Wielka artystka, której talentem zachwycano się także poza granicami kraju. Jako jedyna Polka wystąpiła na deskach Teatru Ariston na festiwalu w legendarnym włoskim San Remo. Ale mimo wielu sukcesów Anna German pragnęła przede wszystkim bezpiecznej przystani, domu. Rodzina stanowiła dla niej największą wartość. Do końca pamiętała o biedzie, wielkim głodzie, ciężkiej chorobie (w dzieciństwie miała szkarlatynę, podobnie jak jej brat. Młodszy o rok Fryderyk zmarł w Taszkiencie) i tułaczce, których doświadczyła. Szczęście odnalazła u boku Zbigniewa Tucholskiego, z którym doczekała się syna. Dziś wypada rocznica urodzin wielkiej artystki...

Reklama

Anna German: dzieciństwo, początki kariery

Anna German urodziła się 14 lutego 1936 roku w Urgenczu w Uzbekistanie. Wraz z matką Irmą German przez wiele lat włóczyła się po ZSRR, szukając ojca aresztowanego w 1937 roku przez NKWD. W 1942 roku mama Anny ponownie wyszła za mąż. Polak, Herman Berner, rok później zginął pod Lenino. Ślub pozwolił Irmie wyrobić polskie dokumenty, dzięki czemu wraz z matką i córką po wojnie zamieszkały w Nowej Rudzie, a następnie we Wrocławiu. W końcu znalazły swoje miejsce. Tu Anna skończyła szkołę, a później studia. Śpiewała od dziecka, ale chciała mieć „konkretny zawód”. Postawiła więc na geologię.

Pasja była jednak silniejsza. Zadebiutowała jeszcze na studiach. Występowała w teatrze studenckim Kalambur, a tuż po tym, jak zdobyła tytuł magistra, zdobyła uprawnienia estradowe. W 1963 roku wzięła udział w III Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie, gdzie zdobyła drugą nagrodę za utwór „Tak mi z tym źle”. Rok później zdobyła kolejne wyróżnienie za „Tańczące Eurydyki”, tym razem na Festiwalu Piosenki w Opolu. Kolejne nagrody i sukcesy rozbudziły jej apetyt na więcej.

Zaczęły się wyjazdy za granicę. Największe uznanie zdobyła w Związku Radzieckim. To tam nagrała swoją pierwszą płytę i do dzisiaj cieszy się największą popularnością. Rosjanie uważają ją za „swoją”, do dziś obchodzą rocznice jej urodzin i śmierci. Jako jedyną cudzoziemkę upamiętnili ją gwiazdą przed hotelem Rossija w Moskwie. Wyprodukowali serial biograficzny „Anna German. Tajemnica białego anioła” (główną rolę zagrała polska aktorka Joanna Moro), który kosztował ok. 10 mln dol. Jej piosenka „Nadzieja” została hymnem rosyjskich kosmonautów. Imieniem Anny German nazwano nawet jedną z asteroid. Rosjanie i Amerykanie próbowali przekonać ją, by wyrzekła się polskiego obywatelstwa i przeprowadziła do nich na stałe. Powtarzała jednak, że jej miejsce jest w Polsce.

„Zapłaciła najwyższą cenę za to swoje śpiewanie, za ogromną sympatię radzieckiej publiczności. W Polsce dochodziły do niej różne, niezbyt miłe opinie na jej temat. Miała świadomość tego, że jest w jakiś sposób pomijana i w radiu, i w telewizji. Bardzo to przeżywała. Dlatego tak chętnie jeździła do Związku Radzieckiego. Mówiła mi zamyślona: »Tam jestem przyjmowana z otwartymi ramionami, czekają na mnie, a we własnym kraju…«” – opowiadał w jednym z wywiadów przyjaciel rodziny German.

Zobacz także

Czytaj też: Tak wyglądało małżeństwo Anny Jantar i Jarosława Kukulskiego. Połączyła ich miłość do muzyki...

