Reklama

Jako jedyny z jej adoratorów nie mógł podziwiać jej urody. Nie widział jej szczupłej sylwetki i wielkich oczu. Zamiast tego mógł słyszeć jej perlisty śmiech, wąchać zapach jej perfum i głaskać ją po twarzy. W ogóle dotyk był jego głównym przewodnikiem. Zakochał się w obrazie, który zbudował na podstawie tych skradzionych z nią momentów. Pokochał ją tak, jak tylko może pokochać wrażliwy dwudziestolatek. Ona obdarzyła go miłością braterską. Lubiła mieć w nim powiernika i anioła stróża, a przede wszystkim bardzo chciała, żeby się w niej zakochał.

Reklama

Zobacz też: Krzysztof Komeda i Zofia Komedowa: jazzman i jego muza. Historia wyjątkowej miłości

Halina Poświatowska: dzieciństwo, choroba

Urodziła się 9 maja 1935 roku w Częstochowie. Rodzice nazwali ją Haliną, ale na chrzcie ksiądz zdecydował, że zostanie Heleną, z racji, że to bardziej katolickie imię. Ostatecznie już jako dorosła osoba zmieniła ten zapis w dokumentach. Na co dzień i tak była Haśką. Tak wołali na nią bliscy i rodzina.

Od 15 stycznia 1945 aż do wyzwolenia Częstochowy Halina z rodziną Mygów ukrywała się w piwnicy. To właśnie ten czas zaważył na reszcie jej życia. Pobyt w zimnym, wilgotnym pomieszczeniu sprawił, że 10-letnia wówczas dziewczynka zachorowała na anginę. Choroba przeszła w zapalenie stawów, potem w zapalenie wsierdzia, które doprowadziło do nieuleczalnej wtedy wady serca, jaką była niedomykalność zastawek. Mała Haśka musiała pożegnać się z beztroskim dzieciństwem. Od tamtej pory każdy większy wysiłek był dla niej jak groźba śmierci. Jej mama bała się o nią nawet wtedy, gdy Halina śmiała się zbyt długo, bo to również obciążała jej serce. Z oczywistych względów nie chodziła do szkoły, jak jej rówieśnicy. Całe dzieciństwo spędziła w szpitalach i sanatoriach.

Zanim w życiu Haliny wydarzyły się wiersze i bardzo ważna operacja na serce w Stanach, to wydarzył się on, Adaś. W wieku 18 lat, podczas kolejnego pobytu w sanatorium poznała Adolfa Poświatowskiego, malarza i studenta Łódzkiej Filmówki, którego wszyscy nazywali Adasiem. To była jej pierwsza, wielka miłość. Pomimo sprzeciwów lekarzy i rodziny, pobrali się i zamieszkali razem, ale ich szczęście nie trwało długo. Pewnej nocy Poświatowski źle się poczuł i nie mógł znaleźć swoich tabletek na serce. Zmarł, a Halina w wieku 21 lat została wdową.

To złamało jej i tak już chore serce. Przeszła załamanie nerwowe, które zagrażało jej życiu. Kiedy opiekujący się nią lekarz, profesor Julian Aleksandrowicz, zobaczył na jej stoliku nocnym tomik wierszy Wisławy Szymborskiej, postanowił poznać ją ze znaną poetką. Dobrze się złożyło, bo była jego znajomą, więc mógł zaprosić ją do szpitala w odwiedziny do Haśki. Kobiety z miejsca zapałały do siebie sympatią i wzajemną fascynacją, a pod jej wpływem rok później ukazał się pierwszy tomik wierszy Poświatowskiej, „Hymn bałwochwalczy”.

z prywatnego archiwum Heleny Morawskiej - Poświatowskiej

Kim był Ireneusz Morawski?

Ireneusz Morawski urodził się w 1935 w Nowogródku. Jego losy łączą się z losami Haliny poniekąd już w dzieciństwie, bo na jego życiu również zaważyły powikłania po chorobie. Kiedy miał 2 lata zachorował na zapalenie opon mózgowych, a w konsekwencji stracił wzrok. Być może dlatego, że przestał widzieć już jako dziecko, bardzo szybko oswoił się z nową, trudną rzeczywistością i później w ogóle nie postrzegał siebie w kategorii osoby niepełnosprawnej. Jako dorosły człowiek, nie potrzebował opieki, a wręcz przeciwnie: to on roztaczał swoje opiekuńcze skrzydła nad innymi. Był samodzielny, do poruszania się po mieście nie potrzebował laski, a przy tym miał niesamowite wyczucie przestrzeni. Sam mógłby niejednego oprowadzić po znanych mu terenach. Lubił gotować i pisać. Maszyną, a potem komputerem posługiwał się bezbłędnie. Miał zostać pisarzem, ale wycofał się z tego zajęcia. Zrezygnował z pisania, tak jak zrezygnował z utrzymywania kontaktów z Haliną. Nagle i z bólem. Ale po kolei…

