Niezwykła artystka. Pierwsza dama polskiej piosenki. Piękna kobieta. Irena Santor w latach 50. była solistką kultowego „Mazowsza”. Później postawiła na karierę solową. Na koncie ma wiele sukcesów, m.in. zwyciężyła pierwszą edycję festiwalu w Sopocie. Śpiewała kultowy dziś „Walc Embarras”. A później nikt nie wyobrażał sobie już bez niej polskiej sceny. Miała fanów, a nawet psychofanów, którzy się jej oświadczali. Przyciągała gracją, kulturą osobistą, niezwykłym stylem.

Reklama

W życiu prywatnym przeżyła jednak wiele osobistych dramatów. Jej ojca zamordowano, gdy Irena Santor była jeszcze dzieckiem, a matka zmarła, gdy artystka była nastolatką. Została sama. A później? Wypadek samochodowy, rozwód, choroba nowotworowa, śmierć jedynego dziecka… Ale nie zabrakło też dobrych chwil. Jak mówiła Irena Santor, była zakochana dwa razy – i dwa razy na zabój! Piosenkarka powtarza także, że lepiej z kimś ciekawym się zgubić niż nieciekawym znaleźć.

[ostatnia aktualizacja tekstu: 09.12.2023 rok]

Irena Santor: dzieciństwo, droga do kariery

Wiele dziewczynek od najmłodszych lat marzy o karierze piosenkarki. To jednak nie jest historia Ireny Santor. Co prawda śpiewała jako parolatka na sklepowej ladzie, by w zamian dostać balonika, ale gdy przyszedł czas wystawiania jasełek, nie lubiła roli śpiewającego baranka. Jej talent muzyczny został odkryty dopiero w Zasadniczej Szkole Zawodowej Przemysłu Szklarskiego w Szczytnej. Artystka podobno zupełnie nie dawała sobie rady z rysunkiem, który był jednym z najważniejszych przedmiotów. Wychowawczyni zauważyła jednak, że Irena – wtedy jeszcze Wiśniewska – potrafi śpiewać.

Od tego momentu Irena Santor śpiewała na wszystkich szkolnych akademiach. Następnie została przedstawiona Zdzisławowi Górzyńskiemu, ówczesnemu dyrygentowi opery w Poznaniu. Ten wysłał list polecający do Tadeusza Sygietyńskiego. I tak w skrócie, Irena Santor zaczęła swoją przygodę z zespołem „Mazowsze”. Szybko stała się gwiazdą.

Zobacz także

Irena i Stanisław Santor: historia pierwszej wielkiej miłości wokalistki

Z „Mazowszem” dużo śpiewała i koncertowała. Była solistką, która od początku się wyróżniała. W latach 50. w jej głosie, i nie tylko, zakochał się w Stanisław Santor – wybitny skrzypek i koncertmistrz Orkiestry Polskiego Radia i Telewizji. Był od niej 12 lat starszy, ale to nie przeszkadzało piosenkarce.

„Codziennie mogłam przysłuchiwać się jego grze na skrzypcach. Dlaczego ćwiczy tak, dlaczego próbuje inaczej. Po prostu nauczył mnie słyszeć muzykę, rozróżniać ją. To właśnie były moje muzyczne uniwersytety. Stanisław miał wielki wpływ na rozwój mojego umuzykalnienia, gustu muzycznego” – wspominała artystka. Dzięki Stanisławowi porzuciła także „Mazowsze” i rozpoczęła karierę solową.

bpt/ PAP/Ryszard Okoński

Irena Santor: rozpad małżeństwa

Sielanka skończyła się po kilku latach małżeństwa. Stanisław Santor nie mógł wytrzymać napięcia towarzyszącego częstym występom publicznym. „To wynik przeżyć wojennych, m.in. pracy w kamieniołomach, w których uszkodzono mu rękę. Psychicznie nie wytrzymywał napięcia w kontakcie z publicznością” – tłumaczyła kiedyś „Rewii” Irena Santor. Mężczyzna miał coraz częściej sięgać po alkohol. Ich małżeństwo przeżywało poważny kryzys.

