Był późnym ojcem, ludzie brali go za dziadka – słynny bard Przemysław Gintrowski kochał życie rodzinne
„Tata dla nas rzuciłby się w ogień", mówiła o nim córka Julia
Przemysław Gintrowski był jednym z najpopularniejszych bardów lat 80. A jedną z jego najbardziej znanych piosenek był „Hymn o wschodzie słońca”. Śpiewał w nim: „Co postanowisz niech się ziści/ Przed mocą Twoją się ukorzę / Ale chroń mnie Panie od pogardy/ Przed nienawiścią strzeż mnie Boże”. Przemysław Gintrowski pisał też muzykę do filmów i seriali, do „Zmienników” Stanisława Barei, „13 posterunku” Macieja Ślesickiego, czy wcześniej do „Matki królów” Janusza Zaorskiego. Miał mocny głos z charakterystyczną chrypką. Ludzie kochali go za prawdę wykonania, ekspresję, za to, że śpiewał „z trzewi”.
Niezależnie od tego, czy śpiewał wiersze Zbigniewa Herberta, teksty Jacka Kaczmarskiego, czy swoje, był zawsze sobą. „Bo ja im na złość – nie należę? I tak beze mnie - o mnie gra/ Jednego nikt mi nie odbierze/ To jestem ja, ja, ja”. Uwielbiał swoją rodzinę: żonę, Agnieszkę i dwie córki: Marię i Julię. Przyjaźnił się z Bogusławem Lindą, jak mówił: „Boguś może przyjść do mnie o każdej porze dnia i nocy”. Zmarł przedwcześnie — dlaczego? Jak wyglądało życie Przemysława Gintrowskiego?
[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 22.07.2024 r.]
Przemysław Gintrowski: dobry syn, jedynak, harcerz
Przemysław Gintrowski urodził się w 21 grudnia 1951 roku w Stargardzie Szczecińskim. Był grzecznym dzieckiem, nic nie wskazywało na to, że wyrośnie na takiego buntownika. Był jedynakiem, gdy skończył 18 lat, ojciec poprosił go, żeby zadzwonił, gdyby miał nie przyjść na noc do domu, żeby matka się nie denerwowała. Jego ojciec Jarosław Gintrowski był w PRL-u podporucznikiem Wojska Polskiego i dowódcą kompanii w 12. Dywizji Piechoty. W latach osiemdziesiątych - gdy syn był już opozycyjnym bardem - Wojskowa Służba Wewnętrzna inwigilowała go.
W ramach represji za "aprobowanie działalności artystycznej syna, która jest sprzeczna z pryncypiami ustroju", został przeniesiony karnie do rezerwy. Po 35 latach nienagannej służby. Nie bez znaczenia był fakt, że płk Jarosław Gintrowski pracował i przyjaźnił się ze słynnym szpiegiem Ryszardem Kuklińskim.
Mama - Teresa Gintrowska rozbudziła w synu muzyczne zainteresowania. Była księgową, a amatorsko pianistką, śpiewaczką i tancerką w zespole Wojska Polskiego. To po niej Przemysław Gintrowski odziedziczył charakterystyczną chrypkę w głosie. I od niej dostał jako trzylatek pierwszy instrument - plastikowy saksofon. Mimo wojskowej rodziny, Przemysław Gintrowski był w harcerstwie - w Czarnej Jedynce Antoniego Macierewicza. Tam zaczął śpiewać opozycyjne piosenki: „Źle było, źle będzie, w Polsce i wszędzie”.
Przemysław Gintrowski: Dusza artystyczna, umysł ścisły
Kiedy rodzina przeniosła się do Warszawy, Przemysław Gintrowski poszedł do cenionego liceum im. Tadeusza Reytana. Nie myślał o tym, by zawodowo śpiewać. Chciał studiować fizykę. Jego córka Julia wspominała: „Tata był umysłem ścisłym, uwielbiał matematykę i fizykę, którą nawet studiował jako drugi kierunek, ale też skończył słynny wydział Mechaniczny Energetyki i Lotnictwa (MEL) na Politechnice Warszawskiej. (…) Był nawet taki czas, kiedy Tata sam uczył tych przedmiotów i tak się stało, że mnie też to nie ominęło. Przygotowywał mnie do egzaminów z matematyki, gdy zdawałam do gimnazjum i tak zaraził mnie tą małą pasją. Co prawda do łagodnych nauczycieli to bym go nie zaliczyła, ale wiedzę dobrze przekazywał! A ja wylądowałam w liceum w klasie z rozszerzoną matematyką i geografią”. Przemysław Gintrowski pracował m.in. jako nauczyciel fizyki w liceum im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego w Warszawie.
Zobacz też: Przed śmiercią mierzyła się z chorobą. Przyjaciele z poczuciem bezradności patrzyli, jak traci swój blask
Z Jackiem Kaczmarskim wylansował w Polsce pieśń "Mury"
Miał 25 lat, gdy na dobre zajął się muzyką. Zadebiutował na przeglądzie piosenki studenckiej w 1976 roku. W 1979 utworzył trio z Jackiem Kaczmarskim i Zbigniewem Łapińskim. Śpiewane przez nich „Mury” stały się w latach 80. jednym z hymnów opozycji i „Solidarności”. Śpiewali też razem cytowaną już „Modlitwę o wschodzie słońca”. Gintrowski napisał muzykę do wiersza Natana Tenenbauma, który pod koniec lat 60. wyemigrował z Polski do Szwecji.