z prywatnego archiwum Heleny Morawskiej - Poświatowskiej

Halina Poświatowska i Ireneusz Morawski: historia miłości

Początkujący, niewidomy literat, który wkrótce miał zacząć studia polonistyczne, poznaje debiutującą, poważnie chorą na serce poetkę na jej wieczorze autorskim w Częstochowie, pod koniec 1956 roku. Oboje młodzi i pełni planów. Mieli po 21 lat, Ireneusz był młodszy od Haliny tylko o tydzień. Z miejsca pojawia się pomiędzy nimi nić porozumienia. Przyszły pisarz nie mógł zobaczyć pięknej poetki, tak jak reszta jej adoratorów i przyjaciół, ale może dzięki temu poznał ją tak, jak nikt inny tego nie zrobił? Nie widział w niej zgrabnej sylwetki, pięknych wielkich oczu i serdecznego uśmiechu. Zamiast tego pokochał jej wrażliwość i uwielbienie do tylu rzeczy, które razem dzielili. Oboje mieli podobne spojrzenie na literaturę, na filozofię, na życie. Mogli rozmawiać i pisać o tym godzinami.

W momencie, w którym Poświatowska poznała Irka, w sercu i w głowie wciąż silnie przeżywała śmierć Adasia. Tęskniła do męża i poznanie niewidomego, wrażliwego pisarza było jak przyklejenie plastra na jej ranę. Potrzebowała bratniej duszy i przyjaciela do dzielenia dobrych i złych momentów i oto stanął przed nią ten skromny, ciepły i inteligentny człowiek, który z miejsca obdarzył ją uczuciem.

Co to były za listy...

Po roku ich znajomości Ireneusz wyjechał na studia do Wrocławia, ale w Częstochowie wciąż bywał częstym gościem, bo tam mieszkał jego ojciec. Podczas odwiedzin chodził do Haśki na Jasnogórską. A kiedy zamieszkał na wrocławskich Osobowicach, zaczęli pisać do siebie listy. Co to były za listy! Na początku bardzo często, potem już z mniejszą intensywnością, wymieniali się żartami, poezją, filozofią i emocjami. Stworzyli nawet swój własny język - tajny kod, który znali tylko oni.

Ireneusz pisał swoją korespondencję zupełnie samodzielnie. Nie chciał, żeby ktokolwiek dowiedział się czego dotyczy. Poza spostrzeżeniami na temat literatury i poezji, były to przede wszystkim czułe wyznania miłości. Co może być bardziej intymnego od tego? Radził sobie z tym pisaniem doskonale. Miał zamontowany dzwoneczek przy maszynie do pisania, który dzwonił na końcu każdej linijki. Był to dla Irka znak, żeby przesunąć wałek i pisać dalej.

Listy, które przychodziły od Haśki pachniały jej perfumami. Czasem dorzucała do nich gałązkę mimozy, piórko ptasie albo liść. Każdą kartkę Ireneusz dokładnie dotykał, głaskał i wąchał. A treść czytali mu jego przyjaciele, do których miał pełne zaufanie: Zbigniew Kozioł, brat poetki Urszuli Kozioł i geograf Henryk Burdak.

Halina Poświatowska: wyjazd do USA

Ich listy od jesieni 1957 do lata 1958 roku są pełne czułości, wiary i nadziei. Czerpali z tej relacji obopólnie, ale oboje wypatrywali zupełnie różnych rzeczy. Halina bardzo czekała na szansę, jaką miała dać jej nowatorska operacja na serce w Stanach Zjednoczonych. To była nadzieja na zupełnie nowe dla niej życie. W związku z tym marzeniem dzieliła się swoimi planami i obawami z Ireneuszem, ale czy chciała dzielić z nim coś więcej? Był jak lustro, w którym mogła się przeglądać, jak bezpieczna przystań, w której można na chwilę przycupnąć i znaleźć otuchę. On natomiast miał nadzieję, bardzo nieśmiałą, że kiedy jej operacja się uda i Halina wróci do Polski, to pójdą przez życie dalej razem… Nie zrodziła się ona w nim z resztą z niczego. Poetka przed wyjazdem napisała mu, że kocha i poświęciła mu kilka wierszy.

