Reklama

Do dziś uchodzi za największą polską tancerkę. Niepowtarzalną primabalerinę. Barbara Bittnerówna zachwycała i przyprawiała o szybsze bicie serca: o jej tańcu mówiono, że był czymś skończenie pięknym i wspaniałym. Do tego należy dodać jej wielką charyzmę, nieomylność, intuicję oraz magię, jaką stwarzała na scenie. Wacław Sadowy pisał wprost, że Bittnerówna za życia weszła do historii. Wspólnie z Witoldem Grucą stworzyła duet taneczny, który w latach 50. i 60. podbił świat. Ich taniec do piosenki „Ten, którego kocham” Georga Gershwina robi wrażenie do dzisiaj.... A co wiemy o jej życiu prywatnym? Dlaczego w pewnym momencie usunęła się w cień, zniknęła – ku rozpaczy widzów i fanów?

Reklama

Barbara Bittnerówna: jedyna taka primabalerina

Była zakochana w tenorze Lesławie Finze i razem z nim odeszła z Opery warszawskiej. Tańczyła tam wtedy wspaniałą rolę Julii w balecie Prokofiewa. Sławomir Pietras – znawca opery i baletu, dyrektor wielu teatrów, napisał o incydencie, którego bohaterem miał być właśnie mąż tancerki Lesław Finze. Po polsko-rosyjskim spektaklu "Halki", śpiewaczka Natalia Sokołowa poskarżyła się w Ambasadzie Radzieckiej, że Lesław Finze molestował ją i to w stanie wskazującym... Wybuchł skandal. Finze został dyscyplinarnie wyrzucony, wraz z mężem odeszła Basia. Krytycy i publiczność pytali „Gdzie jest Bittnerówna?”, ale ona już nigdy do Teatru Wielkiego nie wróciła. Jak wyglądało życie tej niezwykłej tancerki?

Czytaj także: Po rozwodzie rodziców córka odcięła się od Elżbiety Góralczyk. Nie zmieniła tego nawet śmiertelna choroba

Barbara Bittnerówna i Witold Gruca, FOT. ZYGMUNT JANUSZEWSKI/TVP/East News

Barbara Bittnerówna jako nastolatka utrzymywała rodzinę

Barbara Bittnerówna urodziła się we wrześniu 1918 roku we Lwowie. Od dziecka tańczyła, pojechała nawet na tournée z gwiazdami lwowskiego radia – Szczepciem i Tońciem. Jako 11-latka występowała na scenie Teatru Wielkiego we Lwowie. Rodzice chcieli zapewnić jej najlepszą edukację, przenieśli się więc do Warszawy. Lekcje w prywatnej szkole baletowej, pod okiem surowego, wyprostowanego jak struna Zygmunta Dąbrowskiego miały być przygotowaniem do nauki w słynnej szkole Kurta Joossa w Londynie.

Gdyby nie wybuch wojny, być może zupełnie inaczej potoczyłaby się jej kariera. W czasie wojny Barbara Bittnerówna jako nastolatka występowała w warszawskich teatrzykach. Utrzymywała z tego całą rodzinę – podczas wojny umarł jej ojciec. Mama, siostra i brat zostali bez środków do życia. Ona jedyna miała zawód. W 1940 roku rozpoczęła współpracę z Jerzym Kaplińskim, pierwszym tancerzem Opery Poznańskiej. On wypatrzył ją w teatrze „Kometa” na ulicy Chłodnej w Warszawie i zaproponował wspólne występy.

