Film Green Book jest jednym z głównych zwycięzców tegorocznych Oscarów. Został wybrany najlepszym filmem roku, ale zdobył też statuetkę za najlepszy scenariusz adaptowany oraz dla najlepszego aktora drugoplanowego (Mahershala Ali). Sukces filmu udowodnił, że czasami życie pisze najlepsze scenariusze. Opowieść o niezwykłej znajomości między drobnym cwaniaczkiem Tonym Lipem a czarnoskórym Donem Shirleyem jest bowiem oparta na prawdziwej historii.

Reklama

Green Book to niesamowita opowieść o przyjaźni

Filmowy Tony Vallelonga (dla znajomych Tony Lip) na co dzień pracuje jako ochroniarz w klubie Copacabana. Posiada wrodzony dar radzenia sobie w każdej sytuacji i wygaszania konfliktów. Kiedy klub przechodzi remont, trafia mu się okazja, by sobie dorobić. Zostaje kierowcą i jednocześnie ochroniarzem czarnoskórego muzyka podczas trasy koncertowej po południu Stanów Zjednoczonych. Są lata sześćdziesiąte ubiegłego wieku, a taka podróż wiąże się z wieloma niebezpieczeństwami.

Z pozoru różni ich wszystko: od majątku i wykształcenia, przez sposób bycia, po ulubione jedzenie i rozrywki. Wykształcony, szarmancki i elokwentny Shirley w niczym nie przypomina nieokrzesanego Lipa, który jest bardzo prosty i zawsze mówi to, co myśli. Wspólna podróż początkowo będzie pasmem konfliktów, jednak z czasem doprowadzi do przyjaźni bohaterów, którzy razem stworzyli zgrany ekranowy duet.

Film oparty jest na prawdziwej historii

Pod koniec filmu dowiadujemy się, że Tony Vallelonga i Donald Shirley przyjaźnili się do końca życia. Obaj zmarli w 2013 roku. Widownia i krytycy pokochali tę historię, która jednocześnie podejmuje trudny temat rasizmu i podnosi nas na duchu. Współautorem scenariusza jest Nick Vallelonga, syn prawdziwego Tony’ego Lipa. Spędził on wiele godzin na rozmowach z ojcem i spisał jego wspomnienia. Wyłoniła się z nich opowieść o czarnych kartach amerykańskiej historii – segregacji rasowej. Tytułowy Green Book to przewodnik turystyczny dla czarnoskórych. Wyróżniono w nim miejsca, w których Afroamerykanie byli przyjmowani.

W filmie kwestia ta jest wyjątkowo rażąca, ponieważ Don Shirley jest genialnym muzykiem i w przeciwieństwie do swojego kierowcy – eleganckim i elokwentnym człowiekiem. Mimo to musiał nocować w dużo gorszych hotelach. Często był traktowany w skandaliczny sposób, nie miał wstępu do restauracji czy toalety, a jako główna gwiazda wieczoru do występu musiał przygotowywać się w komórce na miotły. Kontrast między postaciami dodatkowo podkreśla tragizm sytuacji w tamtych czasach.

Zobacz także

Kino a życie - czym różni się wersja filmowa od prawdziwej?

Na potrzeby filmu historię przyjaźni bohaterów nieco ubarwiono. Niektóre zdarzenia ukazane w Green Book wyglądały inaczej w rzeczywistości. Przede wszystkim trasa koncertowa nie trwała dwa miesiące, tylko półtora roku. Później miały miejsce jeszcze dwie podobne podróże. Tony i Shirley poznali się w klubie Copacabana, a nie dzięki pośrednictwu znajomego. Poza tym wszystkie wydarzenia naprawdę miały miejsce. Zanim Tony poznał muzyka był rasistą. Na początku filmu jest scena, w której wyrzuca do śmieci szklanki, z których korzystali w jego domu czarnoskórzy hydraulicy. „Mój ojciec był produktem konkretnych czasów i konkretnego środowiska, ale oczywiście nie jest to żadnym usprawiedliwieniem. Na szczęście wszystko zmieniło się, gdy poznał Shirleya. Od tamtej pory wychowywał nas w inny sposób. Powtarzał, że wszyscy są równi”, powiedział Nich Vallelonga o swoim ojcu.

Po powrocie do Nowego Jorku nadal utrzymywali kontakt. Donald Shirley do końca życia grał i komponował, a Tony został menadżerem klubu Copacabana. Co ciekawe spróbował swoich sił jako aktor po tym jako Francis Ford Coppola zaoferował mu rolę w Ojcu chrzestnym. Vallelonga zagrał jeszcze w Donnie Brasco, Chłopcach z ferajny oraz Rodzinie Soprano. W 2005 roku wydał też książkę pod tytułem Shut Up and Eat! (Zamknij się i jedz!), w której dał wyraz swojej miłości do jedzenia.

W czasie zdjęć do Green Book swój sprzeciw zgłosiła rodzina Dona Shirleya. Stwierdzili oni, że film przeinaczył fakty i ukazał muzyka w negatywny sposób, czyniąc go bohaterem drugoplanowym. Podobno jego znajomość z Tonym owszem trwała przez całe życie, ale dotyczyła jedynie spraw zawodowych. Mieli też żal do twórców, że nie konsultowano z nimi scenariusza. „Mieliśmy dobre intencje. Podczas realizacji nasze serca były po właściwej stronie”, bronił się Nick Vallelonga. Tłumaczył też, że jeszcze za życia Shirleya wielokrotnie z nim rozmawiał.

Reklama

Czy ta historia robi na Was wrażenie?

Reklama
Reklama
Reklama