Będąc już w Stanach, w jednym z listów do matki, Halina poprosiła, żeby odpisywała w jej imieniu na listy adoratorów: „Wiem, że to moja wina - bo sama ich nazgarniałam - ale teraz już mi zmierzli i koniec. ( ) a znaczki wcale nie tanie”. Ale nie zrezygnowała z pisania do Irka. Z tym, że nie były to już te same listy. Było w nich jakby mniej Haliny. Mniej jej spontaniczności i szczerości. Korespondencja międzykontynentalna nabrała tonu bardziej oficjalnego i przychodziła zdecydowanie rzadziej.

Nowe życie Haliny Poświatowskiej

Operacja się udała, a Halina mogła zacząć zupełnie nowe życie. Takie, które przerwała w wieku 10 lat – swobodne i niczym nie ograniczone. Postanowiła zostać w Stanach na dłużej i ku zaskoczeniu wszystkich złożyła podanie o stypendium w prestiżowym college’u dla dziewcząt – Smith College. Została przyjęta, a jej nauka tam trwała trzy lata. Ona i Ireneusz zobaczyli się dopiero, gdy wróciła do Polski. Po tym spotkaniu już wiedział, że nie będą razem i że uczucie, którym darzy go Haśka, to nic więcej, jak przyjaźń… Nie zerwali kontaktu, on wciąż tęsknił do niej i marzył i czekał, podczas gdy ona rzucała się z miłości w miłość i nawiązywała kolejne relacje z mężczyznami. Nie oceniał jej zachowań, nie potępił jej nawet wtedy, gdy dowiedział się, że chciała popełnić samobójstwo z powodu toksycznej relacji z Lubomirem Zającem. Połknęła wtedy 150 tabletek na serce. Lekarzom w ostatniej chwili udało się ją odratować.

Był dla niej, gdy go potrzebowała. Nazwał siebie jej „bawihaśkiem”. Wiernie czekał, czy da mu jakiś znak, aż pewnego dnia dotarło do niego, że już dłużej tak nie umie. Przez lata kochał ją nieodwzajemnioną miłością i zrozumiał, że nie może liczyć z jej strony na nic więcej. Zerwał korespondencję i zrezygnował z pisania w ogóle. Pisanie przypominało mu Halinę, a on zapragnął nie mieć kontaktu z czymkolwiek, co mu ją i tamte czasy przypominało.

Nigdy cię nie kochałam

„Jesteś drugą połową mojej duszy, takim lustrem, a może zwierciadłem, w którym dobrze się mojej duszy przeglądać”, pisała w jednym z listów. Bardzo przeżyła utratę tego lustra, gdy Morawski zerwał z nią kontakt i przestał pisać.

Było to dla niej tym trudniejsze, że zazwyczaj to ona dyktowała narrację w związkach i wyznaczała role, które każdy w nim zagra. Tutaj zadecydował Ireneusz, a ona nie miała na to żadnego wpływu. Nie mogła wyznać mu miłości, a jej dozgonna przyjaźń tu nie wystarczyła. Pisała: „Wiem, że mnie kochasz, i jestem dość okrutna, aby ci powiedzieć, że nie podzielam tej miłości. Nie kocham ciebie. Nigdy cię nie kochałam i nigdy nie byłam dla ciebie dobra (...). A jednak jesteś mi równie bliski jak moje własne serce (...). Nigdy z twojego powodu nie byłam w rozpaczy, nigdy w upojeniu, a jednak dla ciebie podjęłam trud, do którego nie mógłby mnie zmusić żaden ukochany mężczyzna”.

Tęsknotę i żal za zerwaną relacją wyraziła w swojej twórczości. W jednym z wierszy do Ireneusza opisywała swoją samotność:

Ty miły jesteś ślepy

więc cię nie winię

ale ja miałam dwoje oczu widzących

na nic

widzącymi oczami

nie dostrzegłam twojego serca

chwytnymi rękami

nie ujęłam

i wymknęło mi się

jak ziemia bogu

żeby zataczać się po orbitach

samotności

i stałeś się odległy

jak Mleczna Droga

widna juz nocą tylko

bezsenna z chłodu.