Anna German: wyjazd do Włoch, wielka kariera

Śpiewała w aż siedmiu językach (od dziecka miała do czynienia z wieloma kulturami; ojciec niemieckiego pochodzenia urodził się w rosyjskiej wówczas Łodzi, matka pochodziła z holenderskiej rodziny). Koncertowała w NRD, Wielkiej Brytanii, Francji, Azji, obu Amerykach, a tuż przed śmiercią również w Australii. Podpisała kontrakt z włoską wytwórnią Company Discografica Italiana i rozpoczęła tournée po Włoszech. W 1967 roku jako pierwsza cudzoziemka zaśpiewała na XV Festiwalu Piosenki Neapolitańskiej. Jako pierwsza (i jedyna w historii) polska artystka wystąpiła na XVII Festiwalu w San Remo.

Wyjazd do Włoch przypłaciła ogromnym stresem. Skromna, pełna kompleksów (German uważała, że nigdy nie zrobi kariery przez swój wysoki wzrost – mierzyła 184 cm), źle czuła się w roli diwy. W Mediolanie udzielała wywiadu za wywiadem, brała udział w licznych programach telewizyjnych i pokazach mody. Wciąż ktoś rozpoznawał ją na ulicy.

„Miała wyjątkową, łatwo rozpoznawalną barwę głosu, a do tego urodę, która także zwracała uwagę. Spotkały się u niej wszystkie elementy potrzebne, by zrobić karierę: głos, wygląd, ale też dobrze dobrany repertuar. Piosenki liryczne, niewykazujące niestosownej w tym przypadku awangardy, ale przede wszystkim melodyjne i eksponujące urodę jej głosu. To była wyjątkowa osoba, nieporównywalna z żadną inną w historii powojennej piosenki” – mówił o niej w jednym z wywiadów Sławomir Pietras, były dyrektor teatrów operowych w Warszawie i w Poznaniu.

Czytaj też: Związek Elżbiety Dmoch i Janusza Kruka od początku naznaczony był skazą...

PAP/Stanisław Czarnogórski

Anna German: tragiczny wypadek

Była u szczytu kariery, gdy w sierpniową noc 1967 roku wracała do Mediolanu z koncertu w Forli koło Ravenny. Doszło do wypadku. Prowadzący samochód kompozytor Renato Serio (po drugiej z kolei nieprzespanej nocy) stracił nagle panowanie nad kierownicą i z ogromną prędkością wjechał w barierkę na poboczu. „Odczułam nagle kilka wstrząsów, jakby samochód znalazł się na okropnych kocich łbach zamiast na gładkiej jak lustro szosie. Wszystko trwało ułamki sekundy. Odczułam, doskonale to pamiętam, paniczny strach przed spaleniem żywcem w samochodzie” – wspominała po latach German. W wyniku zderzenia wypadła przez przednią szybę samochodu.

Przez tydzień pozostawała w śpiączce. Miała 49 złamań kości, straciła też dużo krwi. Lekarze nie dawali jej szansy na powrót do śpiewania. Uważali, że nie będzie nawet w stanie samodzielnie się poruszać. Była załamana. „Długo nie odzyskiwałam przytomności, nie mogłam mówić. Pięć miesięcy byłam w gipsie po szyję, kolejne pięć – unieruchomiona już bez gipsu. Trzy włoskie i trzy polskie szpitale starały się przywrócić mnie do życia. Nie było wiadomo, czy kości się zrosną, czy będę mogła chodzić” – mówiła. Czuła się jak w pułapce: „Ze swojego łóżka widziałam tylko ścianę i drzewo. Całymi godzinami patrzyłam w okno, czekając czy nie pojawi się ptaszek na gałęzi”.

Rehabilitacja zajęła jej trzy lata. I choć przewidywania lekarzy nie sprawdziły się, nigdy nie wróciła do pełnej sprawności. Pomimo bólu jak najszybciej chciała znowu stanąć na scenie. „Powrót na estradę był dla mnie podwójnym wyzwaniem – fizycznym i moralnym. Po tym, co przeżyłam, gdy najdrobniejszy ruch powodował ból, trzeba było wyglądać na zupełnie zdrową, żeby publiczność nie myślała, że liczę na jej pobłażliwość” – wspominała.