Zobacz też: Karen Blixen: jedna z najwybitniejszych duńskich pisarek oddała swoje serce Afryce

fot. Aleksander Jałosiński/Forum

Największą miłością był Lesław Finze

Po wojnie Barbara Bittnerówna i Jerzy Kapliński wzięli ślub, ale ich małżeństwo przetrwało tylko parę lat. Największą miłością życia Barbary Bittnerówny był wspomniany już Lesław Finze, tenor. Pobrali się w 1952 roku. Finze czarował publiczność pięknym głosem, który dobrze wypadał zarówno w rolach lirycznych, jak i dramatycznych. Oboje zrobili karierę w Warszawie, choć oczywiście powodzenia Bittnerówny, dla której widzowie oblegali teatr, nie da się z niczym porównać. Sprawa ich odejścia z teatru obrosła legendą. Powtarzano różne wersje, na przykład, że rosyjska śpiewaczka oskarżyła Finze, że celowo źle śpiewał, żeby pognębić jej występ.

Sama Bittnerówna nie odnosiła się do tego wprost, opowiedziała tylko jak partyjny aktyw wyrzucał ją z teatru pod pretekstem spóźnienia się na spektakl. Liczyli, że złoży samokrytykę, a ona w pewnym momencie wyszła, zamykając za sobą cicho drzwi. Zaszkodziły jej głupie intrygi, zawiści, głupota ówczesnej władzy. Być może było w tym echo niechęci do Lesława Finze, który niezależnie od opowiadanych o nim historii, znany był też z niechęci do PRL-owskich władz.

Barbara Bittnerówna i Witold Gruca

Barbara Bittnerówna miała wtedy 30 lat i wielkie możliwości, ale był rok 1955 i dla teatru naciski polityczne były ważniejsze niż artystyczne korzyści. Odejście z teatru było chyba gorsze dla narodowej sceny niż dla tancerki. Barbara Bittnerówna stworzyła estradowy duet „Arabeska” z wybitnym tancerzem Witoldem Grucą. Stali się parą legendą, ponadczasowym duetem tanecznym.

Powiedzenie Grucy: „Basiu, zatańczymy” przeszło do historii baletu. Na Międzynarodowym Konkursie Tańca w Vercelli zdobyli Nagrodę "Primo Premio Assoluto". Zrobiło się o nich głośno. Nie tylko w kraju, ale także w świecie. Oboje byli gwiazdami, pojawiali się na okładkach pism, w telewizji. Stali się ikonami polskiego baletu.

Zobacz też: Zostawił ją dla innej, do końca życia tego żałował. Małżeństwo Joanny i Stanisława Jędryków trwało zaledwie 5 lat

Zakochane małżeństwo, ostatnie lata w Skolimowie

Z czasem Barbara Bittnerówna zainteresowała się choreografią. Pracowała z teatrami muzycznymi i dramatycznymi całej Polski. Mając lat 50, postanowiła wycofać się z czynnego życia artystycznego. Przeniosła się wraz z mężem do Domu Aktora w Skolimowie. Zlikwidowali swoje piękne mieszkanie na warszawskim Żoliborzu i zamieszkali w dwupokojowym apartamencie w Skolimowie. Postanowili tam spędzić resztę życia. Bardzo dobrze się tutaj czuli, cenili sobie spokój i zieleń. Lesław Finze był podobno uroczym człowiekiem. Lwowiakiem, podobnie jak Bittnerówna. Jego rodzina miała we Lwowie najelegantszy dom mody. On miał zostać prawnikiem, ale artystyczna dusza wzięła górę. W Skolimowie oboje chodzili na spacery, słuchali muzyki, czytali książki, odwiedzali teatry i przyjmowali gości. Jak wspominał Witold Sadowy: „wielokrotnie bywałem u nich w Skolimowie. Byli szczęśliwym i zakochanym małżeństwem”.

fot. Aleksander Jałosiński/Forum
Reklama

W końcu 1998 roku po ciężkiej chorobie zmarł Lesław Finze. Od tego czasu Barbara Bittnerówna mieszkała sama. Napisała książkę „Nie tylko o tańcu”. Pamiętali o niej koledzy i przyjaciele. Wciąż żyła pełnią życia. W pewnym momencie zaczęła chorować. Nie wychodziła z pokoju. 4 kwietnia 2018 roku zasnęła i już się nie obudziła. Miała 93 lata. Została pochowana na cmentarzu w Skolimowie...

Reklama
Reklama
Reklama