Reklama

Poznali się w Krynicy w 1948 roku. Czy coś zapowiadało to, że spędzą ze sobą całe życie? Raczej nie. Dla niej był to po prostu wypad z koleżanką, przy okazji odwiedziła mamę, która przebywała w jednym z sanatoriów. Halina spotkała Władysława w trakcie jednej z górskich wędrówek. On był nią od początku mocno zainteresowany, ale brakowało mu odwagi, by do niej podejść i zacząć rozmowę. Ale gdy rok później zjawiła się w tym samym miejscu za namową ojca (nalegał, by przyjechała „do wód”), to właśnie Władysław Szpilman był pierwszą osobą, która stanęła po przyjeździe na jej drodze. Mimo że czytała jego biograficzną książkę „Śmierć miasta”, na podstawie której Roman Polański nakręcił później filmu „Pianista”, w pierwszej chwili nie rozpoznała w nim autora tego dzieła. Tak rodziło się uczucie Haliny i Władysława Szpilmanów...

Reklama

Władysław Szpilman: dorastanie, kariera

Był pełen życia, zabawny, dużo żartował. Zostali sobie przedstawieni, on wiedział od razu, że to jest kobieta, z którą chciałby się ożenić i zbudować dom. Halina miała wtedy 21 lat, była studentką medycyny. I na początku nie planowała ślubu, choć Władysław bardzo o to zabiegał. W rozmowie z „Wysokimi Obcasami” wspominała: „Prosił znajomych muzyków, którzy przyjeżdżali do Krakowa na koncerty, by kupowali mi kwiaty. Panowie byli praktyczni i oszczędni, uważali, że najlepszy będzie kwiat w doniczce. Miałam więc całą serię fiołków alpejskich”.

To nie musiało się udać, bo jednak dzieliło ich niemal pokolenie, mieli różne historie i drogi. Historia Władysława Szpilmana (ur. 1911) jest znana, choćby z „Pianisty” Polańskiego. Dość przypomnieć, że Szpilman - już przed wojną był cenionym muzykiem, kompozytorem, radiowcem. 23 września 1939 roku zagrał w radio, w ostatniej audycji na żywo recital utworów Chopina. Potem koncertował w getcie w kawiarni „Sztuka”, na ulicy Leszno. W czasie wojny stracił w Treblince wszystkich bliskich - rodziców, którzy byli muzykami, brata i siostrę.

Do transportu wzięto ich z Umschlagplatzu. Jemu udało się uciec. „Ja nigdy nie byłem w Treblince i nie będę, bo by mi serce pękło”, mówił po wojnie. Ukrywał się po aryjskiej stronie w Warszawie, w czym pomagało mu wielu ludzi, m.in aktor Janusz Bogucki, dyrygent Czesław Lewicki. Przyjaźnili się potem przez całe życie. W czasie Powstania został sam, w spalonej kamienicy przy Al. Niepodległości 223. Był na granicy życia i śmierci, odcięty od jakiejkolwiek pomocy. Jesienią 1944 roku znalazł go tam oficer Wermachtu Wilm Hosenfeld, i uratował przynosząc mu jedzenie.

Czytaj też: Kobiety mdlały na jego widok. Po rozstaniu z Anną Nowak-Ibisz nigdy nie związał się z nikim na stałe

Po wojnie Szpilman był współtwórcą Polskiego radia, wymyślił m.in. Festiwal w Sopocie i ... Violettę Villas. Zdjęcie z 1946 roku. Fot. Stanisław Dobrowiecki/PAP

Po wojnie Szpilman próbował pomóc Hosenfeldowi, który trafił do radzieckiej niewoli, potem do obozu pracy. Ale nie udało się, nie miał takich możliwości. Wybawiciel pianisty zmarł w 1952 roku. Gdy już po „Odwilży" wyjechał koncertować m.in. do Niemiec, na spotkanie z nim przyszła cała rodzina Hosenfelda. Po 1945 roku Szpilman wrócił do pracy w polskim radio. Koncertował, skomponował wiele przebojów (m.in znaną piosenkę Ireny Santor „Tych lat nie odda nikt” czy „Jutro będzie dobry dzień” Heleny Majdaniec).

Wymyślił festiwal w Sopocie i Czesławę Gospodarek, którą wylansował jako… Violettę Villas. „Był wesoły, dowcipny; inaczej wyobrażałam sobie człowieka, który tyle przeżył” – przyznawała Halina po latach. Rzadko rozmawiała z mężem o przeszłości, tak, by straszliwy dramat – o ile to możliwe – w jak najmniejszym stopniu obciążał ich życie. Mówiła też, że Szpilman chciał żyć pełnią życia. „Jako lekarz spotykam się z różnymi ludźmi. Widzę, jak trauma jednych powala, innych aktywizuje, jeszcze inni znoszą wszystko ze stoickim spokojem”.