Anna German i Zbigniew Tucholski: historia miłości

Anna German mówiła, że nie dałaby rady, gdyby nie wsparcie narzeczonego, pracownika naukowego Zbigniewa Tucholskiego. Poznała go na basenie we Wrocławiu. Od razu wzbudził jej zaufanie i sympatię. Zanim związali się na poważnie, Zbigniew jeździł za nią na koncerty i wspierał w chwilach zwątpienia. Od samego początku ich związek toczył się spokojnym, harmonijnym rytmem. Zbigniew Tucholski opowiadał, że nie było pomiędzy nimi żadnych starć i kłótni. „Iskrzyć nie mogło, bo ja otaczałem Anię nimbem uwielbienia” (cytat za Fakt.pl). Ukochany był też największym fanem jej twórczości. „Wszystko, co śpiewała, to ja piałem z zachwytu”, wyznał.

Kiedy dowiedział się o wypadku, natychmiast poleciał do Włoch. Opiekował się nią za granicą, a później zaprosił do swojego domu w Polsce i pomagał stawiać pierwsze kroki po operacji. Pobrali się po trzynastu latach znajomości, w marcu 1972 roku w Zakopanem. W skromnej uroczystości wzięli udział tylko najbliżsi pary.

O tym, jak bardzo brakowało jej sceny, przekonała się, gdy zagrała po raz pierwszy od czasu wypadku. „Tak się w moim życiu złożyło, że festiwal opolski był dla mnie aż dwa razy debiutem. Po raz pierwszy, kiedy śpiewałam w Opolu »Tańczące Eurydyki«, które to wydarzenie było moim »oknem na świat«, ponieważ potem przyszedł Sopot i inne festiwale, krajowe i zagraniczne. […] Mój drugi debiut opolski odbył się znacznie później, po moich doświadczeniach włoskich, kiedy po dłuższej przerwie, trzech czy czterech lat, wyszłam znów na estradę opolskiego amfiteatru i zaśpiewałam »Być może« Jerzego Dobrowolskiego. I pamiętam ten wzruszający moment, kiedy cała widownia amfiteatru zaśpiewała mi »Sto lat!«. Wówczas uwierzyłam, że znowu mogę śpiewać na żywo, przed publicznością i że wszystko się zacznie znów, od początku” – tłumaczyła. Od tej pory śpiewała tylko wesołe piosenki. Zarażała publiczność radością życia.

Czytaj także: Edmund Fetting: kochała się w nim Agnieszka Osiecka. Nieznane życie wybitnego aktora

PAP/Tomasz Prażmowski

Najważniejsza była dla niej rodzina

W domu nie była gwiazdą. Chętnie gotowała obiady ukochanemu i nie skarżyła się, gdy trzeba było coś posprzątać. „Nie wpuszczam męża do kuchni. Nie dlatego, że jest niewielka i byłoby nam ciasno, ale po prostu kuchnia to nie miejsce dla mężczyzny” – mówiła rosyjskim dziennikarzom. Szybko poczuła, że chciałaby powiększyć rodzinę. „»Powiedz mi, jak to jest – jaka jest ta miłość…?« – pytałam czasem moje koleżanki, które miały dzieci. Odpowiedzią był uśmiech i słowa: »Tego się nie da powiedzieć, to trzeba samej przeżyć«” – opowiadała. Lekarze odradzali jej ciążę – urodzenie pierwszego dziecka w wieku 39 lat było w latach 70. czymś niezwykłym. Do tego wciąż miała problemy zdrowotne. Jeszcze nie otrząsnęła się po wypadku, gdy zaczęła odczuwać mocne bóle nóg (które zdiagnozowano później jako nowotwór kości). Ale marzenie o dziecku było silniejsze.

Nie dość, że Anna German nie zrezygnowała z macierzyństwa, to jeszcze po zajściu w ciążę wcale się nie oszczędzała. Mimo próśb i gróźb męża pojechała na tournée po ZSRR. W listopadzie 1975 roku urodziła chłopca, Zbyszka. Zdecydowała, że przez najbliższy rok całkowicie wycofa się z życia publicznego. To – jak wspominał po latach mąż German – był najlepszy okres w ich życiu.

Reklama

Rak zaatakował ponownie pomiędzy koncertami w Azji. W czasie tournée po Australii w 1980 roku zrozumiała, że nie da rady dłużej występować przed publicznością. Wróciła do domu i od tej pory śpiewała już tylko w zaciszu domowym. Zmarła w sierpniu 1982 roku w wieku 46 lat.

Reklama
Reklama
Reklama