Anna German i Zbigniew Tucholski: to był związek pełen miłości i harmonii. Pobrali się po 13 latach znajomości
Nie było pomiędzy nimi żadnych starć i kłótni
Zbigniew Tucholski mówił, że otaczał Annę German nimbem uwielbienia. Odkąd się poznali, kochał ją nieustannie, kibicował podczas wielkich sukcesów i wspierał w czasie życiowych dramatów. Choć życie utalentowanej artystki pełne było wzlotów i upadków, jej relacja ze Zbigniewem była stałym punktem odniesienia, wiedziała, że na ukochanego może liczyć zawsze. Jak wyglądała ich historia miłości?
[Ostatnia aktualizacja na VUŻ 14.02.2024 r.]
Anna German i Zbigniew Tucholski jak się poznali?
Anna German urodziła się 14 lutego 1936 roku w Urgenczu w Uzbekistanie. Wraz z matką Irmą German przez wiele lat tułała się po ZSRR, szukając ojca aresztowanego w 1937 roku przez NKWD. W 1942 roku mama Anny ponownie wyszła za mąż. I choć Polak, Herman Berner, rok później zginął pod Lenino, ślub dał Irmie szansę na rozpoczęcie nowego etapu w życiu - dzięki wyrobieniu polskich dokumentów, mogła wraz z matką i córką po wojnie zamieszkać w Nowej Rudzie, a następnie we Wrocławiu. To w tym drugim miejscu Anna skończyła szkołę, a później studia. Śpiewała od dziecka, ale chciała mieć „konkretny zawód”. Została więc studentką geologii.
Zbigniew Tucholski mieszkał w stolicy, był asystentem na Politechnice Warszawskiej, ale praca wysłała go do Wrocławia. Był rok 1960. Wtedy w jego życiu pojawiła się Anna. "Był upał, pojechałem na pływalnię. Od razu zauważyłem wysoką blondynkę, leżała na kocu z książką. Zaczęliśmy rozmawiać" – opowiadał Zbigniew Tucholski na łamach "Gali".
Dowiedział się, że ta piękna i interesująca kobieta kończy niebawem studia geologiczne, ale jej pasją jest śpiewanie. Kiedy opowiadała, co lubi robić w wolnym czasie, świeciły jej się oczy. Wtedy Zbigniew domyślał się, że jej powołaniem prawdopodobnie nie jest geologia. Anna występowała wówczas też w teatrze studenckim „Kalambur”, ciągnęło ją na scenę. "Jak śpiewa, to usłyszałem dopiero w czasie jej wizyty u moich rodziców w Warszawie. W domu było pianino, Ania zaczęła sobie na nim akompaniować. Oczarowała nas" – mówił po latach Tucholski.
Anna German, koncert w Ukrainie, Donieck 1977 r.
Niedługo po tym, jak zdobyła tytuł magistra, zdała też państwowy egzamin uprawniający do wykonywania zawodu piosenkarki. Rok później wygrała drugą nagrodę za utwór „Tak mi z tym źle” w III Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie, w 1964 r. zdobyła kolejne wyróżnienie za „Tańczące Eurydyki”, tym razem na Festiwalu Piosenki w Opolu. Anna German czuła się na scenie absolutnie spełniona i miała apetyt na więcej.
Rozwijała karierę, ale nie straciła na tym jej relacja ze Zbigniewem Tucholskim. Spotykali się zawsze w soboty, on jeździł za nią z Warszawy po całym kraju, gdziekolwiek wtedy występowała. Potrafił czekać na nią godzinami w studio nagrań. Z przyjemnością patrzył na Anię godzinami, jak pracowała. Podkreślał, że była prawdziwą profesjonalistką, a on stał się największym fanem jej twórczości. Wkrótce Anna German zaczęła podróżować ze swoją muzyką po innych krajach - koncertowała w Moskwie, Paryżu, Berlinie, a po powrocie do kraju witała się z ukochanym, zawsze stęskniona.
Od samego początku ich związek toczył się spokojnym, harmonijnym rytmem. Zbigniew Tucholski opowiadał, że nie było pomiędzy nimi żadnych starć i kłótni. „Iskrzyć nie mogło, bo ja otaczałem Anię nimbem uwielbienia”. "Zbyszek był zakochany w Ani do szaleństwa. Z wzajemnością [...] Posągowa para (Anna mierzyła 184 cm, jej ukochany jeszcze więcej - red.). Spokojni, ciepli" – opowiadał w programie „Taka miłość się nie zdarza” Mieczysław Gajda, aktor i ich wspólny przyjaciel. "Mieli wspólne hobby: sprawianie ludziom przyjemności. Ania wszystkim przywoziła prezenty", wspominał kolejny bliski przyjaciel pary, Andrzej Urbańczyk.