Jak wspominał Gintrowski, nie od razu zdecydowali się na współpracę z Jackiem Kaczmarskim. - Ani ja nie zamierzałem śpiewać w duecie, ani Jacek. Ale okazało się, że mamy ten sam dynamiczny rodzaj ekspresji i podobne myślenie oraz postrzeganie rzeczywistości. Moja muzyka trafiała w jego teksty.
Trio cieszyło się ogromnym powodzeniem – śpiewali w kościołach, w domach, na nielegalnych koncertach. Stworzyli takie programy, jak "Raj", czy "Muzeum" - inspirowane polskimi obrazami. W latach 90. śpiewali koncerty pt. "Wojna postu z karnawałem". Ale jako grupa szybko się rozpadli. Może mieli jednak za silne osobowości, by grać razem i nie konkurować ze sobą. Może dlatego, że zmieniły się czasy, przyszedł nowy ustrój, zmieniły się odniesienia. Ale dzisiaj świetnie się słucha tych pieśni. Tak jak i ballad śpiewanych solo przez Przemysława Gintrowskiego – „Autoportret Witkacego” (aż ciarki przechodzą), „Kołysanka”, „Powrót”.
Przemysław Gintrowski: życie prywatne, żona, córki
Niechętnie mówił o życiu osobistym. Miał żonę, Agnieszkę i dwie córki - Marię i Julię, która z powodzeniem śpiewała piosenki ojca. O żonie mówił: „Rozumiemy się bardzo dobrze, po latach złych doświadczeń wreszcie trafiłem na właściwą kobietę”. Z kolei jego żona, Agnieszka Gintrowska wspominała że: „Przemek był niezwykle barwnym, nietuzinkowym człowiekiem, który sam bardzo starannie dobierał sobie nietuzinkowych, inspirujących znajomych i przyjaciół. Nie był typem celebryty ani "bankietowca". Na rodzinę mógł zawsze liczyć, miał ode mnie i córek pełne wsparcie. Był jedynakiem, rodzice poświęcali mu wiele czasu i dbali o jego wykształcenie”.
Zobacz też: Satyryk z powołania, z zawodu nauczyciel WF-u. Tajemnice Marcina Wójcika z Ani Mru-Mru
Przemysław Gintrowski kochał córki, był późnym ojcem, może dlatego miał dla dzieci więcej czasu. Trochę zwolnił, mniej koncertował. „Tata dla nas rzuciłby się w ogień i dał się poćwiartować, był bardzo kochającym rodzicem. Sądzę, że dostałam więcej miłości niż niejedno dziecko posiadające rodzica o wiele dłużej niż ja”, wspominała Julia Gintrowska. Ojciec zmarł, gdy miała 14 lat. Ale nie kojarzy jej się ze smutnym wspomnieniem, tylko ma w pamięci cudownego człowieka i bardzo dbającego o dzieci tatę. „Powiedziałabym nawet, że tata był nadopiekuńczy. Nie mogłam przejechać dwóch stacji metra bez dania znaku, że dojechałam i że nikt mnie nie porwał po drodze. (śmiech)”. I jeszcze jedno wspomnienie. „Tata zabierał mnie na koncerty, ale też do studia, kiedy tworzył swoje dwie ostatnie płyty „Tren” oraz „Kanapkę z człowiekiem i trzy zapomniane piosenki”. Pomijając już mój stosunek emocjonalny do tych utworów, uważam, że one po prostu są świetne.
Jeziora, kajaki i … Bogusław Linda
Przemysław Gintrowski kochał przyrodę, jeziora, na kajaki zabierał psa. Przyjaźnił się z Bogusławem Lindą. Poznali się na festiwalu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Siedzieli samotnie nad kieliszkiem. Gintrowski zauważył mężczyznę, który popijał prosto z butelki, spodobało mu się to. Zaczęli rozmawiać. Dobrze się rozumieli. Ale okazało się, że dobrze też razem gotowali. Spotykali się w co drugą niedzielę, u Gintrowskiego albo u Lindy, zostawali sami w kuchni i zaczynali przyrządzanie potraw.
Bardzo się przyjaźnili, to Bogusław Linda wyszedł po niego na lotnisko, gdy Gintrowski w 1981 roku zdecydował się wrócić z Francji do Polski. Z kolei Gintrowski napisał wzruszającą „Kołysankę” do filmu Michała Ślesickiego „Tato”, w którym Bogusław Linda grał główną rolę.
Przemysław Gintrowski był znaczącą postacią życia artystycznego lat 80. i 90. Gdy mega popularny Jacek Kaczmarski został we Francji w czasie stanu wojennego, Gintrowski wrócił, do Polski, tu śpiewał, wydawał płyty w drugim obiegu. Angażował się w życie publiczne, był związany z prawicą. Za szybko zaczął chorować. Ostatni koncert zagrał w marcu 2012 - bardzo już chory, w Narodowym Dniu Żołnierzy Wyklętych.
W tym samym roku zmarł. „Moja droga do śpiewania była prosta. Pan Bóg dał mi odrobinę talentu. A moja mama tańczyła w zespole pieśni i tańca i nie miała co ze mną zrobić. Kupiła mi plastikowy saksofon, sadzała z orkiestrą i przez dwie trzy godziny z nią grałem”, wspominał. Przemysław Gintrowski został pochowany na cmentarzu w Wilanowie