Anna German i Zbigniew Tucholski wzięli ślub po latach cichego szczęścia. Nie było pomiędzy nimi starć i kłótni
Dotarła dziś do nas smutna informacja o śmierci męża artystki. Odszedł ponad 40 lat po ukochanej

- Dorota Falkowska
- , Redakcja VIVA
Zbigniew Tucholski, mąż Anny German, zmarł 11 kwietnia 2025 r. Mówił, że otaczał żonę nimbem uwielbienia. Od chwili, gdy się poznali, jego uczucie było stałe i głębokie – kochał ją bezwarunkowo, wspierał w chwilach zawodowych triumfów, ale też podtrzymywał na duchu, gdy życie stawało się trudne. Relacja z nim była dla Anny German ostoją – cichą, nienachalną obecnością, której mogła być pewna. Jak wyglądała ich historia miłości – od pierwszego spotkania, przez dramatyczne momenty, aż po dojrzałą, domową codzienność?
Gdy spojrzenia się spotkały: jak poznali się Anna German i Zbigniew Tucholski?
Anna German urodziła się 14 lutego 1936 r. w Urgenczu w Uzbekistanie. Jej dzieciństwo upłynęło pod znakiem tułaczki po ZSRR – razem z matką Irmą szukała ojca, aresztowanego przez NKWD w 1937 roku. Drugi związek Irmy z Hermanem Bernerem, zakończony jego tragiczną śmiercią pod Lenino, pozwolił rodzinie na powrót do Polski i osiedlenie się we Wrocławiu. Tam Anna ukończyła szkołę i studia z zakresu geologii, choć od dziecka to muzyka była jej pasją.
Zbigniew Tucholski był wówczas młodym asystentem na Politechnice Warszawskiej, ale w 1960 roku służbowo trafił do Wrocławia. Podczas jednego z upalnych dni wybrał się na pływalnię i tam zwrócił uwagę na Annę German. Od razu go zaintrygowała – nie tylko urodą, ale i tym, jak mówiła o śpiewaniu, oczami pełnymi blasku.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby Instagram i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
"Był upał, pojechałem na pływalnię. Od razu zauważyłem wysoką blondynkę, leżała na kocu z książką. Zaczęliśmy rozmawiać" — opowiadał na łamach Gali. Wkrótce przekonał się, że scena była jej prawdziwym światem – śpiewała w teatrze studenckim „Kalambur”, a w czasie wizyty u jego rodziców zachwyciła wszystkich, akompaniując sobie na pianinie.
- ZOBACZ TEŻ: Były nierozłączne, potem utraciły kontakt na lata. Nie zdążyły nagrać ostatniej wspólnej piosenki

Kariera, która nie zagłuszyła miłości
Po ukończeniu geologii Anna German zdała egzamin państwowy dla piosenkarek, a wkrótce zdobywała pierwsze wyróżnienia – najpierw w Sopocie za „Tak mi z tym źle”, a później w Opolu za słynne „Tańczące Eurydyki”. Jej kariera zaczęła się dynamicznie rozwijać – koncerty, festiwale, występy zagraniczne. Ale Zbigniew Tucholski zawsze był obok. Spotykali się w każdą sobotę, a on podążał za nią po całym kraju – czekając w studio nagraniowym, śledząc jej koncerty, wspierając bez słów. "Jak śpiewa, to usłyszałem dopiero w czasie jej wizyty u moich rodziców w Warszawie. W domu było pianino, Ania zaczęła sobie na nim akompaniować. Oczarowała nas" — mówił po latach.
Ich związek był harmonijny i pełen ciepła. „Iskrzyć nie mogło, bo ja otaczałem Anię nimbem uwielbienia” – wspominał Zbigniew. Mieczysław Gajda, ich przyjaciel, mówił, że byli „posągową parą” – wysocy, spokojni, ciepli. Ich wspólną pasją było dawanie innym radości – Anna lubiła obdarowywać bliskich, zawsze wracała z podróży z prezentami.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby Instagram i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
Przejmujący dramat – i bezcenne wsparcie
W 1967 r. wydarzyła się tragedia – wracając z koncertu we Włoszech, Anna German miała poważny wypadek samochodowy. Przez tydzień była w śpiączce, miała 49 złamań i ogromne krwotoki. Lekarze nie dawali jej szans na powrót do zdrowia. Ale Zbigniew się nie poddał. W jego mieszkaniu dochodziła do siebie – leżała w gipsie po szyję, później miesiącami unieruchomiona. Zbyszek nie tylko czuwał przy niej, ale też skonstruował specjalny przyrząd do rehabilitacji. Dzięki jego miłości i determinacji Anna wróciła do formy – po trzech latach ponownie zaśpiewała.
Małżeństwo i cud narodzin
Po trzynastu latach bycia razem Anna i Zbigniew pobrali się w Zakopanem – 23 marca 1972 r. Ich ślub odbył się w willi Obrochtówka, w gronie najbliższych. Choć Anna żartowała, że „zawsze podobali jej się niscy chłopcy”, wyszła za wysokiego kulturystę, z którym idealnie się uzupełniali: "Za mąż wyszłam za kulturystę, o dwa centymetry wyższego ode mnie. Kiedy idziemy z nim razem- nikt o nic nie pyta".
W 1975 roku, mimo licznych przeciwwskazań medycznych i po czterdziestce, Anna zdecydowała się na macierzyństwo. Mimo nowotworu kości, który dawał już o sobie znać, marzyła o dziecku. „Przy pianinie stoi czerwony jak mak wózek… Czuję się dobrze i myślę, że ostatni akt odbędzie się szczęśliwie” – pisała przyjaciółce. 27 listopada 1975 roku na świat przyszedł ich syn – Zbigniew Junior. Był to najpiękniejszy czas w ich życiu – kupili dom na warszawskim Żoliborzu i celebrowali każdą chwilę.
- SPRAWDŹ TEŻ: Dla Anny German był całym światem. Tak wygląda jej ukochany syn Zbigniew Tucholski junior
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby Instagram i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
Pożegnanie Anny i życie z pamięcią
W 1980 roku rak zaatakował ponownie – tym razem skutecznie. W czasie tournée w Australii Anna poczuła, że to jej ostatnia trasa. Wróciła do domu i od tej pory śpiewała już tylko dla najbliższych. Zmarła 25 sierpnia 1982 r. Osierociła 7-letniego syna i zostawiła w głębokiej żałobie męża oraz mamę. „Długo nie mogliśmy słuchać utworów Ani. Ale pamięć o niej żyje” – mówił Zbigniew po latach.
Życie po Annie i ostatni rozdział
Zbigniew Tucholski przez dekady pielęgnował pamięć o swojej żonie. Przechowywał jej wspomnienia, opowiadał o niej z czułością i szacunkiem. Choć długo nie mógł słuchać jej piosenek, nigdy nie przestał jej kochać. Wierny, cichy, oddany – był wzorem lojalności i partnerstwa, które nie kończy się z ostatnim tchnieniem.
Zbigniew Tucholski zmarł 11 kwietnia 2025 roku. Przeżył Annę o ponad 40 lat, ale ich historia – subtelna, prawdziwa i głęboka – pozostaje jednym z najpiękniejszych świadectw miłości w polskim świecie artystycznym.