Zbigniew Tucholski opiekował się ukochaną po wypadku
Anna German była u szczytu kariery, gdy w sierpniową noc 1967 roku wracała do Mediolanu z koncertu w Forli koło Ravenny. Doszło do wypadku. Prowadzący samochód kompozytor Renato Serio (po drugiej z kolei nieprzespanej nocy) stracił nagle panowanie nad kierownicą i z ogromną prędkością wjechał w barierkę na poboczu. Piosenkarka przez tydzień pozostawała w śpiączce. Miała 49 złamań kości, straciła też dużo krwi. Lekarze nie dawali jej szansy na powrót do śpiewania. Uważali, że nie będzie nawet w stanie samodzielnie się poruszać. „Długo nie odzyskiwałam przytomności, nie mogłam mówić. Pięć miesięcy byłam w gipsie po szyję, kolejne pięć – unieruchomiona już bez gipsu. Trzy włoskie i trzy polskie szpitale starały się przywrócić mnie do życia. Nie było wiadomo, czy kości się zrosną, czy będę mogła chodzić” – mówiła.
Artystka podkreślała, że nie przeszłaby przez ten trudny czas, gdyby nie pomoc Zbyszka. W jego małym mieszkaniu dochodziła do siebie i uczyła się chodzić. Poza ogromem wsparcia emocjonalnego, które od niego dostawała, ukochany skonstruował dla niej również specjalny przyrząd do treningu. Choć niewielu w to wierzyło, Anna German po trzech latach od wypadku wróciła na scenę.
Anna i Zbyszek po trzynastu latach związku zapragnęli się pobrać. 23 marca 1972 roku w Zakopanem w obecności grupy najbliższych osób powiedzieli sobie "tak", a później świętowali ten moment w willi Obrochtówka. "Chociaż zawsze podobali mi się niewysocy chłopcy. Piotrek u nas - na drugim roku geologii - był niski, rudy... Moja pierwsza miłość... Ale za mąż wyszłam za kulturystę, o dwa centymetry wyższego ode mnie. Kiedy idziemy z nim razem - nikt o nic nie pyta", opowiadała Anna German w jednym z wywiadów tuż po ślubie.
Czytaj również: Piotr Szczepanik urodził się w Walentynki, ale nie miał szczęścia w miłości. Kobiety, których pragnął odchodziły
Anna German i Zbigniew Tucholski: syn, choroba artystki
W domu nie była gwiazdą. Lubiła gotować posiłki dla męża i nie narzekała na sprzątanie. „Nie wpuszczam męża do kuchni. Nie dlatego, że jest niewielka i byłoby nam ciasno, ale po prostu kuchnia to nie miejsce dla mężczyzny” – opowiadała rosyjskim dziennikarzom. Coraz częściej jej myśli wędrowały w stronę powiększenia rodziny. „»Powiedz mi, jak to jest – jaka jest ta miłość…?« – pytałam czasem moje koleżanki, które miały dzieci. Odpowiedzią był uśmiech i słowa: »Tego się nie da powiedzieć, to trzeba samej przeżyć«” – opowiadała.
Lekarze odradzali jej jednak ciążę – Anna German miała wtedy 39 lat, a w latach 70. urodzenie dziecka w tym wieku było co najmniej niecodzienne. Do tego wciąż dochodziły jej problemy zdrowotne. Nie odzyskała jeszcze pełni sił po wypadku, gdy zaczęła odczuwać mocne bóle nóg (które zdiagnozowano później jako nowotwór kości). Ale marzenie o dziecku było silniejsze. "Przy pianinie stoi czerwony jak mak wózek dziecinny... Czuję się dobrze i myślę, że ostatni akt odbędzie się szczęśliwie...", pisała przyjaciółce.
27 listopada 1975 Anna i Zbigniew witają na świecie Zbigniewa Tucholskiego Juniora. Szczęśliwa i świeżo upieczona mama decyduje się, że przez najbliższy rok całkowicie wycofa się z życia publicznego. To – jak wspominał po latach mąż German – był najlepszy okres w ich życiu. Kupili dom z ogródkiem na warszawskim Żoliborzu i starali się cieszyć każdą wspólną chwilą. Wiedzieli już wtedy, że życie Anny jest zagrożone przez odkrytą niedawno przez lekarzy chorobę.
Rak zaatakował ponownie pomiędzy koncertami w Azji. W czasie tournée po Australii w 1980 roku zrozumiała, że nie da rady dłużej występować przed publicznością. Wróciła do domu i od tej pory śpiewała już tylko w zaciszu domowym.
Anna German umiera 25 sierpnia 1982 roku. Osieraca 7-letniego syna i pozostawia w głębokiej żałobie swojego ukochanego męża i mamę. "Długo nie mogliśmy słuchać utworów Ani. Ale pamięć o niej żyje" - wyznał po latach Zbigniew Tucholski.
Źródło: kobieta.pl