W 1959 roku na świat przyszła ich córka – Sylwia. Dziewczynka zmarła zaledwie po dwóch dniach. To właśnie ta tragedia miała być przyczyną późniejszego rozpadu związku. Irena Santor i Stanisław Santor rozstali się po 19 latach małżeństwa.

Czytaj także: Po rodzinnej tragedii był wytykany palcami, brakowało mu wsparcia mamy. Dziś Kuba Błaszczykowski mówi wprost, że piłka nożna uratowała mu życie

Irena Santor i Zbigniew Korpolewski – druga miłość

„Nie jestem święta. Tylko wyznaję dewizę: nie rób drugiemu, co tobie niemiłe. W życiu zrobiłam kilka głupstw, za które przepraszam. A jak się raz zakochałam to na śmierć i życie. Skończyło się małżeństwem, ale po 19 latach się rozwiodłam. To było ciężkie przeżycie. A potem się zakochałam drugi raz i też na śmierć i życie” – mówiła artystka w wywiadzie dla „Vivy!”. Kto był drugą miłością Ireny Santor?

W latach 90. artystka śpiewała w warszawskim Teatrze Syrena. Jego dyrektorem był wtedy Zbigniew Korpolewski – z wykształcenia prawnik, z zamiłowania i zawodu artysta estradowy, twórca tekstów kabaretowych i reżyser. Mężczyzna prowadził nawet koncerty The Rolling Stones i The Animals. W związku z pracą w Teatrze Syrena dużo podróżował po świecie razem z Jerzym Połomskim, Ireną Kwiatkowską oraz oczywiście Ireną Santor.

Czy to była miłość od pierwszego wejrzenia? Wręcz przeciwnie – początkowo Irena Santor nieszczególnie przepadała za Korpolewskim. „Na początku nie bardzo się lubiliśmy. Taki był wymagający, ostry, apodyktyczny” – wspominała Santor. „Nawet nie wiem, kiedy zbliżyliśmy się do siebie. To nie znaczy, że teraz spijamy sobie z dzióbków” – mówiła.

W tym związku spotkały się dwa trudne charaktery. Oboje potrafili kłócić się o najmniejsze drobiazgi. Ich mądrość polegała jednak na tym, że ze wszystkich sprzeczek starali się czerpać lekcje. „Że kwiatek stoi tu, a nie tu. Można się wściec. Ale to prawnik, mądrala i dużo się od niego uczę, głównie logicznego postępowania w życiu. Bo, niestety najpierw strzelę Panu Bogu w okno, a potem zastanowię się, co zrobiłam. Głupio to zabrzmi, ale po latach nauczyliśmy się czułości. Nie wiem, czy to nie jest ważniejsze niż euforyczna miłość. Miłość jest piękna, ale to jest głębsze” – mówiła Irena Santor.

W jednym z wywiadów Zbigniew Korpolewski przyznał, że owszem, kłócą się z Ireną, ale zawsze twórczo! „Irena jest osobą, z którą zawsze mam o czym rozmawiać. Interesuje się światem, dużo czyta. Zawodowo jest trudna we współpracy, wymagająca, to perfekcjonistka. Pewnie dlatego, że traktuje swoją pracę niezwykle poważnie. Ja w niej najbardziej cenię uczciwość i prawdomówność. Zawsze była wobec mnie lojalna. Ma jeszcze taką cechę, że nie potrafi przejść obojętnie obok cudzego nieszczęścia. Walczy o innych jak o siebie” – mówił Korpolewski.