Z myślą o nim poetka napisała także „Opowieść dla przyjaciela”. Autobiograficzną książkę, która była niej swojego rodzaju rachunkiem sumienia i rozliczeniem z przeszłością. A przede wszystkim wyznaniem do Ireneusza. Halina chciała, żeby wiedział ile dla niej znaczył, ale on tę publikację przyjął chłodno i odniósł się do niej z dystansem. Poświatowska pisała tę książkę kilka lat; wydano ją niedługo przed jej śmiercią.

z prywatnego archiwum Heleny Morawskiej - Poświatowskiej

Życie po Haśce

KIedy Ireneusz postanowił spalić za sobą wszystkie mosty relacji z Haliną i wycofać się ze świata literatury, zajął się tłumaczeniem z angielskiego i pisaniem literackich i muzycznych recenzji. Nowy etap jego życia podkreśliła także praca wychowawcy w Państwowym Zakładzie Dzieci Niewidomych we Wrocławiu. Tam poznał Helenę, z którą ożenił się w 1969 roku. O tym, że Halina Poświatowska była jego pierwszą i wielką miłością zamienili zaledwie kilka zdań. Po ich ślubie znajomi wręczyli Helenie w prezencie „Opowieść dla przyjaciela”. „Ten przyjaciel, to twój mąż”, powiedzieli. Wtedy po raz pierwszy usłyszała o ich relacji. „Mogłeś się przecież z nią ożenić”, powiedziała do Ireneusza. „Przestań – odparł zmienionym głosem. – Ta kobieta odegrała w moim życiu niebagatelną rolę”. Od tamtej pory nazwisko Haśki ani razu nie padło w ich relacji. Ireneusz nie chciał o niej rozmawiać, a jego żona to uszanowała. Byli zgodnym i szczęśliwym małżeństwem przez kolejne 42 lata.

Czytaj także: Wymodliła go, poderwała i doprowadziła do ślubu: o miłości Aliny Janowskiej i Wojciecha Zabłockiego

Żegnaj, przyjacielu

Stan zdrowia Haliny znacznie się pogorszył. Do tego stopnia, że musiała zrezygnować ze wszystkich dotychczasowych planów (miała studiować na Sorbonie). Lato 1967 roku spędza na szpitalnym łóżku. Sfrustrowana, zmęczona i zrezygnowana godzi się na kolejną operację. Ta ma się odbyć już w Polsce. Warto podkreślić, że wtedy w kraju nie przeprowadzono jeszcze tak skomplikowanych operacji kardiologicznych. Mimo to, Halina podejmuje to ryzyko. W październiku w szpitalu na Płockiej w Warszawie lekarze wstawiają jej sztuczną zastawkę. Haśka żyje z nią tylko przez tydzień. Umiera 11 października 1967 roku w wieku zaledwie 32 lat.

Kiedy zmarła, Ireneusz był już w związku małżeńskim. Bardzo przeżył wiadomość o jej śmierci. Nigdy nikomu się z tego nie zwierzał, ale po odejściu Haliny bardzo długo nie mógł dojść do siebie.

Małe arcydzieła

Halina bardzo ceniła talent pisarski Morawskiego. Jego listy do niej uważała za małe arcydzieła i bardzo chciała je wydać. Przygotowała je nawet do druku, ale kiedy poprosiła Ireneusza o zgodę, odmówił. Nie tylko nie chciał, aby jego osoba była „na świeczniku”, ale poczuł się tą propozycją urażony. Odczytał z niej, że Haśka pisała do niego te listy „pod publikę”, do przyszłego ewentualnego wydania, więc skąd miał wiedzieć, że była w nich szczera? Przez wszystkie kolejne lata, nawet po śmierci Haliny, nie wyrażał zgody na ich publikację. Biografistce Haliny Poświatowskiej, Marioli Pryzwan, pisał, że nie sądzi, że ktokolwiek chciałby je przeczytać, a nawet jeśli, to nikt ich nie zrozumie, przez tajne kody i neologizmy, których z Haśką w tej korespondencji używali. W rzeczywistości powód był nieco inny. Nie chciał, żeby jego żona poczuła się przez te listy zraniona. Pisał je jako zakochany młodzieniec, pełen oddania do innej kobiety. Ale Helena Morawska nie była zazdrosna o Halinę Poświatowską i po śmierci Ireneusza sama podjęła decyzję o publikacji listów. Tak powstała piękna i skrywana przez laty historia wyjątkowego uczucia, zamknięta w książce „Tylko mnie pogłaszcz” (wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2017 rok) opracowana przez Mariolę Pryzwan.

„Tylko mnie pogłaszcz”, wyd. Prószyński i S-ka, 2017 rok
z prywatnego archiwum Heleny Morawskiej - Poświatowskiej
Reklama

Korzystałam z wywiadów z Mariolą Pryzwan: https://www.kobieta.pl/artykul/tylko-mnie-poglaszcz-czyli-niespelniona-historia-milosna-haliny-poswiatowskiej / https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,22507304,jak-uwodzila-halina-poswiatowska.html

Reklama
Reklama
Reklama