Kim była żona Władysława Szpilmana?

Halina Szpilman (ur. 1928) była córką przedwojennego prezydenta Radomia i działacza PPS – Józefa Grzecznarowskiego. W młodości kolegi Józefa Piłsudskiego. Grzecznarowski był rewolucjonistą, ale też walczył o wolną Polskę, za co jeszcze przed wojną dostał „Krzyż Niepodległości z mieczami”. W czasie wojny był więźniem obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen, cudem przeżył tzw. marsz śmierci. Halina Szpilmanowa wspominała, że znała uczucie lęku i traumy, bo pamiętała jak Niemcy zabierali jej ojca, w 1939 roku.

Przez lata dźwięk podkutych butów żołnierskich budził w niej lęk. Ale była to jednak inna trauma i inny lęk. Po wojnie jej ojciec był wykluczony przez komunistów, próbowano go nawet oskarżać o szpiegostwo, ale w końcu dali mu spokój. To ojciec namówił ją na studia medyczne. Powiedział, że lekarz wszędzie sobie da radę. Została cenioną lekarką, świetną diagnostką, pracowała przez lata w warszawskim Instytucie Hematologii, była uwielbiana przez pacjentów.

Czytaj także: Władysław Szpilman - legendarny pianista. Dlaczego próbowano go zniesławić?

Halina i Władysław Szpilman: historia miłości

Ślub wzięli w czerwcu 1950 roku, rok później w maju urodził się ich pierwszy syn Krzysztof. Już po studiach Halina urodziła młodszego syna Andrzeja. Po ślubie przeniosła się z Krakowa do Warszawy, zamieszkali razem w małym mieszkanku, gdzie wszystko działo się w pokoju z kuchnią. Stale przychodzili goście, m.in. wielcy muzycy jak Witold Lutosławski czy Grażyna Bacewicz. Halina, dużo młodsza, krępowała się na początku, by mówić im „na Ty”. Przychodzili koledzy męża i ćwiczyli ze Szpilmanem przed nagraniami. Halina uczyła się do egzaminów, a drugą ręką wydawała kolacje i pielęgnowała małego synka. Stale ktoś u nich nocował, stale był ruch. Potem dostali większe mieszkanie. Szpilman żył muzyką, w mieszkaniu stał jego ukochany fortepian firmy Steinway & Sons. Grał na nim, pisał piosenki – w sumie napisał ich 500. Codziennie rano siadał do fortepianu i do południa ćwiczył. Ich synowie wychowali się przy dźwiękach muzyki.

Halina Szpilmanowa z synami, od lewej: Andrzejem i Krzysztofem na premierze „Pianisty" w 2002 roku. Fot. Michał Kołyga/Reporter

Władysław i Halina Szpilmanowie: życie rodzinne

Władysław był świetnym ojcem, choć czasem trochę z głową w chmurach. Kiedyś Halina wysłała go, by pobiegł do szpitala dziecięcego po lekarza do synka. U dziecka rozpoznano wtedy wadę serca, trzeba go było zbadać. Ale Szpilman po drodze spotkał znajomego muzyka, który fascynował się astrologią. I wywróżył. „Mąż wraca i mówi: ”. Cóż, w dosadnych słowach wyjaśniłam, co myślę o astrologii” (cytuję za „Wysokimi Obcasami”). W końcu przyszedł lekarz, który w tym muzycznym hałasie zbadał małego i powiedział: „Dziecko ogłuchnie, pani zwariuje, ale wady nie ma”. Synowie w dzieciństwie nie rozmawiali z ojcem za dużo o przeszłości, choć przeczytali jego książkę „Śmierć miasta”. Dziwili się tylko, że po jednej stronie są dziadkowie i zdjęcia i cała historia rodziny, a po drugiej stronie nie ma nic.

Pytana przez Lilianę Śnieg-Czaplewską w rozmowie dla „Vivy!” jakim byli małżeństwem, Halina Szpilmanowa mówiła: „Wystarczająco dobrym, jeżeli wytrzymaliśmy ze sobą bez większych problemów 50 lat”. Wspominała też, że Szpilman nie był przesadnie wylewny w uczuciach. Kiedyś wyznał jej: „Wiesz co, muszę ci powiedzieć, że cię coraz bardziej kocham”, i to było prawie wszystko z wielkich wyznań na 50 lat związku. Choć w listach pisał też, że ma „nadzwyczajną żonę, Polkę i cudowną rodzinę”. Byli trochę dwoma światami, które dobrze się uzupełniały. Szanowali swoje pasje. „Mąż bardzo dużo koncertował na świecie, to były czasy PAGART-u. Ja w kasie chorych miałam tłumy pacjentów. Zabawne, że mąż się bardzo pasjonował medycyną, niejednokrotnie udzielał porad moim znajomym. A na serio, ciągnął do domu z każdego tournée. Ten fotel, na którym pani siedzi, musiał stać w tym samym miejscu. Żadnych zmian, żadnego przestawiania mebli bez jego wiedzy. Był szalenie związany z domem, liczyła się przede wszystkim rodzina,” opowiadała w Lilianie Śnieg-Czaplewskiej w „Vivie!”.