Czytaj także: Kim jest Jan Jasiński, najstarszy syn Maryli Rodowicz? Piosenkarka wciąż nie może sobie wybaczyć, że go zostawiła i wyjechała z kraju

Eugeniusz Helbert / Forum

Irena Santor i Zbigniew Korpolewski 30.10.06

Irena Santor: „Małżeństwo często coś w ludziach zabija”

Chociaż Zbigniew Korpolewski stał się partnerem życiowym Ireny Santor, piosenkarka nie straciła całkowicie kontaktu ze swoim byłym mężem. Mawiała, że najważniejsza jest ta miłość, która prowadzi do przyjaźni. W prawdziwej i szczerej przyjaźni pozostała więc ze Stanisławem Santorem. Artystka opiekowała się byłym mężem, gdy ten zachorował, wspierała go, a nawet prowadziła jego dom. Ze Zbigniewem Korpolewskim mieszkała na warszawskim Śródmieściu, a do Santora codziennie jeździła na Mokotów. Ta niesamowita przyjaźń trwała aż do śmierci mężczyzny w 1999 roku. Nowy partner Ireny Santor przyjmował ten układ z odrobiną zazdrości, ale przede wszystkim wykazywał się wyrozumiałością i zrozumieniem.

Irena Santor i Zbigniew Korpolewski byli ze sobą 25 lat i nigdy nie planowali ślubu. „Małżeństwo często coś w ludziach zabija. Ci, którzy się kochają, powinni być wolni, i to się sprawdza w naszym związku” – mówiła Irena Santor. Chociaż para nigdy nie sformalizowała swojego związku, piosenkarka często mówiło o swoim partnerze „mąż” lub „narzeczony”. Lubiła też, gdy media tak o nim piszą.

Irena Santor: choroba

W 2000 roku u Ireny Santor zdiagnozowano nowotwór piersi. Było przerażenie, które wkrótce zamieniło się w smutek i niepewność, a następnie w zrozumienie. Piosenkarka zaufała lekarzom, którzy zapewniali ją, że wszystko skończy się dobrze. Te trudne chwile nauczyły ją, że z życia trzeba czerpać jeszcze więcej. „W piosenkach często śpiewa się o tym, że nic nie trwa wiecznie. Ale czy my to rozumiemy? Czy umiemy szanować każdy dzień?” – pytała w rozmowie ze „Stylem”.

W chorobie pomagał jej Zbigniew Korpolewski. Otulał ją czułością, wspierał i opiekował się chorą piosenkarką. Po operacji Santor wróciła do zdrowia i od tego czasu stara się namawiać wszystkie kobiety do dbania o swoje zdrowie. „Badajcie się, dziewczyny!” – mówiła.

Czytaj także: Krzesimir Dębski z pierwszego małżeństwa doczekał się córki. Dekadę temu piękna Dobromiła była na ustach wszystkich

Irena Santor czuwała przy Zbigniewie Korpolewskim

W 2017 roku poważnie zachorował Zbigniew Korpolewski. Mężczyzna musiał przejść bardzo skomplikowaną operację kardiologiczną. Jak zawsze mógł liczyć na swoją „żonę”. „Czuwałam na korytarzu warszawskiego szpitala MSWiA przy ulicy Wołoskiej, kiedy przez wiele godzin operowano Zbyszka” – mówiła.

Po operacji Korpolewski potrzebował rehabilitacji oraz stałej opieki, dlatego zdecydował się na przeprowadzkę do Domu Artysty Weterana w Skolimowie. Bez wahania taką samą decyzję podjęła Irena Santor, która chciała być przy swoim ukochanym i pomagać mu w dochodzeniu do zdrowia. Artystyczne plany piosenkarki przeszły na drugi plan. Najważniejsze było zdrowie ukochanego.

Reklama

25 listopada 2018 roku Zbigniew Korpolewski zmarł. Miał 84 lata. Irena Santor po stracie ukochanego nie mogła koncertować, grać, bawić się z publicznością. „Teraz, kiedy odszedł, czuję się jak wyrzucona z katapulty” – mówiła w jednym z wywiadów. Para szła wspólnie przez życie przez 25 lat.

Artur BARBAROWSKI/East News
Reklama
Reklama
Reklama