Anna Milewska wybaczała mężowi wszystkie zdrady i nie odstępowała go na krok. Trwała przy nim do końca życia. Oto ich historia
Aktorka „Złotopolskich” trwała przy swoim mężu do końca
Anna Milewska przez wiele lat zachwycała swoim talentem i urodą. Gdy skończyła Państwową Szkołę Teatralną w Krakowie, rozpoczęła pracę w teatrach, natomiast w telewizji zadebiutowała w 1967 roku. Zagrała wówczas w popularnych serialach, takich jak „Złotopolscy”. Od 1963 roku była żoną Andrzeja Zawady. Ulubienica widzów trwała przy jego boku do końca. Nigdy go nie opuszczała i wybaczała mu wszystkie zdrady. Dlaczego?
Anna Milewska i Andrzej Zawada — historia miłości
Anna Milewska od 1963 roku była związana z jednym mężczyzną. Ich małżeństwo przerwała jego śmierć. Kim był Andrzej Zawada? Himalaistą, kierownikiem i organizatorem licznych wypraw wysokogórskich. Co więcej, w 1980 roku poprowadził wyprawę na Mount Everest. Był również autorem książek i filmów dokumentalnych. Przyszłą żonę poznał na zebraniu klubu górskiego. Po latach aktorka wyznała, że była w niego tak wpatrzona, że trwała przy jego boku kolejne 47 lat, w tym 37 lat w małżeństwie.
Anna Milewska z mężem Andrzejem Zawadą, 1999 rok
Dlaczego Anna Milewska wybaczała mężowi wszystkie zdrady?
Okazało się, że ich małżeństwo skrywało wiele tajemnic. Mimo że byli w sobie zakochani, to polski himalaista dopuszczał się wielu zdrad z innymi kobietami. „Andrzej był przystojny, dowcipny, inteligentny, więc miał duże powodzenie wśród kobiet. Nie mogłam być zazdrosna, gdy wdawał się w różne związki. Wiedziałam zresztą, że nie jest to dla niego w jakiś sposób zobowiązujące. Wprost przeciwnie — nawet troszkę współczułam tym dziewczynom. Pewnie się angażowały, a ja wiedziałam, że w rezultacie nic z tego nie wyjdzie. I rzeczywiście te związki, tak czy inaczej, się kończyły. Andrzej wracał”, wyznała artystka w rozmowie ze „Sport.onet.pl”.
Aktorka nie ukrywa, że jej mąż lubił romansować z pięknymi dziewczynami. Dodawała, że chodziło jedynie o fizyczność, a nie o miłość. Nie chciała go ograniczać ani niczego zabraniać, bo jak sama twierdzi: „nie był moją własnością”. „Tolerowałam jego styl życia. Nie ścigałam jego adoratorek i bliskich przyjaciółek ani go nie śledziłam. To było mi obce. Gdybym tak postąpiła, byłoby to uzurpowaniem sobie prawa do czyjegoś życia. To był mój mąż, ale nie był moją własnością. Nie mogłam mu więc czegokolwiek zabronić”, wyjaśniała. Ulubienica widzów przyznała też, że jej więź z mężem była nierozerwalna. „Skoncentrowałam się na jednej pasji — miłości do mojego męża. Nie opuszcza mnie ona również po jego śmierci, i to nawet po ponad 20 latach”, czytaliśmy w wywiadzie dla „Sport.onet.pl”.
Dlaczego do ślubu doszło dopiero po 10 latach od pierwszego spotkania? Okazuje się, że ten czas przeminął im bardzo szybko. W dodatku Andrzej Zawada przez rok przebywał w Wietnamie, a później w Spitsbergenie. W międzyczasie Anna Milewska zrozumiała, że nie chce skupiać się tylko na aktorstwie.
Po 10 latach znajomości, polski himalaista postanowił poprosić ojca popularnej artystki o rękę. Anna Milewska podkreślała, że między nią a ukochanym była niezwykła duchowa więź, jednak oboje nie doczekali się dzieci. „Położyło się to pewnym cieniem na naszym małżeństwie. Tak się akurat złożyło, że najpierw nie było za bardzo ku temu warunków, potem miałam bardzo duże kłopoty z nerkami, co też przeszkadzało w zajściu w ciążę. Może te tolerancyjne usposobienia brały się stąd, że byliśmy bezdzietnym małżeństwem? Coś w tym jest, że bardzo dużo małżeństw, które nie mają potomków, bardzo kurczowo się siebie trzyma. Jeśli taki związek nie pęknie od razu, to zazwyczaj wytrzymuje długie lata”, mówiła w tej samej rozmowie.
SPRAWDŹ TEŻ: Irena Krzywicka i Tadeusz Boy-Żeleński. Kochali się i wspólnie walczyli z piekłem kobiet
Anna Milewska i Andrzej Zawada — telekamery, 2000 rok — Teatr Polski
Śmierć Andrzeja Zawady
Gdy Andrzej Zawada skończył 72 lata, usłyszał niepokojącą diagnozę — rak trzustki. Później było tylko gorzej, ponieważ choroba bardzo szybko postępowała. Pierwsza operacja sprawiła, że polski himalaista przedłużył swoje życie o 3 miesiące. Następnie trafił do szpitala, gdzie zmarł. Jego żona nie odstąpiła go na krok. Trwała przy nim do końca życia.
Dzisiaj artystka mówi, że jej receptą na długowieczność jest poczucie humoru, akceptacja i tolerancja. „Zazdrość jest osobistym upokorzeniem dla samego siebie [...] Zazdrość jest głupia”, mówiła dla „Sport.onet.pl”. Ulubienica widzów podkreśla, że nigdy nikomu nie zazdrości i toleruje rzeczywistość, bo właśnie wtedy człowiekowi powinna towarzyszyć pogoda ducha, która daje nam długie i spokojne życie.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Zofia Stryjeńska pisała, że "życie rodzinne spaliła na ołtarzu sztuki". Jak potoczyły się losy artystki?
Promocja książki Anny Milewskiej - „Życie z zawadą”, Gdynia, 14.03.2010 rok