Władysław Szpilman: dzieci

Ich życie nie było idylliczne i spokojne. W 1963 roku grupa kompozytorów, napisała donos na Szpilmana do KC, że propaguje muzykę amerykańską i że tępi kompozytorów polskich. Uważali, że byli przez niego poszkodowani. Był wówczas redaktorem działu muzyki rozrywkowej w Polskim Radiu. Odszedł stamtąd stworzył Kwintet Warszawski, zajął się wyłącznie muzyką. Mieli wiele razu kłopoty z paszportem, m.in. w 1968 roku. szpilmana oskarżano o szpiegowanie na rzecz Izraela. Wielu ludzi dziwiło się, że nie wyjechał z Warszawy, gdzie stracił całą rodzinę, ale on czuł się dobrze tylko tu. Halina Szpilman opowiadała, że zawsze z koncertów chciał wracać szybko do domu, nawet jak mógł gdzieś zostać dłużej i pozwiedzać. „Był we Francji, gdy zaczęto mówić o stanie wojennym. Mógł zostać, ale nie wyobrażał sobie, aby w takim momencie być odciętym od domu”, wspominała Halina Szpilman.

Za granicą zostali za to ich synowie. Krzysztof mieszka w Japonii, „skończył filozofię w Leeds, japonistykę w Londynie z najwyższym odznaczeniem, zrobił doktorat na Yale”. Ma żonę Japonkę. Młodszy Andrzej jest dentystą, mieszka w Szwajcarii, uczył się muzyki, komponował, pisał piosenki dla Hanny Banaszak, napisał też tekst słynnej „Gandzi” (w legalnej wersji „Andzi”) dla Oddziału Zamkniętego. Jego dzieci, dzisiaj już dorosłe, pięknie śpiewały piosenki dziadka, kultywują jego tradycję.

Zobacz też: Są nierozłączni od ponad 40 lat. Jacek Cygan wiele zawdzięcza ukochanej żonie Ewie

Halina i Władysław Szpilmanowie, Warszawa, koniec lat 90. Fot. Wojtek Łaski/East News

Władysław Szpilman: zniesławienie

Kiedy Roman Polański sfilmował „Pianistę” w 2002 roku, Szpilman nie żył już od dwóch lat. „Uważam, że zmarł w wyniku błędu lekarskiego, podczas pobytu w szpitalu wprowadzono mu infekcję. Dla nas to był szok. Bo przed całą tą historią w ogóle nie chorował”, mówiła w jednej z rozmów Halina Szpilman. Ale ona sama po premierze filmu zaczęła kolejny rozdział życia, została żoną „Pianisty". Była nawet trochę zdziwiona, że wszyscy ją tylko tak rozpoznają, choć przez tyle lat jest lekarzem.

Potem, po 2010 roku, zaczęła się głośna sprawa związana z książką Agaty Tuszyńskiej „Oskarżona Wiera Gran”, pisarka przytoczyła w niej słowa Wiery Gran – popularnej piosenkarki – że Szpilman był policjantem w Getcie, co Wiera miała widzieć na własne oczy. Halina i jej syn Andrzej wytoczyli proces o naruszenie dóbr osobistych i żądali usunięcia tego fragmentu z książki. Po kilku latach procesowania się, sąd nakazał autorce książki przeproszenie rodziny Szpilmana. Wiera Gran cierpiała na manię prześladowczą, dowodów na kolaborację muzyka nie było, poza oskarżeniem piosenkarki.

Reklama

Władysław Bartoszewski uważał, że gdyby ktoś taki jak Szpilman był policjantem w getcie, to byłaby to powszechnie znana sprawa. Niezależnie od pytań, czy tego rodzaju cenzura powinna mieć zastosowanie w biografiach, dla Haliny Szpilmanowej to musiało być straszne przeżycie. „(...) Dzwonią ludzie z informacjami, cytatami z książki, które godzą w dobre imię mojego męża, szkalują jego pamięć, niszczą mój spokój. Kto za tym stoi?”, pytała wtedy w wielu wywiadach, jakich udzieliła. Na pewno nie przewidywała, że będzie musiała staczać takie bitwy o dobre imię męża. Zmarła w 2020 roku w wieku 92 lat. Syn Haliny i Władysława Szpilmanów, Andrzej, wspominał ojca: „Człowiek, którego się kocha, nie musi mówić, nie musi pracować, nie musi działać. Wystarczy, żeby był. I tego mi brakuje, tak samo w przypadku mamy”.

Reklama
Reklama
Reklama