś pozytywnego, nawet obraził się na te słowa, ale już wkrótce miały okazać się prawdą i zwiastunem wielkiego sukcesu Szancera.

W kolejnych latach młody artysta wykazywał się kreatywnością i talentem na wielu polach. Pracował jako scenograf teatralny, przez wiele lat działał jako rysownik w wydawnictwach "Ilustrowanego Kuriera Codziennego", co zapewniło mu stabilizację finansową i możliwość zagranicznych podróży. Później został współzałożycielem i redaktorem naczelnym wydawanego przed drugą wojną światową czasopisma kulturalno-artystycznego "Gazeta Artystów". Kiedy osiadł w Warszawie, rozpoczął współpracę z wydawnictwami.

W czasie wojny Jan Marcin Szancer pracował nad ilustracjami do książek, które miały zostać wydane po zakończeniu okupacji. To właśnie w tym trudnym czasie poznawał twórczość Jana Brzechwy, z którym w pewnym momencie się zaprzyjaźnił i pracował jeszcze przez kolejne lata. "Będą mi więc wiersze Janka towarzyszyły przez lata okupacji jak uśmiech. Nawet w najtragiczniejszych momentach przychodziły mi na myśl znakomite, surrealistyczne pointy, wbijające się w pamięć jak przysłowia", wspominał po latach.

Ilustracje, którymi opatrzone były najpopularniejsze bajki dla dzieci, były urzekające, bardzo charakterystyczne i wprost niedające o sobie zapomnieć. Wyraziste, soczyste barwy, lekka kreska i jedyny w swoim rodzaju styl, który pobudzał wyobraźnię młodych czytelników, zaczął być rozpoznawalnym znakiem Szancera. Z czasem ilustrator zaczął być pożądany nie tylko przez wydawnictwa, ale przez samych autorów książek, którzy pragnęli, aby to ten właśnie rysownik zilustrował ich historię.

Czytaj też: Niezapomniana Maria Talar z serialu „Dom”. Jak wyglądało życie Barbary Rachwalskiej?

Dawid Tatarkiewicz / Forum

Źródła: culture.pl, niezlasztuka.net, polskieradio.pl

Reklama

[Ostatnia publikacja na Viva Historie 27.07.2024 r.]

Reklama
Reklama
Reklama